targany wyrzutami zdumienia
staję się kciukiem wszechświata
zdolnym chwytać prawdę w sieć kłamstw
zwapnienie słów czyni rozmowę kruchą
zatem maluję znaczenia sokiem z trzewi
wydarty z wolności staję się cieniem siebie
tragedia w trzech aktach pomija zakończenie
wydaje się potrzebą chwili
zaspokojenie nie kończy historii
korzeniami pytań wrastam w zdrową tkankę niewiedzy
drażnię spokój szpikulcem owiniętym w ciekawość
pomiędzy prawdą a kłamstwem chowa się sens
na przygranicznym posterunku wiatr przegania śmieci
robię krok w tył
teoria kłóci się z praktyką o znaczenie