adam kadmon adam kadmon
78
BLOG

Witryna Poetów nr 48

adam kadmon adam kadmon Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Witam serdecznie nieustających Miłośników Poezji, kimkolwiek są Wszystkiego dobrego, w każdym, odosobnionym przypadku..

LUDMIŁA JANUSEWICZ 

Ludmiła Janusewicz

·

Skąd biorą się słowa?

Wszyscy wiedzą skąd biorą się dzieci.

Przynoszą je bociany i składają w kapuście.

A skąd biorą się słowa? Czy ktoś je tworzy?

Czasami słowa są podobne do ludzi, na przykład słowo

bliźniaki, takie słowa nazywamy homonimami.

Ciekawe, co by było, gdyby jednemu z bliźniaków

nawymyślać od homo nie wiadomo.

Wszystko przez język, a raczej jego niejednoznaczność.

Niektórzy ludzie mają dobrze, nie zastanawiają się nad

homonimami ani nad synonimami.

Słowo synonim nie ma nic wspólnego z innym słowem

określającym matkę, której synem na przykład nie byłeś

i powiedzenie ty skurwysynie, jak twierdził inny z panów,

semantycznie nie jest poprawne.

A tak a’propos trolli zastanowiło mnie słowo kontroler.

Czy oznacza ono małego, złośliwego trolla, który chce

nas zrobić w konia?

Wiadomo, że trolle są małe i złośliwe.

Powoli dochodzę do wniosku, że słowo wymyśliła

opozycja.

Chociaż samo słowo opozycja jest też podejrzane.

O pozycja!

A jaką pozycję mógł mieć ktoś na myśli?

Jak nie miał jakiejś konkretnej, to pewnie miał na myśli

bara-bara.

No i w końcu musiałam posłużyć się zwykłym

eufemizmem!

ADAM KADMON

 CZEKAJ

Kiedy nieoczekiwane zastuka do furtki,

czekaj aż się wypełni co ma być

spełnione,

choćby ziemia uciekła spod stóp.

Nie, nie wywnętrzaj się;

cierpliwość,patientia, empatia

jak należy.

Mów prawdę, prawda cię wyzwoli.

Poczuj tknięcie daimoniona,

odwzajemnij niepojęte.

Przekrocz nieprzekraczalne.

Żyj pozwalając żyć, istnieć

innym.

CHILE DZIŚ

… a w Chile sromota :

EHEU !

Zoczono mężów rozpustnych,

idących w łże-mniemanej pokorze,

urzędy składających SUPREMUSOWI

Francesco.

Niechaj ich oświeci za hańbą sromota.

I niech zgaśnie w nich światło nadziei

na amen w bezbożnej modlitwie !

Na AMEN, koniecznie.

DOROTA BRYLSKA

                                             Krew nie woda

Kobieta i wino

Kobieta jest jak wino.

Rozgrzewa…

pragnąc jej o kroplę więcej

tracisz rozum.

  JAROSŁAW BAPRAWSKI 

                 POD MAŁOSOLNYM OGÓRKIEM XVI  

weselili się moi ucznowie

jeden z nich przyniósł mi kielich

i słowem swoim dolał goryczy

Mistrzu

już na mieście gadają

że kochasz niewiastę z magdali

A pierdolnął ciebie ktoś w łeb

odpowiedziałem

bo jeżeli coś zaprząta mój umysł

to tylko moja Matka i Joanna od Aniołów

na deserek : POECI NOWOGRECCY / TYM RAZEM ŻYJĄCY /

  Katerina Angelaki-Rooke 

Cykada

Tysiące piosenek lata, jedna za drugą, ciśnie się we mnie. Otwieram usta i w moim żarze próbuję je jakoś poukładać. Śpiewam. Okropnie. Lecz to dzięki nim odróżniam się od kory i innych niemych tub przyrody. Skromne moje przyodzienie – szarości i wapienne biele – wyklucza jakiekolwiek ekscesy zmysłów; tak więc odcięty od corocznych, jazgotliwych festynów, śpiewam. Wiosna, Wielkanocy i cyklamenów nie znam. Jedyne zmartwychwstanie, które znam, to wtedy, gdy łagodny powiew nieznośny żar mojego życia studzi. Wtedy przestaję zawodzić – śpiewać – jak sądzi cały świat, bo cud rześkiego powiewu głęboko we mnie, znaczy dla mnie więcej, niż wszystko to co tworzę, by nie umrzeć od żaru.

z tomu „Przeciwstawna miłość”,1982

tłum.:Leszek Paul



Veroniki Dalakoura

Rozbuchany estetyzm

 

‌Naprawdę zadziwia mnie to. Czemu wszyscy chcą się bawić moimi małymi piersiami? Ilekroć spotkam kogoś – odgaduję: najpierw ręka tłamsi materiał i za chwilę to oczywiste moje sutki raz jeden raz drugi. I po co to wszystko? Dlaczego mam odczuwać ból a często i podniecenie? Jakakolwiek muzyka dostarczy przecież bardziej wzniosłą i nie wykluczone że lepszej jakości rozkosz. Tak więc prawie zawsze jestem ofiarą tych zdawałoby się niewinnych czynów a i kobiety nie są wykluczone z tych moich doświadczeń.

A jednak to ciało tego którego kochałam pozostaje na zawsze bezsprzeczną moją fantazją. Miał czarne lśniące włosy na udach i leżąc na plecach pragnął zadawać ból moim piersiom. Protestowałam a on krępując moje ręce upychał sobie moją lewą pierś do ust. W istocie to chciał ją całą pożreć bo w pewnej bolesnej chwili rozkoszy poczułam zęby na czułej skórze.

I wtedy nadeszło kolektywne wspomnienie ze średniowiecznego obrazu, Nauzykaa spogląda na odchodzącego kochanka odwróciwszy uprzednio wzrok ze swoich kolan i ten sam ponownie narodzony malarz odrodzenia kocha się we śnie – martwy już teraz – z moją przyjaciółką. Co za muzyka co za czczość w epoce osłów – nigdy nie bałam się okrutnych przesądów gdyż te kopiąc mały rów obiecywały wielką miłość. Palce jedynie ucięłam by ukarać ich bezwzględność. A wtedy zmory zapragnęły pić mleko z moich piersi. Dysząc w dźwięku Giocondy i gdy Ponchielli uniósł się gniewem oddały swoje dusze demonowi podwójnie rozgoryczone zabawą.

z tomu „Schyłek erotyzmu”, 1976

tłum.: Leszek Paul

Kiki Dimoula

Tak jak byś wybrał

  Piątek dzisiaj pójdę na ryneczek 

przejdę się po zdekapitowanych ogrodach

zobaczę woń majeranku

pojmanego w pęczku.

Popołudniami chodzę ceny roszczeń spadają

przystępną znajdziesz zieleń

w fasoli kabaczkach pelargoniach lilijkach.

Słyszę co dzielnie wysławiają drzewa

obciętym językiem owoców

krasomówcze stosów pomarańczy i jabłek

koloru nabiera krztyna rekonwalescencji

na ziemistych policzkach

jakiegoś wewnętrznego oniemienia.

Rzadko coś kupuję. Bo mówią ci proszę wybrać

Udogodnienie czy problem? Wybierasz a potem

jak udźwigniesz ten nie do uniesienia ciężar

własnego wyboru.

Podczas gdy zrządzenie losu jak piórko. Na początku.

Bo potem na kolana rzucą cię konsekwencje.

Nie do udźwignięcia i one.

W gruncie to tak jakbyś sam wybrał.

Co najwyżej kupię trochę ziemi. Nie do kwiatków.

Do zaznajomienia.

Tam nie ma proszę wybrać. Tam z zamkniętymi oczami.

z tomu „Zapomnienia okres dojrzewania”, 1994

tłum.: Leszek Paul

Yannis Ritsos

Rozpacz Penelopy 

Nie to, że w świetle paleniska go nie rozpoznała; to nie

łachy żebraka, przebranie, nie; bezsporne znaki:

szrama na kolanie, tężyzna, podstęp w oczach. Przerażona

lepiąc się do ściany, jakiejś wymówki szukała

jakiegoś jeszcze przedłużenia chwili, by nie odpowiedzieć

by się nie zdradzić. To dla niego, dwadzieścia lat straciła

dwadzieścia lat oczekiwania i marzeń, dla tego tutaj żałosnego

broczącego krwią siwobrodego? Bez słowa padła na krzesło

spojrzała na ziemię, na zabitych zalotników ospale, jakby

martwe własne pragnienia oglądała. I – Witaj w domu- powiedziała

słysząc obcy, odległy swój głos. W kącie, krosno

strop kratami cienia zapełniło; ptaki, ile ich tylko utkała

czerwonymi, lśniącymi nićmi, w zielonych listowiu, nagle

tej nocy jego powrotu, obróciły się w popiół i czerń

lecąc nisko na płaskim niebie kresu jej niezłomności.

Leros, 22.09.1968

z tomu „Powtórzenia”, 1969,

tłum.: Leszek Paul



TEGORIA: ARISTEA PAPALEKSANDROU

Aristea Papaleksandrou

Z bliska

Mapy czytane są rozbieżnie na południowej półkuli 

Ich południe staje się moją północą

Zachód mój wschodem

Ale dalekość ciągle ta sama

Nigdy

się nie zmieni

Daleka

w tym samym metrażu

miłość

Ta druga jej połowa

na drugiej połowie

świata

Mapy czytane są rozbieżnie na południowej półkuli

Rozbieżnie też aranżuje się spotkania

wzloty upadki

miłości

Nim śmierć w porę

dalekości

bliskości absencji

wszystko

unieważni

2018, wiersz niepublikowany

tłum.: Leszek Paul

adam kadmon
O mnie adam kadmon

Jestem istotą czującą , która swoje przeżyła.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura