Stanisław Piotrowicz opuszcza chyłkiem pod osłoną nocy Pałac Prezydencki po ceremonii ślubowania nowych członków TK. Fot. kadr TVN24
Stanisław Piotrowicz opuszcza chyłkiem pod osłoną nocy Pałac Prezydencki po ceremonii ślubowania nowych członków TK. Fot. kadr TVN24
echo24 echo24
1303
BLOG

Nawet za komuny… Adres: Partia Jarosława Kaczyńskiego

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 24

                                                                              Pisane w Wigilię 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej

Źle się dzieje z Rzeczypospolitą
Jak patrzę na te wszystkie krzywdy, jakie od dłuższego czasu wyrządza Polsce partia Jarosława Kaczyńskiego, gdy widzę jak PiS wyłącza kolejne hamulce w parciu do przejęcia władzy absolutnej i mono-partyjnego zarządzania Państwem anektując wszystkie kluczowo ważne dla państwa urzędy i instytucje, coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle z Rzeczpospolitą. Tę samą opinię coraz częściej słyszę od moich znajomych.

Żeby wszystko było jasne. Komunistów nie cierpiałem każdą cząstką duszy, bo mi wykończyli ojca. Ale muszę sprawiedliwie przyznać, że czerwoni przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Natomiast arogancja, bezczelność, hucpa, grubiaństwo i buta Prawa i Sprawiedliwości sprawiają, iż coraz częściej dochodzę do wniosku, iż ta partia w pomiataniu ludźmi posuwa się znacznie dalej, niż niegdyś Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

PiS wygrał wybory, bo miało być lepiej i inaczej. A co mamy, każde dziecko widzi. Co tam Polska. Co tam BÓG HONOR OJCZYZNA. Co tam narodowa pamięć i dziedzictwo kultury. Co tam przyzwoitość. Ważne jest tylko by wygrać kolejne wybory i utrzymać władzę.

Zdeptano polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie ma już poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki. Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami!

Historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny poszły w górę. Dziesięć lat później naród się zbuntował. Zrodziła się Solidarność. „Upadła” komuna. Odzyskaliśmy wolność. Wywalczyliśmy sobie demokrację, za co wielu zapłaciło życiem.

A co było dalej? Pewien zegarmistrz światła purpurowy rezydujący przy ulicy Nowogrodzkiej zabełtał tak Polakom w głowach, iż ani się obejrzeli, gdy wrócili do modelu zarządzania Państwem prawie identycznego, jak przed czerwcem 89. Wszystko znów jak za komuny. Tylko ludzie przefarbowani i wystrój zmieniony.

Dlaczego tak jest?
Ktoś teraz może spytać, dlaczego tak się dzieje. Co takiego się stało, że do tego dochodzi?
Myślę, że odpowiedź jest prosta. Po raz kolejny oszukano ludzi. Ale tym razem jest to szachrajstwo na gigantyczną skalę, którego skutki mogą trwać przez całe dekady. Już tłumaczę.

Gruba kreska Tadeusza Mazowieckiego i zablokowanie lustracji przez Adama Michnika pozostawiły komunistów u władzy de facto na kilka pokoleń. W efekcie post-komuniści dzierżyli (przepraszam za ten rusycyzm, który jednak stosuję celowo) w swoich rękach decyzyjne stanowiska we wszystkich instytucja i urzędach kluczowych dla Państwa. Żadnemu z tych gagatków włos nie spadł z głowy do dnia dzisiejszego. Żeby ludziom zamydlić oczy post-komuniści rozdzielili swoje role. Jedni schronili się pod płaszczykiem „prawicowej” Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej, drudzy natomiast poszli do tak zwanych partii lewicowych. I choć stwarzano pozory, że jest inaczej, obydwie te paczki starych, wypróbowanych kolesiów harmonijnie współpracowały ze sobą przez ostatnie dwadzieścia lat tyle, że w formie sprytnie zakamuflowanej.

Aż jesienią roku pamiętnego 2015 naród się zbuntował i w demokratycznych wyborach powierzył w ręce partii Jarosława Kaczyńskiego urząd Prezydenta RP oraz prawo do rządzenia Rzeczpospolitą.

I co?

Życie pod rządami naczelnika Kaczyńskiego pokazało jak na dłoni, że tym razem PiS chce wziąć w swoje łapska Polskę na kilka kadencji, zarządzając znów krajem jak za najlepszych czasów komuny, która jak widać nie całkiem do końca upadła, a przyczaiła się tylko czekając na lepsze czasy, które właśnie dla niej nadchodzą.

Partia przewodnią siłą narodu
Pod takim hasłem rządziła PZPR. Wszystko było podporządkowane jedynie słusznej linii partii. Tylko partia rządząca wiedziała wszystko najlepiej. Niech tylko przypomnę swojsko brzmiące hasła: „Przyjaźń, sojusz i współpraca z ZSRR – gwarancją bezpieczeństwa i rozwoju Polski! ”; „PZPR – ZSL – SD – to sojusz, partnerstwo i świetlana przyszłość ”; „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jedyną nadzieją narodu! ”...
 
A cóż mamy teraz? Prawie dokładnie to samo, tylko ludzie przefarbowani i sojusznik zmieniony. W Telewizji rządowej Jacka Kurskiego od rana do wieczora pisowscy propagandziści PR tłuką Rodakom do głowy, że wyłącznie Prawo i Sprawiedliwość może im zapewnić wiekuiste szczęście i dobrobyt. Że tylko oni wiedzą, co dobre dla Polski. A reszta społeczeństwa to tęczowa zaraza i polskojęzyczni zdrajcy o mózgach przeżartych „ideologią LGBT”, zaś opozycja sejmowa to wróg, którego należy niszczyć wszystkimi możliwymi sposobami.

Za komuny nielegalną opozycję nazywano „elementami wrogimi władzy ludowej, chuliganami i zaplutymi karłami reakcji ”. Dziś natomiast, cytując klasyka władza „dojnej zmiany” legalną opozycję protestującą przeciw uwięzieniu Margot nazywa ustami ministra sprawiedliwości „siewcami bandytyzmu ", co ewidentnie się kojarzy z „dorzynaniem watach ” (Sikorski) oraz „odrąbywaniem rąk Polakom protestującym w Poznaniu przeciwko władzy ludowej " (Cyrankiewicz). 

Zaś przed epidemią, konwencje wyborcze Prawa i Sprawiedliwości przypominały jak żywo kolejne zjazdy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Ten sam partyjniacki entuzjazm, praktycznie te same hasła ("Razem możemy więcej ”, „PiS partią sukcesu ", ten sam spęd działaczy, to samo uwielbienie dla partyjnego przywódcy, autobusy pościągane z całej Polski, wodzireje, zapiewajło i klakierzy, słowem wypisz wymaluj apogeum szczytowania komuny,- tylko barwa tła z czerwonego na niebieski zmieniona.

A więc wszystko tak, jak było, - tylko adresy się pozmieniały. Kiedyś komunistyczna władza okopała się w Domu Partii przy Nowym Świecie. Dziś natomiast, jej pobratymcy zabarykadowali się ma Nowogrodzkiej. 

Propaganda sukcesu
Wikipedia tak określa propagandę sukcesu towarzysza sekretarza Edwarda Gierka, cytuję:
Dla okresu rządów Edwarda Gierka charakterystyczna była propaganda sukcesu, której głównym celem było wyolbrzymianie dokonań ekipy rządzącej, oraz maskowanie niepowodzeń i porażek. Posługiwano się frazesami o "dynamicznym rozwoju", "cudzie gospodarczym" i "budowaniu nowej Polski"...”, tyle cytatu z Wikipedii.

No i cóż ja mam jeszcze dodać? Wszystko jak kiedyś. Trzeba tylko zamienić nazwisko sekretarza Gierka nazwiskiem premiera Morawieckiego, żeby się przekonać, iż nie ma praktycznie żadnej różnicy pomiędzy propagandą sukcesu PZPR, a praniem mózgów „ludu pisowskiego” przez "Złotoustego Pinokia". 

No może z jednym wyjątkiem. Premier Morawiecki w ciągu pięciu lat zadłużył Polskę stukrotnie bardziej, niż Towarzysz Gierek w ciągu pełnej dekady. Ale tamten dług nam częściowo umorzono, zaś finansową „dziurę Morawieckiego” będziemy spłacać my, nasze dzieci, wnuki, prawnuki... i nigdy nie wyjdziemy z tego, w co nas wpuścił ten nieodpowiedzialny Premier, bez cienia obciachu mamiący ludzi wyssanymi z palca fantasmagoriami.

Chleba i igrzysk
W czasach gomułkowsko-gierkowskich, żeby dać ludziom poczucie luksusu, od czasu do czasu rzucano na rynek banany, zwiększano deputat węglowy, bądź przyznawano talon na syrenkę. Ale te „luksusy” miały zobowiązywać ludzi do podświadomej wdzięczności dla władzy.

Dzisiaj, lansowanym przez pisowców symbolem luksusu stała się patriotyczna moda na ubieranie się wyłącznie w rodzimą konfekcję, co zwykle skutkuje wrażeniem jakby rzeczeni nie mieli lustra w domu. Owe „elity” od czasu do czasu zbierają się na tarle, parafrazując Kazika w miejscach „lepszych od waszych”, poczynając od dołu: na wiejskich plebaniach, małomiasteczkowych kółkach różańcowych, aż po wielkomiejskie Republiki, Frondy i Kluby Wtorkowe, gdzie o Rzeczpospolitej zażarcie perorują roczniki pamiętające jeszcze wczesne zaranie jurajskiej epoki dinozaurów i wszyscy ze wszystkimi się zgadzają w myśl ułańskiego zawołania: „Szable w dłoń! Bolszewika goń, goń, goń! " A media publiczne tłuką miłośnikom PiS do głowy od rana do nocy, że to wszystko dzięki rządowi Morawieckiego i narodowemu zbawcy, - naczelnikowi Kaczyńskiemu. I wdzięczny naród głosuje jak trzeba. Niestety ci „użyteczni idioci” wciąż nie zdają sobie sprawy, że za tę dobroczynność władzy będą już niedługo musieli przyjąć każdy postawiony im warunek.

Naczelnym hasłem peerelu było: „Tysiąc szkół na tysiąclecie ”. Teraz przefarbowani siewcy nowego porządku przy każdej możliwej okazji skandują to samo hasło, tylko „szkoły tysiąclecia ” zastąpiono wyprawkami szkolnymi „300 Plus”, zaś ostatnio wakacyjnymi „bonami turystycznymi”, które ci, którzy na wakacje nie pojadą, będą mogli wzorem komunistycznego systemu kartkowego, na inne reglamentowane towary zamienić. A więc, mechanizm pozostał ten sam, co za komuny, - tylko socjotechnika nieco bardziej wyrafinowana. Ale nawet komuniści nie zdołali tak ogłupić ludzi, jak minister kultury Gliński, - kumaci wiedzą, o czym mówię. 

Cenzura
W czasach reżimowych cenzurą zajmowała się instytucja państwowa o nazwie „Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk ” z siedzibą przy ulicy Mysiej. Pracujący tam cenzorzy badali wszelkie formy przekazu informacji z punktu widzenia ich zgodności z aktualną polityką rządzącej partii. Oni ustalali, co wolno, a czego nie wolno mówić, pisać i słuchać.

Dzisiaj zaś ludzie Kaczyńskiego krzyczą, że cenzury już nie ma. Otóż, nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Bo cenzura jest nadal i to głębsza niż kiedyś, tyle, że działa pod zmienioną nazwą. Dzisiaj cenzurę zastąpiono „batogiem prawicowej poprawności politycznej ”.

Kiedyś cenzorów było wielu. Dziś jest tylko jeden. Ten generalissimus nowej generacji urzęduje przy ulicy Nowogrodzkiej. To on, przy pomocy mediów prawicowych chyba dla żartów nazywanych „publicznymi” oraz zaprzedanych mu dziennikarzy ustala, co należy mówić, czego i kogo słuchać, kto jest dobry, a kto zły, gdzie należy bywać, a gdzie nie wolno pod żadnym pozorem, co jest słuszne, a co głupie, co jest powodem do dumy, a co jest obciachem, kogo popierać, a kogo wykluczać. Sprzeciwisz się temu to jesteś „niepoprawny politycznie”. Więc ludzie się boją.

Jego dyrektywami żywi się Salon IV RP, czyli grono wykształconych w pierwszym pokoleniu pół-inteligentów, którym generalissimus z Nowogrodzkiej sprytnie wmówił, że stanowią lepszą od gorszej reszty patriotyczną elitę chrześcijańsko narodową, w co ci oczywiście uwierzyli i chcąc za wszelką cenę zachować nienależny im status bezkrytycznie wielbią władzę „dobrej zmiany”. Z kolei do Salonu IV RP aspirują całe rzesze ćwierć-inteligentów, albo, jak kto woli żelazny elektorat PiS, dzięki czemu cenzura jak nigdy wcześniej szaleje pod rządami naczelnika Kaczyńskiego, choć formalnie jej nie ma.

Słowo cenzor brzmiało niegdyś szpetnie, teraz, zastąpione synonimem „prawicowej poprawności politycznej " brzmi pięknie, postępowo i świetliście. I nikt nie podskoczy, nikt się nie wychyli, ogarnięty strachem przed zmową milczenia i ostracyzmem nowogrodzkiego „Salonu”, który żeby było śmieszniej święcie wierzy, - iż rzeczywiście jest salonem. 

Demonstracja siły
W okresie gierkowskim, gdy naród się burzył przeciwko rządowi, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza wyprowadzała na ulice ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej). Poza przypadkami drastycznymi, na ogół kończyło się to postraszeniem ludzi, rzuceniem kilku petard, puszek z gazem łzawiącym i ścieżkami zdrowia. Komuniści starali się nie zamykać ludzi, bo mimo wszystko bali się opinii publicznej.

Dzisiaj rząd Morawieckiego niczego się już nie boi, gdyż przed kilkoma godzinami w Sejmie przegłosowano licencję na bezkarność ministrów rządu pisowskiego. W efekcie nikt nie odpowie za to, co w ubiegły zrobiła piątek pisowska policja, która przeciwko garstce dzieciaków protestujących przeciw aresztowaniu Margot wyprowadziła na ulice Warszawy tak liczne siły policyjne, jakich dalibóg w czasie stanu wojennego nie widziałem. A potem urządzono łapanki uliczne Bogu ducha winnych ludzi, których opisywać się po prosty wstydzę, ale myślę, że wystarczy to jedno zdjęcie – vide: https://m.salon24.pl/e27438b8580417271fe6f4bfca47c4b6,860,0,0,0.png

Ba. Ale to jeszcze nie koniec. Za komuny, demonstrantów zwykle nie wsadzano do ciupy, zwalniając zatrzymanych po 48 godzinach, nie chcąc drażnić ludzi. A dzisiejsza władza PiS wlepiła Margot dwa miesiące aresztu, a dziennikarze nie mogą się doprosić upublicznienia uzasadnienia wyroku wydanego wbrew wykładni prawnej. Tak. Tak. Kochani! Pod rządami PiS jakość demokracji niebezpiecznie się zdewaluowała.

Front Jedności Narodu na straży polityki partii
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza szczyciła się zawsze, że grupuje w swych szeregach ludzi wszystkich opcji społeczno-politycznych. Do PZPR mógł przystąpić każdy, co miało stanowić potęgę tej wszechmocnej Partii. Jedynie słuszna linia, ręczne sterowanie z góry i wszystko wiedzący Sekretarz.
A jak jest dzisiaj? Prawie tak samo, jak nie gorzej. Tylko dawniej były sojusze, dzisiaj są transfery. A twarzą kluczowej dla PiS „reformy” sądownictwa partia rządząca zrobiła Stanisława Piotrowicza, - pezetpeerowskiego aparatczyka i prokuratora stanu wojennego, który teraz bezczelnie w Sejmie szyderczo śmieje się w twarz opozycji krzycząc w jej stronę: „Precz z komuną! ” – vide: https://www.youtube.com/watch?v=54WWPH6CWOs . A na domiar złego tego samego komucha naczelnik Kaczyński zrobił (Sic!) sędzią Trybunału Konstytucyjnego, a pan prezydent Andrzej Duda przyjął pod osłoną nocy, chyłkiem i bez kamer jego ślubowanie, stając się tym samym sygnatariuszem intelektualnie antyestetycznej subkultury odartej z poczucia taktu i sznytu, o czym Zbigniew Herbert pisał w wierszu pt. „Potęga smaku”. Mam na myśli: „kwestię smaku, w którym są włókna duszy i chrząstki sumienia ”. Niestety, pan Prezydent zaakceptował moim zdaniem haniebny wzorzec dla Polaków, czyli: „parcianą retorykę tworzącą łańcuchy tautologii paru pojęć jak cepy, bez żadnej dystynkcji w rozumowaniu i składni pozbawionej urody koniunktiwu ”. Gorzej. Pan prezydent podpisał się pod krzewieniem kulturowych paradygmatów tworzonych przez wyzutych z wrażliwości: „chłopców o twarzach ziemniaczanych i dziewczyny o czerwonych rękach ”. Jeszcze gorzej. Pan prezydent: „zaniedbał nauki o pięknie, a nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu, gdyż w gruncie rzeczy była to sprawa smaku. Tak smaku, który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała, - głowa…”. Paskudnie wyglądała ta uwłaczająca dostojeństwu Rzeczpospolitej tchórzliwa ucieczka z Pałacu Prezydenckiego pod osłoną nocy bojącego się dziennikarzy nominata – patrz zdjęcie, którym zilustrowałem notkę. Zdjęcie symboliczne, które zostanie zapamiętane jako obraz przedstawiający jedną z najbardziej zawstydzających scen polskiej historii współczesnej.

A Prawo i Sprawiedliwość wejdzie w układ z każdym, byle się opłacało dla zdobycia władzy absolutnej. Czyż to nie jest współczesny Front Jedności Narodu? Wszystko w jednym. Takie skisłe wysypisko śmieci, zdegenerowany twór bez rodowodu, od sasa do lasa, ad prawa do lewa, bez pomysłu na Polskę, bez ideowej wizji, byle tylko umacniać grupę trzymającą władzę.

A potem już tylko rządzić! Dzielić i Rządzić! Trzymać żelazną pięścią władzę! I mamić ludzi słowami Wisławy Szymborskiej:

Partia (tym razem PiS),
należeć do niej,
z nią działać, z nią marzyć,
z nią w planach nieulękłych, z nią w trosce bezsennej,
wierz mi, to najpiękniejsze,
co może się zdarzyć..
.”

Mój Boże! Co wyście zrobili z tej niepodległości?! Karłowate państwo! Jak nie gorzej!

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

@ALL   ---   Dyżurni pisowscy ortodoksi zamilkli, bo tekst nie po ich myśli, ale zapamiętale czerwone łapki z kciukiem w dół zaczęli dodawać. A żeby było śmieszniej zdradzę Państwu teraz, że moja dzisiejsza notka to wierna kopia mojej notki pt. „Nawet za komuny ” z dnia 19 czerwca 2011 – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/317116,nawet-za-komuny . Słowo w słowo to samo, tylko w dzisiejszej notce zamieniłem Tuska na Kaczyńskiego, a także PO na PiS. Możecie Państwo sprawdzić w komentarzach, że jak to samo, co dziś o Kaczyńskim i PiS-ie pisałem wtedy o Tusku i Platformie, to ci sami pisowcy, którzy dziś na mnie plują, - pod niebiosa mnie wtedy wychwalali i dosłownie na rękach mnie nosili. Kto nie wierzy niech sobie przeczyta ich komentarze z roku 2011 – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/317116,nawet-za-komuny  i porówna je z ich dzisiejszymi komentarzami. Tacy oni już są. Plujesz na Tuska i Platformę, to Cię kochają. A jak skrytykujesz Kaczyńskiego i PiS to Cię nienawidzą. Żadnej refleksji i zero racjonalnego postrzegania otaczającej ich rzeczywistości.

Zaś moja dzisiejsza pułapka zastawiona na pisowskich fundamentalistów to dowód na to, jak łatwo to oszołomione bractwo można w konia robić, - co ewidentnie przeczy powszechnej opinii o rzekomo nadprzyrodzonym geniuszu politycznym Jarosława Kaczyńskiego.

Czuję się tedy wielce nobilitowany, bo już praktycznie w każdej notce piszącego pod nickiem @Echo24 Pasierbiewicza atakuje i szkaluje wataha oszołomów pisowskich, co jest niezaprzeczalnym świadectwem, iż moja działalność blogerska z powodzeniem spełnia misję działalności dla dobra Rzeczpospolitej.

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka