Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
164
BLOG

Mamy mocne karty - a „antyPiS” jest podzielony...

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Zapraszam do lektury wywiadu, którego udzieliłem tygodnikowi „Do Rzeczy”. Rozmowę przeprowadził red. Maciej Pieczyński. 

Parlament Europejski opozycja szturmowała jednym, szerokim frontem, od SLD, przez PO aż po PSL. Skończyło się nieciekawie. W wyborach do Sejmu startuje podzielona, w kilku blokach. W takiej formie będzie łatwiejszym przeciwnikiem?  

- Odpowiem, trawestując piękny wiersz ks. Jana Twardowskiego: „spieszmy się kochać koalicje, tak szybko odchodzą”.  

Mam rozumieć, że Ryszard Czarnecki kocha Koalicję Obywatelską? To ciekawe.   

- Nie tyle kocham, co darzę wielką sympatią opozycję, która walczy przede wszystkim sama ze sobą, i sama sobie podstawia nogi. Lubię opozycję, która nie jest w stanie wypracować żadnej poważnej alternatywy programowej i politycznej dla propozycji formułowanych i wprowadzanych w życie przez Zjednoczoną Prawicę. 

Ale może taka podzielona opozycja przynajmniej zyskuje wiarygodność? Bo jej wyborcy wiedzą, że głosują nie tylko na „antypis”, ale i na konkretny program Lewicy, Koalicji Obywatelskiej czy PSL-Koalicji Polskiej…  

- Podział opozycji na różne bloki sprawia, że jest po prostu więcej podmiotów, wyznających ideologię „antypis”. To jest ich spoiwo. Dla nich to jednak gorzej – bo teraz rozpocznie się rywalizacja o pierwszeństwo na opozycji. To będzie krwawa wojna podjazdowa. Plus nieubłagana ordynacja według systemu d’Hondta, które premiuje wielkie formacje i karze rozdrobnione.  

Szerszy front pozostał w przypadku wyborów do izby wyższej parlamentu. Pakt senacki ponownie połączy lewicę i środowisko Platformy. A być może i PSL.   

 - Pakt senacki, podobnie jak w wyborach do PE Koalicja Europejska, tworzone jako „front anty-PiS” wielu Polakom zapewne przypomina czasy komunizmu i Front Jedności Narodu. Jako historyk podzielam te skojarzenia.    

Tak czy inaczej – udało im się ponownie połączyć. Zdaniem części komentatorów właśnie w Senacie zjednoczona opozycja może PiS zagrozić.   

- „Pakt senacki” działać może jak miecz obosieczny. Proszę sobie wyobrazić wyborców PSL, którzy dowiadują się, że jednak ich partia – nawet, jeśli tylko do Senatu – idzie ramię w ramię z Biedroniem. Myślę, że to może zniechęcić elektorat ludowców nawet w kontekście wyborów do Sejmu. Podpisując senacki cyrograf z lewicą, Kosiniak-Kamysz ryzykuje, że jego ugrupowaniu zabraknie głosów, niezbędnych do przekroczenia sejmowego progu pięciu procent. Podobna może być reakcja wyborców Kukiza na wieść ,ze w praktyce pan muzyk idzie do Senatu ręka w rękę z SLD i Czarzastym.    

A czym ryzykuje Paweł Kukiz, podejmując współpracę z PSL?  

- Mam głębokie przekonanie, graniczące z pewnością, że antysystemowiec Paweł Kukiz, który zdobył poparcie, zwłaszcza ludzi młodych, dzięki hasłom walki z partiokracją, dzięki fundamentalnej krytyce właściwie wszystkich partii w Polsce, stał się dzisiaj śmiertelnym wrogiem tego Pawła Kukiza, który łasi się do najbardziej systemowej partii w całej historii III RP. Żadne inne ugrupowanie nie było tak często u władzy jak PSL. Ludowcy byli w 5 rządach : dwa razy zawierali koalicje z SLD, dwa razy z PO i jeszcze byli w gabinecie Mazowieckiego. Ideowy antysystemowiec nie powinien z taką partią się wiązać. Romans z PSL to polityczne seppuku, albo harakiri Pawła Kukiza. Parafrazując  „Dziady” Mickiewicza:  Kukiz z Konrada stał się Gustawem -   antysystemowy Kukiz obumiera, a na jego miejsce rodzi się nowy, który za cenę „jedynki” na liście wyborczej w Opolu zjada własny język i zaprzecza wszystkiemu, co do tej pory głosił… Jeszcze jedno skojarzenie literackie tu się nasuwa – cytując Mikołaja Gogola „stare jeszcze nie umarło, nowe jeszcze się nie narodziło, ale jedno i drugie zagraża żyjącym”. Prawdę mówiąc, nie chcę jednak występować w roli politologa, oceniającego rzadkie wzloty i częste upadki opozycji. Wolę zajmować się tym, czego dokonał znajdujący się u władzy obóz patriotyczny, którego mam zaszczyt  być reprezentantem. Mamy w rękach bardzo mocne karty. Możemy pochwalić się zarówno tym, czego, spełniając wyborcze obietnice, dokonaliśmy przez cztery ostatnie lata, jak i szerokim zakresem konkretnych planów i propozycji dla Polaków na przyszłość. Z mojego punktu widzenia, jako europosła, szczególnie ważne są osiągnięcia w polityce międzynarodowej. Przez ostatnie cztery lata Polska stała się realnym, sprawnym rozgrywającym w Europie Środkowo-Wschodniej. Wokół Warszawy skupiły się kraje z trzech subregionów – państwa bałtyckie, V -4 czyli Grupa Wyszehradzka oraz kraje bałkańskie. Wcześniej były zatomizowane, rozgrywane z jednej strony przez Rosję, z drugiej przez Niemcy, z trzeciej zaś strony przez Brukselę. Nasz region, ta „nowa Unia” pod naszym przewodnictwem umacnia sojusz z USA. To wielki postęp w porównaniu z rządami PO-PSL, które stawiały na sojusz z Niemcami, w jakiejś mierze z Francją, ale zapominały przy tym o sąsiadach. Pamiętamy choćby spektakularna zdradę premier Ewy Kopacz, która wystawiła do wiatru Węgry, Czechy i Słowację, dokonując niespodziewanej wolty w sprawie polityki migracyjnej, łamiąc wcześniej zawarte uzgodnienia i zgadzając się na przyjęcie w dwóch fazach 11 tysięcy uchodźców spoza Europy, głównie zresztą muzułmanów.      

Węgry też nas nie raz wystawiały do wiatru, choćby w kontekście poparcia dla Donalda Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej. W polityce nie ma przecież sentymentów.   

- Możemy się różnić. Owszem, przecież z Węgrami różnimy się w roznych sprawach. To nie oznacza jednak, że należy od razu dokonywać tak spektakularnej zdrady sojusznika w kwestii, która akurat jest naszym zdecydowanie wspólnym interesem. Na szczęście obecnie rządzący Polską obóz niepodległościowy naprawił błędy poprzedników. Udało nam się wypracować formułę, dzięki której Europa Środkowo-Wschodnia jest dziś silniejsza.   

 Nie chce pan rozmawiać o opozycji, ale ja bym jeszcze poruszył temat pańskiego kolegi z ław Parlamentu Europejskiego, Roberta Biedronia…   

 - Niech pan uważa z tym koleżeństwem.   

Nie kolegujecie się?  

- Na szczęście tylko mijamy się na korytarzach PE. Ten Pan zwrócił się z pisemnym apelem do zagranicznych europosłów, aby nie głosowali na Polaków-deputowanych PiS kandydujących na stanowiska przewodniczących i wiceprzewodniczących PE. To zdarzyło się pierwszy raz w dziejach polskiej obecności w Unii, pomijając wybryki pani von Thun und Hohenstein.   

Zdaniem wielu komentatorów – także tych przychylnych opozycji – Biedroń skompromitował się, łamiąc daną obietnicę i nie rezygnując z mandatu europosła. Aleksander Kwaśniewski wierzy jednak w lidera Wiosny i twierdzi, że może on jeszcze stać się kandydatem opozycji na prezydenta.  

- Widziałem w polityce różne „wańki-wstańki”. Polityków, którzy, wydawałoby się, dokonali już autopogrzebania się. Potem zaś wracali na scenę niczym zombie.   

 Pytanie: czy Biedroń będzie takim zombie?   

- Mało kto dziś pamięta, ale, gdy był jeszcze prezydentem Słupska, nie otrzymał absolutorium z rąk Rady Miejskiej. Biedroń dokonał wówczas cudu wskrzeszenia PO-PiS, bowiem politycy obu, tak przecież zwaśnionych partii, ramię w ramię głosowali przeciwko niemu. Mało kto wówczas przypuszczał, że skompromitowany polityk jakiś czas potem wprowadzi siebie i paru swoich ludzi do Parlamentu Europejskiego… Przy czym nie wydaje mi się, żeby fakt, że Biedroń okłamał swoich zwolenników, w jakiś szczególny sposób przeszkodzi w jego dalszej karierze. Wyborcy lewicy są przyzwyczajeni do łamania obietnic wyborczych. Nie takie rzeczy wybaczali swoim politykom. Teraz może być podobnie.  

 Niektórzy twierdzą, że PiS może przegrać wyłącznie sam ze sobą. I czy aby ten proces się właśnie nie zaczął? Najpierw afera związana z lotami byłego już marszałka Marka Kuchcińskiego…  

- To nieprawda, że możemy przegrać tylko sami ze sobą. Przytakiwanie takim głosom byłoby z naszej strony dowodem pychy. Tymczasem my wolimy inne słowa na literę „p”. Nasze credo to „3 razy P”: Pokora, Powściągliwość, Praca. Na sytuację wokół lotów marszałka Kuchcińskiego zareagowaliśmy tak, jak należało zareagować. Marszałek podał się do dymisji-choć nie musiał ,bo nie złamał ani prawa ani dotychczasowego obyczaju- a my przeprosiliśmy… Takie standardy wcale nie były normą za poprzednich rządów.    

 Ale jednak Marek Kuchciński, zamiast zniknąć w niesławie, dostał „jedynkę” na liście wyborczej w Krośnie. PiS zawsze głosił maksymalizm moralny. Uchybień w tej sferze nie sposób łatwo wybaczyć. Wam po prostu mniej wolno.  

 - Oczywiście, to prawda, że nam mniej wolno-sami to mówimy . Ale przecież Marek Kuchciński przestał być druga osobą w państwie. Tym samym pokazał, że interes państwa polskiego, wizerunek parlamentu, którym kieruje, są dla niego ważniejsze niż osobista kariera polityczna. Czy własne ego.  Z drugiej jednak strony jako pierwszy w historii marszałek Sejmu z tej ziemi zrobił naprawdę bardzo wiele dobrego dla mieszkańców Podkarpacia. Dlatego też jest naturalnym liderem krośnieńskiej listy. Poza tym przygotowujemy projekt ustawy, która ostatecznie ureguluje zasady lotów  najważniejszych osób w państwie oraz osób im towarzyszących . Nowe regulacje sprecyzują „reguły gry” w tym obszarze-o czym nasi poprzednicy w ogóle nie myśleli . Reasumując – wolno nam mniej, ale i tak korygujemy  z nawiązką wszystko ,co może zbulwersować opinie publiczna - nawet jeśli jest zgodne z prawem.   

 Teraz jednak wybuchła o wiele poważniejsza afera. Były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak miał kierować „farmą trolli”, prowadzić zorganizowaną akcję, mającą na celu zbieranie „kompromatów” na sędziów, krytycznych wobec obecnej władzy i wprowadzanych przez nią reform. Publikacja Onetu na ten temat wywołała polityczne trzęsienie ziemi. Piebiak został zdymisjonowany, ale sprawa jest rozwojowa…    

- Pan wiceminister honorowo podał się do dymisji. W ten sposób sprawa została zamknięta. Co zas do medium ,które zajęło się ta sprawa to usiłowało również zrobić „aferę” z faktu ,ze w ostatnich dniach na zaproszenie miejscowych kapłanów powiedziałem od ołtarza kilka słów podziękowań dla rolników z okazji dożynek w kościele w Kamieńcu Wrocławskim w gminie Czernica. Tylko przypomnę, że całkiem niedawno tenże portal Onet musiał spektakularnie przepraszać za to, że artykuł opisujący przypadki kobiet, kolaborujących w czasie wojny z Niemcami, zilustrował zdjęciem Polek, prowadzonych przez Niemców na rozstrzelanie.    

  Z jakiegoś powodu jednak Piebiak został nakłoniony to złożenia dymisji....  

- Zachował się honorowo, tak, jak wymagało tego - jego zdaniem - dobro drużyny, której jest reprezentantem. Nie walczył za wszelka cenę o pozostanie na stanowisku. Podobnie zresztą jak wcześniej marszałek Kuchciński. 

Na koniec przejdźmy do Brukseli. Już kolejną kadencję zasiada Pan w Parlamencie Europejskim. Widać wreszcie jakąś „konserwatywną rewolucję”, czy jak kto woli „dobrą zmianę”?   

- Mamy do czynienia z nietypową sytuacją – aż około dwóch trzecich europarlamentarzystów to ludzie nowi, którzy zasiadają  w ławach PE po raz pierwszy. Wcześniej było to zazwyczaj około połowy posłów . To już świadczy o pewnych fundamentalnych zmianach. Obecny skład jest bardziej różnorodny niż w poprzednich kadencjach. Ten parlament jest wyraźnie bardziej ideologiczny niż ten w poprzedniej kadencji  – jest więcej konfliktów, ale przez to więcej do powiedzenia mają ci, którzy wcześniej musieli milcząco słuchać tego, co ustaliły dwie największe frakcje.  

Wciąż nie wiadomo, jaką tekę komisarza dostaniemy…  Ursula von der Leyen to w końcu nasz człowiek w Brukseli, czy wciąż takiej tezy postawić nie możemy?  

- Przeciwko kandydaturze nowej szefowej Komisji Europejskiej głosowała nawet większość jej  rodaków, co wcześniej się nie zdarzało w przypadku niemieckich polityków. Pozycja Ursuli von der Leyen wisi na włosku. A konkretnie – na polskim włosku. Wiadomo przecież, że gdyby nie poparcie 26 europosłów PiS, nie zostałaby przewodniczącą Komisji-bo wybrano ja ledwie 9 głosami. A to właśnie wydaje się być na przyszłość bardzo dobra gwarancja bliskiej współpracy pomiędzy Warszawą a Brukselą...



historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka