ty... typo... po... we
czkawka męczyła Kanta i nie mógł się wyrazić
taka ludzka przypadłość dopadła wielkiego myśliciela
i jego myśli zaczęły się powielać w różnych odmianach
... pełnia wypełnia pustkę...
... pustka rozbija się w nicość...
... nicość pochłania pełnię...
i to wszystko w natrętnym czkaniu
Kant stawał na głowie by uwolnić ciało
dopiero sąsiadka matka dzieciom
poradziła mu by stanął na rękach
stanął i czkawka przeszła
umysł nie potrafił przypomnieć sobie wyczkanych wniosków
wydawało mu się że uchwycił płodną myśl
jak chwyta się komara czającego się w załomach firanki
(polowanie na myśli nie zostawiało czerwonych śladów na ścianach)
uchwycił: pustka rozpada się w nicość
to było nowatorskie podejście - czkawka pomieszała znaczenia
myśl sugerowała wypełnienie pustki czymś co się rozpada
to było tak jakby pustka była ostatecznym porządkiem wszechrzeczy
w którym nie ma zróżnicowania
pełnia byłaby w tym nurcie wszystkim dopełniającym się do jedności a nicość totalnym chaosem
to stawiało w centrum nie byty a relacje
Kant z zaskoczenia zaniemówił
postanowił napisać traktat o inspiracyjnym potencjale czka... ka.... wki
Komentarze