brodzę po wilgotnej trawie
źdźbła łaskoczą
zbieram rozkwitające kwiaty
idące za słońcem
sam idę za słońcem
w spełnienie niewydarzonego losu
w dopełnienie bólu rozstania
na łąkę wróciły pszczoły
mamy ochotę na tego samego kaczeńca
negocjacje są nieskuteczne
muszę ulec instynktownej potrzebie zapylania
ja tylko rwę
by na chwilę w szare mury psychiki zaprosić lato
smutek jest falą a ja tonę
córka wzięła ode mnie kwiaty
i włożyła między kartki książek
"zatrzymam lato" - powiedziała
"zatrzymaj uśmiech" - dodałem
wrócimy do dobrych chwil
sprzed szpitalnych ścian
wrócimy na plażę do lasu
wrócimy na cmentarz
przyniosę polne kwiaty
Komentarze