Bez komentarza
Bez komentarza
echo24 echo24
1368
BLOG

List emerytowanego nauczyciela akademickiego do Jarosława Kaczyńskiego

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Szanowny Panie Prezesie,

Oglądałem dzisiaj Pańskie wystąpienie na Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości w halach Targów Lublin, na którym powiedział Pan między innymi, że: „Andrzej Duda w USA walczy o naszą wolność”, - więc jako emerytowany nauczyciel akademicki z czterdziestoletnim stażem czuję się zobowiązany do skomentowania Pańskiego dzisiejszego wystąpienia.

Gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska, podobnie, jak wszyscy Polacy wstrząśnięty, zwyczajnie i po ludzku przejąłem się Pańskim osobistym dramatem po utracie bliźniaczego brata Lecha, a tak że tym, że musiał Pan potem znieść szereg paskudnych upokorzeń ze strony ówcześnie rządzącej partii.

Zniesmaczony bezdusznością zauszników  Donalda Tuska, w krytycznej wobec Platformy Obywatelskiej notce pt. „Niezniszczalny ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/444762,niezniszczalny , w najlepszej wierze tak wtedy pisałem o Panu pisałem, cytuję:

Co by nie mówić o Jarosławie Kaczyńskim, to od dawna na polskiej scenie politycznej nie było tak wytrwałego i odpornego na ciosy fightera walczącego o los Polski. Bo ileż to razy cynicy z Gazety Wyborczej bili Jarosława Kaczyńskiego niżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą. Zaś sprzedajni fotoreporterzy zrobili mu tysiące szpetnych fotek.
Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza, Kuczyńskiego i nieustannie go punktujących jadowitą kpiną satyryków Szkła Kontaktowego. Ileż bolesnych ciosów dostał na wątrobę - od sprzedajnych lizusów z tytułami profesora: Kuźniara, Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka, Nałęcza et consortes, którzy go przedstawiali ludziom, jako ludojada pożerającego na śniadanie niemowlęta. Ileż trafień na szczękę zaliczył - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego, Grupińskiego, Olszewskiego. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów, jaką dostał w splot słoneczny od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina. Bili bezlitośnie. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany z nienawiści Niesiołowski i toksyczna Paradowska. Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką nagłówki: „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”.  A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z wiecznie rozwiązaną sznurówką” odradzał się za każdym razem jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę. Jak to możliwe??? Głowią się ci, co go zdawało się mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, a gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska zacierali ręce, że tym razem już się nie podniesie. Otóż odpowiedź jest prosta. Choć rozumiem, że można Kaczyńskiego nie lubić, to nie sposób zaprzeczyć, że pan Prezes, przy wszystkich jego wadach, posiada nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej…
”, koniec cytatu.

A co było dalej?

Jak tylko otrząsnął się pan z żałoby, rozpoczął Pan zajadłą walkę o odbicie władzy z rąk partii Donalda Tuska, a jedną z form tej walki stały się miesięcznice smoleńskie. Zrazu myślałem, że intencją tych żałobnych marszów jest rzeczywiście Pańska rozpacz po śmierci brata i pozostałych ofiar katastrofy smoleńskiej. Ale z każdą kolejną miesięcznicą przekonywałem się, iż rzeczywistym powodem odbywania tych kirowych uroczystości była Pańska cynicznie perfidna gra na uczuciach Pańskiego elektoratu nazywanego potocznie „ludem pisowskim”. Wtedy po raz pierwszy Pana przejrzałem, gdyż zrozumiałem, że Pan pod pozorem walki o sprawiedliwą i praworządną Polskę z premedytacją podszczuwał swych orędowników przeciwko Polakom sympatyzującym z partią Donalda Tuska. Zrozumiałem, że Panu nie o Polskę idzie, lecz o osobiste rozrachunki z Donaldem Tuskiem, który Pańskim zdaniem zabił Panu brata, co jak wszyscy pamiętamy wykrzyczał Pan w Sejmie, gdy bez żadnego trybu wskoczył na mównicę.

To w czasie smoleńskich miesięcznic powstała „religia pisowska” oparta na wymyślonej przez Pana dialektyce bólu i rozkoszy. I trzeba przyznać, że jako bezsprzecznie utalentowany reżyser miesięcznic smoleńskich grając na instrumencie wspomnianej wyżej dialektyki potrafił Pan tak kuglować emocjami „ludu pisowskiego”, by jego kilkuletnie biczowanie z czasem przestało być dla niego narzędziem tortury przechodząc stopniowo w stan swoiście masochistycznej ekstazy. I udało się Panu, bo to wtedy zrodziła się trwająca do dnia dzisiejszego irracjonalnie ślepa wiara „ludu pisowskiego” w mit, że: „wszystko, co robi Jarosław Kaczyński jest dobre dla Polski ”, - wyartykułowany pamiętnym hasłem: „Ja-ro-sław! Pol-skę zbaw!”

Moje zwątpienie w mit o „zbawcy narodu Jarosławie Kaczyńskim ” umocniło się w kilka miesięcy po tym jak jesienne wybory roku 2015 wygrała PiS-owi Platforma Obywatelska, która pod koniec swych rządów tak się rozbrykała, że część z natury przekornych Polaków zagłosowała na PiS, - do czego przyznaję ze wstydem też się przyczyniłem jednym głosem. Na szczęście, jesienne wybory 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało z przewagą sejmową. Dlaczego na szczęście? Bo ta przewaga sejmowa sprawiła, że odsłonił Pan swe kolejne oblicze przeradzając się ze smoleńskiego cierpiętnika w łamiącego prawa konstytucyjne butnego i nieliczącego się z tradycją polskiego parlamentaryzmu i opinią społeczną bezwzględnego despotę dążącego wzorem Erdoğana do osiągnięcia władzy absolutnej. I znowu zaryzykuję tezę, że przyczyną tych Pańskich autorytarnych zapędów nie była bynajmniej chęć budowania „lepszej Polski”, lecz wynikająca z kompleksów i osobistych animozji chęć pokazania królowi Europy Tuskowi, który z Was jest lepszy.

Ale najgorsze cechy charakteru Pańskiego charakteru wyszły na jaw dopiero w czasie, gdy wystawił Pan kandydatury do Trybunału Konstytucyjnego prostackiej Krystyny Pawłowicz i bezczelnego post-komunisty Stanisława Piotrowicza zmuszając prezydenta Dudę, by pod osłoną nocy przyjął chyłkiem i bez kamer ślubowanie od rzeczonych sędziów, - a po tym zawstydzającym wydarzeniu staliście się Panowie w moich oczach sygnatariuszami intelektualnie antyestetycznej subkultury odartej z poczucia taktu i sznytu, o czym Zbigniew Herbert pisał w wierszu pt. „Potęga smaku ”.

Mam na myśli: „kwestię smaku, w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia ”. Tak. Tak. Pan i prezydent Duda zaakceptowaliście wtedy moim zdaniem haniebny wzorzec dla Polaków, szczególnie tych młodych, czyli: „parcianą retorykę tworzącą łańcuchy tautologii paru pojęć jak cepy, bez żadnej dystynkcji w rozumowaniu i składni pozbawionej urody koniunktiwu ”.

Gorzej. Podpisaliście się wtedy Panowie pod kaleczącym estetyczną wrażliwość procederem krzewienia kulturowych paradygmatów tworzonych przez wyzutych z wrażliwości: „chłopców o twarzach ziemniaczanych i dziewczyny o czerwonych rękach ”.

Jeszcze gorzej. Zaniedbaliście Panowie: „nauki o pięknie, a nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu, gdyż w gruncie rzeczy była to sprawa smaku. Tak smaku, który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała, - głowa…”.

Przykro mi, panie Prezesie, ale czuję się tak, jakbym miał drzazgę pod paznokciem, tak paskudnie wyglądała ta uwłaczająca dostojeństwu Rzeczpospolitej tchórzliwa ucieczka z Pałacu Prezydenckiego pod osłoną nocy bojących się dziennikarzy nominatów, a ta rejterada zostanie zapamiętana, jako obraz przedstawiający jedną z najbardziej zawstydzających scen polskiej historii współczesnej.

Dziś w na Forum Młodych Prawa i Sprawiedliwości w halach Targów Lublin mówił Pan do młodych działaczy PiS, że: „na świecie są potężne państwa, gdzie wolności nie ma, a obóz, na czele, którego stoi Andrzej Duda to wyspa wolności ”.

Tak nie wolno postępować, Szanowny Panie Prezesie!

Dlaczego?

Bo, jak patrzyłem na tych smutnych młodych ludzi, do których dziś Pan przemawiał w Lublinie, przypomniało mi się, jak w latach 50. ubiegłego wieku przed naszą podstawówką był wielki podworzec, na którym każdego dnia przed lekcjami mieliśmy poranne apele rozpoczynające się od obowiązkowego odśpiewania przez uczniów, napisanego przez sowieckiego doktrynera Nowikowa hymnu komunistycznej młodzieżówki pt. „Naprzód młodzieży świata”, - a dyrektorka szkoły baczyła pilnie, czy wszyscy śpiewają. Potem następowały wyróżnienia uczniów, którzy wykonali najlepsze gazetki ścienne o Józefie Stalinie, Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. A na koniec komunistyczni politrucy wygłaszali doktrynerskie pogadanki okolicznościowe o wielkiej i bezpiecznej Polsce Ludowej  symbolizowanej gołąbkiem pokoju niosącym światu wolność, szczęście i radość. Tak bestialsko i metodycznie kaleczono wtedy młode polskie mózgi.

Na szczęście młodzi ludzie fałsz i obłudę intuicyjnie wyczuwają.

 Resztę Szanowny Panie Prezesie, - proszę sobie samemu dopowiedzieć.

Z poważaniem, 

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Zobacz galerię zdjęć:

Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz opuszczają pod osłoną nocy chyłkiem i bez kamer Pałac Prezydencki po ceremonii ślubowania nowych członków TK. Fot. kadr TVN24
Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz opuszczają pod osłoną nocy chyłkiem i bez kamer Pałac Prezydencki po ceremonii ślubowania nowych członków TK. Fot. kadr TVN24
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka