echo24 echo24
615
BLOG

Moja odpowiedź na komentarz pana Piotra Skwiecińskiego

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 37
Waga mentalności w polityce

Wczoraj opublikowałem na Salonie24 żartobliwą notkę pt. „Srali muszki, do pietruszki, przyjdzie wiosna, będzie lepiej trawka rosła ”, - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/1268558,srali-muszki-do-pietruszki-przyjdzie-wiosna-bedzie-lepiej-trawka-rosla , w której delikatnie zakpiłem z „safandułowatych” wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, które pan Prezes wygłasza jeżdżąc po Polsce ze swoim „Kinem Objazdowym”.

Notkę tę opublikowałem również na FaceBooku, - vide: https://www.facebook.com/photo/?fbid=6148618311823722&set=a.608649822487293&comment_id=664065931879170¬if_id=1670215560426841¬if_t=feedback_reaction_generic&ref=notif , gdzie pan Piotr Skwieciński, niegdyś  prezes Polskiej Agencji Prasowej, publicysta „Rzeczypospolitej" i tygodnika „Uważam Rze” oraz tygodnika W Sieci. A także zastępca dyrektora Departamentu Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych rządu Morawieckiego, - dodał do niej następujący komentarz, cytuję:

Ciekawe, dlaczego część najbardziej zawziętych krytyków JK, tych którzy są w jego wieku lub wręcz odeń starsi (na przykład o 5 lat), z uporem atakuje go używając właśnie epitetów, związanych z jego wiekiem...? Zdaje się, iż szczerze wierzą w to, że kiedy sto razy nazwą go starcem, dziadem, dziadersem czy jakoś podobnie, sami w cudowny sposób odmłodnieją - czego nie sposób odnotować bez rozbawienia…”, koniec cytatu komentarza pana Piotra Skwiecińskiego, za który, co warto zaznaczyć dostał lajki od Agnieszki Romaszewskiej i Mariana Kality.

Ponieważ pan Piotr Skwieciński jest osobą publiczną, postanowiłem na Jego komentarz publicznie odpowiedzieć:

Szanowny Panie Piotrze, (mam nadzieję, że wybaczy Pan tę poufałość obywatelowi urodzonemu pod koniec II Wojny Światowej).

Trochę się dziwię, że Pan, jako doświadczony dziennikarz i polityk nie wie, iż w sprawach ważnych dla naszego państwa, oprócz kompetencji, liczy się nie tyle wiek, co mentalność osób odpowiedzialnych za losy naszej Ojczyzny.

Otóż, pragnę podzielić się z Panem moim doświadczeniem, że w mojej czterdziestoletniej pracy na uczelni, wielokrotnie spotykałem studentów pierwszego roku, którzy mentalnie byli ode mnie starsi. Moja śp. Mama mówiła o takich "stary malutki".

Powiem Panu więcej. Otóż lata spędzone na uczelni w roli pracownika naukowo dydaktycznego pomogły mi zrozumieć, że w nauce, podobnie jak w sztuce, publicystyce, a także działalności dziennikarskiej i politycznej, do osiągnięcia finalnego sukcesu, oprócz dobrych chęci, trzeba mieć jeszcze talent, intuicję, wyobraźnię i odwagę. Słowem dobry naukowiec, publicysta, dziennikarz i polityk musi być po trosze Artystą.

Dlaczego tak uważam? Bo znam setki przykładów, jak gros ludzi zajmujących się nauką, publicystyką i także dziennikarstwem i polityką, wykonywało gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż zbrakło im wyobraźni by spostrzec, że to, co robią nie ma sensu, a co jeszcze gorsze, nie mieli na tyle samokrytyki, by w stosownym momencie porzucić błędnie obrany kierunek.

Widziałem, jak się męczą, grzęznąc w coraz to mniej istotnych szczegółach uznając, jakże błędnie, to, co robią, za działalność ważną dla kogokolwiek.

Nawiązując zaś do Pańskiej aluzji, że sugeruję, iż pan Jarosław Kaczyński jest "starym pierdołą" będąc od niego o kilka lat starszym, - zacytuję Panu teraz recenzję jednej z moich książek wspomnieniowych napisaną przez znanego krakowskiego krytyka literackiego, - cytuję:

Co robi człowiek sukcesu, który skończył 60 lat i spoglądając wstecz widzi, jakie to życie radosne i zabawne? Co robi doceniony naukowiec w dziedzinie sedymentologii, bywalec salonów Krakowa, Warszawy i paru jeszcze, obieżyświat, zdobywca kobiet, mąż paru żon, które na dodatek żyją ze sobą w przyjaźni? Co robi mężczyzna, który ma już zawodowe sukcesy, że nie powiem o pieniądzach? Co robi, osiągnąwszy wiek stateczny i podchowawszy córkę, niegdysiejszy birbant i szaławiła. Co robi facet, który o tym jak być homo ludens, wie wszystko, który uczynił z zabawy filozofię życia?

No, co robi taki mężczyzna? Pisze wspomnienia, a pisze, bo wie, że ma, o czym opowiadać i wie równie dobrze, bo dowiódł tego w debiutanckiej opowieści „Epopeja helskiej balangi – Grupa”, że umie. Tam opisał Jastarnię, teraz – w tomie „Podaj hasło”, – skupił się na Krakowie, w którym swe życie birbanta zaczął już chodząc do Zakładu, czyli Liceum im. Jana Kochanowskiego, doskonaląc się w zabawie podczas studiów na AGH, kiedy to odwiedzał już i „dyżurne mordownie”, jak Grand, Kaprys, Cyganeria, Hotel Francuski, Feniks czy Warszawianka, a i salony krakowskie.

Ależ miał ten facet fantazję, ależ przemyślne sposoby na panienki, i jakie kulturalne (na Schulza lub Dostojewskiego), a ten poranek w czasie juwenaliów z blondyneczką w domku łabędzi w Parku Krakowskim, a te spotkania w specjalnie urządzonej owczarni, w której oddawał się terapii, nazwanej „samozachowawczą rozpustą globalną”.

I rzecz nie w tym, że się autor ma czym chwalić i czyni to z samczą próżnością, ale i z taktem, rzecz w tym, że robi to tak wdzięcznie, tak uroczo bezwstydnie, z takim smakiem doprawiając każdą z opowieści ingrediencjami świetnego języka, ładnego stylu, zgrabnej puenty. Czytając miałem chwilami skojarzenia z klimatem eposu „Gargantua i Pantagruel”, a o wiele zdań mógłby się i sam Jerzy Pilch poczuć zazdrosny. A może i o niektóre kobiety?

Pora zatem wyjawić, że to Krzysztof Pasierbiewicz snuje tak lekko i zabawnie opowieść ze swojego jakże cudownie grzesznego życia. Przy okazji utrwala i miejsca i obyczaje, które przeminęły. I tak w ten przyjemnie rozpasany klimat wtapia się aura nostalgii, dodając opowiastkom dodatkowy smaczek.

Jest ta książka jeszcze jednym potwierdzeniem, że jak się umiało, to się kolorowo żyło nawet w szarych czasach PRL-u. I nawet nie drażni to, że książka ukazała się bez korekty, bo miał zrobić kolega, ale nie zdążył.

Świetna to lektura i arcyzabawna. Acz i z lekka przygnębiająca, niestety, jest ona. Uprzytamnia, że też się tak żyć mogło, tylko się nie umiało. Cóż, do balangi także trzeba mieć talent.

Krzysztof Pasierbiewicz, Podaj Hasło, Wydanie I, Kraków 2008, s.167, op. miękka, ISBN: 978-83-927038-0-8; Wacław Krupiński…”, koniec cytatu.

A tę recenzję zacytowałem Panu z tej przyczyny, że czy to naukowiec, publicysta, pisarz, dziennikarz, czy polityk, - jeśli chce zrobić dla ludzi coś pożytecznego, - musi znać życie.

Ale to nie wszystko, bo równie ważnym, a po prawdzie stokrotnie ważniejszym jest by miał przyrodzoną charyzmę, uwarunkowaną genetycznie kulturę osobistą, zakodowaną w genach miłą powierzchowność, przyjazny ludziom sposób bycia i magnetyczną osobowość, która pozytywnie wpływa na innych, poprawia im samopoczucie, poszerza wyobraźnię, a co najważniejsze budzi ochotę do życia i działania.

Powiem więcej. Do tego musi mieć jeszcze polot, wrodzony instynkt aktorski, bodaj odrobinę malarskiej fantazji, poczucie humoru oraz cały ocean dobroduszności.

Powiem jeszcze więcej. Musi intuicyjnie wyczuwać świat, w którym żyją i dobrze się czują jego rodacy, - a co się z tym wiąże musi znać kody porozumiewania się z młodym pokoleniem, szczególnie kobiet, a także umieć trafiać w gusta młodej generacji Polaków. Musi rozumieć, iż młode pokolenie chce, żeby wreszcie było normalnie, a przekaz był zgodny z formami komunikacji jakie ono preferuje. Bez odstręczającego dla niego systemu wszechobecnych nakazów, zakazów, kar i restrykcji oraz bezustannego bogoojczyźnianego trucia, pouczania i moralizowania, - co z natury przekorne młode pokolenie odrzuca tak, jak organizm ciało obce.

Słowem musi mieć wszystkie te cechy, - których brak Jarosławowi Kaczyńskiemu.

Proszę to sobie przemyśleć w wolnej chwili.

Z poważaniem,

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)

echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka