Znalezione w Internecie
Znalezione w Internecie
echo24 echo24
1655
BLOG

Niezmożona nuta swojska, czyli Polska przedwyborcza

echo24 echo24 Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 108

Ilustracja muzyczna: https://www.youtube.com/watch?v=HO46vMAUALc (polecam dźwięk na full i wersję pełnoekranową)

Po śniadaniu przejrzałem, co nowego na Salonie24. Notek coraz więcej, bo zbliża się wyborcza „bitwa o wszystko”, więc blogerzy setki najróżniejszych wątków poruszają.

Ale jest jedna wspólna cecha tych wszystkich notek, - a mianowicie komentarze będące lustrem dzisiejszego społeczeństwa.

Komentarze zawsze takie same, czyli ociekające takim hejtem, że ciarki po plecach chodzą, gdyż ich autorzy wzajemnie na siebie plują, wylewają sobie na głowy hektolitry pomyj i fekaliów oraz obrażają się wzajemnie odżegnując od czci i wiary. W znakomitej większości przypadków aż się roi od wstrętnych insynuacji i pomówień, spiskowych teorii, wzajemnego knucia przeciw sobie, - o zawstydzającym poziomie tych wypowiedzi oraz ich chamskiej formule nie piszę, bo się zwyczajnie po ludzku wstydzę. Powiem tylko, że czytając te agresywne bluzgi można częstokroć odnieść wrażenie, że gdyby ich autorom ktoś dał brzytwę do ręki, to ci obłąkani nienawiścią „fundamentaliści” bez zmrużenia oka cięliby po oczach każdego, kto myśli bodaj odrobinę inaczej  niż oni.

Słowem jedno wielkie cuchnące piekielną siarką żmijowisko różnej maści nienawistników nasuwające nieodparte pytania: - Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego my tacy jesteśmy? Dlaczego w polemikach bazujemy na najniższych instynktach i taniej podniecie? Dlaczego zacierają się granice między kulturą wyższą i niższą na rzecz subkultury bazarowo podwórkowej? Dlaczego odrealniamy rzeczywistość? Dlaczego staramy się tak manipulować świadomością, by manipulowany chciał tego, co my chcemy?

I chyba znam odpowiedź, co jednak zdradzę na końcu, - a najpierw coś Państwu przypomnę.

Był rok 2012. Swoim zwyczajem wpadłem do kultowego baru kawowego „RIO” w Królewskim Mieście Krakowie, gdzie codziennie o tej samej porze zbiera się ta sama od lat „podwawelska śmietanka”, aktualnie w wieku, by się nie narazić paniom powiem 60 Plus ze wskazaniem na..., - nie ciągnę dalej wątku, bo znowu coś chlapnę.

Kawę pija się tam przy barowych kontuarach z wysokimi stołkami, na których nie sposób usiedzieć, więc wszyscy rozmawiają na stojąco. Niegdyś stali bywalcy baru kawowego RIO pili kawę razem, jak w rodzinie. Jednakże trwająca od kilku dekad "wojna polsko polska" zniweczyła tę harmonię i towarzystwo podzieliło się na frakcje: „platformerską”, „pisowską” oraz "frakcję środka" grupującą cynicznych beneficjentów „okrągłego stołu”, - a odwróceni do siebie tyłem orędownicy tych trzech frakcji piją kawę przy oddzielnych ladach.

Jak zwykle o 13-tej zaczęli się schodzić odwieczni bywalcy, a obok mnie przystanął pewien krakowski artysta, z którym pogadałem chwilę o tym, co nowego w teatrach i jakie wernisaże się szykują?

Kątem oka spostrzegłem, że przy ladzie pisowskiej, w charakterystycznych pilotkach bojowych rozkładają się dwie moje wieloletnie przyjaciółki - nad wyraz zapalczywe, bogoojczyźniane bojowniczki walecznych szwadronów Ojca Dyrektora. Pokiwałem im radośnie, bo je znam od dziecka i krzyknąłem przez ramię, że zaraz do nich podejdę.

W międzyczasie została obsadzona lada platformerska, gdzie w towarzystwie kilka wyfiokowanych w drogie ciuchy i szpanujących najnowszymi zdobyczami chirurgii plastycznej pań doktorowych, mecenasowych, dyrygentowych, biznesmanowych i innych owych, - zoczyłem mojego kumpla z liceum, szanowanego lekarza, któremu również pokiwałem przyjaźnie.

Artysta się gdzieś śpieszył, więc podszedłem do moich przyjaciółek z frakcji pisowsko-narodowej. Zmroziły mnie jednak ich lodowato wzgardliwe spojrzenia, a gdy zapytałem, co się stało, po chwili źle wróżącej ciszy jedna z nich spurpurowiała jak indor i prychnęła z furią: Człowieku! Jak ty, chłopak z dobrego domu, szanowany naukowiec, możesz pić kawę razem z tym wrednym peowcem, pożal się Boże artystą, który dałby się porąbać za Tuska!!! A druga mnie ofuknęła, że mój ojciec akowiec z pewnością teraz się przewraca w grobie. Wyczułem, że nie żartują, więc wykręciłem się, że muszę iść do samochodu, bo mi wlepią mandat.

Kiedy wyszedłem z kawiarni dobiegło mnie wołanie kolegi lekarza, a gdy się wreszcie dotoczył, zadyszany, z rozzłoszczoną miną walnął z grubej rury: Krzysiek! Miałem cię za inteligentnego faceta! Z kim ty się człowieku zadajesz! Przecież te babska to niebezpiecznie nawiedzone pisówy, które za Kaczora utopiłyby cię w łyżce wody! Czy ty chłopie nie rozumiesz, że jak oni wrócą do władzy to mamy wszyscy do imentu przerąbane?! Wstydź się stary! Ty! Pracownik naukowy gadasz z radiomaryjnymi babonami! Nie dał mi dojść do słowa, aż mu żyły wylazły na skroniach. I znowu wyczułem, że kolega nie żartuje i wykręciłem umówionym spotkaniem.

Kiedy szczęśliwy, że mi się udało uwolnić od zakręconego peowskiego oszołoma znikałem za rogiem, zaszedł mnie od tyłu były ubek, który też pił kawę w RIO, niegdyś bramkarz z krakowskich Jaszczurów, który w czasie komuny handlował dolarami i donosił na kolegów, a obecnie jest prezesem jakiejś ważnej spółki. Zasapany i wyraźnie rozjuszony wygarnął mi na odlew: Myślałem pan jesteś uczonym człowiekiem. Czy się panu za przeproszeniem w głowie pojebało?! Widziałem, z kim żeś pan gadał! Czy pan jeszcze nie zrozumiał, że z tą pisowsko-peowską bandą nie wolno się zadawać, bo to same mendy i złodzieje! Aż go zadławiło ze wzburzenia. Więc się znów wykręciłem, tym razem umówionym obiadem.

Po powrocie do domu też nie było lekko. Bo po południu zadzwoniła jedna ze spotkanych w RIO przyjaciółek i przez pół godziny mnie beształa, jak ja mogłem rozmawiać z tymi bandziorami Tuska, którzy nam zabili prezydenta pod Smoleńskiem. A wieczorem dobił mnie telefon kolegi lekarza, który prawie godzinę nawijał, że krakowskie elity się za mnie wstydzą, bo wszyscy widzieli  jak stałem w RIO z tymi parszywymi pisiorami, co tylko patrzą żeby się znów do koryta dorwać. Długo nie mogłem usnąć ogarnięty lękiem, że zaraz zadzwoni ubek. A w nocy mi się śniło, że mnie linczowali na zmianę platformersi z pisiorami…, koniec opowieści.

Od tamtego czasu minęło osiem lat. I co było dalej?

Otóż życie pokazało, że od tamtego czasu, poza zmianą warty, kiedy jesienią 2015 ludzie Kaczyńskiego znów zamienili się władzą z ludźmi Tuska, - praktycznie nic się w RIO nie zmieniło.

Bo nadal chodzę na kawę do RIO, gdzie zmanipulowani przez polityków partii, z którymi sympatyzują, ci sami ludzie, w tych samych miejscach mówią w koło Macieju to samo, a konkretnie, - pisowcy spiskują, co kombinuje Koalicja Obywatelska, żeby ten bezbożny picuś glancuś od LGBT Trzaskowski mógł Polskę Niemcom, albo Ruskim sprzedać, - zaś peowcy knują intrygi, co to będzie, jak władzę utrzyma Adrian Duda, a Polską będzie nadal rządził z tylnego siedzenia: „ten wstrętny kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką”. Zaś, żeby było śmieszniej, a właściwie smutniej, zależnie od tego, czy chodzi o panią Gersdorf, czy panią Manowską, kłócą się ze sobą nie zdając sobie sprawy z tego, iż jedni i drudzy są do spodu ogłupieni przez polityków partii, którym kibicują, - polityków, którzy łżąc jak najęci szarpią każdy w swoją stronę sukno Konstytucji pokrętnie Ją interpretując.

A więc widać jak na dłoni, że to politycy ponoszą winę za ten cały chaos, gdyż to oni doprowadzili naród do choroby umysłowej zamieniwszy Polskę w jeden wielki dom wariatów, od lewa, przez środek, do prawa. I myślę, że się ze mną zgodzicie, iż ta wirówka nonsensu, kłamstwa i obłudy dowodzi niezbicie, że Polska weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura.

I niestety życie pokazuje, iż wyśpiewany niegdyś przez Pietrzaka hymn „Solidarności” pt. „Żeby Polska była Polską ” znów pobrzmiewa, jak chichot nie bez przyczyn mrocznej i ponurej historii Rzeczpospolitej, w której mimo wspaniałych wzlotów, per saldo zawsze było więcej ciemności, niż jasności, - a wiele naszych klęsk narodowych spadło na Polską na nasze własne życzenie, - patrz znaleziony w Internecie cynicznie prześmiewczy rysunek, którym niniejszą notkę zilustrowałem.

Myślę, że warto się nad tym wszystkim zastanowić teraz, przed wyborami, - gdyż po prawdzie, jedyny wybór, jaki rzeczywiście mamy to zdecydowanie, które ugrupowanie polityczna stosunkowo najmniej nami manipuluje.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Lektura komentarzy wskazuje, że jeszcze raz się sprawdziło stare porzekadło: "Uderz w stół, a nożyce się odezwą". Ich autorzy to w 90-ciu procentach "ortodoksyjni pisowcy".

Post Post Scriptum

Po opublikowaniu dzisiejszej notki dostałem takiego mejla od czytelnika mojego blogu, który prosił o anonimowość, cytuję:

„Szanowny Panie Doktorze, ze zgrozą obserwuję co się dzieje na pańskim blogu. Te intelektualne karły próbują za wszelka cenę pana zapluć swoimi podłymi insynuacjami dot. pańskiej przeszłości. Nie mogę na to juz patrzeć i podejrzewam ,że juz nie tylko ja, gdyż większość komentatorów ,którzy uczciwie i rzetelnie chcieliby podzielić się swoimi z panem i innymi poglądami, nie ma na to ochoty, ze względu na szambo, które wypełnia się tymi ekskrementami wydzielanymi przez otwory gębowe tych łajdaków opłacanych nie wiadomo przez kogo, a mających za cel wyeliminowania pana z prowadzenia tego bloga. Niepotrzebnie sie pan przed nimi z czegokolwiek tłumaczy, gdyż oni ciągną sobie z tego przysłowiowego lacha i to generuje w nich jeszcze większą zajadłość. Moim zdaniem jest z tego węzła gordyjskiego wyjście. Salkon dopuszcza możliwość obrony przed takim łajdactwem poprzez podanie autorowi bloga danych personalnych, łącznie z adresami, jeżeli autor lub jego adwokat wystąpi z takim żądaniem. Takich Łajdaków można wtedy zaskarżyć i zażądać od nich po wyroku sądu wpłaty na cel społeczny sporej sumy biletów narodowego
banku polskiego. Można tez uniknąć procesów, jeżeli pan uwarunkuje komentowanie na swoim blogu podaniem przez komentatora swojego maila lub numeru telefonu. Wtedy będzie pan wiedział, kim jest Lesnodorski, Artur,,, podszywający się aktualnie pod Żarówę, Kemir etc. Ma pan zapewne znajomego adwokata, który ochoczo zajmie się takimi wrednymi wpisami w zamian za część gratyfikacji uzyskanych z wrednych wpisów i pan nie musi sobie tym psować głowy. Na pańskim blogu powinna moim zdaniem obowiązywać pełna kultura, gdyż jest pan człowiekiem światłym i pedagogiem, który powinien dbać o swoją godność ...tak jak za czasów, kiedy był pan wykładowcą akademickim. Wtedy na obelgi pod swoim adresem nie wydałby pan przyzwolenia. Będzie może wtedy mniej wpisów na blogu, ale za to będą to wpisy merytoryczne i blog odzyska swój szlif intelektualny i na tle innych blogów będzie błyszczał jak diament oczyszczony z plugastwa szmatławych podfruwajek i pospolitego dziadostwa miernot intelektualnych. Może pan to tez inaczej rozegrać, dając bana oszczercom z zastrzeżeniem, że dopuści ich pan do komentowania po podaniu panu swoich danych osobowych lub numeru telefonu albo adresu poczty elektronicznej ....na PW. Wtedy będzie pan wiedział who is who. Nie warto cackać się z pulardą. Jest jeszcze jeden sposób walki z dziadostwem, to znaczy, że kiedy nie można sobie z nim poradzić...należy na dziadostwo ....napuścić dziadostwo, ale tego nie radzę panu czynić. Sam też tego nie stosuję. Proszę o dyskrecję, że podałem panu te metody pozbycia się pijawek…, koniec cytatu.

Odpisuję tedy na rzeczony mejl, którego Autor prosił o dyskrecję.

Szanowny Panie, w przeciwieństwie do polityka, bloger może, jak się to mówi „wziąć na klatę” huraganowe i często niewybredne ataki orędowników partii, które krytykuje, łącznie z posądzeniem go o zdradę i prowokatorstwo przez mniej wyrobionych internautów. Natomiast takie emocjonalne wypowiedzi sprowokowanych przez blogera komentatorów mówią wiele na temat rzeczywistych nastrojów społecznych. W tym moim zdaniem zawiera się sens blogowania. Zaś, jak chodzi o kierowane pod moim adresem insynuacje i pomówienia buszujących w blogosferze „żywiołków drobniejszego płazu” odpuszczam te kalumnie blotką trefl, gdyż moja śp. Mama mnie nauczyła, że z byle kim nie należy się procesować, bo prawda sama się obroni.




echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka