echo24 echo24
6722
BLOG

Z Was się śmieję! Przemądrzałych elit PO, mazowieckiej Warszawki i podwawelskiego Krakówka

echo24 echo24 PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 160

Najpierw obejrzyjcie Państwo proszę ten krótki filmik (polecam dźwięk na full i wersję pełnoekranową, -a zapewniam, że nie pożałujecie!)

                                                                         https://www.youtube.com/watch?v=28vjeo1VukI 

A teraz do rzeczy.

W grudniu ubiegłego roku Portal internetowy Salon24 – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1100058,byly-tenor-platformy-nie-mozna-dopuscic-do-wladzy-po-to-karierowicze informował:

Były tenor Platformy: Nie można dopuścić do władzy PO, to karierowicze. Według kandydata na urząd prezydenta z 2000 roku, ewentualne objęcie władzy przez Koalicję Obywatelską przyniesie klęskę w kraju. - Patrząc w przeszłość, wdepnęliśmy w ten PiS przez przypadek. Taki był układ, że PiS uzyskał władzę absolutną. Teraz jest obawa w drugą stronę. Gdy PiS przegra, wdepniemy w nieprzygotowaną Platformę Obywatelską. To się rzuca w oczy i do tego nie można dopuścić - wyjawił Olechowski w rozmowie z tygodnikiem "Wprost". Jak ocenił dawny współpracownik Donalda Tuska, Platforma Obywatelska "to partia bez klarownego planu, wizji Polski po PiS". Oskarżył ją o promowanie karierowiczów i polityków, którzy nie zamierzają czegokolwiek reformować w obawie przed gniewem wyborców…

Wczoraj natomiast ten sam portal – vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1133125,list-otwarty-opozycji-do-opozycji-dotarlismy-do-punktu-krytycznego-jako-panstwo-i-narod poinformował, cytuję:

List otwarty… opozycji do opozycji. Dotarliśmy do punktu krytycznego. Grupa parlamentarzystów PO przygotowała list otwarty do swych kolegów partyjnych i klubowych, w którym apeluje o podjęcie „poważnej debaty”, prowadzącej do „wieloaspektowej przemiany wewnętrznej”. „Bez daleko idących zmian nie mamy szans utrzymania pozycji lidera opozycji, a w przyszłości wygrania wyborów” - przekonują autorzy listu…

Mój komentarz:

Słowem nikt zdrowo i racjonalnie myślący już nie zaprzeczy, iż właśnie na naszych oczach odbywa się pożałowania godna auto-kompromitacja Platformy Obywatelskiej oraz osobisty dramat jej sympatyków.

W czasie komuny moimi znajomymi i przyjaciółmi byli właśnie ludzie, którzy później stali się politykami i sympatykami Platformy Obywatelskiej, ale w tak zwanym okresie transformacji, po roku 1989, nasze drogi się rozeszły z przyczyn nie tyle politycznych, co moralno etycznych, gdyż okazało się, że w nowych warunkach hołdujemy zupełnie innym wartościom, o czym pisałem w notce pt. „Stary Kelner ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/471353,stary-kelner .

A teraz Państwu opowiem, dlaczego mojej dzisiejszej notce dałem tytuł: „Z Was się śmieję! Przemądrzałych elit PO, mazowieckiej Warszawki i podwawelskiego Krakówka ”.

Otóż już w styczniu roku 2011, w eseju pt. „Nabrani przez redaktora ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/271686,nabrani-przez-redaktora , tak między innymi pisałem o Platformie Obywatelskiej i jej sympatykach, cytuję:

Uczciwi dziennikarze powinni obecnie stanąć na głowie by obnażyć kompleksy, zakłamanie, płytkość ideową i pretensjonalność platformerskich "elit" III RP.

Rodzi się, więc pytanie, jak to zrobić?

Otóż uważam, że naczelnym obecnie zadaniem uczciwych dziennikarzy jest demaskowanie, wszystkimi możliwymi sposobami rzeczywistej jakości post-komunistycznych elit III RP. Trzeba bezlitośnie obnażać ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, zakłamanie, miałkość ideową i bezpardonową hipokryzję.

Wiem, że to trudna i „niebezpieczna” gra, bo przekonałem się o tym na własnej skórze. Bowiem już w roku 1995, na drugi dzień po wyborze Aleksandra Kwaśniewskiego na Prezydenta, kiedy rankiem ogłoszono oficjalne wyniki, w odruchu desperacji napisałem coś w rodzaju listu otwartego, który wręczyłem sympatyzującym z ówczesną Unią Wolności wybranym znajomym i przyjaciołom z krakowskich kręgów biznesowych, artystycznych i naukowych.

Oto jego treść:

„W dniu zwycięstwa „Olka” pragnę pogratulować bezspornego sukcesu wszystkim zwolennikom grubej kreski, którzy pozostawili postkomunistów u władzy de facto na kilka pokoleń. Gratuluję również elitom naszej partii inteligenckiej, która przez kilka lat wmawiała Polakom, że to już nie ci sami komuniści. Największe gratulacje należą się jednak panu Adamowi Michnikowi i jego gazecie za to, że nawołując razem z panem Cimoszewiczem do pojednania przekonali ludzi do głosowania na postkomunistów.  To nie naród należy winić za to, co się stało z polską 19-go listopada 1995.

Krzysztof Pasierbiewicz                                                        Kraków, 20 listopada 1995”

Reakcją na ten list był graniczący z furią ostracyzm zdominowanego przez Unię Wolności krakowskiego salonu wpływu. 

Zaś jak dziesięć lat później wspomniany wyżej list otwarty przedrukował „Newsweek” (Nr 20/2005) okrzyknięto mnie natychmiast lokalnym „PIS-owcem”, choć nawet nie wiedziałem, gdzie partia Jarosława Kaczyńskiego ma swoją siedzibę w Krakowie.

Już wtedy jakakolwiek krytyka pod adresem obozu wywodzącego się z pnia Unii Demokratycznej kończyła się okrzyknięciem krytykującego pisowskim oszołomem i ciemniakiem.

A wmawia się ludziom, że to bracia Kaczyńscy podzielili Polaków. Otóż nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Dlatego rzetelni dziennikarze powinni uparcie przypominać, że Polaków podzielił już w roku 1995 redaktor naczelny Gazety Wyborczej wraz z pewnym miłośnikiem białowieskich żubrów. To wtedy Polska pękła na pół, rozpadając się na „lewacko” post-komunistyczną i „prawicowo” patriotyczno-solidarnościową, a resztki prawdziwej inteligencji udały się na emigrację wewnętrzną, na której pozostają do dzisiaj.

Wielu komentatorów zastanawia się nad genezą szerzącej się w Polsce plagi nienawiści, przybierającej często formy wręcz wynaturzone. Media III RP konsekwentnie oskarżają o ten stan rzeczy Jarosława Kaczyńskiego wmawiając Polakom, że to on jest powodem wszelkiego zła. A prawda jest taka, że to nie Jarosław Kaczyński sieje nienawiść, lecz ci, którzy się panicznie boją, że zostaną przez niego zdemaskowani. Bowiem zdają sobie sprawę, że ten człowiek może tego dokonać. Stąd ich patologicznie nienawistna agresja wobec partii Jarosława Kaczyńskiego. Moim zdaniem ten sam rodzaj strachu zrodził ideę grubej kreski premiera Mazowieckiego, wywołał zaciekły opór przeciwko lustracji, a obecnie stymuluje coraz to bardziej pokrętne próby wyrugowania Jarosława Kaczyńskiego ze sceny politycznej.

Co zatem robić?
Otóż moim zdaniem trzeba demaskować fobie panów Niesiołowskich, chamstwo, pretensjonalne stroje i fryzury panów Palikotów, żałosne anegdoty panów Żelichowskich i tak dalej. Bo to oni sieją nienawiść, którą kolaboranckie media przypisują obozowi Jarosława Kaczyńskiego i samemu Prezesowi.

Pójdźmy dalej. Trzeba koniecznie odkłamać wylansowany ostatnimi laty stereotyp myślowy, że „lewactwo to cnota, a patriotyzm to obciach”. Uważam to za jedno z najważniejszych obecnie wyzwań dla uczciwych dziennikarzy.

Trzeba uaktywnić błyskotliwych dziennikarzy i dowcipnych satyryków, a także pisarzy. Odpowiednio wycelowana drwina daje częstokroć więcej niż długie, poważne wywody, szczególnie teraz, gdy młodzież prawie nic nie czyta.

Trzeba odkłamać zakodowane przez Gazetę Wyborczą w mózgach wielu Polaków slogany, że: patriota to oszołom; historia to zbytek; duma narodowa to ksenofobia; honor to przeżytek; sprawiedliwość to naiwniactwo; moralność to frajerstwo; wiara to ciemniactwo; skromność to nieudaczność; kombinowanie to sposób na życie; uczciwość to frajerstwo; rodzina to anachronizm i tak dalej.

Trzeba też za wszelką cenę przywrócić Polakom umiejętność samodzielnego myślenia. Przykro mi o tym mówić, ale nawet w środowisku akademickim, w którym spędziłem kilkadziesiąt lat, wciąż jeszcze gros moich koleżanek i kolegów, nie wyłączając kadry profesorskiej, do godziny jedenastej przed południem nie ma własnego zdania. Dlaczego? Bo około dziesiątej kupują w uczelnianych kioskach Gazetę Wyborczą i po przełknięciu gotowej papki informującej o obowiązujących w „salonowym towarzystwie” trendach, powtarzają bezrozumnie podsunięte im sprytnie opinie i komentarze. Tak, Tak. Sprytnie sterowana bezmyślność zagościła na dobre również na naszych uczelniach.

Innym zagadnieniem jest zjawisko, które zwykłem nazywać „terrorem poprawności politycznej Salonu III RP”. Ludzie znów zaczynają się bać głośnego artykułowania myśli, które mogłyby zostać uznane za „niepoprawne politycznie”. Tak więc kolejnym zadaniem dziennikarzy jest, zatem odważne i systematyczne uświadamianie Polakom, że jesteśmy już od paru dobrych lat krajem formalnie demokratycznym, w którym prawo nie zabrania głośnego mówienia o swoich przekonaniach. Trzeba ludziom przywrócić odwagę swobodnego wyrażania myśli. Więcej, trzeba gremiom naukowym, oraz innym kształtującym opinię publiczną odważnie wytykać ich zachowawcze postawy. 

Osobnym zagadnieniem jest, jak ja to nazywam „pandemia różowej subkultury”. Jednym z przykładów niech będzie seria cyklicznych „wykładów” byłej pierwszej damy w Telewizji TVN Style, mających za zadanie nauczanie Polaków kindersztuby i światowych manier.

Jako człowiek leciwy, doskonale pamiętam pewien reportaż telewizyjny pokazujący panią Jolę jeszcze z okresu studenckiego, w którym to czasie nie przypominała bynajmniej Księżniczki Monako. Potem był pamiętny okres „Olo! Olo! Disco polo” i myślę, że komentarz jest tutaj zbyteczny. Ale niedawno pani Jolanta raptem sobie przypomniała o arystokratycznych korzeniach, nabrała dworskich manier i w jakiś cudowny sposób odzyskała śpiewny kresowy akcent. I nie byłoby w tym nawet nic złego, gdyby nie to, że pani Jolanta staje się wzorcem do naśladowania. A to jest już zjawiskiem niekoniecznie pożądanym. Bo zasmucającym jest nie tyle groteskowa metamorfoza pani Jolanty, co fakt, że na te triki nabiera się coraz więcej osób, które przez lata miałem za inteligentne. Bo, wynikiem tego rodzaju „nauk” jest między innymi to, że na „ekskluzywnych” salonach mazowieckiej Warszawki i podwawelskiego Krakówka panowie z profesorskimi tytułami zaczynają dyskutować wyłącznie o tym ile gwiazdek miał hotel na wyspach, skąd właśnie wrócili, czy ile garów mają silniki ich audic i beemek, a panie swój status wartościują ilością kafelków Versace w łazience.

No i mamy kolejne zadanie dla dziennikarzy, którzy powinni wykpiwać tego rodzaju szmirę przebraną w szaty „kultury wysokiej”. Elegancko, dowcipnie, z taktem i umiarem, ale konsekwentnie wykpiwać! Snobizm graniczący ze śmiesznością i patologiczne szpaniarstwo owego towarzystwa wzajemnego zachwytu nad samymi sobą, ów opiniotwórczy grajdoł „nowobogackich intelektualistów”, tę wylęgarnię salonowej plotki, którą się karmią kolorowe pisma…”, tyle cytatu ze stycznia roku 2011. Nota bene tym esejem zainteresował się sam Jarosław Kaczyński, o czym, mnie poinformował w przesłanym mi liście urzędowym - vide: https://m.salon24.pl/6e872d95c8c4df3c453b372f21d29e40,860,0,0,0.jpg .

Po opublikowaniu przeze mnie na Salonie24 cytowanego wyżej eseju, na krakowskich salonach Platformy Obywatelskiej zawrzało, bo zanim rozdzieliła nas polityka, jeszcze za czasów komuny, późniejsi sympatycy Platformy Obywatelskiej byli moimi bliskimi znajomymi i przyjaciółmi, z którymi się bawiłem na niezliczonych imprezach towarzyskich, zimą jeździłem z nimi na nartach, latem zaś spotykaliśmy się na tenisowych kortach, a oni brali mnie za "swojego".

Lecz opublikowanie mojego eseju sprawiło, że salon mazowieckiej Warszawki, z którym przez lata spędzałem wakacje  w Jastarni oraz salon podwawelskiego Krakówka uznały tę publikację za zbezczeszczenie sakramentu platformerskiej poprawności politycznej i wydały na mnie swoisty towarzyski wyrok śmierci, a moi dawni kompani, prawnicy, lekarze, biznesmeni i artyści obłożyli mnie klątwą ostracyzmu i zmowy milczenia.

Nie wyobrażacie sobie Państwo, jak wynaturzoną nienawiścią zapałali wtedy do mnie moi dawni koledzy, którzy do dnia dzisiejszego, jak mnie widzą na ulicy czerwienieją, jak indory i prychają na mój widok, jak to mają zwyczaj czynić wiejskie baby na widok cudaka, co to po wsi w gaciach łazi. A jeden z nich do mnie zadzwonił i wprost zagroził, cytuję: „Krzysiek! Co się z tobą stało? Co ty wypisujesz na tym twoim blogu? My się musimy za ciebie wstydzić! I pamiętaj, że jak byś kiedyś znalazł się w biedzie, to nie licz, że krakowscy prawnicy, lekarze i biznesmeni ci pomogą ”.

Nie było to miłe doświadczenie, bo ze strony mających się za elitę przemądrzałych platfomersów spotkało mnie wiele upokorzeń, drwin, obraźliwych epitetów, a nawet fałszywych pomówień i insynuacji, plus jeden proces sądowy - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/503363,czolowy-anty-lustrator-uj-pozywa-prawicowego-blogera , ale to pozwoliło mi się także przekonać naocznie, że platformerski „salon III RP” to rodzaj pretensjonalnie snobistycznej, skostniałej „loży”, której orężem były zmowa milczenia i tak zwane przyprawianie gęby. Bo już wtedy okrzyknięto mnie pisowcem, choć nawet nie wiedziałem, gdzie ta partia ma swoją siedzibę w Krakowie.

A prawda jest taka, że jak powiedział jej współtwórca Andrzej Olechowski, to nie PiS wygrał wybory 2015, tylko partii Jarosława Kaczyńskiego wybory te wygrała ciamciaramciowata i strusiowato nielotna Platforma Obywatelska, która zadufana w sobie tak się rozbrykała, że PiS wygrał wybory z przewagą sejmową i de facto uzyskał władzę absolutną.

Co, z tą władzą absolutną zrobił PiS nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, - ale to w ogromnej mierze  z winy Platformy Obywatelskiej Polska stała się państwem autokratycznym rządzonym przez despotę o zacięciu dyktatorskim, który przed kilkoma dniami okiwał partię Borysa Budki w sposób ostatecznie ją degradujący. 

I to definitywnie odbiera Platformie Obywatelskiej status "partii inteligenckiej", którą jak właśnie pokazało życie nigdy nie była, a ta partia była silna tylko pod przewodnictwem Donalda Tuska, zaś gry pan Donald dał nogę do Brukseli wyszła na jaw naga prawda, że Platforma bez Tuska to zbiorowisko nieudaczników zachowujących się, jak dzieci zbłąkane we mgle.

Po tych wszystkich upokorzeniach, jakie mnie spotkały ze strony przemądrzałych platformersów powinienem się teraz cieszyć patrząc na te ostatnie podrygi konającej ostrygi, - ale nie tylko nie przynosi mi to żadnej satysfakcji, co napawa wielkim smutkiem, bo jak patrzę na tę ich zawstydzającą niemotę w roli partii opozycyjnej, brak jakiegokolwiek pomysłu na Polskę i co tu dużo mówić na ich głupotę, mam prawo powiedzieć tylko, że Platforma bez Donalda Tuska jest nic nie warta. 

I dlatego , jak Wojciech Pokora w filmiku, którym zilustrowałem notkę, - z politowaniem i przez łzy się z nich śmieję.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post scriptum

Najlepszy komentarz, - zwieńczający przekaz notki:

@Władysław Honiewicz [9 maja 2021, 22:22]
- ,, .....  ta partia była silna tylko pod przewodnictwem Donalda Tuska ..... '' -

Można i tak skwitować.  Donald Tusk - ze sprytniejszym, w tle grasującym P. Grasiem - pacyfikował, wycinał bezwzględnie potencjalnych rywali w partii (Olechowski, Płażyński i wielu innych). Pozostali mierni ...... itd.
Po jego rejteradzie z partii i kraju, partyjka się zrobiła. Ze śmieszną nominatką. A później jeszcze bardziej śmiesznymi ,,przywódcami''. Czas pokazał nieubłaganie tombakowy blichtr tej partii.

Z pisim zborem będzie podobnie.


echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka