Kant obudził się rano i nie pamiętał jak się nazywa
mógł na to popatrzeć jak pesymista i zacząć się bać
wolał popatrzeć jak optymista
nie pamiętając kim jest mógł być każdym
postanowił być ważką
ociągała go ta gracja wolność przemieszczania się
delikatność skrzydeł
jakich skrzydeł? - Kant potknął się o rzeczywistość
nie miał skrzydeł nie mógł być ważką
bez skrzydeł mógł być myszą - przewrotna myśl
tylko chwilę kołatała w jego umyśle - mysz boi się kota
Kant koty uwielbiał
problem egzystencjalny narastał
chodził Kant po zaświatach i pytał: kim jestem?
pytanie mędrców zamykało przed nim drzwi maluczkich
chyba wariat - słyszał głosy na boku
Kant obudził się zlany potem bycie bez tożsamości
było uwikłaniem w przypadek
pewność siebie jak powietrze z przedziurawianego balonika
uchodziła zostawiając zagubienie
jestem Kantem - odpowiedział sobie Kant
i wrócił do obgryzania paznokci - czynności
która skupiając na sobie uwagę dawała wytchnienie umysłowi
niewiedza wyrzuciła Kanta na zakręcie świadomości
w substytut niebytu - wolał być