masz dni codziennością nabrzmiałe
pełne pracy, małe dni
gniewem
drżące
złością
płaczem łkające
dni codzienne
szare dni
ale przychodzi niedziela
kiedy zrzucasz
szarość uniformów
i rozkwitasz głębią swojego ja
sunia przypomni o spacerze
wyjdziecie
w jesienny park
pełen par
wśród drzew
cisza się snuje mgłą
wiatr gra
jesteś sam na sam ze sobą
obok pies wierny przyjaciel
i te chwile, w których nic nie musisz
chwile, które nabierają smaku
czas się zatrzymał
przy stawie
kaczki szykują się do odlotu
trwasz w tej ciszy
do czasu
aż głos swej duszy
usłyszysz
Komentarze