SDP SDP
841
BLOG

Rozmowa z Witoldem Gadowskim

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Z Witoldem Gadowskimo fikcji, która przypomina rzeczywistość, zanikającym dziennikarstwie śledczym oraz o misji dziennikarskiej rozmawia Hubert Bekrycht.

 

Witold Gadowski (rocznik 1964) - zakopiańczyk, reporter, autor  wydanej wspólnie z Przemysławem Wojciechowskim książki „Tragarze śmierci"  zawierającej wywiady m.in. z „Carlosem Szakalem", Abu Daudem (ostatni przed śmiercią wywiad z jednym z przywódców "Czarnego Września"), Hansem Joachimem Kleinem, Peterem Juergenem Bockiem. Laureat wielu dziennikarskich nagród m.in. Grand Press i dwukrotnie nagrody „Watergate". Autor filmów dokumentalnych, reportaży telewizyjnych i prasowych. Skoczek spadochronowy, miłośnik kawy i Bałkanów.

 

 

Z Twojej książki „Wieża komunistów” wyłania się obraz współczesnej Polski oplecionej pajęczyną dawnej komunistycznej bezpieki, jej niejasnych powiązań z władzą, Polski gdzie gigantyczna afera gospodarcza stała się mitem założycielskim III RP. Naiwnie zapytam : to fikcja literacka?

Jest to fikcja, bo nie chcę być pensjonariuszem zakładów karnych w III RP. Gdybym napisał książkę reporterską, opowiadającą o tych wszystkich sytuacjach, to najprawdopodobniej miałbym na karku kilka sądów. Ucieczka w literaturę, mam nadzieję, skutecznie mnie przed tym broni. Opowiadam jednak o rzeczach, które widziałem, słyszałem, rozmawiałem o tym…

Wielu dziennikarzy pisze teraz dobre powieści o zabarwieniu kryminalnym – np. Wildstein, Zielke, Ziemkiewicz, Ty - bo nie może czegoś napisać wprost?

Tak. „System wolności mediów” jest tak skonstruowany, że tego typu treści nie są zamawiane przez redakcje, bo rodzą tylko kłopoty. Są tak niewygodne dla obecnego establishmentu, że nowe pokolenie dziennikarzy ma głęboko wpojoną autocenzurę, aby się tym nie zajmować i nie robić sobie kłopotów.

Jednym z dziennikarzy, który przeciwstawia  się takiej postawie i uparcie dąży do ukazania prawdy jest Wojciech Sumliński,  któremu zarzuca się między innymi ujawnienie aneksu do raportu Komisji Weryfikacyjnej WSI.

Tak, chociaż jego sytuacja nie jest jeszcze wyjaśniona, pokazuje jak te układy, o których wspomniałem, mogą zadziałać w praktyce.

Fundusz Budowy Gospodarki z Twojej książki kojarzy mi się tylko z Funduszem Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Józef  Uchlanz – u Ciebie - to Jerzy Urban, Grzegorz Okrzemek to Grzegorz Żemek  i tak dalej. No i główny bohater, dziennikarz tropiący aferę -Andrzej Brenner to – tak sądzę – Ty?

On jest pewnym tworem idealnym. Ja chciałbym, aby taki ktoś, jak Brenner, istniał, ale nie znam w Polsce takiego dziennikarza. Nie jestem nim też ja. Wyposażyłem mojego bohatera, Andrzeja, w cechy wielu różnych dziennikarzy i trochę też w cechy ze swoich marzeń.

A inni bohaterowie Twojej książki?

Można czytać „Wieżę komunistów” jako powieść z kluczem, ale chciałbym żeby była ona czytana jako powieść po prostu. Oczywiście będą się nam kojarzyć te wszystkie rzeczy, ale sądzę że dobrze jest przeczytać tę książkę jako pewną historię. To jest tak napisana opowieść, by ludzie którzy nie mają takiej wiedzy o aferach, też mogli czytać „Wieżę…” Dla nich będzie to lektura chyba jeszcze bardziej pożyteczna.

W „Wieży komunistów”, czego nie ukrywasz, opisujesz takich  ludzi służb specjalnych przy których podwładni Kiszczaka to łagodne baranki.

Istotnie. My ciągle nie doceniamy elit sowieckich służb specjalnych. Sowieckich, bo przecież polskie służby w PRL były tylko przedłużeniem służb sowieckich. To nie byli prymitywni żołdacy, tylko naprawdę wytrawni gracze.

Jesteś dziennikarzem śledczym. Ale w Polsce od jakiegoś czasu tą specjalnością tak poważnie, delikatnie mówiąc,  nie zajmuje się zbyt wiele osób. Nawet kłócę się czasem z innymi reporterami, że u nas nie ma dziennikarstwa śledczego, tylko źle zabezpieczone dokumenty.

Zgadzam się z tym i to z wielkim smutkiem. Coś na kształt dziennikarstwa śledczego zaczęło kiełkować w końcówce lat dziewięćdziesiątych. Moim zdaniem najlepszym okresem dla tego typu dziennikarstwa to był „późny Miller” i okres obumierania jego rządów. Wtedy w prokuraturach odbywały się wielkie, spektakularne śledztwa. Powstawały wreszcie, właśnie przy prokuraturach, zespoły specjalistów. Pojawiały się produkcje, które można nazwać z czystym sumieniem wstępem do dziennikarstwa śledczego. To wszystko zniknęło. Dziś jest kilku dziennikarzy, którzy jeszcze próbują się tym zajmować, ale jest coraz mniej redakcji, chcących na to wykładać pieniądze.

Jest dużo pracy dla Ciebie i innych odważnych dziennikarzy. Afera goni aferę. Amber Gold to tylko przykład?

Amber Gold to nie jest tylko Pan Plichta. On jest tylko słupem tej afery. Sięgając dalej, znajdziemy korzenie wiążące tę sprawę  między innymi z rosyjskimi mafioso Rabinowiczem, z rosyjskim złotem, z próbą zakupu LOT-u. To wszystko razem tworzy barwną, ciekawą opowieść. Być może kiedyś jakiś dziennikarz o tym napisze.

Może Ty?

Może. Może będzie to kolejna opowieść o spiskowej praktyce dzisiejszej Polski.

To będzie literatura faktu? Czy tak jak „Wieża komunistów” - literacka fikcja, kryminał?

W Polsce z literaturą faktu jest bieda. Niedawno czytałem na pierwszej stronie „Gazety Polskiej” tekst, w którym Rafał Ziemkiewicz przepraszał za kilka nieostrożnych  sformułowań użytych w swoim felietonie. To było bardzo poniżające… Jak sobie pomyślałem, że publicysta Ziemkiewicz jest zmuszony do takich rzeczy, że zmusza się także do tego pisarza Rymkiewicza, to co spotka dziennikarzy śledczych, którzy takie teksty będą pisać?

Trzy lata temu usłyszeliśmy o aferze hazardowej, panuje przekonanie, że tę sprawę zamieciono pod dywan. I coraz częściej słychać, że ją zamieciono… Czy Państwo dobrze funkcjonuje?

Jeżeli kolega słynnego Mira teraz  nagle został prezesem Polskich Kolei Linowych, to zaczynam zastanawiać się, jakie jest drugie dno tej historii? Odpowiedź przychodzi bardzo szybko. Trwa proces prywatyzacji PKL. To wszystko razem wywołuje u mnie gorzki uśmiech, bo właśnie nierozliczona afera hazardowa powoduje, że przeróżni jej bohaterowie nadal są w siodle.

Inny przykład, bardzo bolesny, dwa i pół roku po tragedii smoleńskiej nadal praktycznie nic nie wiemy…Tak nie powinno być.

To wszyscy wiemy, niezależnie od poglądów politycznych. Ktoś nawet nie bawi się już w żaden półśrodki. Po prostu brutalną siłą establishmentu medialnego usiłuje zgwałcić nasz zdrowy rozsądek. Ciągle wydaje mi się, że zasadne jest pytanie o przyczynę tragedii smoleńskiej. Są pytania o przebieg śledztwa, o zabezpieczenie dowodów. Odpowiedzi na te pytania brakuje. W zamian za to leje się na nasze głowy taki propagandowy muł. Zmieniają się tylko akcenty. Jeżeli już udowadnia się, że nie było pijanego generała w kokpicie, to wtedy się mówi, że to była i tak brawura pilotów. Jeżeli udowadnia się, że nie było brawury pilotów, to podnoszony jest ostateczny argument: Chcecie wojny z Rosją? Na takim poziomie „uczciwości” odbywa się w dzisiaj w Polsce dyskusja na temat Smoleńska, a jeżeli Smoleńska nie rozliczymy, to będziemy narodem z przetrąconym kręgosłupem. To największa tragedia w najnowszej historii Polski. Bardzo symboliczna tragedia. Władze traktują to śledztwo gorzej niż przysłowiowe włamanie do garażu. Sami siebie nie szanujemy, nie szanujemy naszego prezydenta, parlamentarzystów, nie szanujemy symboli. Śmierć w Smoleńsku w sposób naturalny nawiązuje do Katynia. Dziś to jest wielka rana, przede wszystkim na emocjach narodowych i na świadomości. Jeżeli damy się stłamsić w sprawie Smoleńska, to w innych sprawach nie będzie już z nami żadnego kłopotu. Z nami jako narodem.

Podsumujmy. Jak oceniasz kondycję polskiego dziennikarstwa z perspektywy Twoich doświadczeń zawodowych?

Oceną jest moja postawa. Teraz nie pracuję w żadnej redakcji, nawet nie próbuję. Nie próbuję też współpracować z żadnym z wielkich mediów, poza kilkoma gazetami – nazwijmy je niszowymi. W wielkich tytułach głównego nurtu nie pracuję nie tylko dlatego, że mnie tam nie chcą z powodu kłopotów jakie mogę sprawiać. Z powodu swojej niezależności . Nie widzę po prostu szans na uprawianie uczciwego dziennikarstwa, w takim modelu w jakim dzisiaj funkcjonują polskie media. Te media pełnią funkcję propagandową i usługową wobec władzy. A to jest pogwałcenie samej natury i misji dziennikarstwa. Ludzie przestają wierzyć dziennikarzom .Nasz zawód stacza się gdzieś na poziom ulicznicy. I to wszystko odbija się na nas, tych wszystkich którzy chcą uczciwie uprawiać rzemiosło. I żeby było jasne, nie podoba mi się także postawa mediów prawicowych, które też  rezygnują w pewnym momencie z etyki dziennikarskiej,  z rzemiosła. Mówią : „My walczymy, oni robią to, wobec tego my będziemy robić to samo, ale w inną stronę.” Nie, tak nie można, bo jeżeli ktoś ma  odrodzić polskie dziennikarstwo, to w oparciu o wartości tego zawodu, o jego funkcję i misję. Jeżeli przestaniemy wierzyć, że dziennikarstwo ma swą misję, to skończmy w ogóle o tym mówić i będziemy mieli wyroby żurnalistopodobne.

 

fot. St. Markowski

 

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości