Stołek szedł przez życie bez oparcia,
smutny gość.
Używany do brudnej roboty przez matkę,
marzył o innym losie, w którym wolność sumienia
pozwalałaby meblom na ekspresję.
Chciał wyrazić się w opowiadaniu,
marzył o historii z dreszczykiem,
która znudzone meble kuchenne wprawi w drgania.
Marzył o wyjściu na salony.
Marzenie nie mogło się spełnić - był za prosty,
bez subtelności wystrugany z kawałka buka.
Salon wymagał, salon dostarczał doznań ulotnych,
skąpanych w miękkim welurze.
Stołek miał do spełnienia misję:
uwolnić drewno ze sztywnej etykiety.
Zapalił się do pomysłu, ogień omijał kuchnię,
gdy on wyśmiewany przez innych płonął ze wstydu.
Matka kupiła nowy stołek, bez marzeń o wielkości.