echo24 echo24
1492
BLOG

Czy Joe Biden rzeczywiście obraził Polaków?

echo24 echo24 USA Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Motto: Mama mi często powtarzała, iż nie ma nic gorszego niż cieć, który zarobił parę groszy

Portal internetowy wPolityce – vide: https://wpolityce.pl/swiat/522081-skandaliczne-slowa-bidena-o-polakach-kandydat-krytykowany z niewymownym oburzeniem informuje:

„Think tank Intellectual Takeout skrytykował fragment wypowiedzi demokratycznego kandydata na prezydenta Joe Bidena w wywiadzie dla „New York Timesa”. Mówił on, że przestał chodzić do polsko-amerykańskiego klubu, sugerując, że obecnie kontaktuje się już z „mądrymi ludźmi”.
Wypowiedź Bidena oburzyła autora tekstu w Intellectual Takeout. „Dwa wnioski wydają się nieuniknione: Pierwszy - Biden uważa, że Partia Demokratyczna odeszła od Polaków i drugi, że Biden nie zalicza polskich Amerykanów do naprawdę inteligentnych ludzi…”

Mój komentarz:

Zacznę od tego, że w USA są dwie Polonie, czyli zdecydowanie liczniejsza Polonia uformowana z ciężko pracujących fizycznie ludzi prostych, których idolem jest Jarosław Kaczyński oraz Polonia grupująca ludzi wykształconych i znających język angielski, którzy powoli wchodzą do kręgu amerykańskich elit, których idolem nadal jest były ambasador Ryszard Schnepf. 

Różnice w poziomie kulturowo intelektualnym tych dwu Polonii są ogromne, o czym przekonałem się osobiście w czasie mojej podróży do Chicago jeszcze w roku 1967. A jak wielkie są te różnice pomoże Państwu zrozumieć lektura zacytowanego niżej fragmentu z mojej opublikowanej na Salonie24 powieści wspomnieniowej pt. „Magia namiętności” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/653924,magia-namietnosci-odcinek-2,4, cytuję:

„Polski transatlantyk MS BATORY dobił do portu w Montrealu. Gdy zszedł na nabrzeże, jego uwagę przykuła szokująca scena. Kanadyjscy celnicy odbierali siłą schodzącym ze statku Polakom przedmioty niespełniające lokalnych wymogów higieny. Gdy się przyjrzał bliżej, zdumiał się, z kim podróżował na kultowym statku. Byli to bowiem podróżujący na najniższym pokładzie ziomkowie jadący do Ameryki na stałe. Słowem – emigranci, a dokładniej rozwrzeszczane hordy rodaków z Podhala i tak zwanej Ściany Wschodniej.

Jezu! A cóż to za buractwo! Nie miałem pojęcia, że takie okazy mieszkają w moim kraju – pomyślał ze wstydem, gdyż o czymś podobnym czytał w „Ptaku Malowanym”, którego niedawno przeczytał w jakimś broszurowym wydaniu z drugiego obiegu. Czytając był przekonany, że to literacka fikcja. Niestety to, co zobaczył zdawało się przemawiać za racją autora. Z niedowierzaniem patrzył, jak prostacki ludek walczy z celnikami o swoje. Nasi emigranci wieźli ze sobą za wodę pożółkłe pierzyny, dziurawe poduszki, szafliki, miednice, żeliwne nocniki, sznury suszonych grzybów i opasłe pęta zzieleniałej kiełbasy domowej roboty. Urosła tego całkiem spora sterta, a Krzysztof po raz pierwszy na amerykańskiej ziemi zawstydził się, że pochodzi znad Wisły.

Bezradna gawiedź, nieznająca żadnego obcego języka biegała bez ładu i składu z zawieszonymi na szyi na konopnym sznurku tekturkami z nazwiskiem i celem podróży. No, no, nieźle się zaczyna, pomyślał.

Szczęśliwie wkrótce podstawiono autokary, które miały to bractwo przewieźć na dworzec kolejowy, skąd się mieli rozjechać, do różnych miast Kanady i Stanów Zjednoczonych. I tu się zaczęła prawdziwa masakra. Bowiem brać polska ruszyła kupą na podjeżdżające autobusy. Pośród wrzasków, jęków, przekleństw i złorzeczeń, taszcząc bagaże, jeden przez drugiego, tratując się wzajemnie parli do przodu jak stado baranów tarasując przejście. Ktoś wrzeszczał: – Dzieci! Dzieci! Ludzie! Stratujecie dzieci!

Kurwa! Gdzie ja jestem? – pomyślał.  Przecież to bezrozumne stado na śmierć się zadepcze! Odwrócił się nie chcąc dalej oglądać tej żałosnej sceny. Upychanie rodaków trwało prawie dwie godziny. A gdy wrzawa ucichła, bez żadnych problemów wsiadł do autokaru.

Ruszyli w kierunku kolejowego dworca. Z rozdziawionymi ustami przyglądał się rozłożystym limuzynom sunącym po wielopasmowych jezdniach. Patrząc na płynące po gładkich jak stół autostradach eleganckie fordy, szykowne chevrolety, dystyngowane cadillaki i sportowe mustangi z zawstydzeniem myślał o polskich dziurawych drożynach, gdzie straszyły toporne warszawy, pokraczne syreny i śmieszne trabanty.

Gdy wsiadał do ekspresu Montreal – Chicago, rozegrała się równie żenująca scena. Polacy hurmą zajęli wagony pierwszej klasy, a kiedy ich poproszono o wyjście towarzystwo zawyło, że chyba po ich trupie. W efekcie pociąg odjechał z kilkugodzinnym opóźnieniem, a zawstydzony Krzysztof zrozumiał, dlaczego tak trudno o wizę do Stanów…”, koniec cytatu.

A teraz wracając do krytykowanej wypowiedzi Joe Bidena powiem, iż wcale mu się nie dziwię, gdyż przejrzałem tę amerykańską Polonię na wylot w czasie mojego pobytu w Stanach w okresie 1967 – 1970 i wiem, że dominującą cechą charakterologiczną tych ludzi jest zawiść w stosunku do osób od nich lepiej wykształconych, o czym powinien Państwa przekonać drugi fragment mojej powieści – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/656229,magia-namietnosci-odcinek-4,4, który Wam teraz zacytuję:

„Harował tak miesiąc w miesiąc. Aż pewnego dnia znalazł zatknięte w drzwiach wezwanie. Miał się niezwłocznie stawić w Urzędzie do Spraw Imigracji Departamentu Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych, Dearborn Street 219.

Po wejściu do przestronnego holu ujrzał kłębiący się rój rodaków złapanych na pracy bez zielonej karty. Po przyjrzeniu im się z bliska znowu się zawstydził, bo nie miał dotąd bladego pojęcia, że w jego ojczyźnie żyje taka kategoria ludzi. Koszmarnie ubrani, wystraszeni, czekali w milczeniu patrząc na siebie wilkiem. Oczywiście nikt z tego towarzystwa nie umiał wydukać słowa po angielsku.

I to okazało się jego atutem. Bowiem gdy prowadzący sprawę inspektor zapytał, czy potrzebuje tłumacza, a on zaprzeczył płynną angielszczyzną, - zdumiony urzędnik podniósł znad papierów głowę i spojrzał na niego z dającym się wyczuć wyrazem sympatii.

Na wstępie oznajmił, że musi wszcząć dochodzenie, bo ktoś złożył donos. Na rutynowe pytanie o pracę Krzysztof usiłował coś kręcić. Wtedy zniecierpliwiony inspektor wyrecytował mu z jakiejś kartki, kiedy przyjechał do Stanów Zjednoczonych, co robił i gdzie pracował, po czym wygłosił formułkę, że złamał amerykańskie prawo, więc musi być deportowany do Polski. Lecz ku zdumieniu Krzysztofa wręczając mu akt deportacji zrobił do niego oko i dał drugą kartkę, gdzie w kilku punktach było napisane, co i jak trzeba zrobić, by deportacji uniknąć.

Ależ porządny facet, odetchnął z ulgą Krzysztof. Chodziło o specjalną wizę dla studentów, zezwalającą na okresową pracę w Stanach. – Good luck! – powiedział inspektor. – Poproś następnego!

Wówczas Krzysztof spytał inspektora: – Mówiłeś, że mnie ktoś zadenuncjował. Czy możesz mi powiedzieć, kto? Pytam z ciekawości. Inspektor zawahał się przez moment, po czym odpowiedział: – Niestety Chris, nie mogę, bo takie mamy procedury. Ale jedno ci tylko powiem... – Tak? – Krzysztof zamienił się w słuch.

Inspektor spojrzał mu w oczy i wygarnął: – W Stanach Zjednoczonych są wszystkie narodowości świata. Ale całą robotę w tym wielkim gmachu robią nam Polacy. Wielokroć się zastanawiałem, dlaczego wy tacy jesteście? Dlaczego wy się tak nienawidzicie wzajemnie? Jak tylko jednemu się coś uda, drugi go natychmiast podkopie. Popatrz na Żydów, Włochów, nawet Portorykańczyków! Jak oni się wspierają! Czy wy tak nie potraficie? Krzysztof nic nie odpowiedział…”, koniec cytatu.

Ktoś teraz może zapytać, skąd wiem, że tacy właśnie Polacy głosowali na Donalda Trumpa?Już tłumaczę. Oczywiście od tamtego czasu wiele się zmieniło w życiu Polaków mieszkających w USA, ale nie zmieniło się nic w ich mentalności. Polonusi tacy byli, - i tacy będą zawsze. Dlaczego tak sądzę?

Otóż przekonałem się o tym niedawno. Kiedy jeszcze w krakowskim Akademickim Komitecie Obywatelskim (AKO) im Lecha Kaczyńskiego robiłem za użytecznego idiotę, poznałem małżeństwo polonijnych działaczy z Kanady, z którymi się zgadałem, że mój Ojciec Akowiec pomagał przerzucać leki dla więźniów niemieckiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau – vide: https://www.wikiwand.com/pl/Micha%C5%82_Pasierbiewicz .

Zafascynowani moją opowieścią zaproponowali mi zrobienie filmowego reportażu o moim Ojcu, co mnie bardzo ucieszyło i wzruszyło, że karta niepodległościowa mojego Taty nie popadnie w zapomnienie. Reportaż ten długo krążył w Internecie, miał kilka tysięcy odsłonięć i wiele wspaniałych patriotycznych komentarzy.

Ale jak ostatnio zacząłem krytykować na blogu partię Jarosława Kaczyńskiego, ci zdawało się wspaniali polscy patrioci posunęli się do takiej podłości, że usunęli reportaż o moim Tacie z Internetu. Dlaczego? Bo chcąc się zemścić na mnie za krytykę PiS-u, - postanowili wymazać z cyberprzestrzeni piękną kartę niepodległościową mojego bohaterskiego Ojca Akowca. Tego jeszcze nie zdążyli wykasować: http://www.klubygp.pl/ottawa-spotkanie-z-krzysztofem-pasierbiewiczem-wideo/

Tak. Tak. Nieodłącznymi cechami charakterologicznymi znakomitej większości działaczy polonijnych są: bezinteresowna zawiść i mściwość.

Przypuszczam tedy, że Joe Biden wyznał się na nich, - i wcale się nie dziwię, że amerykańska Partia Demokratyczna odsunęła się od tego rodzaju Polaków, gdyż uznała, że nie można ich zaliczać do inteligenckich elit.

Dlatego uważam, że Joe Biden nie obraził Polaków, jako takich, - tylko powiedział szczerze, co myśli o członkach, jak się wyraził „polsko-amerykańskiego klubu”, który na Donalda Trumpa głosował.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Rozbawia mnie ekwilibrystyka Adminów, którzy stają na głowie by tę notkę jak najmniej Internautów przeczytało.

Tagi: polityka, USA, Polonia amerykańska, Joe Biden,

Zobacz galerię zdjęć:

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka