wyszedłeś na spotkanie słońca
moje serce zadrżało
szukałeś światła
które rozgrzeje wnętrze
zostawiłam buty przed domem
nagie stopy obmywała rosa
stawiałam kroki zaślepionej miłości
prowadzące donikąd
wystarczył deszcz by zmyć winę
która narosła między nami bluszczem
oplatającym wolność
czekałam na dzień
by nasza miłość rozkwitła na nowo
gładziłam wilgoć na twojej twarzy
była słona
ukryłeś się w deszczu
ze swoim smutkiem
ogień miłości był złudzeniem
trwaliśmy ponad czasem
wybierając uwolnioną rozpacz
dzień nie przyniósł wytchnienia
drżałam