Zbliżał się półmetek projektu. Zebrano środki na start-upy młodych naukowców, zaangażowano producentów, przetestowano zachowania w sytuacjach zagrożenia. Przygotowano przewodnik ekologicznego życia. Klub "Utopia" zgodził się na organizację imprez tematycznych raz w miesiącu, aby uczestnicy projektu mogli się spotkać. Na jednej takiej imprezie szef odkrył karty: ukoronowaniem projektu miało być ekologiczne osiedle. Nabywcy nieruchomości mieli wpłacić 30 procent zaliczki, aby budowa ruszyła. Zainteresowanie było duże. W grupie łatwiej pokonywać przeciwności. Michał zaprosił na bankiet przedstawicieli banku, można było zdobyć informacje na temat możliwych kredytów. Pułapka była przygotowana idealnie. Tylko Wiktoria domyślała się, że Michał chce zniknąć z zaliczkami. Zdobył zaufanie, teraz chce zdobyć pieniądze. Niestety miała za mało dowodów. Mogła jedynie zablokować projekt narażając całą ideę na przegraną. Postanowiła wejść do gry. Michał okazał się niechętny, mówił, że to wyzwanie jest zbyt trudne dla niej, że on pracował nad tematem cały rok, przygotował się dobrze, że ona powinna się zająć opieką nad start-upami.
Sytuacja wydawała się bez wyjścia. Potrzebna była pomoc. Z materiałami, które zdobyła, poszła na policję do komórki przestępczości zorganizowanej. Przedstawiła dowody, przedstawiła domysły. Przedstawiła dobre cele projektu i potrzebę ochrony idei. Poruszała się po cienkiej granicy, łatwo było zaprzepaścić osiągnięte sukcesy, spowodować, że rozczarowani ludzie wycofają się z podjętych zobowiązań. Trzeba było złapać Michała na gorącym uczynku. Do tego była potrzebna współpraca policji z bankiem, który współpracował z Michałem. Jedynym rozsądnym narzędziem nacisku był szantaż. Bank był zaangażowany w udzielanie kredytów, to było działanie zgodne z prawem. Wyprowadzenie z banku pieniędzy przez Michała było co prawda zgodne z prawem - prezes mógł dysponować środkami firmy - ale naruszało reputację banku. To było miejsce ingerencji. Bank miał, na wniosek policji, zablokować środki na subkoncie w sytuacji próby ich kradzieży. Rozwiązanie było racjonalne.
Życie Wiktorii było zagrożone. Michał fabrykował dowody, by ją obarczyć odpowiedzialnością, zdawała sobie sprawę, że ma zginąć w odpowiednim momencie, by nie mogła się bronić. Sprawę utrudniał fakt, że nikt nie znał czasu i wykonawcy. Michał musiał mieć alibi, był za blisko Wiktorii, by nie być w kręgu podejrzanych. Policja przydzieliła jej dyskretną ochronę, telefony Michała były na podsłuchu, w ich mieszkaniu umieszczono kamery, wynajęto mieszkanie obok, do którego wprowadził się Leon. Nowy sąsiad był bardzo towarzyski, szybko zaprzyjaźnił się z Michałem, delikatnie podrywał Wiktorię jednocześnie ją chroniąc. Napięcie potęgowała niewiedza. Michał dobrze się maskował.