Ryuuk Ryuuk
1876
BLOG

Ostrze kontra ostrze, czyli o twardych zastawach

Ryuuk Ryuuk Szermierka Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Warto tę kwestię staranniej omówić, gdyż doskonale pokazuje różnice, jakie występują między szermierką historyczną (bojową) a wygłupami, prezentowanymi na filmach, czy też propagowanymi przez byłych szermierzy sportowych.

Na filmach przyzwyczajono nas do wykoślawionego obrazu – jeden uderza, drugi się zastawia, później zmiana. Królują tu twarde zastawy, ostrze przeciwnika jest odbijane ostrzem. Jest to oczywiście totalna bzdura, nikt w ten sposób nie walczył.

W szermierce klasycznej najwyżej ceniono zasadę Vor – zaatakowanie jako pierwszy, wyprzedzenie przeciwnika. Dalej znajdowała się zasada Indes – jednoczesny atak, pozwalający pokonać i zneutralizować przeciwnika, przez ulubiony w wśród wielkich mistrzów. Wreszcie ostatni Nach – po, rozumiane jako odzyskanie inicjatywy. Broń przeciwnika była zwykle unikana, zbijano ją, odsuwano, czy też (najlepsze słowo) odchylano. Gdy dochodziło do kontaktu głowni, to był miękki, często ostrze-płaz lub płaz-ostrze, atakowano i jednocześnie broniono się w różnych płaszczyznach. Urozmaicone to było całą masą technik z walki wręcz, uderzeń, kopnięć, dźwigni i rzutów. Szermierz, który nie potrafił walczyć wręcz byłby uważany za ułomnego. Zaś stosujący twarde zastawy za głupca.

Miecz

Jeśli chodzi o miecz średniowieczny i renesansowy, to możemy ze 100-procentową pewnością stwierdzić, że klasyczna szermierka nie uznaje twardego blokowania ostrze-ostrze. Takie twarde zastawy w dawnych traktatach po prostu nie istniały. Jest tak z kilku powodów:

Przede wszystkim, taka „zastawowa metoda walki” straszliwie szczerbi broń i nieuchronnie doprowadza do jej złamania. Pewne testy dały jasne dowody na to, że można złamać miecz przeciwnika już jednym uderzeniem … oczywiście jeśli ten naiwnie się nadstawi. Nie trzeba do tego nadnaturalnej siły, czy cudownej broni. Wystarczy przyzwoity miecz, trzymany przez sprawnego i wyszkolonego wojownika. To nie jest żadne zaskakujące odkrycie – złamanie broni jest czymś, czego się bardzo obawiano. Nie muszę też tłumaczyć dlaczego:)

Po drugie, taka metoda walki jest zwyczajnie nieskuteczna, wręcz głupia. Jeśli próbujemy się zastawić, to nie tylko ryzykujemy własną broń. Także oddajemy inicjatywę całkowicie w ręce przeciwnika, zdejmujemy z niego zagrożenie, po prostu składamy się w ofierze:) Redukując się do zastawowego poziomu, jednocześnie otwieramy się na całą masę technik. Już lepiej uciekać lub się poddać …

Po trzecie, jest to bardzo niewygodne:) W zasadzie wymaga to wcześniejszego umówienia się, co zmienia te pseudo-pojedynki w komiczne pokazy – wcześniejsze nadstawianie broni, by przeciwnik miał pewność gdzie uderza … a i tak, w przypadku pomyłki, dochodzi do absurdów. Sam kiedyś widziałem, jak mistrz Zabłocki, jeden z propagatorów takiego „zastawowego stylu”, dawał pokaz z własnym synem. Kilka razy się zdarzyło, że (wskutek sportowego poruszania się) ich szable nie trafiały w grzecznie nadstawioną broń, zaś sala reagowała na to śmiechem. Bardzo często bywa tak, że cięcia na tych pokazach nawet nie są kierowane ku przeciwnikowi, tylko w jego broń, co jest bezsensowne.

Oczywiście dawniej zdarzały się sytuacje, gdy ostrze napotykało na ostrze, bo musiały się zdarzać. Było to wynikiem kiepskiego wyszkolenia, czasem przypadku, lub na skutek panującego zamieszania. Jednakże możemy być absolutnie pewni, że takich „technik” nie uczono w klasycznym szkoleniu, po prostu nie istniały.

Powyżej przedstawione są trzy dynamiczne i agresywne techniki (zwerchhau, absetzen, nachreissen), w których nie ma żadnego twardego parowania, a które dość dobrze oddają filozofię klasycznej szermierki. Zwerchhau to mistrzowskie uderzenie poprzeczne. W pierwszych trzech starciach widać wyraźnie, jak krzyżują się miecze (ostrze w płaz). Absetzen to tzw. odsunięcie, bardzo skuteczne zarówno przeciw uderzeniom jak i pchnięciom. Miecze zsuwają się, ich energia jest rozpraszana. Nachreisen to wykorzystanie otwarć podczas ataku przeciwnika. Ujęcia w zwolnionym tempie dokładnie pokazują też, jak przydatny jest jelec broni, można też zauważyć „niezwykły” chwyt miecza z kciukiem na ostrzu.

Szabla

Tu jest gorzej z udowodnieniem, ponieważ nie dysponujemy traktatami szermierczymi, które by nam pokazywały i opisywały sztukę walki szablą. Mam na myśli oczywiście polską szablę i polską sztukę krzyżową, która niewątpliwie istniała. Jednak praca panów Sieniawskich, którzy starają się przywrócić zapomnianą sztukę, daje nadzieje na to, że w końcu ją poznamy.

Najpierw jednak podkreślmy, czym są twarde zastawy? Na czym polega owe przekierowywanie, deflecting, i dlaczego ono jest miękkie.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że przedstawione zbijanie jest najtwardszym parowaniem, jakie widział:) Kompletny absurd. Szable oczywiście hałasują, jednak twardość zastaw nie ma wiele wspólnego z poziomem hałasu. Przedstawieni na filmiku szermierze mogą sobie pozwolić na dużą dynamikę, ponieważ energia ich cięć nie zderza się ze sobą, jest ona zbijana, przekierowywana. Pióra są oczywiście narażone na urazy, jednak nie są one głębokie, zaś specyficzna elastyczność szabli w dużym stopniu je minimalizuje.

Tu zaś mamy właśnie twarde zbijanie. Nie tylko ostrze uderza w ostrze, ale też cała energia rozładowuje się na broni przeciwnika. Oczywiście, w przeciwieństwie do poprzedniego filmu, tu nie ma szybkich i potężnych cięć, tylko leciutkie obstukiwanie, takie koci-koci-łapci. Gdyby ci panowie cięli równie dynamicznie jak w poprzednim filmie, no i cała siła tych cięć była przyjmowana na zastawy, to mogłoby się źle skończyć, zarówno dla broni jak i tych szermierzy:)

Analiza uszkodzeń dawnych szabel jest ciekawa i daje do myślenia. Jak się bowiem okazuje, część najbliższa rękojeści, jest zwykle najmniej uszkodzona. Najgorzej wyglądają zawsze pióra, czyli sztychy. Z tego można wywieść dwa wnioski. Po pierwsze, pióra, czyli końcówki szabli, były najbardziej narażone na kontakt z bronią przeciwnika. Po drugie, początek szabli, czyli to co obecnie nazywamy zastawą, nie było używane do zastaw:)

Sztuka krzyżowa (kreuzhiebe der fechter) opierała się ona na skośnych uderzeniach (czyli w zasadzie „X”), wyprowadzanych z lewa, prawa, zarówno z góry jak i z dołu. Wszystkie te cięcia spełniały zarówno rolę ofensywną, jak i były metodą obrony, z pewnością też łączono obie te funkcje w jednym cięciu. Tu nie było miejsca na zastawy, cięcia zdawano jedno po drugim, broń przeciwnika starano się zbić, a najlepiej cięcie połączyć z tym zbiciem. Wymagało to siły i dynamiki, dobrej koordynacji ruchowej, było prawdziwą sztuką.

To jest właśnie najbardziej oczywista różnica pomiędzy szermierką klasyczną a filmowymi głupotami.

Można zadać ostatnie pytanie: dlaczego te głupie, sportowo-filmowe metody walki ostrze-ostrze, te absurdalne zastawy, cieszą się taką popularnością w filmie i w różnych pseudo-metodach szermierki? Jest jedna dobra odpowiedź – takie zastawowe wygłupy są bardzo łatwe. Można się tego typu „szermierki” nauczyć w pół godziny … i bez problemu odgrywać filmowe pojedynki:) Zaś prawdziwa klasyczna szermierka jest bardzo złożoną sztuką z całą masą niezwykle trudnych technik, uderzeń, kopnięć, podcięć, grapllingu, zapasów.

Oczywiście wybór drogi jest zawsze sprawą indywidualną. Jeśli ktoś chce się wygłupiać w zastawach, to jego wybór. Nie namęczy się, od ręki pozna cały „system”. Natomiast nauka klasycznej, historycznej szermierki jest długa i wymaga dużego wysiłku, ale też satysfakcja jest ogromna.

Ryuuk
O mnie Ryuuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport