Niewątpliwie smierć gernerała Jaruzeskiego wywoła obecnie większą falę kometarzy niż wyniki eurowyborów.
Cóż powiedzieć. Zawsze byłem przeciwnikiem zasady, że o zmarłych albo dobrze albo wcale. Po prostu jest ona niesprawiedliwa. O generale nie jestem w stanie napisać niczego dobrego. Nie służył Polsce, lecz obcemu mocarstwu. Ma na sumieniu krew rodaków z grudnia 1970 r. i ofiar stanu wojennego, oraz złamanie kręgosłupa moralnego Narodu. Obciąża go hańba inwazji na Czechosłowacje w 1968 r. Wyliczać można bez końca.
Umknął przed ziemskim wymiarem sprawiedliwości. To dla pańśswa polskiego wyrzut i powód do wstydu. To również fatalny sygnał dla przyszlych pokoleń, bo brak osądzenia jego zbrodni otwiera drogę do prób jego wybielania.
Sprawiedliwość wymaga by powiedziec te słowa. Ale dziś generał stoi przed innym sądem. Który oceni go na pewno sprawiedliwie. I choć pali mnie fakt, że zbrodniarz umarł spokojnie ciesząc się dostatkiem do końca swoiuch dni nie życzę generałowi potępienia. Tego, choć może to komuś się nie spodoba, nie potrafię. Tu na ziemi sprawiedliość nakazywała by wołac o sprawiedliwą karę. Ale w obliczu ostateczności, winna zniknąć chęć zemsty. Chrześcijanin nie powinień chcieć wiecznej zagłady bliźniego, nawet zbrodniarza, gdyż sam nie wie z czym stanie przed swym Zbawicielem.
Prymas Wyszyński gdy otrzymał w czasie internowania informację o śmierci Bieruta, napisał "że się nie wyrzeknie bo tego wymaga od niego chrzescijaństwo".
Dziś więc pomodlę się o miłosierdzie dla generała. Służyl on niewątpliwie nienawiści. Ale jeśli pozwolimy by nią naś zaraził to znaczy, że zwyciężył.
Komentarze