Plac Teatralny w Warszawie. fot. Facebook/Przedwojenna Warszawa
Plac Teatralny w Warszawie. fot. Facebook/Przedwojenna Warszawa

Życie codzienne w przedwojennej Warszawie. Zobacz, jak wyglądał "Paryż Północy"

Redakcja Redakcja Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 51
Perła Północy, Mały Paryż − tak zagraniczni goście nazywali przedwojenną Warszawę. Miasto imponowało elegancją i światowym stylem. Nowoczesność, rozwój, ale także wspaniałe życie kulturalne − kawiarnie, kabarety i dancingi niewątpliwie wpłynęły na sławę stolicy.

"Urokiem Warszawy jest jej rozpiętość kontrastów, która pozwala żyć temu wszystkiemu co tworzy rytm, tempo XX wieku, obok tego, co dziś jest sentymentalnym wspomnieniem Warszawy" - tak rozpoczyna się jeden z pierwszych filmowych reportaży o stolicy. Co sprawiało, że Warszawa była tak wyjątkowym miastem?


Codzienność w przedwojennej stolicy

Dwudziestolecie międzywojenne było okresem ogromnego zrywu w społeczeństwie. Stworzono konstytucję marcową, zbudowano społeczeństwo wielokulturowe i podjęto próby uprzemysłowienia kraju. Był to czas tworzenia systemu szkół, radia, prasy, kultu literatury oraz czerpania pełnymi garściami z życia towarzyskiego.

Jak wyglądało życie Warszawiaka? Jeśli pracował on w przemyśle mógł liczyć na średnią tygodniową pensję w wysokości 37 zł. (stan na rok 1937 ), zaś pensje pracowników umysłowych w warszawskim ratuszu wynosiły: od 150 – 250 zł., przy czym pensja prezydenta miasta wynosiła 3344 zł .

Głowa 4- osobowej rodziny musiała średnio wydać 6,41 zł dziennie, w tym m.in. żywność 2,67 zł, opał i światło 0,51 zł, mieszkanie 0,97 zł, odzież i obuwie 1,30 zł.

Zaopatrzeni w wypłaty Warszawiacy udawali się do sklepu albo na targ. W przedwojennej Warszawie mogły to być  np. Kercelak przy Lesznie, Hala Mirowska, Gościnny Dwór, Hala na Koszykach czy, popularny po praskiej stronie, Różyc. Za chleb żytni Warszawiacy płacili 0,35 zł/kg , za cukier – 1 zł/kg. Na bazar dojechać można było tramwajem za 20 groszy.

Rytuałem było także przeczytanie gazety codziennej, która kosztowała 15 gr. Na samym targu czy bazarze  klienci spotykali się z niezwykłą uprzejmością handlarzy. Przedwojenni handlarze zwracali się do klientów np. "kochanieńka”, czy "złociutka”. Natomiast w sklepach i domach handlowych relacje z klientem były bardziej oficjalne. Od wejścia klient mógł być przywitany „szanowny panie”, "łaskawa pani”, czy "wielce wielmożny panie prezesie”. Obowiązkowo z ukłonem po pas.


Podróżowanie automobilem jeszcze długo po odzyskaniu niepodległości należało do rzadkości. W 1924 r. w całej Polsce doliczono się zaledwie 7,5 tys. pojazdów samochodowych.


Motocykle, tak popularne w końcu lat 30., zaraz po I wojnie można było policzyć na palcach. Intensywny ruch uliczny wyróżniał Warszawę dopiero pod koniec lat trzydziestych. Latem na ulice wyjeżdżały kabriolety, które poruszały się na dwóch trasach: Alejami Ujazdowskimi, Belwederską i Sobieskiego do Wilanowa oraz Wałem Miedzeszyńskim do Otwocka. Najwięcej było rowerów - na nowo budowanych szlakach komunikacyjnych już wtedy wytyczano pierwsze ścieżki, a na parkingach montowano specjalne stojaki na rowery.

Przedwojenni Warszawiacy mogli udać się także w podróż koleją. Choć w pierwszych latach II RP tabor polskich kolei nie imponował, to już przed II wojną sytuacja zmieniła się diametralnie. "Gwiazda północy” − pociąg pospieszny kursujący między Warszawą a Zemgale na granicy łotewskiej - odcinek Warszawa-Wilno (423 km) pokonywał w 5 godzin i 25 minut. Z Warszawy do Gdyni najchętniej jeżdżono "Strzałą Bałtyku” − podróż trwała 6 godzin i 35 minut. Licencyjna lux-torpeda mogła rozwijać nawet 120 km/godz. "Leci jak strzała i w półtorej godziny jesteśmy w Łodzi” - pisała w "Dziennikach” Maria Dąbrowska.

Życie towarzyskie w przedwojennej Warszawie

Przed wojną w stolicy funkcjonowało mnóstwo wyjątkowych restauracji i barów, a największą popularnością wśród gości cieszyły się tradycyjne potrawy kuchni polskiej. Do ulubionych dań obiadowych Warszawiaków należały kotlety de volaille, pieczeń wołowa z buraczkami, zrazy nelsońskie, kotlety cielęce, paprykarz cielęcy, rumsztyk oraz sandacz z rusztu. Chętnie jadano także takie potrawy jak wątróbka, serca wołowe, gulasz czy polędwica. Kuchnia łączyła w sobie zarówno dania mazowieckie, jak i wpływy kresowe, a nawet francuskie.


Niezależnie od stylu oraz cennika, każda restauracja musiała mieć w swoim menu klasyki, którymi zajadali się wszyscy, niezależnie od warstwy społecznej: prawdziwy hit, jakim był bigos, a także cynaderki, pierogi, fasolka po bretońsku oraz flaki. Wśród lokali "z wyższej półki” szczególną popularnością cieszyła się restauracja Simon i Stecki. Znajdowała się ona przy Krakowskim Przedmieściu i z pewnością nie należała do tanich miejsc. Bywały tam wyłącznie osoby ze "śmietanki towarzyskiej”.
W przedwojennej Warszawie królowały różnego rodzaju cukiernie. Szczególnym uznaniem cieszył się niejaki Gajewski, który według legend miejskich produkował największe i najbardziej bardziej imponujące pączki.

Jeśli chodzi o alkohole to najlepsza wódka pochodziła z Rektyfikacji Warszawskiej. Produkowano tam ok. 150 gatunków wódek, z których największym uznaniem i popularnością cieszyły się Wyborna, Chlebowa, Jeszcze Raz, Wystawowa, Żytniówka, Przeplatanka, Siwucha, Świtezianka, Starka oraz Stara Litewka. Piwo warzyła spółka Zjednoczone Browary Warszawskie – Haberbusch i Schiele. Jedynymi polskimi browarami, które mogły pochwalić się większą produkcją niż warszawska spółka, były browary w Tychach i Okocimiu. Słynny browar mieszczący się w Żywcu miał własną restaurację, która znajdowała się w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej.


Najsłynniejszą w Warszawie kawiarnią - dancingiem była Adria. Pisano, że jest to lokal, którego "Warszawa i świat nie widziały". Na parterze mieściła się duża sala kawiarniana na 300 osób w stylu wiedeńskim z czytelnią gazet i coctail-barem. Sala oddzielona była  żywopłotem z kwitnących kaktusów od ogrodu zimowego pod szklanym dachem.

W podziemiu gmachu zajmował dancing, którego największa sala mogła pomieścić 900 osób. Wygląd imponował. Stropy złocone, opierające się na marmurowych kolumnach. Bary, parkiety do tańca, w tym jeden obrotowy i podłoga w wielu miejscach wyłożona jednocentymetrową gumą, by goście nie potykali się w tańcu. Co ciekawe, lokal wyposażony był w... klimatyzację, pierwszą w całym mieście. Setki lamp i reflektorów oświetlały salę. Grały tam trzy orkiestry – argentyńska, jazz-bandowa i salonowa. Był tam też pierwszy w Warszawie bar amerykański, gdzie goście mogli spróbować np. cola-coli.


Warszawskie rozrywki i święta

Ważnym dniem dla Warszawiaków była niedziela. Mogli oni odetchnąć po tygodniu ciężkiej pracy. Zamknięte były m.in. sklepy czy zakłady fryzjerskie. Były jednak wyjątki w zakazie handlu. Mandatów nie dostawali np. handlarze kwiatami czy lemoniadą.

W niedzielę ludzie udawali się tłumnie na nabożeństwa. Po nich Warszawiacy udawali się na spacery do parków miejskich lub czekali na rejs parostatkiem. Życie nad Wisłą kwitło - w cieniu mostu Poniatowskiego plażowicze szukali wytchnienia od miejskiego zgiełku. U zbiegu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej, w okolicy Dworca Wiedeńskiego, tętniło życie. Warszawiacy spędzali także czas w ogrodzie zoologicznym lub na Mazowieckiej. W znanej kawiarni Ziemiańska szykowne damy i eleganccy panowie tańczyli i bawili się w najlepsze. Warszawa pochwalić się mogła także lunaparkiem. Po zmroku stolicę rozświetlało tysiące neonów.


Jednym z ważniejszych  świąt w kalendarium II RP było dwudziestolecie odzyskania niepodległości w 1938 r. W tym dniu trwały huczne uroczystości państwowe z okazji rocznicy odrodzenia się suwerennej Rzeczypospolitej.

Wideo: Kanał Youtube Przedwojenna Warszawa

KJ

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura