Witam serdecznie nieustających Miłośników Poezji, kimkolwiek są Wszystkiego dobrego, w każdym, odosobnionym przypadku..
LUDMIŁA JANUSEWICZ
Ludmiła Janusewicz
·
Skąd biorą się słowa?
Wszyscy wiedzą skąd biorą się dzieci.
Przynoszą je bociany i składają w kapuście.
A skąd biorą się słowa? Czy ktoś je tworzy?
Czasami słowa są podobne do ludzi, na przykład słowo
bliźniaki, takie słowa nazywamy homonimami.
Ciekawe, co by było, gdyby jednemu z bliźniaków
nawymyślać od homo nie wiadomo.
Wszystko przez język, a raczej jego niejednoznaczność.
Niektórzy ludzie mają dobrze, nie zastanawiają się nad
homonimami ani nad synonimami.
Słowo synonim nie ma nic wspólnego z innym słowem
określającym matkę, której synem na przykład nie byłeś
i powiedzenie ty skurwysynie, jak twierdził inny z panów,
semantycznie nie jest poprawne.
A tak a’propos trolli zastanowiło mnie słowo kontroler.
Czy oznacza ono małego, złośliwego trolla, który chce
nas zrobić w konia?
Wiadomo, że trolle są małe i złośliwe.
Powoli dochodzę do wniosku, że słowo wymyśliła
opozycja.
Chociaż samo słowo opozycja jest też podejrzane.
O pozycja!
A jaką pozycję mógł mieć ktoś na myśli?
Jak nie miał jakiejś konkretnej, to pewnie miał na myśli
bara-bara.
No i w końcu musiałam posłużyć się zwykłym
eufemizmem!
ADAM KADMON
CZEKAJ
Kiedy nieoczekiwane zastuka do furtki,
czekaj aż się wypełni co ma być
spełnione,
choćby ziemia uciekła spod stóp.
Nie, nie wywnętrzaj się;
cierpliwość,patientia, empatia
jak należy.
Mów prawdę, prawda cię wyzwoli.
Poczuj tknięcie daimoniona,
odwzajemnij niepojęte.
Przekrocz nieprzekraczalne.
Żyj pozwalając żyć, istnieć
innym.
CHILE DZIŚ
… a w Chile sromota :
EHEU !
Zoczono mężów rozpustnych,
idących w łże-mniemanej pokorze,
urzędy składających SUPREMUSOWI
Francesco.
Niechaj ich oświeci za hańbą sromota.
I niech zgaśnie w nich światło nadziei
na amen w bezbożnej modlitwie !
Na AMEN, koniecznie.
DOROTA BRYLSKA
Krew nie woda
Kobieta i wino
Kobieta jest jak wino.
Rozgrzewa…
pragnąc jej o kroplę więcej
tracisz rozum.
JAROSŁAW BAPRAWSKI
POD MAŁOSOLNYM OGÓRKIEM XVI
weselili się moi ucznowie
jeden z nich przyniósł mi kielich
i słowem swoim dolał goryczy
Mistrzu
już na mieście gadają
że kochasz niewiastę z magdali
A pierdolnął ciebie ktoś w łeb
odpowiedziałem
bo jeżeli coś zaprząta mój umysł
to tylko moja Matka i Joanna od Aniołów
na deserek : POECI NOWOGRECCY / TYM RAZEM ŻYJĄCY /
Katerina Angelaki-Rooke
Cykada
Tysiące piosenek lata, jedna za drugą, ciśnie się we mnie. Otwieram usta i w moim żarze próbuję je jakoś poukładać. Śpiewam. Okropnie. Lecz to dzięki nim odróżniam się od kory i innych niemych tub przyrody. Skromne moje przyodzienie – szarości i wapienne biele – wyklucza jakiekolwiek ekscesy zmysłów; tak więc odcięty od corocznych, jazgotliwych festynów, śpiewam. Wiosna, Wielkanocy i cyklamenów nie znam. Jedyne zmartwychwstanie, które znam, to wtedy, gdy łagodny powiew nieznośny żar mojego życia studzi. Wtedy przestaję zawodzić – śpiewać – jak sądzi cały świat, bo cud rześkiego powiewu głęboko we mnie, znaczy dla mnie więcej, niż wszystko to co tworzę, by nie umrzeć od żaru.
z tomu „Przeciwstawna miłość”,1982
tłum.:Leszek Paul
Veroniki Dalakoura
Rozbuchany estetyzm
Naprawdę zadziwia mnie to. Czemu wszyscy chcą się bawić moimi małymi piersiami? Ilekroć spotkam kogoś – odgaduję: najpierw ręka tłamsi materiał i za chwilę to oczywiste moje sutki raz jeden raz drugi. I po co to wszystko? Dlaczego mam odczuwać ból a często i podniecenie? Jakakolwiek muzyka dostarczy przecież bardziej wzniosłą i nie wykluczone że lepszej jakości rozkosz. Tak więc prawie zawsze jestem ofiarą tych zdawałoby się niewinnych czynów a i kobiety nie są wykluczone z tych moich doświadczeń.
A jednak to ciało tego którego kochałam pozostaje na zawsze bezsprzeczną moją fantazją. Miał czarne lśniące włosy na udach i leżąc na plecach pragnął zadawać ból moim piersiom. Protestowałam a on krępując moje ręce upychał sobie moją lewą pierś do ust. W istocie to chciał ją całą pożreć bo w pewnej bolesnej chwili rozkoszy poczułam zęby na czułej skórze.
I wtedy nadeszło kolektywne wspomnienie ze średniowiecznego obrazu, Nauzykaa spogląda na odchodzącego kochanka odwróciwszy uprzednio wzrok ze swoich kolan i ten sam ponownie narodzony malarz odrodzenia kocha się we śnie – martwy już teraz – z moją przyjaciółką. Co za muzyka co za czczość w epoce osłów – nigdy nie bałam się okrutnych przesądów gdyż te kopiąc mały rów obiecywały wielką miłość. Palce jedynie ucięłam by ukarać ich bezwzględność. A wtedy zmory zapragnęły pić mleko z moich piersi. Dysząc w dźwięku Giocondy i gdy Ponchielli uniósł się gniewem oddały swoje dusze demonowi podwójnie rozgoryczone zabawą.
z tomu „Schyłek erotyzmu”, 1976
tłum.: Leszek Paul
Kiki Dimoula
Tak jak byś wybrał
Piątek dzisiaj pójdę na ryneczek
przejdę się po zdekapitowanych ogrodach
zobaczę woń majeranku
pojmanego w pęczku.
Popołudniami chodzę ceny roszczeń spadają
przystępną znajdziesz zieleń
w fasoli kabaczkach pelargoniach lilijkach.
Słyszę co dzielnie wysławiają drzewa
obciętym językiem owoców
krasomówcze stosów pomarańczy i jabłek
koloru nabiera krztyna rekonwalescencji
na ziemistych policzkach
jakiegoś wewnętrznego oniemienia.
Rzadko coś kupuję. Bo mówią ci proszę wybrać
Udogodnienie czy problem? Wybierasz a potem
jak udźwigniesz ten nie do uniesienia ciężar
własnego wyboru.
Podczas gdy zrządzenie losu jak piórko. Na początku.
Bo potem na kolana rzucą cię konsekwencje.
Nie do udźwignięcia i one.
W gruncie to tak jakbyś sam wybrał.
Co najwyżej kupię trochę ziemi. Nie do kwiatków.
Do zaznajomienia.
Tam nie ma proszę wybrać. Tam z zamkniętymi oczami.
z tomu „Zapomnienia okres dojrzewania”, 1994
tłum.: Leszek Paul
Yannis Ritsos
Rozpacz Penelopy
Nie to, że w świetle paleniska go nie rozpoznała; to nie
łachy żebraka, przebranie, nie; bezsporne znaki:
szrama na kolanie, tężyzna, podstęp w oczach. Przerażona
lepiąc się do ściany, jakiejś wymówki szukała
jakiegoś jeszcze przedłużenia chwili, by nie odpowiedzieć
by się nie zdradzić. To dla niego, dwadzieścia lat straciła
dwadzieścia lat oczekiwania i marzeń, dla tego tutaj żałosnego
broczącego krwią siwobrodego? Bez słowa padła na krzesło
spojrzała na ziemię, na zabitych zalotników ospale, jakby
martwe własne pragnienia oglądała. I – Witaj w domu- powiedziała
słysząc obcy, odległy swój głos. W kącie, krosno
strop kratami cienia zapełniło; ptaki, ile ich tylko utkała
czerwonymi, lśniącymi nićmi, w zielonych listowiu, nagle
tej nocy jego powrotu, obróciły się w popiół i czerń
lecąc nisko na płaskim niebie kresu jej niezłomności.
Leros, 22.09.1968
z tomu „Powtórzenia”, 1969,
tłum.: Leszek Paul
TEGORIA: ARISTEA PAPALEKSANDROU
Aristea Papaleksandrou
Z bliska
Mapy czytane są rozbieżnie na południowej półkuli
Ich południe staje się moją północą
Zachód mój wschodem
Ale dalekość ciągle ta sama
Nigdy
się nie zmieni
Daleka
w tym samym metrażu
miłość
Ta druga jej połowa
na drugiej połowie
świata
Mapy czytane są rozbieżnie na południowej półkuli
Rozbieżnie też aranżuje się spotkania
wzloty upadki
miłości
Nim śmierć w porę
dalekości
bliskości absencji
wszystko
unieważni
2018, wiersz niepublikowany
tłum.: Leszek Paul