kelkeszos kelkeszos
3502
BLOG

Hazard o Kijów, czyli z czym do gościa

kelkeszos kelkeszos Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 143

Na długo przed tym, zanim wyleźliśmy ze swoich lasów i bagien, Kijów był wielkim i bogatym centrum handlowym, organizującym szlaki handlowe na różnych głównych osiach. Z Rusią Kijowską od zarania toczyliśmy walkę o strategiczne Grody Czerwieńskie, strzegące najważniejszej drogi lądowej z Azji do Europy. Piastowie z Rurykowiczami wojowali, ale też wchodzili w sojusze i związki dynastyczne, dzięki czemu wielu z nich posiadało rusińską krew, a pierwsza znana personalnie osoba urodzona w Polsce, która napisała tekst literacki - uczyniła to w Kijowie właśnie. Naddnieprzańska metropolia i jej bogactwa kusiły od zarania naszych dziejów, ale też od zarania ostrzegały...... Nie stać nas. Gdy w sierpniu 1018r. Bolesław Chrobry zajmował to miasto, upokarzając jego władców, nie spodziewał się pewnie , że cała jego znajdująca się podówczas u szczytu potęga, za niedługo runie, prawie w niebyt, głównie z powodu odwetu ze wschodu. Jego prawnuk i imiennik, też potrafił wytargać za brodę ruskiego księcia, swojego kuzyna zresztą, aby wkrótce upaść i zakończyć życie w charakterze pokutującego mnicha ( najprawdopodobniej ). 

Niezwykłe powikłania historyczne sprawiły, że Kijów, choć już na Rusi nie pierwszorzędny, został miastem wojewódzkim w ramach Rzeczpospolitej, ale tylko po to, aby stać się kamieniem węgielnym pod jej zgubę. "Calamitatis Regnum" - królestwo klęski - tak zatytułował Paweł Jasienica drugi tom "Rzeczpospolitej Obojga Narodów", rozpoczynający się w katastrofalnym 1648r. Po powstaniu Chmielnickiego, Rzeczpospolita już się nie podniosła. Została poddana tak potężnym siłom rozkładu, że te zmieniły wektor dopiero gdy jądro polskości skupiło się w Królestwie Polskim, opartym po 1815r. na ziemiach mazowieckich, bardzo długo w przeszłości pozostających poza strukturami "Korony".

Gdy po odrodzeniu państwa puściliśmy się na "hazard o Kijów" i w ogóle samoistną Ukrainę, w niewiele tygodni potem mieliśmy Rosjan pod Warszawą i szturmujących Płock. To powinna być przestroga, wybrzmiewająca już od czasów średniowiecznych, a jak dzwon brzmiąca w przesłaniu Jana Długosza.

Dla Polski fundamentalne znaczenie, decydujące o jej niepodległości, mają zupełnie inne rejony niż te wschodnie, choćby nawet ograniczone do Wołynia i Podola. Dla nas sprawą życia lub śmierci jest utrzymanie zachodniej granicy, a tę w tej chwili mamy zagrożoną. Polska , aby mogła się rozwijać i zabezpieczać swoją podmiotowość, musi mieć Śląsk i Pomorze w całej ich rozciągłości, plus oczywiście Ziemię Lubuską. Do niedawna nasza suwerenność na tym obszarze wydawała się oczywistą i niezagrożoną, jednak przypominam, że od samego początku polityka zjednoczonych Niemiec, zmierzała do rozmywania "władztwa nad rzeczą" i podkopywania polskości tych terenów. Przypomnę choćby zapomnianą już koncepcję "euroregionów", silne promowanie mniejszości niemieckiej, wreszcie pojawiające się separatyzmy śląskie i co najdziwniejsze - gdańskie. Na to wszystko nakładała się promowana przez długie lata działalność różnych niemieckich organizacji, podnoszących roszczenia materialne wobec Polski, zwieńczone działalnością "powiernictwa pruskiego".

Historia uczy nas, że jesteśmy zbyt słabi na trwonienie naszych sił gospodarczych i ludzkich, na dzikich polach Ukrainy. Owszem, są tam zasoby pozwalające na utrzymywanie się różnych oligarchii, rozsadzających państwo od wewnątrz, jak to było z RON, gdy prywatne armie "kresowych królewiąt", były silniejsze od formacji pozostających do dyspozycji wielu europejskich monarchów, nie tylko naszego króla. Starczy wspomnieć kniazia "Jaremę" i jego oddziały, w których fortuny szukali panowie Skrzetuski, Wołodyjowski i Podbipięta.

W sensie bogactw Ukraina potrafiła się odpłacić jej gospodarzom, w sensie budowy państwa - nigdy. Przeciwnie. Tak jak ostrzegał Długosz - pochłonęła wszystkie najżywotniejsze siły narodu, który w najlepszym momencie swojej historii , odwrócił się plecami do zachodu i zaniedbał tego, co dla niego najistotniejsze. Przywrócenia piastowskich granic. Topiły się hufce, wystarczające do odzyskania Śląska i ujścia Odry, w ganianiu po stepie, bez perspektywy osiągnięcia jakiejkolwiek stabilności. A gdy runęła wschodnia ściana Rzeczpospolitej, bo runąć musiała, to natychmiast padła też zachodnia. Zapoczątkowany przez bunt Chmielnickiego cykl wydarzeń, ściągnął na nas szwedzką agresję, a ta , poza klęską "potopu", przyniosła trwałą konsekwencję polityczną , w postaci usamodzielnienia Prus, właśnie wtedy startujących do swojej zbrodniczej działalności, niosącej w konsekwencji kilkanaście okrutnych wojen, w tym dwie światowe.

Teraz znowu Kijów stał się dla nas centrum uwagi i mirażem lepszej przyszłości. Tylko jakie mamy atuty? Ukraina właśnie ogłosiła program odbudowy, roboczo określany mianem "wolnego stepu". Jeśli im się uda, to zrobią coś niesamowitego, bo to projekt wprowadzenia realnie liberalnej gospodarki, z niskim, albo bardzo niskim poziomem interwencji państwa, przy pozostawieniu ogromnej swobody przedsiębiorczości obywateli. To zawsze był przepis na sukces i jeśli zostanie zrealizowany, to wkrótce staniemy wobec bardzo silnej konkurencji, kraju posiadającego dużo więcej energii od nas. Bo kim, albo czym w tej chwili jesteśmy?

Musimy z całą brutalnością odpowiedzieć na to "inwentaryzacyjne" pytanie, jeśli chcemy poważnie zastanowić się nad tym, co dalej. Otóż jesteśmy koszmarnie przeregulowaną gospodarką, w której dobrze się czują tylko marnotrawne biurokracje - korporacyjna, samorządowa i państwowa. Jesteśmy krajem nie posiadającym żadnej samodzielności w ramach kształtowania pryncypiów polityki gospodarczej, a nasze działania to realizowanie obcej agendy oszalałych "zielonych khmerów", czy raczej ich mocodawców. Nie mamy wystarczających źródeł energii, ani nowoczesnych sieci przesyłowych. Nie mamy też zgody na eksploatację własnych bogactw, a raczej przyrzeczenie dalszego ograniczania potencjału. Choćby w rolnictwie i leśnictwie. W istocie przeznaczono nam rolę wielkiego magazynu i zajezdnej karczmy. A na dodatek jesteśmy spłukani, bo to co mamy to społeczeństwo wychowane w kulcie "niech państwo zrobi" i politycy licytujący się w rozdawaniu publicznego grosza ponad wszelkie sensy.

W tej chwili, nie pomni nauk z przeszłości , znowu postawiliśmy wszystko na szalę "hazardu o Kijów", który i owszem, chętnie nasze poświęcenie przyjmuje. Bo taki ma twardy interes. Jak się otrząśnie, a już widać, że centrum Rusi po wiekach wróci do Kijowa - stanie z nami do bezwzględnej rywalizacji gospodarczej. Kijów jest o wiele lepiej położony niż Moskwa. Ukraina ma zasoby daleko większe niż Polska. W warunkach równoprawnej konkurencji, nasze rolnictwo nie ma żadnych szans z ukraińskim. W warunkach "zatykania komina" i dewastowania źródeł surowców, nasza energetyka, a co za tym idzie przemysł, nie mają żadnych szans z ukraińskim.

Jedynym atutem jaki możemy położyć na szali, to "gęstość" i "stabilność" struktury. Czyli możemy być punktem oparcia "na szlaku", z odpowiednimi instytucjami. Ale i to właśnie przegrywamy, bo prawdziwą wojnę wydano nam na zachodzie, a nasz premier przypomina niedźwiadka na łańcuchu KE, tak charakterystycznego dla opisywanych przez Karola Szajnochę uczt krzyżackich. 

A zatem - z czym do gościa pytam? Co my tej Ukrainie mamy do zaproponowania, poza darmochą dla uchodźców i bezekwiwalentnymi dostawami broni? Co potem? Bo co Ukraińcy nam zaproponują, to już mniej więcej wiadomo. Odbudowę Donbasu, na spółkę z Włochami.


kelkeszos
O mnie kelkeszos

Z urodzenia Polak, z serca Warszawiak, z zainteresowań świata obywatel

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka