dzień rozpada się w tęczę na skraju obłoków
los spowija istnienie pajęczyną drgnień
prawda się spopiela w zazdrosny niepokój
szuka potwierdzenia skraplając się w mgłę
wybaczam samotności że kochać nie staje
wybaczam ulotności że zabija czas
pocałunek na dłoni kwitnie wonnym majem
taniec myśli odbija się w nas
doświadczam zakochania w iluzji wolności
najsłodsze uczucie wybarwia się w złoto
upadam zachwycony w niewolę miłości
doprawioną na ostro cierpieniem tęsknoty