Wydawałoby się, że ilustrowanie bajek dla dzieci jest bajecznie proste. Nic bardziej mylnego, księgowa ma prostą pracę - porusza się w granicach prawa. Ilustrator nie ma żadnych granic, a dokładniej musi wszystkie granice przekraczać. Dawnej było łatwiej, artysta tworzył zgodnie z uformowanym stylem i się wyróżniał. Teraz oczekiwano, że artysta dopasuje się do klimatu bajek. Przekraczanie własnych ograniczeń zaburzało spokój. Eleonora żyła w ciągłym rozdarciu, brakowało jej pomysłów.
Ale grunt to Rodzina, jak mówił dziadek. Dziadek podsunął Eleonorze ciekawy pomysł. Miała odwiedzać przedszkola i robić zdjęcia dziecięcych prac. Dzieci były jeszcze nieskażone, miały niewyszkolone gusty i odżywczą świeżość. Każdy maluch wnosił inspirację, wystarczyło tylko dopracować kreskę. Dzieci inaczej rozkładały akcenty, zmieniały proporcje, przekraczały granice smaku, były wolne w doborze kolorów. Eleonorze wróciła wiara w siebie. Gdyby sama mierzyła się z problemem, nie przekroczyłaby własnych ograniczeń. Ktoś z boku był wolny od jej lęków, z odrębnym doświadczeniem, pozwalał spojrzeć na trudną sytuację z nowej perspektywy. Eleonora w podziękowaniu zostawiała w przedszkolach książeczki ze swoimi ilustracjami, dzieci czuły się ważne - pomogły wielkiej pani ilustratorce.
Twórczość otwierała przestrzeń, uwalniała umysł ze zniewolenia pamięcią. Eleonora była inspirującym rozmówcą, wnosiła ciekawe spostrzeżenia, szukała w sytuacjach drugiego dna. Była przeciwieństwem babci, która żyła wspomnieniami. Dziadek realizował się w lokalnej ekologii. Wyznawał zasadę: myśl globalnie, działaj lokalnie. Podsuwał czasem Eleonorze pomysły na granicy propagandy ekologicznej. Uznawał zasadę, że postawy trzeba kształtować już w przedszkolu. Eleonora współpracowała z autorami, którzy często z otwartością włączali pomysły dziadka do swoich utworów. Dziadek zaproponował ekologiczny konkurs dla dzieci. Miały narysować jak chronią planetę i wysłać swoje rysunki do wydawnictwa. Nagrodą była publikacja najlepszych rysunków w kolejnych książeczkach, które zwycięzcy ze swoim nazwiskiem dostawali. Dzięki pomysłom dziadka pozycja Eleonory w wydawnictwie wzrosła. Grunt to Rodzina - jak mawiał dziadek.
Eleonora miała kilku znajomych z domu dziecka, którzy musieli iść przez życie bez rodziny. Zapraszała ich na kawę, zapraszała dziadka. Był osobą empatyczną, rozumiał ich sytuację. Dla nich zmienił swoją dewizę na bardziej dopasowaną: grunt to przyjaciele. Rodziny nie wybieramy, czasem się z nią nie dogadujemy, przyjaciół możemy wybrać. Znajomi Eleonory często wpraszali się na kolejną kawę, czy też grilla. Chcieli naładować baterie w wielopokoleniowej rodzinie, chcieli pooddychać subtelną atmosferą, która w dobie Internetu zanikała.
Komentarze