kelkeszos kelkeszos
4088
BLOG

Gaude Mater Polonia. Jak długo jesteśmy?

kelkeszos kelkeszos Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 274

O początkach Polski wiemy niewiele. W europejskich dziejach zjawiła się nagle i już jako bardzo poważne państwo. Na tyle istotne, że za jego monarchę można było wydawać księżniczki z rodu Karola Wielkiego i wschodnich cesarzy. Co więcej zjawiła się w formie kraju bardzo silnie zintegrowanego, o mocnej tożsamości i niezwykłym jak na owe czasy poczuciu wspólnoty. I to na szczęście zostało. Bo choćby nie wiem co się działo, to Polak z Polakiem.... 

Zmagania historyków i przedstawicieli innych nauk z materią " początki państwa Piastów" nie dają zadowalających efektów w kwestii wyjaśnienia, kto, kiedy, z kim i za co, przygotował ten wielki wybuch. Teorii jest masa, źródeł pisanych prawie wcale, dających się zweryfikować wiadomości tyle co kot napłakał, a więc błądzimy. Jedno tylko jest pewne, w połowie X w. pojawiło się na mapie Europy państwo szczególne i piszę to bez żadnej narodowej megalomanii. Tą szczególność nawet teraz da się łatwo poczuć, zwłaszcza tam gdzie jeszcze ludzie pracują przy świetle słonecznym.

Gdyby wszelkie badania genezy naszego państwa rozpocząć od złapania w garść jakiegoś śladu tej szczególności i potraktować go jako początek rozważań, to może udałoby się ująć sprawę panoramicznie, z uwzględnieniem dorobku wielu nauk i wypracować wspólny zbiór pojęć, dających obraz może nie werystyczny, ale jakąś dającą się obronić na gruncie naukowym impresję o tym kim byli ci, dzięki którym jesteśmy tym, kim jesteśmy. A tego, że w konsekwencji przeżywamy swoją polskość intensywnie, wstydzić się nie powinniśmy. Przeciwnie.

Można znaleźć na YT nagranie z Filharmonii Narodowej, gdy chór zaczyna śpiewać hymn "Gaude Mater Polonia" i po chwili wszyscy spontanicznie wstają. Niezwykły obraz, bo oto dzieło pierwszego znanego polskiego poety, napisane w obcym języku, chwyta za gardło i daje świadectwo czegoś niezwykłego. Oto dowiadujemy się , że w połowie XIII w., w czasie dla Polski wyjątkowo paskudnym, po strasznym najeździe tatarskim i rozpadnięciu się piastowskiego dziedzictwa na dziesiątki kawałków, istniało pojęcie Matki Polski, na dodatek szczęśliwej swoimi synami. Ujmijmy to i obejrzyjmy. Weźmy pod szkiełko i oko, bo w duszy już zagrało.

Jak długo rodzą się takie abstrakty? Sądzę, że przez stulecia, albo dłużej. To nie może być 200 - 300 lat, zwłaszcza w czasach gdy nie ma komunikacji, literatury i spisanej historii. A jednak istniała rzesza ludzi myślących tak samo i to nie o kwestiach materialnych, a o Ojczyźnie.  Wincenty z Kielczy tylko to "pojęcie" ubrał w język poezji - bo taka jest rola poetów, nazywanie tego co inni przeczuwają. Nie był jedyny bo przecież niewiele wcześniejszy jego imiennik, zwany Kadłubkiem, podobne emocje przekazuje w formie prozy historycznej. Dodajmy, że pisanej z pozycji, które według dzisiejszej nomenklatury zostałyby uznane za skrajnie nacjonalistyczne. A więc u zarania dziejów mamy już wykształconych ludzi o wysokim stopniu przeżywania swojej narodowej tożsamości. Tacy nie rodzą się na kamieniu. Trzeba setek lat. Dlaczego setek? Bo pewne procesy historyczne, psychologiczne i socjologiczne zachodzą powoli, niezauważalnie z punktu widzenia pojedynczego ludzkiego życia - i trzeba wielu pokoleń, żeby zaowocowały takimi ludźmi jak dwaj wzmiankowani Wincentowie.

A zatem musiały się zacząć znacznie wcześniej niż za Mieszka i jego znanych trzech protoplastów. O tych wiemy od Galla. Od Kadłubka zdaje się niewiele możemy się dowiedzieć, bo fantazjował. Szkoda bo zrozumiałą warstwą bajek przykrył to co mogłoby dać klasyczne historyczne pojęcia. Wiemy bowiem, że w drugiej połowie IX w. na ziemiach stanowiących piastowską kolebkę, czyli w Wielkopolsce i na Kujawach nastąpił boom inwestycyjny, o skali wskazującej na wyjątkową sprawność i zasobność jego autorów. Jak do tego doszło, nie wiemy, choć zdaje się, że większość historyków jako oczywistą ekonomiczną przesłankę widzi tu wielki handel niewolnikami. 

W ujęciu panoramicznym, używającym pojęć z różnych dziedzin - to wyjątkowy nonsens. Po pierwsze - nigdy nikomu nie udało się zbudować państwowości na depopulacji, a wywożenie niewolników taką oznaczało. Do budowy i zasiedlenia grodów potrzebni są ludzie, może nawet bardziej niż arabskie dirhemy, bo w przypadku braku rąk do pracy jej wartość gwałtownie rośnie. Oczywiście niewolników można zdobywać atakując sąsiadów, ale to naraża na odwet i dewastuje otoczenie, co sprawia, że nie da się integrować z "kolebką" ziem ościennych, a w przypadku państwa Piastów z takim procesem mieliśmy do czynienia. Co więcej - horda napadająca na innych dla handlu niewolnikami, nie tworzy organizmów państwowych, nic jej bowiem nie integruje terytorialnie i społecznie. Mogli być Wilkowie, czyli Lutycy, nazywani srogimi, bo pewnie taką hordą byli, ale ślad po nich nie pozostał, podobnie jak po krymskich Tatarach i innych ordach. A przy tym taka gromada nie przyjmowałaby religii zakazującej handlu ludźmi. Taki krok byłby wyjątkowo nonsensowny. Oczywiście sprzedawanie i kupowanie ludzi było pewnie istotnym elementem gospodarki, jak podówczas wszędzie, ale nie mogło mieć czynnika decydującego. Zresztą wiemy, że tego typu transakcje w zasadzie ustały już za pierwszych Piastów - a zatem musieliby zbankrutować w wyniku ich zaniechania, a tak się przecież nie stało.

A zatem skąd ten nieznany inwestor miał środki? Tu poszukałbym analogii, bo one nie zawsze prowadzą na manowce. Kiedy Polska, a raczej Rzeczpospolita stała się największą europejską potęgą, kiedy weszła w swój "złoty wiek"? Ano wtedy gdy stała się żywnościowym i surowcowym zapleczem kontynentu, który prowadził wielką ekspansję kolonialną. A więc w XVI w. Polskie zboże żywiło Europę. Czy wcześniej mogliśmy mieć do czynienia z podobną sytuacją? Mogliśmy bo wiek IX to okres wielkiej ekspansji ludów normańskich, siejących postrach wszędzie gdzie się pojawili, a więc w całym znanym i opisanym podówczas świecie. Dziwnym zbiegiem okoliczności, tereny im najbliższe, a więc południowe wybrzeże Bałtyku, pozostawały światem nieznanym. Dlaczego? Może dlatego, że komuś udało się je silnie zintegrować, tak aby przy wykorzystaniu naturalnego potencjału stać się gospodarczym zapleczem wypraw Wikingów? Jakiego potencjału? Głównie żywnościowego. Pływanie na wiosłowych łodziach, wspomaganych tylko siłą wiatru, a przy tym nieustanna walka z żywiołem i ludźmi wymagały wysokokalorycznego jedzenia, dającego się łatwo transportować. A do wykarmienia byli przecież też niewolnicy, których należało dostarczyć w dobrym stanie.

Jakie produkty nadawały się do takich wypraw? Głównie dwa - dobrze zakonserwowane mięso i miód. Kto mógł tego dostarczyć w odpowiedniej ilości, ten stawał się dla Wikingów atrakcyjnym partnerem handlowym. Skandynawia to uboga kraina. Jej populacja nawet teraz jest niska w porównaniu z Polską. Nie miała nawet minimalnego potencjału demograficznego aby rozsyłać drakkary po całym świecie i jeszcze mieć odpowiednią liczbę ludności zdolną do obsługi ich "logistycznego" zaplecza. Ale takim potencjałem dysponował ktoś, kto panował nad bezpośrednim sąsiedztwem Wolina. Dlaczego? Ogromne dębowe lasy dostarczały wielkiej ilości żołędzi, uniezależniających potencjalną hodowlę świń od kaprysów aury. Dąb to cierpliwe drzewo. Zawsze owocuje. Jeśli mamy wieprzowinę, to musimy ją też konserwować, aby wprowadzić na rynek - tu trzeba soli. Tej dostarcza Kruszwica. I być może Popiel i Popielidzi nieprzypadkowo mają przydomek od barwy solnej bryły, a Kruszwica staje się centrum opowieści Mistrza Wincentego. Może, a nawet na pewno walka o nadgoplańskie saliny wydarzyła się naprawdę, a jej zwycięzca przejął szlak handlowy do ujścia Odry i handlu z Wolinem? W jedną stronę szły solone mięso, miód, skóry, drewno, a w drugą to co zdobyto na wyprawach "długich łodzi", nie tylko zresztą Wikingów, ale też Ranów i innych Połabian? A w obydwie strony ludzie, o różnym statusie?

Aż się prosi o wspomnienie Lubomirskich, rodu, który doszedł do ogromnego majątku i potęgi tylko pobierając niewielki procent z eksploatacji wielickich żup. Czy  Piastowie nie mogli być takimi właśnie Lubomirskimi z Kruszwicy?

Pewnie nigdy się nie dowiemy jak się nazywali ci nasi "wcześni dziadowie", po których odziedziczyliśmy najpiękniejszy kraj na świecie, ale jestem przekonany, że byli absolutnie "nasi", i ze tak zostanie.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura