Zmasowane siły policyjne ochraniające dom „ojca narodu” Jarosława Kaczyńskiego
Zmasowane siły policyjne ochraniające dom „ojca narodu” Jarosława Kaczyńskiego
echo24 echo24
1711
BLOG

Nawet za komuny… Rzecz o pożytkach z rządów partii Jarosława Kaczyńskiego

echo24 echo24 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 112

                                                                                                    Pisane 3-go maja 2021

WPROWADZENIE
Polska pięknieje i mimo pandemii gospodarka ma się zadziwiająco dobrze. Lecz powiedzmy sobie otwarcie i z ręką na sercu, iż proces odnowy naszego kraju trwa już od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej, a więc to, że Polska się odradza nie jest zasługą wyłącznie rządów Prawa i sprawiedliwości, co nam pokrętnie koduje w mózgach Telewizja Publiczna Jacka Kurskiego, - lecz jest to efekt pracy tych, którzy rządzili po dniu 1 maja 2004, a dokładniej mówiąc wynik sprawności samorządów, operatywności pracodawców oraz ciężkiej pracy Polaków, co potwierdzają praktycznie wszystkie opinie sondażowe.

A teraz do rzeczy. 

Odkąd sięgam pamięcią, a pamiętam jeszcze z dzieciństwa rządy Bolesława Bieruta, przez te wszystkie lata dręczyło mnie przygnębiające poczucie, że Polska jest źle rządzona, moją ojczyzną zarządzają niezmiennie od lat nieuczciwi ludzie zaprzedani Moskwie.

I jak patrzę na te wszystkie szkody wyrządzone w Polsce od jesieni 2015 przez Prawo i Sprawiedliwość, gdy widzę jak rządzący naszym krajem z tylnego siedzenia Jarosław Kaczyński wyłącza kolejne hamulce w parciu do przejęcia władzy absolutnej i wprowadzenia mono-partyjnego zarządzania państwem niszcząc jego kolejne struktury i  anektując wszystkie kluczowe urzędy w państwie, - to coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle. 

Żeby wszystko było jasne. Komunistów nie cierpię każdą cząstką duszy, bo mi w roku 1952 zadręczyli Ojca Akowca. Ale muszę sprawiedliwie przyznać, że czerwoni przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Natomiast arogancja, bezczelność, hucpa, grubiaństwo i buta PiS-u sprawiają, iż coraz częściej dochodzę do wniosku, iż ta partia w pomiataniu ludźmi posuwa się znacznie dalej, niż niegdyś Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.

Ktoś teraz może spytać, co takiego się stało, że do tego doszło? Myślę, że odpowiedź jest prosta. Po raz kolejny oszukano ludzi. Ale tym razem jest to szachrajstwo na gigantyczną skalę, którego skutki mogą trwać przez kilka dekad, bo rząd Morawieckiego zaciągnął praktycznie niespłacalne długi.

Po roku 1989, żeby ludziom zamydlić oczy, post-komunistyczni beneficjanci okrągłego stołu rozdzielili swoje role. Jedni schronili się pod płaszczykiem Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a finalnie Platformy Obywatelskiej, - drudzy zaś poszli do tak zwanych partii prawicowych, czyli kolejno Porozumienia Centrum, Ruchu Społecznego AWS, Porozumienia Polskich Chrześcijańskich Demokratów, Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, Ruchu Odbudowy Polski, a finalnie Prawa i Sprawiedliwości.

I co?

Ddy patrzę, jaką ciemnotę od lat wciskają do głowy zagorzałym miłośnikom Platformy Obywatelskiej podszczuwacze z antypisowskiej telewizji TVN24, ale także, gdy obserwuję, jakie bzdety i z jak dziecinną łatwością przekazuje „ludowi pisowskiemu” nie mniej zakłamana TVP Info, - odnoszę nieodparte wrażenie, iż mieszkam w kraju, który politycy zamienili w jeden wielki dom wariatów, a moja Ojczyzna wchodzi już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści platformersów do pisowców, - i odwrotnie.

Powiem więcej. Jak dotąd PiS i Platforma po prostu musiały ze sobą nieustannie wojować, gdyż ostateczna wygrana jednej z tych partii byłaby jednoznaczna z jej śmiercią polityczną, - gdyż ci definitywni zwycięzcy nie mieliby, na kogo winy zwalać i mamić ludzi, jacy źli byli ich poprzednicy, którzy w każdej chwili mogą powrócić do władzy, - a jeszcze do tego na polską scenę polityczną mogłaby się nie daj Boże wedrzeć jakaś nowa jakość polityczna.

Więc dla zmyły, żeby obywatele myśleli, iż jest praworządnie i sprawiedliwie, obie te „wojujące ze sobą” partiokracje od czasu do czasu spektakularnie wymieniały się władzą w systemie wahadłowym. Po każdej takiej zmianie warty, ciemny lud przez jakiś czas żył w złudnym przeświadczeniu, że teraz już na zawsze będzie dobrze i uczciwie, a winni dostaną za swoje. A, gdy po jakimś czasie okazywało się, iż znowu jest jak było, zaś żadnemu winnemu tego stanu rzeczy włos nie spadł z głowy, - następowała kolejna zmiana warty.

Jesienią 2015 Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory, bo miało być inaczej niż za rządów Platformy Obywatelskiej. A co mamy, każde dziecko widzi. Co tam Polska. Co tam Bóg, Honor i Ojczyzna. Co tam dziedzictwo kultury. Co tam przyzwoitość. Co tam Konstytucja. Co tam tradycja polskiego parlamentaryzmu. Ważne jest tylko by wygrać kolejne wybory i utrzymać władzę. Zdeptano polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii wyzbyto się poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle tylko rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk swoimi! Obsadzić przyczółki! Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami!

Historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny poszły w górę. Dziesięć lat później naród się zbuntował. Zrodziła się Solidarność. „Upadła” komuna. Odzyskaliśmy wolność. Wywalczyliśmy sobie demokrację, za co wielu zapłaciło życiem.

A co mamy dzisiaj?

Po rządach rozbrykanej Platformy Obywatelskiej władzę przejęło Prawo i Sprawiedliwość, a korzystając z uzyskanej po raz pierwszy przewagi sejmowej pewien zegarmistrz światła purpurowy rezydujący przy ulicy Nowogrodzkiej zabełtał tak Polakom w głowach, iż ani się obejrzeli, gdy wrócili do modelu zarządzania Państwem prawie identycznego, jak przed czerwcem 89. Wszystko znów jak za komuny. Tylko ludzie przefarbowani i wystrój zmieniony.

W tej sytuacji, Jarosław Kaczyński uznał, że jest okazja by zawrzeć „Pakt o nieagresji Kaczyński – Ziobro – Gowin” i utworzyć Zjednoczoną Prawicę, która będzie rządzić Polską przez kilka kadencji zarządzając znów krajem jak za najlepszych czasów komuny, która jak widać nie całkiem do końca upadła, a przyczaiła się tylko czekając na lepsze czasy, które właśnie dla niej nadeszły. Gdyż jak tylko Ziobro i Gowin postawili się okoniem Jarosławowi Kaczyńskiemu, pan Prezes bez cienia skrupułów zawarł z sojusz z Lewicą, co stary komunista Leszek Miller skwitował prześmiewczo, że: jesteśmy świadkami rodzenia się nowego serialu "Przychodzi Czarzasty do Dworczyka", co jednoznacznie się kojarzy z aferą Rywina.

I tak się złożyło, że dzisiejszą ostrzegawczą notkę piszę nie tylko w kolejną rocznicę ustanowienia Konstytucji Trzeciego Maja, lecz także w pierwszą tygodnicę zawarcia sojuszu Prawa i Sprawiedliwości z komunistami.

I nadal, jak w czasie komuny, pisowska władza „dobrej” zmiany będzie rządziła podług następujących zasad wypróbowanych przez komunistów po II Wojnie Światowej:

Partia przewodnią siłą narodu
Pod takim hasłem rządziła Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Wszystko było podporządkowane jedynie słusznej linii partii. Tylko partia rządząca wiedziała wszystko najlepiej i była nieomylnie najwspanialsza. Niech tylko przypomnę swojsko brzmiące hasło: „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jedyną nadzieją narodu! ”.

A cóż mamy dzisiaj? Prawie dokładnie to samo. Od rana do wieczora, wspierani przez telewizję publiczną Jacka Kurskiego pisowscy propagandziści PR tłuką skołowanym rodakom do głowy, że wyłącznie PiS może im zapewnić wiekuiste szczęście i dobrobyt. Że tylko oni są patriotami wiedzącymi, co dobre dla Polski. A reszta społeczeństwa to degeneraci zainfekowani „tęczową zarazą” (abp Marek Jędraszewski). Że "opozycja to wróg krzewiący zabójcze ideologie gender i LGBT, którego należy niszczyć wszystkimi możliwymi sposobami" (Jarosław Kaczyński).

Za komuny nielegalną opozycję nazywano „elementami wrogimi władzy ludowej ”. Dziś natomiast, legalna opozycja to podług PiS-u narodowi zdrajcy donoszący do Brukseli na świetlistą partię Jarosława Kaczyńskiego. Więc, kto by się liczył z hołotą, którą należy trzymać na krótkiej smyczy, że przypomnę kilka haseł: „Oczyścić polski dom z czarnych owiec ” (Andrzej Duda), „skończyć z kastą sędziowską” (Kaczyński). 

Tak. Tak. Pisowska władza „dobrej” zmiany prezentuje ten sam, co PZPR partyjniacki entuzjazm, praktycznie te same hasła: "W jedności siła! "; „PiS Partią Sukcesu! ”, „Poradzimy sobie ze wszystkim sami ”; „Polska bijącym sercem Europy ”, - słowem te same spędy działaczy, to samo uwielbienie dla partyjnego przywódcy, wodzireje, zapiewajło i klakierzy, w tle dzieci w strojach ludowych, - czyli wypisz wymaluj apogeum szczytowania komuny.

Tylko adresy zmienione, - bo kiedyś władza Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej okopała się w Domu Partii przy Nowym Świecie. Dzisiaj zaś warownia PiS znajduje się Nowogrodzkiej.

Pezetpeerowskiego prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza prezes Kaczyński zrobił najpierw twarzą łamiącej Konstytucję drakońskiej reformy sądowniczej, a potem tego samego post-komunistę nagrodził dziewięcioletnią kadencją sędziego Trybunału Konstytucyjnego, co cichcem, pod osłoną nocy i bez obecności dziennikarzy podpisał prezydent Andrzej Duda, a zdjęcie przedstawiające skradających się pod osłoną nocy sędziów TK Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza – vide: https://m.salon24.pl/d495a0ea5f2a7ea7e5639d725ea818d8,860,0,0,0.jpg przejdzie do historii,  jako jedna z najczarniejszych kart polskiej polityki po zakończeniu II Wojny Światowej. Więcej nie piszę, bo się wstydzę.

Propaganda sukcesu
Wikipedia tak określa propagandę sukcesu towarzysza sekretarza Edwarda Gierka, cytuję:
Dla okresu rządów Edwarda Gierka charakterystyczna była propaganda sukcesu, której głównym celem było wyolbrzymianie dokonań ekipy rządzącej, oraz maskowanie niepowodzeń i porażek rządu. Posługiwano się frazesami o "dynamicznym rozwoju", "cudzie gospodarczym" i "budowaniu nowej i silnej Polski"...”, koniec cytatu.

No i cóż ja mam jeszcze dodać? Wszystko znów jak za Gierka. Trzeba tylko zamienić nazwisko towarzysza sekretarza nazwiskiem bajarza nad bajarzami Mateusza Morawieckiego, żeby się przekonać, iż nie ma praktycznie żadnej różnicy pomiędzy Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, a partią o nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Zaś u pani Holeckiej północno koreańskie spikerki mogłyby ewentualnie terminować.

Chleba i igrzysk
W czasach gomułkowsko-gierkowskich, żeby dać ludziom poczucie luksusu, od czasu do czasu rzucano na rynek banany, zwiększano deputat węglowy, bądź przyznawano talon na syrenkę. Ale te „luksusy” miały za zadanie wzbudzić w podświadomości obywateli wdzięczności dla władzy ludowej.

Natomiast lansowanym przez Prawo i Sprawiedliwość symbolem luksusu stała się plazma na ścianie i czternasta emerytura, w coraz szybszym tempie zżerana przez inflację i narastającą drożyznę. Ale media Jacka Kurskiego tłuką ludziom do głowy od rana do nocy farmazony, że władza PiS-u to Święty Mikołaj rozdający Polakom za darmo pieniądze, co jest oczywistą nieprawdą, że niby pisowska Polska sama sobie ze wszystkim poradzi, bo jest wzorcem dla Europy, - zaś wszystko to zawdzięczamy genialnemu rządowi Morawieckiego, - przemilczając wszakże fakty, że przy tej okazji PiS rozmontowuje państwo, że Polsce grozi śmiertelny deficyt wody, że Unia Europejska za łamanie prawa unijnego może nam obciąć fundusze, że służba zdrowia zdycha, że młodzi fachowcy masowo uciekają z Polski, że polskie uczelnie lokują się ósmej setce rankingów światowych, że na skutek rosnącej inflacji emerytów czeka wegetacja na granicy nędzy, że mamy do czynienia z zapaścią kultury wysokiej na rzecz lansowanej przez intelektualnie antyestetyczną władzę subkultury disco polo, że afera goni aferę, że PiS-owi marzy się polexit oraz hegemonia Trójmorza pod egidą Polski, i tak dalej.

Więc jak widać, mechanizm propagandowy pozostał ten sam, co za komuny, tylko socjotechnika bardziej wyrafinowana. I metodycznie bałamucony naród głosuje jak trzeba. Tak. Tak. Nawet komuniści nie zdołali tak zdemoralizować i otumanić ludzi, gdyż czerwoni nie zdążyli zniszczyć rodzimej kultury, co niestety w całej rozciągłości udaje się ludziom Kaczyńskiego, którzy obniżyli poprzeczkę intelektualną Polaków do poziomu Zenka Martyniuka, który koncertuje w narodowych filharmoniach. 

Demonstracja siły
W okresie gierkowskim, gdy naród się burzył przeciwko rządowi, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza wyprowadzała na ulice ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej).

A dzisiaj?

Myślę, że wystarczą zdjęcia pokazujące, jak policja władzy „dobrej” zmiany wlecze babcię Kasię odartą z odzieży – vide: https://i.wpimg.pl/1200x/filerepo.grupawp.pl/api/v1/display/embed/e9e8c295-7670-47d2-9c2a-bd0030136899 , jak policjanci w cywilu biją ludzi pałkami teleskopowymi na Strajku Kobiet – vide: https://ocdn.eu/images/pulscms/ODQ7MDA_/b53c7b9d-747b-4847-a81f-abec513cfe3c.jpeg , a dom „ojca narodu” Jarosława Kaczyńskiego muszą ochraniać zmasowane siły policyjne, – patrz zdjęcie tytułowe. 

I powiedzmy sobie szczerze z ręką na sercu, że coś z tą władzą jest nie tak, bo takich scen na polskich ulicach nie było nigdy po roku 1989, kiedy Polacy odzyskali wolność. I każdy, kto ma trochę oleju już widzi, że partia Jarosława Kaczyńskiego pogwałciła demokrację, okaleczyła Konstytucję, zaś w ostatnich dniach pan szef Orlenu Obajtek zamachnął się na wolność słowa, wyrzucając z pracy kilku redaktorów lokalnych gazet. 

Zastanówmy się tedy poważnie, co to za państwo, w którym szef Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś mówi publicznie obywatelom, że: "dzisiejsza Polska przypomina mu czasy bolszewickie, że ktoś, kto nie zgadza się z obecną władzą PiS, może być w każdej chwili aresztowany i skazany. Że nasze dzisiejsze państwo to w czystej postaci państwo policyjne, którym rządzą służby, a nie premier, prezydent czy parlament ".

Myślę, że chyba nikt ze zdrowo myślących Polaków nie spodziewał się, iż dożyjemy czasu, w którym na naszych oczach będzie następować dekompozycja naszego państwa.

Cenzura
W czasach komuny cenzurą zajmowała się instytucja państwowa o nazwie „Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk” z siedzibą przy ulicy Mysiej. Pracujący tam cenzorzy badali wszelkie formy przekazu informacji z punktu widzenia ich zgodności z aktualną polityką rządzącej partii. Oni ustalali, co wolno, a czego nie wolno mówić, pisać i słuchać.

Dzisiaj ludzie Kaczyńskiego twierdzą, że cenzury już nie ma. Otóż, nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Bo cenzura jest nadal i to głębsza niż kiedyś, tyle, że działa pod zmienioną nazwą. Dzisiaj cenzurę zastąpiono „terrorem prawicowej poprawności politycznej ”. Kiedyś cenzorów było wielu. Dziś jest tylko jeden. Ten generalissimus nowej generacji urzęduje przy ulicy Nowogrodzkiej. To on, przy pomocy „TVP Info” i „Gazety Polskiej” oraz zaprzedanych dziennikarzy ustala, co jest patriotyzmem, a co zdradą narodową, co należy mówić, czego i kogo słuchać, kto jest dobry, a kto zły, gdzie należy bywać, a gdzie nie wolno pod żadnym pozorem, co jest słuszne, a co głupie, co jest powodem do dumy, kto jest dobrym Polakiem, a kto zaplutym karłem opozycji, kogo należy popierać, a kogo wykluczać. A jak się temu sprzeciwisz to zapomnij o karierze, bo przestajesz istnieć obłożony klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia. Więc wszyscy się boją. Obywatele, przedsiębiorcy, media społecznościowe, portale internetowe i tak dalej.

Słowo cenzor brzmiało niegdyś szpetnie, teraz, zastąpione synonimem „pisowskiej poprawności politycznej” ma brzmieć pięknie, postępowo i świetliście. I nikt nie podskoczy, nikt się nie wychyli, ogarnięty strachem przed wyrzuceniem z pracy, ostracyzmem i zmową milczenia.

A więc znowu to samo, co w czasie komuny, tyle, że czerwoni byli mimo wszystko mniej wyrafinowani i obłudni, bo przynajmniej udawali, że liczą się z ludźmi. A dziś butny marszałek Ryszard Terlecki ostentacyjnie odwraca plecami do dziennikarzy. Czegoś takiego nie było nawet za komuny!

Front Jedności Narodu na straży polityki partii
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza rządziła na zasadach: jedynie słusznej linii partii i odgórnego sterowania państwem pod okiem wszystkowiedzącego sekretarza.

A jak jest dzisiaj? Prawie dokładnie tak samo. Bo prawda jest taka, że PiS przyjmie każdego, byle się opłacało dla utrzymania autorytarnej władzy, - vide: Jarosław Gowin (PO), Stanisław Piotrowicz (PZPR) i tak dalej. Czyż to nie jest współczesny Front Jedności Narodu? Wszystko w jednym. Taki zdegenerowany twór bez rodowodu, od sasa do lasa, ad prawa do lewa, bez ideowej wizji, byle tylko podnieść słupki sondażowe.

Zaś ostatnie pięciolecie pokazało, że największymi grzechami PiS-u były: patogenna zaściankowość, sarmacka przemądrzałość, fantasmagoryczne mrzonki o potędze Trójmorza pod przywództwem Polski, bajdurzenie Morawieckiego o Polsce, będącej bijącym sercem Europy oraz nieliczenie się z nikim, ani z niczym w dążenie do autorytarnej władzy absolutnej na zasadzie „po nas choćby potop ”.

I tak, jak Platforma Obywatelska doprowadziła w roku 2015 do tego, że państwo przestało działać, stając się „państwem teoretycznym ” (Bartłomiej Sienkiewicz), tak Prawo i Sprawiedliwość rozłożyło nasze państwo, które stało się „państwem z dykty ” (Ziemowit Gowin).

Więc chyba już nikt rozsądny nie da się nadal mamić słowami wiersza Wisławy Szymborskiej o Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej:

„Partia, (tym razem PiS)
należeć do niej,
z nią działać, z nią marzyć,
z nią w planach nieulękłych,
z nią w trosce bezsennej,
wierz mi, to najpiękniejsze,
co może się zdarzyć...”

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka