Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
126
BLOG

Trump w Warszawie: sukces Polski, małość opozycji

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Polityka zagraniczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Wizyta 45. prezydenta USA w Polsce przejdzie do historii. Oczywiście wizyty Richarda Nixona, Geralda Forda, Jimmy'ego Cartera, George'a Busha, Billa Clintona, George'a Walkera Busha, Baracka Obamy też znajdą swoje poczesne miejsce w kronikach polskich dziejów. Jednak prezydent Donald John Trump przyjechał do Polski w momencie, jeśli nie rewolucyjnej, to daleko idącej zmiany polityki zagranicznej Białego Domu. Ten przełom spowoduje, że przyjazd D. J. Trumpa był wydarzeniem nie tylko medialnie spektakularnym, ale też politycznie szczególnym. Przełom ten polega na zrezygnowaniu przez Waszyngton z pośrednictwa Berlina w relacjach z Unią Europejską. Postawienie na stosunki bilateralne stało się wielką szansą Polski, którą władze RP efektywnie wykorzystały. Była to druga europejska wizyta nowego lokatora Białego Domu, ale w praktyce pierwsza „dwustronna”, bo wcześniej prezydent Trump do Belgii przyleciał na szczyt NATO, a do Włoch na szczyt G7, a jego rozmowy bilateralne odbywały się niejako „przy okazji” tych wizyt. Tu przyjechał specjalnie do Polski, spotkał się z prezydentem RP dr Andrzejem Dudą, a dopiero później uczestniczył w „szczycie Międzymorza”.


Polskie
bingo!


Polska upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony pokazała Europie i światu specjalne relacje
WarszawaWaszyngton, z drugiej, dzięki spotkaniu w Warszawie przywódców państw naszego regionu z prezydentem USA, potwierdziliśmy międzynarodowe przekonanie o Polsce jako regionalnym liderze. Liderze „nowej Unii”, liderze Europy Środkowowschodniej, liderze Międzymorza. Nerwowe reakcje niemieckiej prasy czy dąsy zachodnioeuropejskich polityków, a nawet zaskakujące chłodne wypowiedzi niektórych Brytyjczyków, świadczyć mogą tylko o jednym: Polska ma bingo! Trafiliśmy w punkt. Rola RP na arenie międzynarodowej wzrosła. Nie atakuje się, nie krytykuje się tylko tych, którzy kompletnie nic nie znaczą. Im większe znaczenie danego państwa, tym ostrzejsze napaści medialne i polityczne, które są po prostu elementem gry konkurencyjnej i próbami osłabienie pozycji kraju – w tym przypadku Polski – który za bardzo „wyrasta”. Wizyta Donalda Trumpa nie jest bynajmniej, broń Boże, początkiem odbudowywania zewnętrznej pozycji Warszawy, ale jest spektakularnym potwierdzeniem kursu obranego przez rząd Prawa i Sprawiedliwości na znaczące wzmocnienie pozycji państwa polskiego na arenie międzynarodowej. Polsko-amerykański szczyt spowodował wzmocnienie naszego kraju w rożnych wymiarach. Po pierwsze: w relacjach z samym Waszyngtonem. Po drugie: w relacjach wewnątrz Unii Europejskiej. Po trzecie: w relacjach WarszawaBerlin. Po czwarte: w relacjach z naszymi sąsiadami w regionie. W każdym z tych politycznych kręgów Polska uzyskała mocniejsze „karty” do rozgrywki i jest dość prawdopodobne, że nie jest to chwilowy, używając języka karciarzy, „sztos”, ale możliwość grania raczej dłuższą koniunkturą.


Mieliśmy już w Polsce paręnaście wizyt iośmiu prezydentówUSA, jednak ten dziewiąty skupił szczególną uwagę. Także dlatego, że jest najbardziej z nich wszystkich kontrowersyjny, ale też barwny, nie tylko wkraczający z butami w świat popkultury, ale też będący jego wręcz integralną częścią. Nikt wcześniej, nawet znienawidzony przez amerykańskie i eurpejskie liberalano-lewicowe elity George Walker Bush, zwany również pogardliwie „Bushem juniorem”, nie wzbudzał takiej wściekłości i takich, wręcz irracjonalnych, emocji. Stąd też ta wizyta będzie znacznie bardziej odnotowana, nawet bardziej niż wyjazd Geralda Forda za „żelazną kurtynę” na zaproszenie Edwarda Gierka w 1975. Prawdę mówiąc, entuzjastyczne przyjęcie prezydenta Trumpa w Warszawie stanowiło kolejny powód albo i pretekst do ataku na Polskę wśród tych pseudoelit, które i tak nas nienawidzą za to, że jesteśmy „prawicowo-katolickim ciemnogrodem”.


Wykorzystać świetną koniunkturę


To jest czas – pytanie jak długi? gdy wydawać się może, że Pan Bóg jest Polakiem. Przyjechał bowiem do nas prezydent USA, który nie z sentymentu, nie przez wzgląd na wspólną polsko-amerykańską historię (wiadomo: Kościuszko, Pułaski, setki tysięcy amerykańskich żołnierzy polskiego pochodzenia w obu wojnach światowych), tylko przez pryzmat strategicznych, ekonomicznych i geopolitycznych interesów Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, uważa, że należy wyraźnie dywersyfikować relacje WaszyngtonBerlin oraz utwardzić jeszcze kurs wobec Moskwy. Gniewne pomruki Donalda Johna Trumpa na temat Republiki Federalnej Niemiec sprzed paru miesięcy przerodziły się w zmianę strategii Białego Domu wobec największego państwa Unii Europejskiej. Decydują tu przede wszystkim – nowa administracja USA niespecjalnie to ukrywa – interesy gospodarcze Stanów. Chodzi o rywalizację z Niemcami w obszarze energetyki. Chodzi też o amerykański sprzeciw wobec „domknięcia”Nord Stream I iNord Stream II –bo to może znacząco ograniczyć eksport gazu z USA do Europy (w przyszłości także łupkowego).


Mamy zatem – my jako Polska razem z naszym amerykańskim sojusznikiem – to, co najważniejsze (przepraszam, jeśli pozbawiam kogoś złudzeń, gdy chodzi o politykę międzynarodową) – wspólne interesy. One, w politycznej praktyce, bardziej łączą niż wspólne karty historii czy wspólne umiłowanie wolności. To otwiera nam „okno” koniunktury. Ale to, co dla nas jest szansą, nie może się podobać naszym wrogom na Wschodzie czy konkurentom na Zachodzie. Obserwując reakcję na Wschodzie i, zwłaszcza, na Zachodzie na usta ciśnie się stare polskie przysłowie o diable, który ubrał się w ornat i na mszę dzwoni. Niemcy przypominający nam historię z 1939 roku, gdy II Rzeczpospolita została zdradzona przez zachodnich sojuszników: Francję i Anglię – mogliby wykazać nieco więcej taktu i wyczucia, bo to przecież oni nas wtedy zaatakowali...


Obśmiać Trumpa, nie cieszyć się z polskich sukcesów...


Inną sprawą są histeryczne reakcje w Polsce na wizytę amerykańskiego prezydenta.Salon, łże-elity czy totalna opozycja, ewidentnie wbrew polskiemu interesowi usiłowały od początku tę wizytę zdezawuować czy ośmieszyć. Najlepiej jedno i drugie. Jeżeli osoby z tytułami profesorskimi mówiły, że D. J. Trump przyjeżdża do Polski, aby... odpocząć po jet laguprzed wizytą w Niemczech, to w swej zapiekłości lub głupocie uderzali nie tyle w polski rząd, co w lokatora Białego Domu. Niektórzy z opozycyjnych polityków deklarujący, że w czasie pobytu prezydenta będą na działce, przekraczali – co mnie akurat ani dziwi, ani martwi granicę zwykłego obciachu i budzili nawet nie złość, co rodzaj zażenowania. Ale jeżeli medialna twarz Platformy, jeden z liderów grudniowych protestów i okupacji Sejmu, Michał Szczerba głosił już w zeszłym roku, że „miejsce Donalda Trumpa jest na śmietniku”, to nie spodziewajmy się po takich ludziach i po takiej opozycji zrozumienia dla elementarnej polskiej racji stanu. Zdaje się, że coraz bardziej chcieli utwierdzić polską opinię publiczną w mniemaniu, że dla tych pań i panów z opozycji pojęcie „interesu państwa polskiego” istnieje tylko w Słowniku Wyrazów Obcych, a nie jest fundamentem czy drogowskazem.


Wizyta Donalda Trumpa w Polsce, najbardziej gorące przyjęcie amerykańskiego prezydenta w Europie od czasów wizyty Geroge'a W. Busha w Albanii otwiera nowy rozdział w relacjach WarszawaWaszyngton, ale też nowy rozdział, gdy chodzi o znaczenie Polski w regionie, Europie i na świecie. Przy okazji jednak obecność prezydenta D. J. Trumpa w naszej ojczyźnie i to, co ją poprzedziło odsłoniło wstydliwą rzeczywistość, z której nie wszyscy zdawali sobie sprawę: jak wielu u nas ludzi, zwłaszcza polityków, dziennikarzy i „ekspertów” , którzy nie potrafią cieszyć się sukcesami własnego kraju.



*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (10.07.2017)


historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka