seafarer seafarer
1748
BLOG

Czy polityczna dominacja POPiS-u jest toksyczna?

seafarer seafarer Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 230

Bloger echo24 w swoich notkach boleje nad tym, że w Polsce tworzy się normalny, powszechnie przyjęty w starych, utrwalonych demokracjach system dwupartyjny. Swoją dezaprobatę tym stanem spraw politycznych wyraża za pomocą dramatycznych zdań: 'Polska weszła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii politycznej zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich'.

Czy tak jest naprawdę? Czy faktycznie w Polsce wszyscy, wszystkich politycznie nienawidzą? Nie jestem o tym przekonany. Owszem, ostatnio pada wiele słów o mowie nienawiści. Szczególnie głośno słychać takie oskarżenia ze strony ludzi opozycji.  Wybrzmiało to również w przemówieniu D. Tuska, 4-go czerwca na długim Targu w Gdańsku. Tyle, że D. Tusk jest mistrzem (niestety ma ten talent) mowy określanej w potocznym powiedzeniu ‘krew wypije a znaku nie zostawi’. I D. Tusk swój sprzeciw przeciwko mowie nienawiści ujął następująco: ‘Dziękuję też tym, którzy w ostatnich latach wtedy, kiedy trzeba było, wychodzili na ulice, by kontynuować dzieło tych, którzy tę wolność i niepodległość dla nas, Polaków, wywalczyli. Tym wszystkim, którzy nie bali się tych słów, nienawiści’.

Komu D. Tusk zarzuca nienawiść w cytowanym zdaniu? Oczywiście opcji politycznej, która obecnie rządzi. No tak, a komu za kontunuowanie walki o wolność i demokrację dziękuje? Ano tym, którzy wychodzili na ulice i nie bali się ‘nienawiści’. A z jakimi uczuciami ci ludzie wychodzili na te demonstracje? Czy szli tam ze słowami miłości na ustach? Przytoczę kilka tych haseł ‘miłości’: ‘Żądamy bezpłatnych leków dla Macierewicza i Kaczyńskiego’, ‘Jak nie urok to kaczka’, ‘Psychiatrów zatrudnię. Suweren’. Te przytoczone powyżej hasła, to są słowa miłości? Naprawdę?

Ok, demonstracje polityczne mają swoją logikę. I różne hasła ludzie wypisują i potem je ‘dumnie’ niosą. Niemniej te przytoczone, miłością nie epatują. A przytoczyłem je, dlatego aby pokazać hipokryzję naszego mistrza mowy obłudnej. Władzę oskarża o nienawiść, a swoim, którzy tą nienawiścią emanują bez żadnych zahamowań, dziękuje za walkę o wolność i demokrację.

I tu dochodzimy do sedna sprawy, jaką jest wolność i demokracja. Jeżeli chodzi o wolność (i demokrację również), to Polska jest szczególnym miejscem w Europie. U naszych sąsiadów ze wschodu, car mógł bojara wyszarpać za brodę, wrzucić do tiurmy albo też kazać ściąć. I co? I nic! Wszyscy, to akceptowali jako naturalną kolej rzeczy. W Wlk. Brytanii, która jest uważana za kolebkę demokracji (i wolności również) Henryk VIII, kazał katom ścinać swoje kolejne żony (z wysokich rodów przecież). I co? I nic, nikt się nie ośmielił sprzeciwić królowi. We Francji, której prezydenci mają się tak wysoko, że pouczają Polskę o demokracji i wolności, jest Bastylia.  Bastylia, która jest synonimem politycznego więzienia, do którego, kolejni francuscy królowie, wrzucali każdego, kto się sprzeciwił ich despotycznej władzy.

W Polsce, czegoś takiego jak Bastylia nigdy nie było. A jak było? Znamienny jest przykład Samuela Zborowskiego, banity spiskującego przeciwko królowi Batoremu, którego kanclerz Zamojski kazał ściąć bez sądu. I co? Król Stefan Batory o mało z tego powodu nie utracił tronu. Nikt nie kwestionował tego, że Zborowski był winien zarzucanych mu czynów (bo był winien). Natomiast inna sprawą był brak sądu i wyroku. I wzburzenie z tego powodu było tak wielkie, że szlachta zaczęła domagać się detronizacji króla.

I ten etos wolności, mimo zaborów, mimo komunizmu przetrwał u nas. Polacy cenią sobie wolność jak żaden inny z europejskich narodów. Do tego, że bardziej niż inni, cenimy sobie wolność, przyczynił się również komunizm. Przez czterdzieści pięć lat, będąc w środku Europy, czując się Europejczykami, byliśmy pozbawieni wolności, gdy inni Europejczycy cieszyli się tą wolnością w sposób nieskrępowany. To spowodowało, że brak wolności uwiera nas szczególnie.

I to przywiązanie Polaków, cynicznie i bez żadnych zahamowań, wykorzystują politycy opozycji. W sytuacji, gdy nie ma żadnych zasadnych powodów, bezwzględnie i uporczywie rzucają fałszywe oskarżenia. Że PiS stanowi zagrożenie dla wolności i demokracji. PiS, jedyna partia polityczna, która rozpisała wybory parlamentarne, gdy utraciła większość parlamentarną. W takiej samej sytuacji SLD ciągnęło do końca, AWS i premier Buzek, obecnie prominentny polityk Platformy – tak samo. Choć trzeba mu przyznać, że on tych oskarżeń nie rzuca. No, przynajmniej nie słyszałem ani nie czytałem.

A to, że zarzuty te są cyniczne i wyrachowane, widać aż nadto w przemówieniu D. Tuska na Długim Targu w Gdańsku. Naprzód mówił o nienawiści, która jakoby ze strony PiS miała spotkać demonstrantów walczących o wolność. A w chwilę potem powiedział, że on sam nigdy nie spotkał się z agresywną odmową dialogu (kiedy poważnie traktował swego rozmówcę). Kogo miał na myśli? Czy aby nie PiS? W takim razie jak to jest? PiS zieje nienawiścią do zwykłych demonstrantów a jego, człowieka, który tych demonstrantów wysyła na bój z PiS-em, traktuje dialogiem?

No, cóż, niechcący wygadał się nasz człowiek z Brukseli, jak to naprawdę jest z tą nienawiścią, wolnością i demokracją. Tak to bywa, gdy człowiek mówi nieprawdę. Nie da się wszystkich kłamstw zsynchronizować i prawda zawsze gdzieś wyjdzie.

Bloger echo24 pisze, że szansą zakończenia politycznie toksycznej dominacji POPIS-u jest powstanie trzeciej siły. Przyznam się, że nie rozumiem logiki takiego rozumowania. Rozwiązaniem nie jest powstanie trzeciej siły. Zresztą ona nie powstanie, ponieważ PO i PiS odzwierciedlają podziały realnie istniejące w społeczeństwie. W związku z tym ta trzecia siła, nie ma 'hinterlandu' na którym by mogła powstać. Załóżmy jednak hipotetycznie, że te oczekiwania się sprawdzają. I powstaje owa trzecia siła, która kończy ową 'toksyczną' dominację. Ale przecież, aby ta trzecia siła wygrała to musi mieć swoich zwolenników (wyborców). I powiedzmy, że będzie miała i wygra wybory. I co? Polacy ulegną cudownej przemianie? I zapanuje arkadia a wszyscy zapałają nieprzepartą miłością do tej nowej 'trzeciej' siły? Również, wyborcy innych opcji politycznych? Czy to jest realne? Ale załóżmy po raz kolejny, że tak będzie, i że zapałają tą miłością. I jaki będzie efekt? Co będziemy wtedy mieli? Ano, znowu będziemy mieli monopartię (której szczęśliwie się pozbyliśmy 30 lat temu)! Czy o to nam chodzi?

Toteż problemem u nas w Polsce nie jest podział na dwie zwalczające się opcje polityczne. Taki podział w ugruntowanych demokracjach to standard. Z tym, że tam np. w Wlk. Brytanii na przykład, w czasie dyskusji politycznej podczas kampanii wyborczej, problem oskarżeń o zagrożeniu wolności i demokracji nie istnieje. Labourzystom do głowy nie przyjdzie insynuować, że przejęcie władzy przez konserwatystów jest zagrożeniem dla wolności i demokracji. U nas, ze strony Platformy, jak już wspominałem wcześniej, takie posądzenia padają bez przerwy. To bierze się stąd (i ludzie dają się na nie nabierać), że od czasu transformacji, rządziła u nas praktycznie jedna opcja polityczna - lewicowo liberalna. I wyborcy nie mają doświadczenia z rządami opcji prawicowo konserwatywnej.

Dlatego PiS musi wygrać kolejne wybory parlamentarne, aby utrwaliła się świadomość, że wolności i demokracji nie dzieje się nic złego jak rządzi PiS. Ale żeby to się utrwaliło, to ludzie muszą odczuć to na własnej skórze. I wtedy skończą się te fałszywe oskarżenia, ponieważ doświadczenie ludzi będzie inne. I ludzie tych fałszywych oskarżeń nie 'kupią'.

Rozwiązaniem problemu nienawiści w życiu politycznym, nie jest powstanie jakiejś mitycznej trzeciej siły. Natomiast jest takim rozwiązaniem, zaprzestanie rzucania fałszywych oskarżeń. Szczególnie tych o zagrożeniu wolności i demokracji. Ponieważ Polacy cenią wolność i demokrację, to oskarżenia o negowanie tych wartości bolą bardziej niż jakiekolwiek inne. I w odpowiedzi faktycznie budzą złość a czasami i agresję.

Jeżeli takich, fałszywych oskarżeń nie będzie, wtedy dyskusja polityczna w czasie kampanii, koncentrować się będzie na sprawach istotnych i programowych.

I dominacja POPiS-u w życiu politycznym nie będzie toksyczna. A wręcz odwrotnie, będzie normalnym standardowym stanem demokracji jakie przeważają w całej Europie.


seafarer
O mnie seafarer

Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka