nawijam czas na szpulę
jak zgrzebną nić na płótno
uciekam w radość przed bólem
i jest mi smutno
w tej niecodziennej porze
szarej jak szorstki len
uderza cisza upokorzeń
i kończy się sen
wydobywam przemianę z mowy
ukrytej w białych krukach
między słowami się chowa
mrowisko druku
I ja zaplątany w znaczeniach
ujawniam rozkodowaną treść
wyzwalam z przeistoczenia
wolności pieśń