Marcin Wicha, fot. PAP/Tomasz Gzell
Marcin Wicha, fot. PAP/Tomasz Gzell

Marcin Wicha laureatem Nike. Kolejna nagroda za "Rzeczy, których nie wyrzuciłem"

Redakcja Redakcja Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Nagrodę Literacką Nike otrzymał w tym roku Marcin Wicha za tom opowiadań zatytułowany "Rzeczy, których nie wyrzuciłem". Jest to opowieść o odchodzeniu matki pisarza.

Przewodniczący jury Nike, prof. Marek Zaleski powiedział: - Wicha pisze o czułości, której na co dzień się wstydzimy, i robi to w taki sposób, że wstydzić się nie ma za co. - Potrafi pokazać rzeczywistość od podszewki i pokazuje to tak, że my, czytelnicy z różnych pokoleń, odnajdujemy tu własne emocje - podkreślił.

- Jeżeli cokolwiek wiem na temat pisania, to wszystkiego tak naprawdę nauczyłem się od drukarzy, od ludzi, którzy zajmują się książką jako przedmiotem. Chciałem podziękować tym ludziom, bez których książka, może jedyne, co po nas zostaje, jako rzecz by nie istniała - powiedział laureat tegorocznej Nike, przypominając, że sam zawodowo zajmuje się składem i łamaniem książek.

- Książki, które po nas zostają są zapisem tego, kim byliśmy, co było dla nas najważniejsze, co nas wzruszało, jakie mieliśmy pretensje do siebie, jakich języków chcieliśmy się nauczyć, ale tego nigdy nie zrobiliśmy. Poradniki mówią o kompleksach. To jest niezupełnie świadomie tworzony zapis naszego życia - wyjaśnił Wicha. - Teraz moja książka może dołączyć do tych gromadzonych zbiorów, które będą się gdzieś kurzyć, których należałoby się wreszcie pozbyć, oddać do antykwariatu. Taki książki los, to właściwie bardzo piękne - dodał.

"Co zostaje po śmierci bliskiej osoby? Przedmioty, wspomnienia, urywki zdań? Narrator porządkuje książki i rzeczy pozostawione przez zmarłą matkę. Jednocześnie rekonstruuje jej obraz – mocnej kobiety, która w peerelowskiej, a potem kapitalistycznej rzeczywistości umiała żyć wedle własnych zasad. Wyczulona na słowa, nie pozwalała sobą manipulować, w codziennej walce o szacunek – nie poddawała się. Była trudna. Była odważna" - czytamy na stronie wydawnictwa Karakter, które książkę opublikowało. "W tej książce nie ma sentymentalizmu – matka go nie znosiła – są za to czułość, uśmiech i próba zrozumienia losu najbliższej osoby. Jest też opowieść o tym, jak zaczyna odchodzić pierwsze powojenne pokolenie, któremu obiecywano piękne życie" - informuje wydawca.

- Co mama powiedziałaby na tę książkę? Kilka osób, które ją znały, powiedziało mi, że najpierw byłaby wściekła, a potem by się ucieszyła - powiedział autor po odebraniu nagrody.

Marcin Wicha wygrał też głosowanie czytelników "Gazety Wyborczej", towarzyszące Nagrodzie Literackiej Nike. - Literatura to rozmowa. To wspaniałe otrzymać od czytelników taką odpowiedź. To tak jakby ktoś powiedział: rozumiem, co chciałeś powiedzieć, przeżyłem coś podobnego. To nagroda za pisanie, które jest zawsze żmudne i samotne - wyjaśnił laureat.

Zapytany, nad jaką książką obecnie pracuje, Wicha odpowiedział, że "pomyśli o tym jutro".

W tym roku w jury pod przewodnictwem Marka Zalewskiego zasiadają: Agata Dowgird, Joanna Krakowska, Anna Nasiłowska, Antoni Pawlak, Paweł Próchniak, Paweł Rodak, Joanna Szczęsna oraz Andrzej Werner.

To nie pierwsze wyróżnienie dla Marcina Wichy za esej "Rzeczy, których nie wyrzuciłem". Autor jest też laureatem trzeciej edycji Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza.

- Jest laureatem niezwykle ciekawym, a jego książka jest starannie przemyślana. Stanowi pewną całość, nawet trudno ją nazwać w sensie genealogicznym - ona jest zarówno esejem, jak i jednak prozą artystyczną - mówił przewodniczący kapituły Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza Jerzy Jarzębski.

- Wydaje mi się, że głównie autor nas zdobył tym, że opowiedział pewną historię, która jest historią nie tylko jego, ale całego pokolenia, i jest historią formacji intelektualnej, formacji społecznej, która była źródłem jego doświadczeń - wyjaśnił prof. Jarzębski. - To jest formacja inteligencji, w tym wypadku pochodzenia żydowskiego, ale to nie jest decydujące w jego tożsamości - dodał.

- Marcin Wicha najpierw zaczął od opisywania przedmiotów, które zostały po jego matce, potem te przedmioty zamienił na książki, na których się wychował, na których również wychowała się jego matka. Bo on śledził lektury swojej matki. Następnie zaczął opowiadać pewną historię złożoną właściwie z anegdot, krótkich historyjek, które mu się przypominały z czasów jeszcze jego młodości. I wreszcie pokazał taki moment, który jest momentem paradoksalnym, to znaczy on szuka tych historii, próbuje je zapamiętać, a następnie odtworzyć i w pewnym momencie orientuje się, że jego matka już nie jest w stanie zapamiętać tego wszystkiego. Że odchodzi, jest bardzo ciężko chora i że to już on jest nosicielem tej historii - mówił Jarzębski.

Krytyk literacki porównał książkę "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" do "Lali" Jacka Dehnela.

źródło: PAP

ja

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.


Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura