Siukum Balala Siukum Balala
2496
BLOG

Farewell ( krótkoterminowe )

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

image

Angielski 1 Maja, czyli 6 Maja za nami, koniec świętowania. W angielskim kalendarzu - inaczej niż w kalendarzu europejskim - 1 Maja nie jest żadnym świętem. Prawdziwe święto to dopiero May Day, czyli pierwszy poniedziałek maja. To, że święto się zbliża można poznać po większej liczbie karawanów i przyczep kampingowych pucowanych przed domami, oraz - jeśli świeci Słońce - dużej ilości Anglików w bermudach, często rozebranych do pasa. Znak, że zaczęło się lato. Nie ma tu znaczenia, że termometr pokazuje + 6. O tym czy jest lato czy zima decyduje Słońce.

image

Jeśli Słońce świeci 1 stycznia, to też jest lato i też z dużym prawdopodobieństwem napotkamy gościa w bermudach i sandałach. May Day to najbardziej wyczekiwany weekend roku. Pierwsze prawdziwie wolne trzy dni. Nie obciążone koniecznością rodzinnych spotkań, tak jak Wielki Piątek i Poniedziałek Wielkanocny, czy obowiązkiem udania się do marketów i wymienianiem nie chcianych prezentów jak w Boxing Day. May Day to pełny luzik i wyjazd za miasto, najlepiej nad morze, co w Wielkiej Brytanii nie jest specjalnie trudne.

image

Wszyscy mają nad morze mnie więcej równo i niezbyt daleko, a w Cumbrii nawet jeszcze bliżej i dodatkowo mają Lake District. Ten mus świętowania to cecha typowo angielska, wynikająca chyba z tego, że oni mają naprawdę mało dni wolnych w porównaniu z innym europejskimi nacjami, cóż to jest 8 dni ustawowo wolnych od pracy, dodatkowo minusowanych z urlopu, który nam się należy jak psu micha. To nie jest w porządku. Pewnie dlatego nie ma 1 - go Maja w kalendarzu, żeby się klasa robotnicza nie burzyła jak na Kreuzbergu w Berlinie, czy w Paryżu na Polach Elizejskich.

image

Bo reguły świętowania w UK, jak wszystko co anglosaskie, są niesłychanie proste i surowe. Wszystkie święta są zafiksowane w kalendarzu i kropka. Nie ma żadnej możliwości kombinowania, dobierania jednego dnia z urlopu, odpracowywania itp, po to by okres świętowania przedłużać w nieskończoność. Dni urzędowo wolnych jest - jak wyżej napisałem - zaledwie osiem, cztery z nich to tradycyjne święta chrześcijańskie : Boże Narodzenie, Boxing Day ( drugi dzień Bożego Narodzenia ), Wielki Piątek i Poniedziałek Wielkanocny Pozostałe dni wolne to oczywiście Nowy Rok, May Day wypadający zawsze w pierwszy poniedziałek maja, Spring Bank Holiday, ostatni poniedziałek maja i Summer Bank Holiday, ostatni poniedziałek sierpnia. To wszystko. Dodatkowy dzień wolny może sprezentować królowa lub premier z ważnych powodów np. pogrzeb członka rodziny królewskiej, jubileusz królowej czy ślub członka rodziny królewskiej. Wtedy jednak podnoszą się krytyczne głosy pracodawców, którzy mają na tę okoliczność gotowe wyliczenia, twierdząc że gospodarka narodowa straci przez jeden dzień np. 100 milionów funtów. Na co pracobiorcy argumentują : ale my zostawimy w pubach 70 milionów funtów, a dodatkowe 50 milionów zostawią turyści, którzy przyjadą z kontynentu by wziąć udział w ślubie stulecia czy obejrzeć nowonarodzonego następcę tronu. Dochodzi do consensusu, bo już z prostego sumowania widać, że kanclerz skarbu będzie do przodu.

image

Lepiej jeślli chodzi o dni wolne mają Szkoci i mieszkańcy Irlandii Północnej. Szkoci mają najmocniejszą whisky, więc po Sylwestrze mają aż dwa dni ustawowo wolne, choć według mnie w Glasgow powinno być, aż trzy dni wolne. Dodatkowy dzień wolny mają w dniu Św. Andrzeja, patrona Szkocji.

image

W Irlandii Północnej jest podobnie, dzień wolny od pracy to imieniny Św. Patryka patrona Irlandii i jedyny dzień wolny w brytyjskim kalendarzu swiątecznym - odwołujący się do historii - to rocznica bitwy nad rzeką Boyne, obchodzona w Irlandii Północnej 12 lipca. Bitwa, w której protestanci spuścili lanie katolikom i ta bitwa trwa do dzisiaj, bo jakoś te świeckie tradycje tak się kotwiczą w świadomości, że do dziś w Belfaście w dzień wolny od pracy oranżyści tłuką się z katolikami. Bo w bitwach nigdy nie ma dwóch wygranych i domaganie się rewanżu jest rzeczą całkowicie naturalną. Z tego prostego wyliczenia jasno wynika, że mieszkańcy Walii i Anglii są w kwestii dni wolnych dyskryminowani, bo Walijczycy idą normalnie do pracy w dniu św. Davida, patrona Walii a Anglicy w dniu św. Jerzego - swojego patrona - wypić mogą, ale dopiero po pracy

image

Taki rozkład dni wolnych od pracy w brytyjskim kalendarzu obowiązuje, z niewielkimi zmianami, od roku 1871, czyli od ogłoszenia Bank Holidays Act. Wcześniej było nieco inaczej. W wiek XIX weszła Wielka Brytania z ponad trzydziestoma dniami zwyczajowo wolnymi od pracy, które to nanizały się na ten kalendarz z przyczyn religijnych głównie. Jednak rewolucja przemysłowa jest w stadium kulminacyjnym i taka sytuacja jest nie do zaakceptowania. Dżentelmeni w cylindrach gorączkowo rozprawiają o jakimś kapitale, kredytach, odsetkach, stopach zwrotu, wekslach, obligacjach, akcjach. O jakiejś amortyzacji maszyn. Nie można dopuścić do sytuacji, w której przez 30 dni w roku klasa robotnicza śpi do 10:00. Kasuje się więc cichcem wszystkie dni wolne pozostawiając jedynie najważniejsze święta kościelne. Taka sytuacja nie podoba się z kolei klasie robotniczej. Wtedy na polityczną scenę wkracza Sir John Lubbock. Bo zadanie polityków to znajdowanie consensusu, a nie antagonizowanie społeczeństwa. 

image

Kim był John Lubbock ? Był synem bankiera, który miał jedno życie, a dokonał tylu rzeczy i zajmował się tyloma sprawami, jakby miał tych żyć pięć. Prowadzący z sukcesem odziedziczony po ojcu bank. Wielki filantrop, którego fundacja wspierająca sierocińce działa do dziś. Prezes brytyjskiej izby handlowej, archeolog, antropolog. Przyjaciel i wielki zwolennik Darwina, nazywany czasem " bodyguardem " darwinizmu. Polityk. A na dokładkę uznany entomolog. Gdyby nasz pan prof. Niesiołowski nie skupiał się tylko na tej ostatniej pasji Lubbocka i na łamaniu kozetek, a znalazł ujście dla swojego ADHD, to nie musiałby dziś współpracować z " porno grubasem " - jak uroczo go kiedyś określił - czyli ze swoim adwokatem. A być może przy okazji, dla dobra wspólnego, napisałby - jak Lubbock - 28 ustaw. Na koniec był Lubbock językoznawcą, który do spółki z Darwinem działał na rzecz zmian i uproszczenia angielskiej ortografii.


Ustawa o dniach wolnych przeforsowana przez Lubbocka wywołała taki entuzjazm wśród tych, których pieśń światowego proletariatu określała jako" wyklęty lud ziemi ", że sierpniowy Summer Bank Holiday przez jakiś czas nazywano dniem Św. Lubbocka.


Dziś, zwyczajowo - niepoprawnie - wszystkie dni wolne nazywa się Bank Holiday. Bank holiday dlatego, że jedynym sposobem przymuszenia fabrykantów do nieprzychodzenia do pracy, był nałożony przez ustawę nakaz zamknięcia wszystkich placówek bankowych i wstrzymania wszystkich operacji finansowych. A w kapitalizmie tak się utarło, że jak ustaje przepływ kapitału to wszystko staje [ tu akurat mam na myśli maszyny ] Mimo, że Lubbock zrobił większości dobrze, to złośliwcy i tak uważali, że Summer Bank Holiday dopisał do ustawy, mając na względzie swój prywatny interes. Podobno w ostatni poniedziałek sierpnia w hrabstwie Lubbocka był finał rozgrywek w krykieta, a brat Lubbocka był czynnym zawodnikiem, więc wypadało oderwać się od obowiązków i obejrzeć grę brata. Prywata panie, prywata.

image

PS. Anglicy wracają do pracy, a ja z Hrabiną zgodnie z zapowiedzią udajemy się do " majątku na Podole " czyli nad Wielkie Jeziora Mazurskie. Przecież tam też już zaczął się sezon świętowania, który potrwa do połowy października, aż ostatnie żaglówki spłyną do mariny. Trzeba tam poczynić jakieś przygotowania do sierpniowego rejsu. Powrócimy z Hrabiną dopiero 18 maja, do tego czasu blog będzie zamknięty. Co oczywiście, nie znaczy że mnie tu nie będzie. Jeśli coś istotnego się wydarzy, jeśli jakiś ciekawy temat napotoczy się - o co na " Podolu " nie trudno - to ... purquoi pas ? że tak z hrabiowska zajadę. Do powrotu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości