Kochana moja, istnieję w pozorach,
gdzie z wolną wolą igra twardy los.
Uwalniam siłę rozedrganą smutkiem
otwarty na przypływ.
Wszystko na odwrót dzieje się w przeplocie,
maska na twarzy udaje zdziwienie,
szukam milczenia wplątanego w nicość,
znajduję cichy krzyk.
Tonę, nierozpoznany czas miłości
wypełnia chwile, które wartkim strumieniem
suną poprzez wieczność.
Potykam się o próg domu, strącam smugi
światła, wchodzę w ścianę kurzu.
Rozpuszczam się w zdumieniu, przenikam
w chwile nienazwane.
Jestem prorokiem zagubienia, gubię sens.
Szczęście przychodzi o świcie -
wystarczy otworzyć serce.
Komentarze