Kaczyńskiego należy bezzwłocznie i bezwarunkowo zatrzymać w obłąkańczym marszu ku jego chorej wizji „Wielkiej Polski Ludu Pisowskiego”!
Kaczyńskiego należy bezzwłocznie i bezwarunkowo zatrzymać w obłąkańczym marszu ku jego chorej wizji „Wielkiej Polski Ludu Pisowskiego”!
echo24 echo24
1768
BLOG

Coś złego wisi w powietrzu! Rzecz o przedwyborczej Polsce roku 2020

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 85

Motto: Są teksty, które należy wielokrotnie przypominać, bo zależnie od kontekstu dynamicznie zmieniającej się sytuacji politycznej nabierają coraz to innych znaczeń (Krzysztof Pasierbiewicz)

Portal internetowy „wp” – vide: https://wiadomosci.wp.pl/incydent-w-sejmie-i-chamska-holota-pis-broni-jaroslawa-kaczynskiego-6518098136979585a informuje:

Incydent w Sejmie i "chamska hołota". PiS broni Jarosława Kaczyńskiego. "Chamską hołotą" nazwał Jarosław Kaczyński posłów opozycji podczas sejmowej dyskusji poprzedzającej głosowanie nad wotum nieufności wobec ministra zdrowia. Atmosfera podczas wieczornego posiedzenia Sejmu stała się gorąca po tym, jak za mównicą stanęła Barbara Nowacka i zaczęła uzasadniać wniosek o wotum nieufności wobec ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. W pewnym momencie Borys Budka zwrócił głośno uwagę politykom partii rządzącej, by usiedli i wysłuchali słów posłanki. Wywiązała się kłótnia, a opozycji twierdzą, że Jarosław Kaczyński nazwał ich "chamską hołotą". Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zarządził krótką przerwę, a kiedy obrady wznowiono i na salę wrócił Jarosław Kaczyński, opozycja skandowała: "przeproś"…”

Mój komentarz:

Jedenastego listopada 2008 roku, w porze obiadowej, zadzwonił do mnie mój kolega z Warszawy, - zagorzały orędownik Platformy obywatelskiej. Człowiek inteligentny, świetnie wykształcony, jak się to mówi z bardzo dobrego domu, którego zna pół stolicy. Powiedział, że w dniu 90-tej rocznicy odzyskania niepodległości postanowił zadzwonić do swoich przyjaciół z życzeniami.

Zdziwiłem się niepomiernie, gdyż mój znajomy nigdy wcześniej tego nie robił. Po chwili ciszy na wzięcie oddechu znajomy przeszedł do życzeń. W jego głosie wyczułem narastające podniecenie, ale pomyślałem, że pewnie się wzruszył. I wtedy uderzył piorun. Mój znajomy wyrzucił z siebie jednym tchem życzenia następujące, cytuję dosłownie: „Drogi przyjacielu! W dniu dzisiejszego święta życzę tobie oraz wszystkim Polakom, żeby to bydło ze stajni Kaczorów, ktoś nareszcie w sposób metodyczny wyrżnął, co do jednej sztuki, zakopał w głębokich dołach i zalał gaszonym wapnem, żeby z nich nic nie zostało”. Z każdym kolejnym słowem czułem jak w jego głosie się wzmaga niekontrolowana, obłąkańcza nienawiść, co gorsze, że on głęboko wierzy w to, co mówi.

Byłem tak zszokowany, iż zdołałem jedynie wykrztusić, że właśnie jestem w trakcie obiadu i zakończyłem rozmowę. Męczyło mnie jednak, co mogło tego człowieka skłonić do tak wynaturzonej formy nienawiści. I wtenczas przypomniałem sobie mojego przyjaciela Niemca, którego poznałem przed trzydziestu laty. Jest to bardzo zamożny człowiek, inteligentny, dobrze wykształcony, o nadzwyczajnej kulturze. Wspaniały dom, przemiła rodzina, urokliwe dzieci i całe morze życzliwej dobroduszności. Wielokrotnie u niego gościłem. Jednakże za każdym razem jak wracałem od niego do Polski, męczyło mnie pytanie, jak podobni mu Niemcy w czasie Drugiej Wojny Światowej mogli pójść za Adolfem Hitlerem i dokonać tak straszliwych zbrodni. Świat już zna odpowiedź. Otóż ówczesnych Niemców ich Führer zdołał wtedy wmówić, że byli lepszymi od innych nad-ludźmi. Skutki wszyscy znamy. Zdarzenie to opisałem na Salonie24 w krytycznej wobec władzy Platformy Obywatelskiej notce pt. „Nienawiść wynaturzona” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271898,nienawisc-wynaturzona , a bezgraniczne oburzenie postawą mojego kolegi komentujących notkę pisowców nie miało granic.

Próbując sobie wytłumaczyć haniebne zachowanie mojego warszawskiego znajomego uznałem, że był to wynik zmanipulowania tego człowieka przez Gazetę Wyborczą i ówczesne media mainstreamowe, które w setkach artykułów szczuły wtedy orędowników partii Donalda Tuska na miłośników partii Jarosława Kaczyńskiego, którego w tamtym czasie uznawałem za ofiarę bezpardonowych ataków stymulowanych przez elity różowego Salonu III RP.

Ale z biegiem lat moje zdanie o Jarosławie Kaczyńskim się zmieniło, bo gdy tylko otrząsnął się z żałoby po tragedii smoleńskiej, rozpoczął zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście czarna rozpacz Jarosława Kaczyńskiego po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości jest cynicznie perfidna gra Jarosława Kaczyńskiego na uczuciach jego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy przejrzałem Jarosława Kaczyńskiego, gdyż zrozumiałem, że ten człowiek pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją szczuje swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który jego zdaniem zabił mu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę – krzyczał do Polaków z opozycji o „kanaliach i zdradzieckich mordach, które zabiły mu brata” – vide: https://www.youtube.com/watch?v=9bHTXU6Juhk , a cała Polska mogła zobaczyć ile nienawiści było w oczach tego człowieka.

To w czasie smoleńskich miesięcznic Jarosław Kaczyński stworzył „religię pisowską” opartą na wymyślonej przez niego dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich „szaman” Jarosław Kaczyński, grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało mu się, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę-zbaw!”

Moje zwątpienie w mit o zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że Jarosław Kaczyński odsłonił swe prawdziwe oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I zaryzykuję tezę, że przyczyną tych autorytarnych zapędów Jarosława Kaczyńskiego nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z nich jest lepszy. Ale najgorsze cechy charakteru Jarosława Kaczyńskiego wyszły na jaw dopiero w czasie, kiedy Polskę ogarnęła śmiercionośna pandemia kororawirusa, a Polacy musieli się zmierzyć z narodową tragedią o skali porównywalnej, ba! – stokrotnie przewyższającej skutki katastrofy smoleńskiej, - bo pod Smoleńskiem zginęło kilkadziesiąt ważnych w państwie osób, zaś koronawirus może zabić setki, a może nawet tysiące Polaków. A jednak, czego mu nigdy nie wybaczę, mimo zagrożenia zdrowia i życia rodaków Jarosław Kaczyński celem utrzymania władzy swojej partii zaczął forsować majowy termin wyborów prezydenckich, - choć wiedział, że minister zdrowia przestrzega, iż właśnie na ten okres przypadnie w Polsce apogeum morowej zarazy koronawirusa.

I wtedy zrozumiałem, że ten człowiek, celem zrealizowania swego obłąkańczego planu „wielkiej Polski ludu pisowskiego” jest gotów na wszystko, a przed oczami stanęła mi kultowa scena z oscarowego filmu „KABARET ” pokazująca, do czego może doprowadzić wmawianie ludziom, że to do nich powinien należeć świat, bo są lepsi od gorszej reszty – vide: https://www.youtube.com/watch?v=Sv7kbtQChJA (polecam dźwięk na cały regulator i wersję pełnoekranową), - proszę także zwrócić uwagę, że ostatnie słowa tej sceny to pytanie: "Czy nadal uważasz, że możecie ich ukrócić?...".

I czas najwyższy powiedzieć, że Jarosław Kaczyński swych bojowników spod znaku Ojca Dyrektora walczących o „Wielką Polskę Ludu Pisowskiego” doprowadził do takiej agresji, że gdyby im ktoś dał dzisiaj brzytwy do rąk, to w obronie władzy „dobrej zmiany” bez zmrużenia oka cięliby po oczach każdego, kto myśli bodaj odrobinę inaczej niż oni. Tak. Tak. Ci agresywni Polacy są obłąkani z nienawiści do tylko trochę mniej agresywnych Polaków, którzy się sprzeciwiają realizacji szalonego planu Kaczyńskiego. A co gorsze rzeczeni pisowcy to zakłamani katolicy, którym całkowicie obce jest pojęcie miłości bliźniego. Tacy z nich patrioci, katolicy i humaniści, - czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/986339,zarznac-tak-jak-zarzyna-sie-wieprza-rzecz-o-wynaturzonej-nienawisci .

Mówicie Państwo, że przesadzam?

No, to posłużę się konkretnym przykładem. Jak napisałem refleksyjno wspomnieniową notkę pt. „Co czeka młodych, jak PiS wygra październikowe wybory ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/985817,co-czeka-mlodych-jak-pis-wygra-pazdziernikowe-wybory , bloger piszący pod nickiem @Kemir napisał taki oto komentarz:

@kemir [18 września 2019, 09:19] „Ode mnie dwa zdania: Krakowski naftaliniarzu! Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić twoje postępowanie. Niedobrze się robi, jak widać twoje wypociny, powtarzane x razy, eksponowane na SG i widać twoją zakłamaną, fałszywą facjatę. Twój tatuś, jeżeli rzeczywiście był akowskim patriotą i człowiekiem honoru, gdyby teraz wstał, to nie poświęciłby ci  nawet kuli - zarżnąłby ciebie pewnie tak, jak zarzyna się wieprza i w jednej chwili wymazał z pamięci, że miał syna…”, - koniec cytatu.

Sami więc Państwo widzicie, że nienawiść pisowskiego blogera @Kemira wyrażona w zacytowanym wyżej komentarzu jest dokładnie tak samo zezwierzęcona, jak nienawiść mojego platformerskiego kolegi z Warszawy, który chciał „bydło ze stajni Kaczorów wyrżnąć, co do jednej sztuki, zakopać w głębokich dołach i zalać gaszonym wapnem, żeby z nich nic nie zostało”, - z tą wszakże różnicą, iż bloger @Kemir jest wychowanym przez szczujnię TVP1 dzieckiem Jarosława Kaczyńskiego, zaś mój kolega z Warszawy to dziecko Gazety Wyborczej wychowane przez ideologicznych doktrynerów Platformy Obywatelskiej.

I tylko czekać, kiedy pisowcy i platformersi skoczą sobie do gardeł, bo ci pierwsi krzyczą o „zarzynaniu wieprza”, zaś ci drudzy o „dorzynaniu watah ” krzyczeli.

Dzisiejsza przedwyborcza Polska to odbezpieczony granat. Z dnia na dzień narasta nienawistna atmosfera.

Coś złego wisi w powietrzu!

Dlatego trzeba zdyscyplinować agresywnie zaczepną opozycję, zaś Kaczyńskiego należy bezzwłocznie i bezwarunkowo zatrzymać w jego obłąkańczym marszu ku chorej wizji „Wielkiej Polski Ludu Pisowskiego”!

Pytacie Państwo, jak to zrobić?

Trzeba chwycić za broń, jaką jest karta wyborcza! Pójść jak najliczniej do urn i mądrze zagłosować, - zanim nastąpi masakra!

Krzysztof Pasierbiewicz (emerytowany nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka