rekontra rekontra
961
BLOG

Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR

rekontra rekontra Polityka Obserwuj notkę 9

Zdrada, czy nie zdrada. Kolaboracja, czy "inaczej pojęty" patriotyzm. Rozumienie interesu Polski i Sprawy, czy fałszywy patriotyzm ? A może leninowski użyteczny idiotyzm ?

„Targowiczanie nie brali pieniędzy od Katarzyny, byli dość bogaci. Dla nich II rozbiory były szokiem i usiłowali protestować. To byli zwykli idioci owładnięci republikańskimi ideami, których gwarantką był Katarzyna.”pisze Wroński. Nie cyniczni i świadomi czynów zdrajcy, a idioci – twierdzi Wroński. Twierdzi też, że bogaci nie biorą pieniędzy. Sięgnąłem do Piłsudskiego i cytat jak znalazł – cytat dla Wrońskiego – o Targowicy i bogaczach:

„Przypomnę tu jeden fakt, który żywo stanął mi w oczach, gdy oglądałem olbrzymi pałac zbudowany przez księcia Sułkowskiego, jednego z najbardziej wykształconych magnatów polskich. Mógł on, z własnego skarbca łożąc, wybudować sobie olbrzymi pałac z 250 pokojami, a zatem sięgający do wielkości Watykanu. Mógł sobie pozwolić na taki zbytek w owych czasach, aby dla swoich koni kryte olbrzymie maneże budować. Magnat ten ma­jątek swój chciał zostawić Komisji Edukacyjnej, a zatem dążył do kultury w Polsce, do jej podwyższenia, do jej ustalenia. I ten sam książę Sułkowski wymieniony jest w liście pensjonariuszy Katarzyny II, jako pobierający rocznie 150 dukatów. On, czło­wiek, który taką sumę mógł przegrać codziennie w karty. Znaczy to, że czuł się on w obowiązku brania pensji od imperatorowej, jako jej sługa i jej pokorny wielbiciel. Powiem państwu, że ten obrazek z historii, który mi stanął w oczach, przypominał mi się ciągle, gdy byłem Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wo­dzem. Zdawało się niekiedy, że służba obcemu jest najbardziej honorowa, jest najbardziej zaszczytna, jest najbardziej narodowa...”

To byli zwykli idioci twierdzi Wroński. A może historyk Wroński sięgnąłby po Łojka ? Potocki i Rzewuski pozbawieni przez sejm urzędów zabiegali u Katarzyny o zbrojną interwencję jako idioci ? A gdy Stanisław August zwołał naradę, to siedmiu spośród 12 jej uczestników cierpiało na głęboki idiotyzm, gdy naciskali na Stanisława Augusta by przystąpił do Targowicy ? Najbliższe otoczenie króla pobierało stałą pensję od Katarzyny jako pospolici idioci ? Zresztą, część listy moskiewskich „poborców” została powieszona, i dowody zdrady stałą się lista wypłat przejęta w ambasadzie rosyjskiej., i wcale nie chodziło o hasło "obrony zagrożonej demokracji" jakim posługiwali się powieszeni.

A może przyjmijmy inną hipotezę, figurowanie na liście płac ambasady było parasolem, a jednocześnie ułatwiało karierę. Coś na kształt współpracy z SB autorytetu GW złapanego w PRL na jeździe „po pijaku”? Czy umieszczenie nazwiska w spisie TW, w czasach gdy komunizm miał żyć wiecznie ułatwiało życie? Była to praktyczna zapobiegliwość czy idiotyzm ?

Czy taka symboliczna kwota 150 dukatów była podpisaniem cyrografu? Czy taki kolaborant był ICH już na zawsze? Wroński to opłakany skutek nauczania historii w PRL – zdaje się , że wówczas pobierał nauki – skoro pisze o „republikańskich ideach, których gwarantką był Katarzyna”. Ale skoro zacytowałem Piłsudskiego, to niech fragmenty tego przemówienia trafią pod salonową strzechę.

Najpierw dygresja. Michnik, pryncypał Wrońskiego, w ramach walki z lustracją i IPN posłużył się Piłsudskim w tekście „Gniew komendanta”:

 

„Historia naszego życia jest zbyt poważną sprawą, by ją pozostawiać historykom o mentalności policjantów. … Ten architekt i najwybitniejszy bojownik Polski wolnej i niepodległej nie był w stanie pogodzić się z moralną degradacją towarzyszącą pierwszym latom polskiej demokracji. Czuł etyczny i estetyczny wstręt do podłości i korupcji, do insynuacji niegodnych i intryg niegodziwych; reagował wewnętrznym oburzeniem i odrazą na klimat gwałtów, nagonek i oszczerstw. Pełen bezsilnego obrzydzenia sięgał po język lekceważenia i pogardy wobec oszczerców; język, którego - niestety - coraz częściej używał także wobec wszelkich oponentów, także tych, którzy z pewnością nie byli łajdakami. Jakby gwałt odciskał się gwałtem w sumieniu i umyśle Józefa Piłsudskiego. Przestrzegał przed specyficznym rodzajem źródeł, jakim są materiały policyjne, a zwłaszcza zeznania uwięzionych. O historii powstania styczniowego pióra Walerego Przyborowskiego pisał, że trzeba odnosić się do niej „z wielką ostrożnością”. Inaczej mówiąc, Józef Piłsudski nie ufał historykom, którzy raz przypominają policję polityczną, a innym razem - policję obyczajową. Nie ufał również tej osobliwej tendencji, która sprawia, że historyk "stawia pod pręgierzem jednych po to, żeby mówić o zasługach innych" ….

I konkludował Piłsudski – pisze Michnik - historycy powinni być ostrożni przy dotykaniu dokumentów historycznych doby obecnej, gdyż te są fałszowane lub niszczone".

I konkluduje Michnik:

„Okazuje się, że obyczaj traktowania materiałów policyjnych przez pewnych historyków jak prawd ewangelicznych nie jest wynalazkiem dziarskich funkcjonariuszy z Instytutu Pamięci Narodowej.

Okazuje się, że piętnowany dziś pogląd, że archiwaliom policyjnym przesadnie ufać nie należy, nie jest nadmiernie oryginalny.

Okazuje się, że przestroga opinii publicznej przed dokonaniami naukowymi historyków pracujących na zlecenie bądź dla zaspokojenia potrzeb jakiejś orientacji politycznej nie jest wyrazem strachu przed prawdą, lecz sprzeciwem wobec manipulacji i fałszerstwom.

Okazuje się - po raz kolejny - że historia naszego życia jest zbyt poważną sprawą, by ją pozostawiać historykom o mentalności policjantów, prokuratorów, czynowników w służbie kolejnych doktryn.”

Tak historyk Michnik odczytywał Piłsudskiego dwa lata temu. Jak to się stało, że ten wytrawny znawca Piłsudskiego, wiedzący co też mógł mieć Piłsudski na myśli nie dotarł do przemówienia „Strzeżcie się agentów”. Przemówienie nieprzypadkowo umieszczono w Zeszytach Historycznych w roku 1986, gdy rok wcześniej zaczęła się pierestrojka, gdy Michnik rok później pisał, ze „moskiewska kontrreformacja może otwierać drogę do nowego myślenia o filozofii politycznych kompromisów”. Michnik dzisiaj mówi o „otwarciu akt” - słowa jak znalazł, gdy słyszymy o istnieniu listy 500, ale wielka szkoda, że Michnik dotarł do przemówienia Piłsudskiego z 9 sierpnia 1925 roku, a nie dotarł do tekstu z sierpnia 1927 roku.

Sorki za długie cytaty – ale warto zestawić cytowane przez Michnika słowa Piłsudskiego: „historycy powinni być ostrożni przy dotykaniu dokumentów historycznych doby obecnej, gdyż te są fałszowane lub niszczone”

Ze słowami wypowiedzianymi dwa lata później przez Piłsudskiego: STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR

… Staraliśmy się przekonać naszych rodaków, że jest rzeczą rozumną i rozsądną przelewać krew dla siebie, nie dla kogo innego... W pracy tej, która daje nam palmę pierwszeństwa, spotkaliś­my jednak natychmiast zjawisko, które spokojnie nazwę agen­turami obcymi. (…) Nie dziwię się więc wcale, że do nas agentury się przyczepiły i że, obserwując nas, szły krok w krok za nami agentury obcych państw, agentury płatne, bo innej agentury świat nie posiada.(…) W parze z tą agenturą austriacką szła agentura inna, agentura rosyjska, to jest tego państwa, z którym Austria i myśmy walczyli. Szła akurat w tym samym kierunku, także płatna, także czyniąca to, co obcy zaborca od niej wymagał, pracująca nad obniżeniem naszej pracy, brukająca nas słowami, określeniami, abyśmy pocią­gającymi dla swoich rodaków nie byli.

Jeżeli wezmę okres dowodzenia wami, okres, gdy byłem wa­szym reprezentantem, tak, jak mi on wygląda w moich przeży­ciach, to śmiało i spokojnie stwierdzam, że bok w bok z nami szła zawsze jedna i druga agentura, służąc obcym, służąc zaborcy, który starał się obniżyć naszą wartość, zmienić nasze chęci, narzucić myśli inne, dla niego pożądane...

Proszę panów, agentury obce, to jest zjawisko stałe i codzien­ne, towarzyszące nam rok za rokiem, dzień za dniem, jest to część naszego życia tak wielka i tak starannie w stosunku do nas ułożona, iż nasza praca — że tak powiem — jest współbieżna z pracą agentur obcych. (…) Przez 24 miesiące idziemy, mając obok i dokoła siebie agentury obce, starające się nas nieco obniżyć i zbrukać, starające się uczynić nas mniej pięknymi dla otoczenia, starające się zbrzydzić nas, ażebyśmy wzorem dla innych nie byli. Idziemy z palmą pierwszeństwa przelewania krwi za Polskę jako nieco odludki i nieco opstrzeni ludzie. (…)

Moi panowie! Nie dziwię się, że państwa zaborcze tej kwestii nie chciały dotykać i długo się męczyły nad formułami, nad wy­myśleniem jakiegoś takiego znaku na niebie i ziemi, ażeby Polska była i nie była, żeby jakoś można było za jak najmniejszą cenę wykpić się ze swej gwałtownej potrzeby poszukiwania choćby najmniejszego ciężarka. Jak powiadam, między innymi ciężarkami, które wyciągano czy to z lamusa przeszłości, czy to jako nowy zupełnie koncept, rzucono się i do sprawy polskiej. W ten sposób od końca 1916 roku zaczyna sprawa polska narastać, zaczyna być czymś, co ma cenę, o czym warto mówić. To, co stanowi Polskę, co stanowi polskie siły, zaczyna być jakąś wartością dla innych. Zarazem moi państwo zaczyna się nad nami zwycięstwo absolutne agentur. Nie dlaczego innego, jak dlatego, żeśmy niedostatecznie przez te dwa lata zyskali poparcie i siły ze strony naszego otoczenia, tak że nad nami, jako nad konkurentami łatwo przejść można było do porządku dziennego. Gdy tylko wiatrak polski zawiał, agentury wszystkich trzech stron poczuły — że tak powiem — żer, poczuły możność chwycenia atutów polskich w swoje ręce tak, by każdy, kto im płacił, był z nich zadowolony...

Gdy tylko, powiadam, ważka polska zaczęła przechodzić z rąk do rąk, z papieru na papier, gdy pomiędzy komendami najroz­maitszych narodów kursować zaczęły papiery i projekty, związane z polską ważką, z polską wartością, gdy w tych papierach zaczęto mówić o możliwości zrobienia czegoś z Polski, od tej chwili za­częliśmy spotykać już nie obserwację agentur, ale otwartą walkę z nami. Twierdzę, że druty kolczaste nie przeszkadzały wcale połączeniu agentur państw z sobą walczących. Mimo, że te mocarstwa walczyły między sobą, ich agentury były na tym odcinku zupełnie jednozgodne w pracy. Pragnęły one nas obniżyć, przeła­mać by dać zwycięstwo swej agenturalnej prawdzie... (…)

Spotykamy wówczas świat agentury, idący przeciwko nam całą siłą, całą parą, starający się nas zbrukać, pstrzący nas w ten czy inny sposób, abyśmy kwiatami polnymi nie pachnieli, abyśmy mniej byli piękni i ładni. Świat agentury odniósł zwycięstwo i to wtedy, gdy wyzyska­nie sytuacji dla Polski stało się możliwe. I pod tym względem, powtarzam, nie ma różnicy pomiędzy światem agentur po tej stronie drutu czy po tamtej. Świat agentury szedł tą samą drogą, gdyż interesy zaborców w stosunku do Polski były jedne i te same czy po tej stronie drutu, czy po innej: jeżeli trzeba, żeby było coś z Polski, to niech to będzie jak najmniejsze, niech to będzie najmniej poważne i znaczne. (…)

Proszę panów! Nadchodzi koniec roku 1917 i cały rok 1918. Każdy z was żywo pamięta, jak sprawa polska szła już podsko­kami naprzód. Ile papieru zapisano wówczas o sprawie Polski we wszystkich gabinetach walczących państw. Ile projektów wy­dano, jak robić Polskę tak, aby jej nie było i ile najrozmaitszych dokonano usiłowań, aby to osiągnąć. (…)

Do pracy, związanej z wyzyskaniem tej wielkiej prawdy na­rastania sprawy polskiej idzie, moi panowie, tylko agentura. Polska jest mocno od tej pracy odsunięta. Agentury były wygodne. Agentura bowiem polega na tym, że jeżeli kto płaci, to służby za zapłatę wymaga i nie ma w czasie wojny, gdy panują dzikie prawa wojenne, prawa odmowy, gdy człowiek jest zapłacony. Gdy, proszę państwa, w roku 1918 po przyjeździe z Magdeburga stanąłem do pracy państwowej polskiej i gdy w tym samym mundurze, w którym tu przemawiam, reprezentowałem Polskę i formowałem wojsko już polskie, miałem wgląd w sprawy świata nieco głębszy, niż poprzednio, i mogę panów zapewnić, że agen­tury państwowe, które się o polską skórę targowały i które się o nią układały według własnej woli, miały głębsze znaczenie, sil­niejsze i pewniejsze niż wszystko, co agenturą nie było. Gdy przy­szły historyk dostęp mieć będzie do tajnych archiwów poszczegól­nych państw — bo i te czasy zawsze nadchodzą — wtedy ujaw­nione będą być mogły dossiers, bo to tak technicznie się nazywa, każdego z płatnych agentów. Agentów określonych według ich ceny, według tego, ile kosztowali. Cena ich jak na giełdzie spada lub się podnosi. Gdyż to jest pewnik, że nikt nie chce płacić agentów za drogo. Agenci chcą podnieść i wyśrubować ceny za siebie i za swoją pracę, a odwrotnie państwa szukają zbicia tej ceny, stawiając coraz silniejsze żądania. W tych dossiers znaj­dziecie nazwiska wielu waszych znajomych. Pracowano bowiem wtedy, rzucając sowicie pieniędzmi, jako systemem najtańszym wykpienia się ze sprawy polskiej, systemem, który państwo mniej kosztował, który, cynicznie mówiąc, był po prostu interesem. Mówię jako człowiek, który wie, jaka jest cena, którą się za te rzeczy płaci.

Gdy więc legioniści zostali usunięci jako czynnik brutalnym nad nimi zwycięstwem za pomocą więzień, cała praca polska i cała sprawa polska trafiła do rąk agentur, złożonych z Polaków, którzy pracowali na rzecz państw różnych, nieraz na rzecz kilku państw, gdyż to w końcu wojny zaczęło być zupełnie w modzie. Ten agent był cenny, który potrafił pracować na rzecz kilku państw. (…) Starano się zepsuć mechanikę państwa, z którym się walczyło, wprowadzając w nie coraz silniejszy rozkład. Przy ogólnym zmęczeniu wojennym szu­kano raczej rozkładu wewnętrznego przeciwnika i dlatego rzucano swych agentów w najbardziej bolesne dla państw walczących miejsca. Dlatego też żądano olbrzymich sum dla przekupienia lu­dzi, dla kupienia jakiegoś dziennikarza, dla kupienia jakichś pa­nów, którzy by mogli szkodzić własnej ojczyźnie. Wyzyskiwano coraz to szybsze tempo męczenia się ludzi wojną, co otwierało drogi, które dawniej były zamknięte. (…)

Nigdy nie zapomnę wrażeń moich, jako Naczelnika Państwa, gdy nasz hymn narodowy, nasz sztandar narodowy był nieco śmieciuchem, rzuconym w kąt dla sztandarów obcych i dla hym­nów obcych, tak, jakby Polacy pokazać chcieli, że to są mniejsze wartości, aniżeli wszystko, co nie jest polskie. Widziałem sta­rania ustawiczne i stale idące bez ustanku w jednym i tym sa­mym kierunku, aby agentury obce, płatne, były możliwie na gó­rze państwa. Szły one krok w krok obok mnie jako Naczelnika Państwa, szukając wytworzenia kilku rządów w Polsce — obok rządów, stojących przy mnie — rządów agentur, stojących poza mną. Widziałem uśmiechy reprezentantów obcych państw, gdy śmiało w oczy mi patrząc, mogli powiedzieć, że moje zamiary mogą być zniszczone zupełnie nie przez kogo innego, jak przez polskich agentów. Widziałem to, proszę państwa, i nieraz ucie­kałem ze swymi zamiarami do odległego pokoju, aby sekretów państwa nie wydać na rozszarpanie obcym. Uciekałem nieraz od moich najbliższych pomocników, dlatego, aby moje prawdy i moje zamiary nie były wydane na łup kogokolwiek bądź, byle był cu­dzoziemcem. Nigdy nie byłem pewien, że gdy piszę rozkaz, nie będzie on czytany prędzej w biurach wszystkich obcych państw, niż przez moich podwładnych. Nie byłem nigdy pewny, czy taki lub inny mój zamiar polityczny nie będzie natychmiast skontrolo­wany przez agentury państw obcych z taką siłą i pewnością, że musiałbym się go wyrzec.

Jeżeli więc, panowie, pod względem tej szarej pracy, która niegdyś szła koło nas, koło legionistów, jako sentymentalna praw­da niemocy i łezki ronionej, poprawiliśmy się znacznie, to nie poprawiliśmy się, moi panowie, pod względem agentur obcych, idących krok w krok za naszym państwem. Mówię to śmiało, gdyż jest to moja prawda, jako Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza podczas wojny, prawda, którą śmiało zostawiam historii, jako prawdę przeze mnie zbadaną aż do dna, a odczutą bardziej boleśnie, niż wszystkie inne prawdy.

Mogę panom powiedzieć, że system moich kalkulacyj zawsze rozbijał się nie o co innego, jak o tę siłę agentur obcych, płat­nych przez obcych dla szkodzenia Polsce, aby nie była ona zbyt silna, aby nie miała tej siły, jaką mogłaby mieć w tej czy innej chwili. Nieraz myślałem sobie, moi panowie, że tak wstrętnej prawdy żadne państwo nigdy w swoim życiu nie miało i gdy szu­kałem porównań historycznych, znajdowałem zawsze momenty upadku Polski, gdy, proszę panów, ludzie dzielili się pomiędzy sobą tylko tym, od kogo pensję brali, czy od protektorki Polski — imperatorowej Katarzyny II, czy od przyjaciela Polski — Fry­deryka Wielkiego, czy od trzeciej konkurentki — Marii Teresy.(…) Lecz zwycięstwa nad agenturami nie odnieśliśmy wcale. Agen­tury, jak jakieś przekleństwo idą dalej bok w bok i krok w krok.

Moi panowie, gdym wziął za temat tę prawdę, wybrałem ją rozmyślnie i nie dla czego innego, jak dlatego, aby kropkę nad „i" postawić, aby nie było powiedziane, że my musimy menażować prawdy agentury. Polskę, być może, czekają i ciężkie prze­życia.

Podczas kryzysów — powtarzam — strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.

Marszałek Józef PIŁSUDSKI

ps. na koniec "salonowy" tekścik Wrońskiego:

"Na blog nie zaglądam ostatnio bo mnie nudzi. Główne te same inwektywy pracowników biur poselskich PiS i LPR, którzy chcą się wykazać przed szefami. Jak w Szewcach Witkacego (nuda, nuda i nuda coraz większa)."

Wroński nudzi, czyli mdli.

 

rekontra
O mnie rekontra

Ukryta przyczyna zdarzeń jest lepsza od jawnej. Tucydydes rekontrapl@gmail.com BLOG Historia 1. JÓZEF PIŁSUDSKI: Podczas kryzysów powtarzam - STRZEŻCIE SIĘ AGENTUR 2. Byłem w Instytucie Pamięci Narodowej. 3. Polscy pisarze fałszują Katyń. 4. Kuroń: "Lechu, idź w zaparte", a Borsuk wciąż milczy. Polityka 2. Szara eminencja Lesław Maleszka. 3. Utytułowany Lech Wałęsa - kalendarium III RP Przykładowy link do jednej z notek POLIS 1. Rzeczy, które musiały być powiedziane … 2. Świadkowie historii i ludzie tła Przykładowy link do jednej z notek Przykładowy link do jednej z notek ReKontry 1. Bajdy pana Wajdy 1. Polowanie z nagonką na IPN 2. Leszek Kołakowski: "Opinia w sprawie pojęcia wiadomości" 3. Prof. Nałęczowi o Białych Plamach i ranach zabliźnionych podłością 4. Niezwykle utalentowany redaktor Adam Michnik 5. Recenzja recenzji z tezą profesora Friszke 6. "SB a Wałęsa" w krzywym zwierciadle profesora Machcewicza. 7. Komunizm – „Chęć wykradzenia bogom ognia” 8. Dlaczego Adam Michnik chce zlikwidować IPN

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka