Rok 2006. Promocja książki Krzysztofa Pasierbiewicz pt. „Epopeja helskiej balangi – GRUPA”, która odbyła się w salach koktajlowych i na tarasach widokowych Hotelu SPA DOM ZDROJOWY w Jastarni
Rok 2006. Promocja książki Krzysztofa Pasierbiewicz pt. „Epopeja helskiej balangi – GRUPA”, która odbyła się w salach koktajlowych i na tarasach widokowych Hotelu SPA DOM ZDROJOWY w Jastarni
echo24 echo24
1558
BLOG

„Jednak pijaństwo było pospolite”. Rzecz o tabloidowych chwytach Gazety Wyborczej

echo24 echo24 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych!

Do opublikowanej wczoraj na „nowym” Salonie24 notki mojego autorstwa pt. „Dobra zmiana odświeżonego Salonu24 ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1135645,dobra-zmiana-odswiezonego-salonu24 , bardzo przeze mnie szanowany bloger piszący pod nickiem @skamander dodał następujący komentarz:

„skamander [18 maja 2021, 02:47]
Panie Krzysztofie, może rozwinąłby Pan tę myśl, że teraz na Salonie 24 będzie  lepiej. To mnie bardzo ciekawi, bowiem po obejrzeniu wywiadu, jaki udzielił pan Jastrzębowski (obecny właściciel Salonu24) pani red. Monice Jaruzelskiej, to mogę mieć mieszane uczucia. Pozdrawiam…”.

Na ten komentarz odpowiedziałem następująco:

„echo24 [18 maja 2021, 11:32]
@skamander ---
Wysłuchałem dzisiaj wywiadu pana Jastrzębowskiego z panią Moniką Jaruzelską i najbardziej mi się podobało, jak pan redaktor powiedział, że obecnie media krytykujące tabloidy, - są już prawie tak samo tabloidowe tyle, że tę „tabloidowość” obłudnie skrywają pod płaszczykiem ich rzekomej misji, a de facto jednym i drugim chodzi o pieniądze. Ta odważna wypowiedź pana Jastrzębowskiego zdaje się rokować, że nowy Salon24 będzie bardziej niż dotąd niezależny i otwarty na odważne notki Autorów piszących uczciwie o tym, co się dzieje tu i teraz…

Co pan @skamander skwitował takim komentarzem:

„skamander18 maja 2021, 12:39
@echo24

Zbytnio odkrywcze to nie było. Pan nie chciał tego zapewne napisać, ale w tym wywiadzie była ciągła krytyka GW, co musiało być Panu bardzo bliskie. Nie wiem czy aż tak wartościowe ze strony pana Jastrzębowskiego było publikowanie gołej pupy pani Jaruzelskiej i czy to właśnie było tym, że tabloid wzbogacił się dzięki temu zdjęciu? Jeśli wszystko, co oglądamy w mediach, to tylko dla przysłowiowej złotówy, to raczej to dotyczy tzw. mediów rządowych, bo media niezależne z pieniędzy podatników nie korzystają. I GW nie bogacą akolici PiS-u, i dlatego ta odkrywcza myśl, że wszystkie media działają tylko dla zysku, ani jest odkrywcza, ani czymś nowym. To są przedsiębiorstwa i tylko różni tabloidy i poważniejsze media to, że jednak np. w GW nikt nie wydrukował zmanipulowanego zdjęcia zony prezydenta Francji. Nikt z dziennikarzy tego medium nie gania za gołymi pupami innych redaktorek - dziennikarze śledczy zajmują się dużo poważniejszymi tematami. Taka jest różnica miedzy tabloidami i poważniejszymi publikatorami…

Chciałbym tedy w dzisiejszej notce panu @Skamanderowi dowieść na konkretnym przykładzie, że Gazeta Wyborcza też zajmuje się tabloidowymi ploteczkami, a co więcej, jej dziennikarze nie zawsze przestrzegają zasad kodeksu dziennikarskiej rzetelności.

Otóż W Magazynie Świątecznym Gazety Wyborczej z 12-13 sierpnia 2017 pani Aleksandra Boćkowska – dziennikarka, współpracująca m.in. z „Gazetą Wyborczą” i „Wysokimi Obcasami Extra”, wcześniej redaktorka w magazynach „Elle” i „Viva! Moda”, - opublikowała artykuł pod niezbyt wysmakowanym tytułem „Na wczasy! Po salceson w kilku gatunkach ” - vide: http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,22222528,po-salceson-w-kilku-gatunkach-czyli-wakacje-w-prl.html , który to tekst poprzedziła następującym wstępem, cytuję:

„„To nie były pospolite pijaństwa. To były – jak mówią – symfonie bałtyckiego snu nocy letniej. Czyli tak: ciepła wódka, śledź w śmietanie oraz tatar. Dom Zdrojowy w Jastarni. I oni – aktorzy, birbanci, prywaciarze, aktorki, modelki i piękne córki bogatych ojców. Elita życia towarzyskiego Warszawy, Łodzi, Krakowa i Poznania. Jedli, pili, przemawiali – podobno bardzo błyskotliwie, ale zachowali to tylko w pamięci. Za dnia mieli rejonizację. Artyści mieszkali w Chałupach, birbanci w Jastarni, biznes w Juracie. Na balangi spotykali się w Jastarni. Bal otwarcia, ognisko, bal na statku i bal sezonu – to były imprezy obowiązkowe, ale po drodze zdarzało się wiele innych. Mieszkali u rybaków, w domach bez toalet i pryszniców, jadali bułki z kruszonką w Maleńkiej, puchate filety z dorsza u Wawrzyniaka. W Szklarni plotkowali. I tak w różnych konfiguracjach, od późnych lat 50. do jeszcze całkiem niedawna. Przyjechali na Hel, bo Sopotem zawładnęły wczasy pracownicze. Tutaj początkowo nie było nic, nawet asfaltowej drogi. A więc dziko, bardzo ładnie i bardzo wesoło, również obyczajowo. Fajnie. To helskie towarzystwo zyskało miano „Grupy” i doczekało się środowiskowej legendy. Krzysztof Pasierbiewicz, jeden z bywalców, poświęcił mu nawet bibliofilską książkę. Piękne zdjęcia ładnych ludzi na tle wzburzonego morza pozwalają uwierzyć w czar wakacji w PRL. Tyle, że powszechnie jednak pijaństwo było pospolite…”, koniec cytatu.

Pomijam już fakt, że Autorka rzeczonego artykułu, choć wymieniła moje nazwisko, jako autora, to jednak nie widziała potrzeby podania tytułu mojej książki, o której napisała artykuł, a to, jak przypuszczam z tej przyczyny, żeby sobie cichcem cudzym kosztem ubarwić na sępa swój własny artykuł, do którego wrzuciła frazy, przepraszam za kolokwializm, - zerżnięte na żywca z mojej książki pt. „Epopeja helskiej balangi – GRUPA ”, - nie ujmując ich nawet w cudzysłów (patrz wytłuszczenia w powyżej zacytowanym tekście z Gazety Wyborczej).

 Ale ta drobna szacherka dziennikarska to jeszcze pół biedy. Najżałośniejsze jest to, iż ta sztandarowa dziennikarka salonów mazowieckiej Warszawki zakończyła rzeczony fragment wstępu do swojego artykułu zdaniem: „Tyle, że przeważnie jednak pijaństwo było pospolite”, co przygodnego czytelnika może utwierdzić w przekonaniu, że do Jastarni przez te wszystkie lata jeździła jakaś tam „Grupa” ochlaptusów, zaś to, co napisał autor książki, - cytuję za Autorką artykułu: „pozwala uwierzyć w czar wakacji w PRL”, z kolei może sugerować, iż autor książki to jakiś komuch zachwalający stare dobre peerelowskie czasy.

A to jest już poważniejsza nierzetelność dziennikarska, gdyż czołową postacią jastarnianej Grupy w latach 60/70. była sama Ewa Wiśniewska. Zaś zagorzałymi sympatykami opisanej przez Aleksandrę Boćkowską książki mojego autorstwa, której promocja dała zaczyn pięcioletniemu cyklowi „Dorocznych Spotkań z Epopeją Helskiej Balangi w hotelu SPA DOM ZDROJOWY w Jastarni  ”, prestiżowej imprezy, na którą zaproszenia starała się zdobyć, częstokroć bezskutecznie cała wypoczywająca na helu śmietanka, - były takie ikony „epopei helskiej balangi”, jak Gustaw Holoubek, Zbigniew Zapasiewicz, Kuba Morgenstern, Magdalena Zawadzka, Joanna Szczepkowska, Janusz Gajos, Jan Englert, Janusz Głowacki...,  i wiele innych nazwisk z najwyższej półki. Zaś z biegiem lat temu socjologicznemu fenomenowi stanowiącemu nieśmiertelną wartość kulturową nadano nazwę „SZKOŁY HELSKIEJ ” – co w listopadzie 2014 opisałem w notce pt. „Szkoła Helska”. Nieśmiertelna wartość kulturowa ” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/613073,szkola-helska-niesmiertelna-wartosc-kulturowa , czego dziennikarka Gazety Wyborczej, albo nie wiedziała, albo, co gorsza, sprawę tę przemilczała. W efekcie chcąc nie chcąc zwulgaryzowała niezrozumianą przez nią "epopeję helskiej balangi".

Pragnę tedy naprawić błąd rzeczonej żurnalistki Gazety Wyborczej i wyjawić, że w swoim artykule pani redaktor Aleksandra Boćkowska pisze o, jak widać kompletnie przez nią niezrozumianej książce autorstwa Krzysztofa Pasierbiewicza mającej przemilczany przez panią Aleksandrę (dlaczego?) tytuł „Epopeja helskiej balangi – Grupa ”, o której jeden z recenzentów tak pisze, cytuję:

Książka Krzysztofa Pasierbiewicza pt. „Epopeja Helskiej Balangi – GRUPA” to bibliofilskie wydanie albumowe, w którym autor podjął próbę odmalowania piórem i starą fotografią, niepowtarzalnego klimatu kurortów helskich, od czasów przedwojennych aż po dzień dzisiejszy. W książce tej Autor zapisał w czasie swoisty towarzyski fenomen, stworzony przez  przyjeżdżającą do Jastarni, od wielu dekad, łączącą ludzi legendarną „GRUPĘ” dzisiaj już kultowych, charyzmatycznych postaci, kształtujących na Półwyspie Helskim zupełnie nową szkołę, wytwornej rozrywki elit ekskluzywnego kurortu. W książce możecie Państwo odnaleźć owiane legendą, już nieistniejące świątynie kultowych spotkań towarzyskiej śmietanki zeszłego półwiecza, a również miejsca nowe, gdzie można jeszcze odnaleźć, odporny na upływ czasu, jedyny w swoim rodzaju klimat tamtych wspaniałych lat. „Epopeja Helskiej Balangi - GRUPA” to jak pisał Andrzej Sikorowski „wzruszający opis grupy przyjaciół złączonych ponadczasową miłością do Jastarni, morza, słońca, piaszczystych plaż, nade wszystko jednak pragnieniem wolności, spontanicznej zabawy i beztroskiego spędzania czasu na przekór szarzyźnie, sztampie i bylejakości komuny, to barwna rewia złotej młodzieży epoki Beatlesów, niebieskich ptaków, bawidamków, karciarzy, birbantów, lecz również, a może przede wszystkim, przysłowiowych „okularników”, czyli przyjeżdżających na Półwysep Helski ludzi kultury wysokiej i światowej wiedzy”. Zaś głównym powodem napisania tej albumowej książki była próba zatrzymania w czasie wszechobecnego niegdyś na Półwyspie Helskim, niepowtarzalnego klimatu kultowej balangi lat sześćdziesiątych. Owego kuriozalnego stanu cudownej, sielskiej i całkowicie bezkarnej beztroski ludzi szczęśliwych chwilą, pachnących słońcem i morską bryzą, niemających nic do stracenia szczęśliwców, niebojących się jutra...” – patrz opis książki Krzysztofa Pasierbiewicza na stronie głównej Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Książki „CZAS” XII 2006 – XII 2008, gdzie ta pozycja wydawnicza została wyróżniona, a później w ramach tego festiwalu była wystawiana na ekspozycjach w wielu krajach na całym świecie – vide: http://2006.bookart.pl/index.php?module=Pagesetter&func=viewpub&tid=2&pid=104 

A przecież dziennikarka Gazety Wyborczej pani Aleksandra Boćkowska przed napisaniem artykułu mogła do mnie zadzwonić i spytać, czym rzeczywiście była „helska balanga”. Lecz nic to. Jako przyjazny ludziom niegdysiejszy birbant krajowej ekstraklasy nie żywię do rzeczonej dziennikarki urazy i puszczam sprawę w niepamięć.

Czym natomiast była opisana przeze mnie „epopeja helskiej balangi ” możecie państwo się dowiedzieć wysłuchawszy wywiadu, jakiego udzieliłem lokalnej telewizji - w którym wyjaśniłem dlaczego tradycja „helskiej balangi” jest trwałą i godną upamiętnienia wartością kulturową (patrz: 10-ta do 19-tej minuty zapisu filmowego): 

                                                                               https://www.youtube.com/watch?v=OWoy5NF1QIo

 A jednak dziennikarka Gazety Wyborczej, tę ważką wartość skwitowała słowami: „Tyle, że powszechnie jednak pijaństwo było pospolite…”.

Czy Pan teraz rozumie, zwracam się do blogera @Skamandra, - że Gazeta Wyborcza też nie jest święta i od czasu do czasu sięga po tabloidowe i nie zawsze eleganckie chwyty?

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura