echo24 echo24
2611
BLOG

Leming polski. Rzecz o galopującej inwolucji gatunku

echo24 echo24 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 154

UWAGA! Trudny przekaz, tylko dla kumatych

Motto: „Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym hrypiałbym, że Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten - o! jakże ułomny kaleka jest.
Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnym społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszystkich Polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby całe i poważne - monumentalnie znakomite. Ale tak, jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł - i jesteśmy karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi ... Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem...”
(Z listu Cypriana Kamila Norwida do Michaliny Dziekońskiej z 14 listopada 1862 roku)

Leming polski to wywodzący się jeszcze z czasów komuny bezprzykładnie podatny na propagandę sukcesu oraz patogennie odporny na racjonalne postrzeganie otaczającej go rzeczywistości gatunek, który znalazł nad Wisłą wyjątkowo mu pasującą niszę powszechnego ogłupienia, w której od trzech dekad rozplenia się z nienotowanym dotąd przez naukę przyśpieszeniem.

Pojęcie „leminga polskiego”, jako pierwszy wprowadził do publicystyki blogerskiej w roku 2010 Seaman, w swej niezapomnianej notce pt. „Leming polski. Krótka charakterystyka gatunku” – vide: https://www.salon24.pl/u/seaman/159934,leming-polski-krotka-charakterystyka-gatunku , w której nad wyraz celnie scharakteryzował „leminga polskiego”, jako grupę osobniczą, której do życia wystarcza, że: „raz w miesiącu zjada sobie suszi, uczęszcza do SPA, pryska się masumi, a w domu ma plazmę”. Jako wyznacznik czasowy ekspansji gatunku leminga polskiego Seaman podaje: „pierwszą połowę lat dziewięćdziesiątych, czyli początek transformacji, kiedy komuna niczym śnieżna zima, która jednakową warstwą puchu pokrywa wszelkie niedostatki otoczenia, zglajchszaltowała nasze społeczeństwo na dość jednolitą masę, w której choć było rozróżnić odmienne kształty, to wszystko było jednakowo obłe, niewyraźne i niedopowiedziane”. Według założeń Seamana, za początek tego zglajchszaltowania należy przyjąć: „tak zwane „audiotele”, czyli telewizyjny konkurs o formule – pytanie i trzy możliwe odpowiedzi (przykładowo: Czy Bolesław Chrobry był królem: 1. Polski; 2. Mozambiku; 3. Korei Południowej”. W swoim osławionym traktacie Seaman podaje także krótką charakterystykę gatunku leminga polskiego, który według niego: „żywi się „nie informacją, lecz gotowym komentarzem autorytetu telewizyjnego potrafiącego wypowiedzieć trzy złożone zdania z rzędu bez zagubienia wątku”, a cechą rozpoznawczą owego osobliwego gatunku jest według Seaman’a: „kompletna dezynwoltura wobec jakiegokolwiek problemu bądź kwestii, gdyż opinia leminga jest formułowana przez zestawy gładkomówiące, które ma do dyspozycji w telewizorze”. Seaman zaakcentował również, że: „leming polski żyje wyłącznie w stadzie, tylko ze stadem się liczy i jeśli się zmienia, to wraz ze stadem, a naczelną w jego życiu domeną jest zasada nie odstawiania ani trochę ponad szereg i przed szereg”. Reasumując, obserwacje Seamana prowadzą do zdawałoby się oczywistego wniosku, że leming polski osiągnął już wtedy nieprzekraczalnie niski poziom intelektualnego upośledzenia.

I tu Seaman się pomylił. 

Bowiem, choć jego założenia z roku 2010 są bez wątpienia przełomowe, to jak życie pokazało, postawioną przez niego tezę o rzekomo nieprzekraczalnie niskim poziomie odmóżdżenia „leminga polskiego” należy zweryfikować. Bowiem Seaman pisał o jeszcze stosunkowo łagodnie przebiegającym procesie zgłupienia społeczeństwa, które nastąpiło w ostatnim dziesięcioleciu ubiegłego wieku, uznając telewizję za jedyną przyczynę tego stanu rzeczy. Natomiast w dwóch pierwszych dekadach nowego stulecia okazało się, iż wbrew temu, co zakładał Seaman, proces mentalnego zwiotczenia mózgu leminga polskiego postępował nadal i wciąż następuje, a rozpoczęty w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku proces skretynienia społeczeństwa polskiego nie tylko nie skończył, ale z powodzeniem się pogłębiał, żeby już nowym stuleciu zbliżyć się niebezpiecznie do granicy absolutu, - co stoi w ewidentnej sprzeczności z teorią Karola Darwina, która zakłada, że ewolucja postępuje zawsze w trendzie rozwojowym.  Słowem należy postawić tezę, że w XXI wieku „leming polski” zaczął ewoluować do tyłu, a w ostatnich dwunastu latach mamy do czynienia ze swoistą inwolucją „leminga polskiego” – patrz rysunek poglądowy, którym zilustrowałem notkę.

Pierwszymi symptomami rzeczonej inwolucji intelektualnej „leminga polskiego” był pamiętny okres „zielonej wyspy”, kiedy to przez osiem lat lemingi platformerskie z infantylną ufnością wierzyły w cuda, jakie im premier Tusk obiecywał, przyjmując za prawdę objawioną zapewnienia Jacka Rostowskiego, że Polskę ominie kryzys. Ówczesne lemingi  także święcie zawierzyły słowom przemawiającego do pustych krzeseł przewodniczącego komisji śledczej Mirosława Sekuły, który ich przekonał, że Platforma Obywatelska nic nigdy nie przekręciła, zaś afery hazardowej w ogóle nie było. Zaś przysłowiową „kropkę nad i” postawiło przeświadczenie lemingów platformerskich o dobrą woli Rosji w sprawie wyjaśnienia śledztwa smoleńskiego.

Ale to jeszcze nie koniec galopady inwolucji umysłowej leminga polskiego.

Bowiem, po zwycięskich wyborach 2015, które rozpoczęły okres panowania „władzy dobrej zmiany”, inwolucja umysłowa leminga polskiego przeszła od fazy galopującej w etap bezmózgiego cwału, czego najświeższym przykładem była przypominająca „lot nad kukułczym gniazdem” owacja na stojąco lemingów pisowskich dla marszałka Kuchcińskiego bezpośrednio po tym, jak go ze stanowiska sejmowego marszałka odwołano. Spośród innych świadectw umysłowego uwiądu lemingów pisowskich należy wymienić ich bezkrytyczną wiarę w fantasmagoryczne bajania premiera Morawieckiego, że: „on sam negocjował przystąpienie Polski do Unii Europejskiej 20 lat temu”, a również, że: „Polska jest bijącym sercem Europy”, że: „PiS będzie rządził do toku 2031”, że: „pisowska Polska będzie re-chrystianizować Europę”, że: „dla niego Unia Europejska zawsze była polską racją stanu, że: „PiS przebuduje Polskę w duchu solidarności społecznej, prawomyślności i demokracji” i temu podobne banialuki, których wszystkim nie wymienię, bo się wstydzę. Zaś przysłowiową „kropkę nad i” stanowi wczorajsza wypowiedź Beaty Szydło na pisowskim pikniku rodzinnym, że: „szczęście czasu dobrej zmiany będzie trwało wiecznie”.

Sami Państwo tedy widzicie, że społeczność nadwiślańska przekroczyła już punkt krytyczny debilnego absolutu, za czym jest już tylko czarna dziura.

Wszakże najbardziej zadziwiającym jest fakt, iż mimo galopującej inwolucji leminga polskiego życie w nadwiślańskiej krainie toczy się w najlepsze, zaś w sondażach statystyczny leming deklaruje, iż jest jak nigdy dotąd radosny i szczęśliwy.

O faktycznie, stan owej "szczęśliwości" znakomicie widać nad Bałtykiem, gdzie od czasu wprowadzenia błogosławionego przez jednych i drugich dobroczynnego programu 500 +, w urlopowej porze wypoczywa nad polskim morzem mix lemingów platformersko-pisowskich. Kto nie wierzy, niech pojedzie i zobaczy, jak oszołomiona przez media szarańcza, wystrojona w handlowych centrach wielkometrażowych, gdzie Europa wyzbywa się bubli, w których tam już nikt nie chodzić, urządza na naszej bałtyckiej riwierze północy pokazy tandetnej szpetoty, gdyż leming, nie ważne, czy platformerski, czy pisowski, - czuje się tym lepiej im wokół niego obskurniej i brzydziej. W tym koszmarnym chłamie, z Gazetą Wyborczą, bądź Gościem Niedzielnym pod pachą, depcząc sobie po piętach kotłują się wrzaskliwe hurmy żelaznych elektoratów partii rządzącej oraz opozycji, opychające się z nudów hot dogami, goframi, chipsami, popcornem i cukrową watą. A ta karuzela kaleczącego poczucie estetyki bezguścia wiruje od rana do nocy w kakofonicznym zgiełku rzężących nieznośnie mechanicznych żyraf i słoników, na których kiwają się tępo coraz bardziej spasłe latorośle, a ryk biesiadnych hitów disco polo boleśnie się gryzie z jękliwym zawodzeniem peruwiańskich fujar. Zaś pod wieczór, mix zadowolonych z życia lemingów pisowsko-platformerskich udaje się do lokalnych smażalni, gdzie po cenach europejskich, miast szlachetnym bałtyckim łososiem opycha się światowo dla nich brzmiącą karmioną chińskim łajnem pangą, - bo dla nich jedno i drugie to ryba.

I niestety, coraz mniej w tym tłumie kulturalnych twarzy, gdyż niedobitki czujących coś jeszcze wrażliwców wieją przed tym rejwachem gdzie pieprz rośnie przemierzając kilometry brzegiem morza w poszukiwaniu bodaj skrawka pustej plaży, gdzie można pogadać z mewami o tym, jak pięknie niegdyś było nad Bałtykiem.

Tak. Tak. Nie ma już cudownych rybackich wiosek gdzie, gdy upał już nieco zelżał przed rybackimi domami na koślawych zydlach wystawiano tace mieniących się srebrem rolmopsów z gorczycą i pachnące jałowcem patery pełne przesypanych kryształami soli świeżo wędzonych fląder połyskujących w blasku gasnącego słońca miodową barwą jantaru. A pod wieczór zaczynał się snuć w powietrzu niezapomniany aromat „świętego dymu” starych rybackich wędzarni wabiący najwybredniejszych z wybrednych smakoszy do tych zaczarowanych miejsc gdzie jak w cynamonowych sklepach na osmalonym, kutym ręcznie ruszcie zwisały ciężko ociekające jeszcze ciepłym sokiem szkarłatno brunatne płaty szlachetnego łososia i płaczące przekłutymi na przestrzał oczami grona opasłych węgorzy wędzonych z tajemną maestrią na czereśniowym drewnie, - owych nieziemskich cymesów o smaku, który podlany kieliszeczkiem „czystej” przywracał wątpiącym pewność, że życie potrafi być piękne.

I komu to przeszkadzało?

Ech! Kończę, bo mi się łza w oku zakręciła.

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki i niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Post Scriptum

Uprzejmie proszę jednych i drugich, by nie próbowali rżnąć głupa w komentarzach, gdyż nam to rozwodni dyskusję, a nie o to przecież chodzi. 

Post Post Scriptum

Niezwyczajnie mała ilość komentarzy autorstwa lemingów zarówno platformerskich, jak pisowskich zdaje się wskazywać, że notka trafiła w dziesiątkę. Licząc tedy na opamiętanie się naszego społeczeństwa, - jednych i drugich pozdrawiam serdecznie.

Zobacz galerię zdjęć:

Tak niegdyś bywało na polskiej riwierze północy
Tak niegdyś bywało na polskiej riwierze północy
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo