echo24 echo24
291
BLOG

Polityka polska. Krótka charakterystyka psychologiczna

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 16
Polska polityka wymaga terapii!

UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych!

A teraz do rzeczy.

Mimo, że w Polsce posierpniowej partie Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego popełniały zdawać by się mogło niewybaczalne i fundamentalne błędy polityczne, to jednak tylko te dwie formacje osiągały tak irracjonalnie wysoki poziom notowań sondażowych, iż mówiono, że „nie mają, z kim przegrać ”. Politolodzy, dziennikarze, publicyści i wszelkiej maści eksperci do dziś się głowią nad tym, co może być przyczyną tego politologicznego fenomenu i jak dotąd nikt nie znalazł jednoznacznego wytłumaczenia tego zaskakującego zjawiska świadczącego o tym, że chyba jednak musi „być coś nie tak” z polskim społeczeństwem, skoro od lat Polacy głosują tylko na te dwie partie, które od kilkudziesięciu lat wymieniają się władzą w systemie wahadłowym.  

Ponieważ wszelkie racjonalne badania politycznych przyczyn tego stanu rzeczy, jak dotąd nie dały odpowiedzi na to nurtujące pytanie, postanowiłem poszukać innych przyczyn tych niezwyczajnych zjawisk społecznych, - i sięgnąłem do wyników najnowszych badań natury psychologiczno psychiatrycznej.

Otóż, w ostatnich latach światowa psychiatria zrobiła ogromne postępy w diagnozowaniu choroby nazywanej w literaturze fachowej „zaburzeniem osobowości z pogranicza ” (ang. Borderline Personality Disorder, w skrócie BPD). W tym miejscu pragnę wyraźnie zaznaczyć, że syndrom BPD nie jest chorobą psychiczną, lecz zaburzeniem osobowościowym, a psychiatrzy amerykańscy określili niedawno kryteria rozpoznawcze tej przypadłości, które moim zdaniem jak ulał pasują nie tylko do polskich polityków, lecz także do naszego społeczeństwa, które było demoralizowane i narażane na pranie mózgu kolejno przez: hitlerowskich okupantów, doktrynerów stalinowsko gomułkowskich, gierkowską propagandą sukcesu, macherów od kręcenia lodów  okresu transformacji, pryncypiami Trzeciej RP, zaś jak PiS zdobył władzę jesienią 2015, - stopień demoralizacji i odmóżdżenia społeczeństwa polskiego nabrał przyśpieszenia nienotowanego w powojennej historii Polski. Ta bezustanna indoktrynacja skutkuje teraz fatalną kondycją psychiczną polskiego społeczeństwa, a mówiąc bez ogródek, dzisiejsza Polska weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich, za czym jest już tylko czarna dziura, - czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/392672,narod-oblakany .

A teraz wymienię zaczerpnięte z literatury amerykańskiej kryteria rozpoznawcze oraz opisowe definicje wspomnianych osobowościowych dysfunkcji BPD, odnosząc je zarówno do polskich polityków jak do suwerena, - dopełniając je także konkretnymi przykładami z naszej rodzimej sceny politycznej:

Kryterium 1. Lęk przed prawdziwym, lub wyimaginowanym odrzuceniem (od koryta – przypis autora notki). Osoby z zaburzeniem z pogranicza, chwilowe wyalienowanie z reszty społeczności często odbiera, jako stan trwałej izolacji w rezultacie, czego wpada w lęk wywołany prawdziwym lub wyobrażonym odrzuceniem.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: Niegdyś lęk „elit” rządzącej Platformy Obywatelskiej, że opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość zdemaskuje ich rzeczywistą jakość obnażając ich prawdziwy rodowód, mierny poziom, miałkość ideową, zakłamanie i bezpardonową hipokryzję, - zaś obecnie, śmiertelny strach Prawa i Sprawiedliwości, że Platforma Obywatelska w identyczny sposób zdemaskuje identyczne wady partii Jarosława Kaczyńskiego. Powiem więcej, ostatnie wypowiedzi prezesa PiS zdają się wskazywać, że Jarosław Kaczyński cierpi na głęboką depresję, której powodem jest mania prześladowcza polegająca na urojeniu, iż opozycja ukrywa przed nim istotę praprzyczyny sprawczej panoszącego się w Polsce zła, - która tylko jemu jedynemu nie jest znana. Ale, żeby było sprawiedliwie powiem, że ostatnie desperacko agresywne wypowiedzi Donalda Tuska to świadectwo, że przewodniczący Platformy Obywatelskiej również cierpi na tę samą przypadłość tyle, że w tym przypadku praprzyczyną sprawczą jego lęków jest partia obecnie rządząca.

Kryterium 2. Niestabilne i burzliwe relacje interpersonalne. Ponieważ osoba dotknięta BPD nie dostrzega szerszej perspektywy, nie potrafi wyciągać lekcji z poprzednich błędów ani rozpoznać wzorców kierujących jej zachowaniem i często wikła się wciąż na nowo w destrukcyjne relacje.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: W tym przypadku modelowym przykładem są od kilku dekad przekazujące sobie przemiennie władzę w systemie wahadłowym, wiecznie te same dwie partie PO i PiS, każdorazowo kompletnie nieprzygotowane do sprawowania władzy, - co jest możliwe wyłącznie dlatego, że polskie społeczeństwo jest w znakomitej większości dotknięte zaburzeniami osobowości BPD, co tym razem objawia się tym, że suweren nie potrafi rozpoznać wzorców kierujących jego zachowaniem, a co za tym idzie wyciągać wniosków z błędów partii rządzących. Do tego należy dodać naszą polską skłonność do irracjonalnego wybaczania i kompletnej amnezji politycznej. Zaś „kropkę nad i” stawia szczytująca pod rządami partii Jarosława Kaczyńskiego znieczulica społeczeństwa na dziejące się w Polsce zło, konkretnie mam na myśli to, że pod rządami PiS zdeptano polityczny obyczaj i elementarne zasady parlamentaryzmu. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie ma już poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle tylko rządzić na zasadzie: „raz zdobytej władzy nigdy nie oddamy, a po nas choćby potop! ”. Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki. Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami! Zaś najgorszym jest to, że Polaków przestało już dziwić draństwo władzy, wszechobecne kumoterstwo, nepotyzm, łamanie praw Konstytucyjnych, elementarnych zasad demokracji i tak dalej. Ale największą polską tragedią jest na dzisiaj to, że jedyną alternatywą dla autorytarnego PiS, jest nieprzygotowana do rządzenia Platforma Obywatelska, co jest możliwe dlatego, że dotknięte BPD społeczeństwo już nie pamięta, lub nie chce pamiętać, jak minister PO Bartłomiej Sienkiewicz oznajmił publicznie, że z Polski pod rządami Platformy Obywatelskiej zostały już tylko, cytuję: „Ch*j, dupa i kamieni kupa”. Tak jakby w Polsce w ogóle nie było innych partii.

Kryterium 3. Wyraźne zaburzenia poczucia własnej tożsamości. Jednostkom dotkniętym przez BPD doskwiera brak stałego, źródłowego poczucia tożsamości, podobnie jak brakuje im zdolności spójnego, podstawowego rozumienia innych osób. Jednostka z zaburzeniem z pogranicza czuje nieustanną potrzebę udowadniania, że jest coś warta.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: Żywiąca się nienawiścią niekończąca się bratobójcza walka pomiędzy elektoratami PO i PiS wywodząca się z wymienionych wyżej kompleksów, czyli braku stałego, źródłowego poczucia tożsamości oraz zdolności rozumienia innych osób. Konkretnie, zarówno w przypadku elektoratów PO i PiS, jak samych: Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, mamy do czynienia nie tyle z chęcią budowania „lepszej Polski”, lecz z wynikającą z ich kompleksów i osobistych animozji przemożną chęcią pokazania, który z nich jest lepszy.

Kryterium 4. Impulsywny charakter. Zachowania osoby dotkniętej zaburzeniem z pogranicza mogą mieć nagły i wewnętrznie sprzeczny charakter, wynikają bowiem z silnych, chwilowych emocji – ze spostrzeżeń odzwierciedlających odizolowane i nie związane ze sobą wycinki doświadczenia. Bezpośrednia teraźniejszość istnieje w izolacji, bez dobrodziejstw płynących z dawnych doświadczeń oraz bez poczucia nadziei, jaką niesie przyszłość. Jako, że osoby z BPD nie potrafią uchwycić ani wzorców pochodzących z przeszłości, ani stałości i przewidywalności wciąż popełniając te same błędy, skąd skłonność do niekończących się kłótni, nagłych zmian nastroju oraz napady złości oraz niezdolność kontrolowania impulsów i frustracji.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: Kompletna nieprzewidywalność działań politycznych Platformy Obywatelskiej, a także Prawa i Sprawiedliwości są wręcz modelowym potwierdzeniem słuszności powyższego kryterium. Konkretnie mam na myśli odbierającą zdolność racjonalnego postrzegania rzeczywistości patogennie wynaturzoną nienawiść pisowców do platformersów, - i odwrotnie. Innym konkretnym przykładem są coraz bardziej impulsywne, a momentami wręcz histeryczne wystąpienia publiczne zarówno Polityków PiS jak PO, w rozkręcającej się kampanii wyborczej.

Kryterium 5. Autodestrukcja i samookaleczanie się. Osoby dotknięte zaburzeniem z pogranicza izolują się, zamykają się w swojej bańce, która chroni je przed emocjonalnym zranieniem, odcina ich jednak od doznań dobiegających ze świata zewnętrznego, a doświadczenie bólu staje się łącznikiem z rzeczywistością. Samookaleczanie się to jedna z charakterystycznych cech BPD. Tego rodzaju zachowanie, bliższe zaburzeniu osobowości z pogranicza niż jakiemukolwiek innemu zaburzeniu psychicznemu polega na zadawaniu sobie ran. Z początku samookaleczanie bywa często impulsywną czynnością, z czasem jednak może się stać wystudiowanym, rytualnym aktem.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: Myślę, że miesięcznice smoleńskie są świetnym przykładem takiej dialektyki bólu i rozkoszy, kiedy po sześcioletnim biczowaniu „lud pisowski” poczuł, że to biczowanie przestało być dla niego narzędziem tortury i stało się uosobieniem swoiście masochistycznej ekstazy, co zaowocowało kompletnym wyobcowaniem się „ludu pisowskiego” z polskiego społeczeństwa. Inne przykłady to zamknięcie się zarówno ludzi PiS jak PO w bańkach wzajemnego zachwytu nad samymi sobą. Zaś przykładami samookaleczania, zarówno w partii Kaczyńskiego jak w partii Tuska, są przypominające momentami polityczne harakiri walki wewnętrznych partyjnych frakcji.   

Kryterium 6. Niewspółmierna do sytuacji, silna lub niekontrolowana złość, częste okazywanie gniewu i powtarzające się sprzeczki. Obok afektywnej niestabilności to właśnie gniew jest najbardziej uporczywym, utrzymującym się w czasie objawem zaburzenia z pogranicza. Wybuchy gniewu osoby z BPD są równie nieprzewidywalne, co przerażające. Chorzy urządzają gwałtowne sceny, zupełnie nieadekwatne do skali wydarzenia, które je sprowokowało. Złość wzniecić może (często mało istotne) uchybienie.

Przykłady z polskiej sceny politycznej: Myślę, że zgodzicie się Państwo ze mną, że przypominające często lupanar, dom wariatów, lub krwawą wendetę obrady polskiego Sejmu to najlepsza ilustracja powyższej definicji. Zaś egzemplifikacją równie nieprzewidywalnych, co przerażających wybuchów gniewu osób z BPD są agresywne wypowiedzi: Jarosława Kaczyńskiego o „mordach zdradzieckich” oraz Donalda Tuska o „siłowym ataku na Trybunał Konstytucyjny i Narodowy Bank Polski”.

Wniosek ogólny. Polskie społeczeństwo należałoby czym prędzej poddać zbiorowej psychologicznej terapii. Dlaczego? Bo wnikliwa obserwacja polskiej polityki upoważnia mnie do zaryzykowania tezy, iż Polska od około trzydziestu lat choruje właśnie na „zaburzenie osobowości z pogranicza ” (ang. Borderline Personality Disorder, w skrócie BPD), bo mimo, że w naszych dwu wiodących partiach politycznych: Prawie i Sprawiedliwości oraz Platformie Obywatelskiej są prawie sami obciążeni syndromem BPD dyletanci, - obciążone tym samym syndromem polskie społeczeństwo z uporem maniaka powierza przemiennie władzę tylko tym dwóm partiom, które go robią w konia od blisko trzydziestu lat.

Sęk wszakże w tym, skąd wziąć doświadczonych, profesjonalnych terapeutów?

Póki, co polecam państwu znakomitą książkę autorstwa dwóch amerykańskich profesorów psychiatrii, - vide: Jerold J. Kreisman & Hal Straus „Sometimes I act crazy. Living with borderline personality ”.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

Post Scriptum

Niniejsza notka jest uaktualnioną wersją mojej napisanej w roku 2018 notki pt. "Dlaczego niegdyś PO, a teraz PiS nie ma, z kim przegrać?", - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/849179,dlaczego-niegdys-po-a-teraz-pis-nie-ma-z-kim-przegrac, która wtedy  miała na Salonie24 blisko dwa tysiące odsłon.

Dzisiaj cisza, poza trzema żenująco prymitywnymi komentarzami autorstwa pisowskich hejterów, z którymi nie warto było dyskutować, bo notka najwyraźniej była dla nich ewidentnie za trudna.

Przypomnę Państwu tedy tekst mojej napisanej w roku 2011 krytycznej wobec rządzącej wówczas Platformy Obywatelskiej notki pt. "Nawet za komuny", - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/317116,nawet-za-komuny , - cytuję:

" Źle się dzieje z Rzeczypospolitą

Jak patrzę na te wszystkie świństwa, które od dłuższego czasu wyrządza Polsce Platforma, gdy widzę jak wyłącza kolejne hamulce w parciu do przejęcia władzy absolutnej i mono-partyjnego zarządzania Państwem, coraz częściej myślę, że chyba nawet za komuny nie było aż tak źle z Rzeczypospolitą. Tę samą opinię coraz częściej słyszę od moich znajomych.
Żeby wszystko było jasne. Komunistów nie cierpiałem każdą cząstką duszy, bo mi wykończyli ojca. Ale muszę sprawiedliwie przyznać, że czerwoni przynajmniej stwarzali pozory, że liczą się z ludźmi. Natomiast arogancja, bezczelność, hucpa, grubiaństwo i buta Platformy sprawiają, iż coraz częściej dochodzę do wniosku, iż ta partia w pomiataniu ludźmi posuwa się znacznie dalej, niż niegdyś Polska Zjednoczona Partia Robotnicza.
Platforma wygrała wybory, bo miało być lepiej i inaczej. A co mamy, każde dziecko widzi. Co tam Polska. Co tam Bóg, honor i ojczyzna. Co tam narodowa pamięć i dziedzictwo kultury. Co tam przyzwoitość. Co tam gospodarka. Co tam dług publiczny. Co tam bezpieczeństwo kraju. Ważne jest tylko by wygrać kolejne wybory i utrzymać władzę.
Zdeptano polityczny obyczaj. W dążeniu do partyjnej hegemonii nie ma już poczucia wstydu. Nastało prawo dżungli. Kto silniejszy, ten lepszy. Cham chama chamem pogania. Wszystkie chwyty dozwolone. Byle rządzić! Zagarnąć jak najwięcej stanowisk! Obsadzić przyczółki. Usunąć niewygodnych, choćby byli genialnymi fachowcami!
Historia zatoczyła błędne koło. Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny poszły w górę. Dziesięć lat później naród się zbuntował. Zrodziła się Solidarność. „Upadła” komuna. Odzyskaliśmy wolność. Wywalczyliśmy sobie demokrację, za co wielu zapłaciło życiem.
A co było dalej? Pewien zegarmistrz światła purpurowy rezydujący przy ulicy Czerskiej zabełtał tak Polakom w głowach, iż ani się obejrzeli, gdy wrócili do modelu zarządzania Państwem prawie identycznego, jak przed czerwcem 89. Wszystko znów jak za komuny. Tylko ludzie przefarbowani i wystrój zmieniony.

Dlaczego tak jest?

Ktoś teraz może spytać, dlaczego tak się dzieje. Co takiego się stało, że do tego dochodzi?Myślę, że odpowiedź jest prosta. Po raz kolejny oszukano ludzi. Ale tym razem jest to szachrajstwo na gigantyczną skalę, którego skutki mogą trwać latami. Już tłumaczę.
Gruba kreska Tadeusza Mazowieckiego i zablokowanie lustracji przez Adama Michnika pozostawiły komunistów u władzy de facto na kilka pokoleń. W efekcie post-komuniści przez cały czas dzierżyli i nadal dzierżą (przepraszam za ten rusycyzm, który jednak stosuję celowo) w swoich rękach decyzyjne stanowiska we wszystkich instytucja i urzędach kluczowych dla Państwa. Żadnemu z tych gagatków włos nie spadł z głowy do dnia dzisiejszego.Żeby ludziom zamydlić oczy rozdzielili swoje role. Jedni schronili się pod płaszczykiem „prawicowej” Unii Demokratycznej, potem Unii Wolności, a obecnie Platformy Obywatelskiej, drudzy natomiast poszli do tak zwanych partii lewicowych.I choć stwarzano pozory, że jest inaczej, obydwie te paczki starych, wypróbowanych kolesiów harmonijnie współpracowały ze sobą przez ostatnie dwadzieścia lat tyle, że w formie sprytnie zakamuflowanej.
Obecnie uznano, że ludzie są już dostatecznie ogłupieni żeby znowu oficjalnie się połączyć (planowana koalicja PO-SLD ewentualnie PO-Ruch Palikota) i wziąć w swoje łapska Polskę na całe dekady, zarządzając znów krajem jak za najlepszych czasów komuny, która jak widać nie całkiem do końca upadła, a przyczaiła się tylko czekając na lepsze czasy, które właśnie dla niej nadchodzą.

Partia przewodnią siłą narodu

Pod takim hasłem rządziła PZPR. Wszystko było podporządkowane jedynie słusznej linii partii. Tylko partia rządząca wiedziała wszystko najlepiej. Niech tylko przypomnę swojsko brzmiące hasła: „Przyjaźń, sojusz i współpraca z ZSRR – gwarancją bezpieczeństwa i rozwoju Polski!”; „PZPR – ZSL – SD – to sojusz, partnerstwo i świetlana przyszłość”; „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza jedyną nadzieją narodu!”...
A cóż mamy teraz? Prawie dokładnie to samo. Od rana do wieczora, wspierani dyskretnie przez aparatczyków SLD, propagandziści PR tłuką Rodakom do głowy, że wyłącznie Platforma może im zapewnić wiekuiste szczęście i dobrobyt. Że tylko oni wiedzą, co dobre dla Polski. A reszta społeczeństwa to nacjonalistyczni maniacy i oszołomy spod znaku Ojca Dyrektora. Że opozycja to wróg, którego należy niszczyć wszystkimi możliwymi sposobami.
Za komuny nielegalną opozycję nazywano „elementami wrogimi władzy ludowej”. Dzisiaj legalna opozycja to „wroga zeuropeizowanej Polsce ciemna, moherowa masa”. Kto by się z taką hołotą liczył. „Dorżnąć watahy” (Sikorski), niegdyś „Odrąbać ręce reakcjonistom” (Cyrankiewicz). Albo, „Uciszyć wyjące bydło” (Bartoszewski), niegdyś „Zniszczyć reakcyjnych bandytów” (Władysław Gomułka), można by mnożyć przykłady.
Jak zobaczyłem formułę i oprawę niedawnej konwencji Platformy w gdańskiej Hali Arena, przypominały mi się jak żywo wszystkie kolejne zjazdy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Sali Kongresowej Pałacu Kultury. Ten sam partyjniacki entuzjazm, praktycznie te same hasła ("Razem możemy więcej!”, „Platforma Partią Sukcesu!”), ten sam spęd działaczy, to samo uwielbienie dla partyjnego przywódcy, autobusy ściągnięte z całej Polski, wodzireje, zapiewajło i klakierzy, słowem wypisz wymaluj apogeum szczytowania komuny. Nawet czerwonego było tyle samo, a może i więcej.
A więc wszystko to samo tylko adresy inne. Kiedyś władza okopała się w Domu Partii przy Nowym Świecie. Dzisiaj, jej pobratymcy gnieżdżą na Czerskiej i Ordynackiej. Z jedną tylko różnicą. Komuniści nie skrywali przed ludźmi adresu swej głównej kwatery.

Propaganda sukcesu

Wikipedia tak określa propagandę sukcesu towarzysza sekretarza Edwarda Gierka, cytuję:„Dla okresu rządów Edwarda Gierka charakterystyczna była propaganda sukcesu, której głównym celem było wyolbrzymianie dokonań ekipy rządzącej, oraz maskowanie niepowodzeń i porażek rządu (zwłaszcza w sferze gospodarczej). Posługiwano się frazesami o "dynamicznym rozwoju", "cudzie gospodarczym" i "budowaniu nowej Polski"...”, tyle cytatu z Wikipedii.
No i cóż ja mam jeszcze dodać? Wszystko jak kiedyś. Trzeba tylko zamienić nazwisko towarzysza sekretarza nazwiskiem Premiera Zielonej Wyspy Wiekuistej Szczęśliwości, żeby się przekonać, iż nie ma praktycznie żadnej różnicy pomiędzy Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą, a Platformą Obywatelską.
No może z jednym wyjątkiem. Premier Tusk w ciągu czterech lat zadłużył Polskę wielokrotnie bardziej, niż Towarzysz Gierek w ciągu pełnej dekady. I jeszcze jedno. Tamten dług nam częściowo umorzono, a ten będziemy spłacać my, nasze dzieci, wnuki, prawnuki... i nigdy nie wyjdziemy z tego, w co nas wpuścił ten pętak obłąkany władzą. Odpicowany, wygadany, gładki, ale niebezpiecznie nieodpowiedzialny, śliski i jakiś taki strusiowato nielotny.

Chleba i igrzysk

W czasach gomułkowsko-gierkowskich, żeby dać ludziom poczucie luksusu, od czasu do czasu rzucano na rynek banany, zwiększano deputat węglowy, bądź przyznawano talon na syrenkę. Ale te „luksusy” miały za zadanie zobowiązywać ludzi do podświadomej wdzięczności dla władzy.
Dzisiaj, lansowanym przez Platformę symbolem luksusu stało się zjedzenie w mieście suszi, plazmowy telewizor na ścianie i zachodnia bryka kupiona na kredyt. A media mainstreamowe tłuką ludziom do głowy przy każdej okazji, że to wszystko dzięki rządowi Platformy i naszemu genialnemu „Słońcu Peru”. I wdzięczny naród głosuje jak trzeba. Lecz ludzie jeszcze nie wiedzą, że chcąc spłacić zaciągnięty kredyt, już niedługo, będą musieli przyjąć każdy postawiony warunek.
Naczelnym hasłem peerelu było: „Tysiąc szkół na tysiąclecie”.
Teraz, przefarbowani na różowo siewcy nowego porządku od rana do wieczora skandują to samo hasło, tylko szkoły zastąpiono orlikami, a „tysiąclecie” zmieniono na „Euro 2012”. A chirurdzy PR Platformy Obywatelskiej wszczepili podstępnie w polskie mózgi chipa, który generuje bezustanny sygnał, że cwaniactwo to cnota, a uczciwość to obciach i zbędny przeżytek.
Jak widać, mechanizm pozostał ten sam, tylko socjotechnika bardziej wyrafinowana.
Ale nawet komuniści nie zdołali tak zdemoralizować i ogłupić ludzi, gdyż nie zdążyli zniszczyć rodzimej kultury, co niestety w całej rozciągłości udaje się ludziom Tuska, gdyż jedynym sukcesem pana Premiera na tym polu było zniżenie poprzeczki intelektualnej Polaków do poziomu Champions Ligi.

Cenzura

W czasach reżimowych cenzurą zajmowała się instytucja państwowa o nazwie „Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk” z siedzibą przy ulicy Mysiej. Pracujący tam cenzorzy badali wszelkie formy przekazu informacji z punktu widzenia ich zgodności z aktualną polityką rządzącej partii. Oni ustalali, co wolno, a czego nie wolno mówić, pisać i słuchać.
Dzisiaj ludzie Tuska krzyczą, że cenzury już nie ma. Otóż, nic bardziej pokrętnie kłamliwego. Bo cenzura jest nadal i to głębsza niż kiedyś, tyle, że działa pod zmienioną nazwą. Dzisiaj cenzurę zastąpiono „terrorem poprawności politycznej”.
Kiedyś cenzorów było wielu. Dziś jest tylko jeden. Ten generalissimus nowej generacji urzęduje na ulicy Czerskiej. To on, przy pomocy swej Gazety nie bez powodów nazwanej Wyborczą, oraz zaprzedanych mu dziennikarzy ustala, co należy mówić, czego i kogo słuchać, kto jest dobry, a kto zły, gdzie należy bywać, a gdzie nie wolno pod żadnym pozorem, co jest słuszne, a co głupie, co jest powodem do dumy, a co jest obciachem, kogo popierać, a kogo wykluczać. Sprzeciwisz się temu to jesteś „niepoprawny politycznie”. Więc ludzie się boją.
Jego Gazetą żywi się tak zwany Salon, czyli grono pół-inteligentnych przygłupów, którym generalissimus z Czerskiej sprytnie wmówił, że stanowią lepszą od moherowej reszty elitę, w co ci oczywiście uwierzyli i chcąc za wszelką cenę zachować nienależny im status stali się bezkrytyczni.
Z kolei na Salon snobują się całe rzesze ćwierć-inteligentów, albo, jak kto woli żelazny elektorat Platformy, a dzięki temu cenzura jak nigdy wcześniej szaleje pod rządami Tuska, choć formalnie jej nie ma.
Słowo cenzor brzmiało niegdyś szpetnie, teraz, zastąpione synonimem „poprawności politycznej” brzmi pięknie, postępowo i świetliście. I nikt nie podskoczy, nikt się nie wychyli, ogarnięty strachem przed zmową milczenia i ostracyzmem Salonu.
A więc znowu to samo, co w czasie komuny, tyle, że czerwoni byli mimo wszystko mniej wyrafinowani i pokrętni.
Demonstracja siłyW okresie gierkowskim, gdy naród się burzył przeciwko rządowi, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza wyprowadzała na ulice ZOMO (Zmotoryzowane Oddziały Milicji Obywatelskiej). Poza przypadkami drastycznymi, na ogół kończyło się to postraszeniem ludzi, rzuceniem kilku petard, puszek z gazem łzawiącym i ścieżkami zdrowia. Komuniści starali się nie zamykać ludzi, bo się bali opinii publicznej.
Dzisiaj rząd Premiera Tuska jest już pewny swojej bezkarności. Bo jakże inaczej nazwać uliczne łapanki i aresztowania kibiców, nie kiboli, jedynie za to, że się ośmielili rozwinąć nieprzychylny rządowi Premiera Tuska transparent.
Ba. To jeszcze nie koniec. Za komuny, zwiniętych z ulicy wypuszczano zwykle z aresztów po 48 godzinach, nie chcąc drażnić ludzi. A dzisiaj, prokuratorzy Plaftormy robią pokazowe, przyśpieszone procesy i wlepiają wyroki dzieciakom. Ostatni wyrok: dziesięć miesięcy za antyrządowy napis na szkolnym murze.
Pod rządami Tuska jakość demokracji zdewaluowała się doszczętnie. Zastrasza się ludzi. W obronie władzy używa się broni. Na razie gładko-lufowej. Przykro mi to mówić, ale takiej buty nie prezentowała dotąd żadna polska władza.

Front Jedności Narodu na straży polityki partii

Polska Zjednoczona Partia Robotnicza szczyciła się zawsze, że grupuje w swych szeregach ludzi wszystkich opcji społeczno-politycznych. Do PZPR mógł przystąpić każdy, co miało stanowić potęgę tej wszechmocnej Partii. Jedynie słuszna linia, sterowanie z góry i wszystko wiedzący Sekretarz.
A jak jest dzisiaj? Prawie dokładnie tak samo.Tylko dawniej były sojusze, dzisiaj są transfery.

A Platforma, jak dworcowa dziwka odda się każdemu, byle się opłacało dla przejęcia władzy absolutnej, vide: Radosław Sikorski, Antoni Mężydło, Paweł Zalewski, a ostatnio Bartosz Arłukowicz i Joanna Kluzik-Rostkowska. Czyż to nie jest współczesny Front Jedności Narodu? Wszystko w jednym. Takie zalatujące zgnilizną, skisłe wysypisko śmieci, zdegenerowany twór bez rodowodu, od sasa do lasa, ad prawa do lewa, bez pomysłu na Polskę, bez ideowej wizji, byle tylko podnieść słupki sondażowe.

A potem już tylko rządzić! Rządzić!! Rządzić!!! Trzymać władzę!!! I mamić ludzi słowami Wisławy Szymborskiej:

„Partia (tym razem Platforma),należeć do niej,z nią działać, z nią marzyć,z nią w planach nieulękłych, z nią w trosce bezsennej,wierz mi, to najpiękniejsze,co może się zdarzyć...” ...", koniec cytatu.

------------------

Czy teraz Państwo widzicie, że po wygranych wyborach w roku 2015, - Prawo i Sprawiedliwość powieliło wszystkie błędy rządzącej wcześniej Platformy? Ba! Pomnożyło te błędy tysiąckrotnie!

A polskie społeczeństwo nadal się temu draństwu biernie przygląda.

Dlaczego?

Bo jak napisałem w dzisiejszej notce, nasze społeczeństwo jest dotknięte przypadłością nazywaną „zaburzeniem osobowości z pogranicza ” (ang. Borderline Personality Disorder, w skrócie BPD)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka