Siukum Balala Siukum Balala
3661
BLOG

Zabrost Wielki. Wieś inna niż wszystkie

Siukum Balala Siukum Balala Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 64

image

Zabrost Wielki 

Ostatniego dnia, majowego pobytu w Polsce pojechaliśmy z biedronem na granicę z obwodem kaliningradzkim. Niestety penetracja się nie powiodła, bo nie wgrałem mapy Fly Safe, biedron poderwał się na wysokość 100 stóp i skrewił. Pozostało nam penetrowanie wsi o nazwie Zabrost Wielki, dokładnie 100 m od granicy z obwodem kaliningradzkim, jednak czas nie był całkowicie stracony, bo materiału starczyłoby i na trzy notki. Mam nadzieję, że po tej notce spora część czytelników uzna  prawdę - dla mnie oczywistą - że nie ma na świecie miejsc nieinteresujących. Problemem może być jedynie zdobycie informacji o miejscu lub nasze zwykłe lenistwo. Wolimy grillować niż ruszyć zadek, by napotkać coś co może okazać się warte uwagi. Bo Zabrost Wielki to wieś inna niż wszystkie, choć komuś wydać się może, że w pustynniejącym pasie wzdłuż granicy z obwodem kaliningradzkim nie ma niczego interesującego.

image


image

... dalej nie jadę. Nie chce pisać notki cyrylicą

Przypadkowa wizyta w berlińskiej " maszynie do mieszkania " Le Corbusiera skutkowała kilkoma notkami poświęconymi architekturze. Były notki o podparyskiej willi Savoy, o Ericu Mendelsohnie, o " barbarzyńskim " londyńskim Barbicanie i o Havrze z piętnem Le Corbusiera. Było to spojrzenie zwykłego " konsumenta " architektury, z wykształcenia zbrojarz - betoniarz. Człowieka żyjącego w coraz bardziej zurbanizowanym świecie, w którym otoczeni jesteśmy raczej przez obiekty tworzone na desce kreślarskiej ( dziś na ploterze ) niż przez otoczenie tworzone siłami natury. Choć czasem zdarza się architektowi zaczerpnąć z katalogu projektów świata przyrody, dzięki czemu ja w Sagrada Familia poczułem się pierwszy raz jak mały chłopiec pod liściem łopianu. Szkoda, że Gaudi był tylko jeden.

Przebywanie w świecie pięknym, w świecie estetycznie uładzonym jest miłe. Uwrażliwia nas, czyni nas piękniejszymi. Nie tylko o architekturę tu chodzi. Piękny, przemyślany, wysmakowany design to coś czego minąć obojętnie się nie da. Niezależnie od odbytej edukacji estetycznej. Tak to działa i mam na to jeden mocny dowód.

Jakieś 17-18 lat wstecz miałem służbowy kontakt z włoską żwirowanią na północy Polski. Byłem takim małym Kazimierzem Marcinkiewiczem, który jak pamiętamy kręcił niezłe bicze z piasku w żwirowniach na Dolnym Śląsku. Kierownikiem żwirowni był Włoch, powiedzieć, że był grubiański to mało. To był cham, ordynus i prostak, który do spraw bardziej skomplikowanych miał tłumaczkę, a w relacjach z resztą pracowników używał polskiej, podstawowej triady komunikacyjnej : kurwa ! chuj ! spierdalaj ! Innych słów podlegli mu robotnicy nie słyszeli. Był chyba też alkoholikiem, sądząc po czerwonym nosie i po tym, że bez zbędnego zakłopotania wyciągnął z biurka, w mojej obecność butelkę wina, nalał sam sobie i grzmotnął szklanicę, nie jak typowy Włoch tylko jak zwykły, polski miłośnik winiawek po 5 PLN. Bo akurat wyszedł z nerw, bo sito nr 5 poszło na przesiewaczu i robota leży i on sam też leży jak Włosi w Libii po zmasowanym ataku Franka Dolasa. Leciały w związku z tym wymienione wyżej trzy polskie słowa, z pięknym włoskim akcentem. Wszystko mi w tym obrazku pasowało, normalny polski kierownik w stanie totalnego wzburzenia.

Jedno tylko się nie zgadzało. Nigdy wcześniej nie spotkałem z takim smakiem urządzonego biura. Mimo, że biuro żwirowni to był zwykły, niepozorny parterowy barak. Tylko ten gabinet szefa inny. Tu wszystko pasowało do siebie. Meble i boazerie, tapety i kwiaty, stolarka i jakieś antyczne stylizacje za plecami kierownika. Wszystko grało, było miłe wnętrze z klnącym jak szewc kierownikiem. Wydało mi się niemożliwe, żeby centrala przysłała z Włoch specjalistę od aranżacji wnętrz po to tylko, by gdzieś na krańcu Europy urządzić barak dla kierownika żwirowni 15 rangi. On to musiał sam zaplanować i zorganizować, bo on był ze słonecznej Italii i w takim otoczeniu się wychował i przesiąkł tą estetyką, włoskim pięknem i harmonią, tym co sprawia, że we Włoszech nawet ruiny wyglądają pięknie.

I po to właśnie ci barbarzyńscy Angole jeździli do Italii kiedy u nich zaczął się niesamowity ruch budowlany, kiedy nie było szkół kształcących architektów, ani też fachowców, których moglibyśmy nazywać architektami. Oni po prostu jechali do Italii i na żywca wszystko kopiowali. Dlatego dziś można jeszcze spotkać w Anglii starą fabryczkę przypominającą toskański zamek, a czasem trafi się nam komin do złudzenia przypominający przepiękną, renesansową kampanilę.

image

Darwen k/Blackburn. India Mill, to nie dzwonnica św. Marka, to zwykły komin fabryczny

Bo to w jakim świecie żyjemy, dorastamy, jesteśmy wychowywani ma znaczenie. Dlatego architektura skandynawska ma piętno skandynawskie, a współczesna architektura hiszpańska różni się od współczesnej architektury niemieckiej. Bo otoczenie nas jakoś formatuje i w sposób niezauważalny uczy piękna, o ile w pięknych miejscach żyjemy. Takim pięknym miejscem musiał być kiedyś Zabrost Wielki i sporo z tego piękna i przemyślanego porządku we wsi pozostało. Wieś przez znakomitą część swojej historii obchodziła się bez architektów... i dobrze. Bo jak się popatrzy czym obrosły polskie wsie przez ostatnie trzy dekady... mniejsza z tym, ręce i tak opadają. Dworki, dworeczki, pałacyki oraz gargamele. A przestrzeń zaplanowana tak jakby planista stojąc przed makietą terenu rozrzucił dwie garście klocków lego i tym prostym sposobem wszystko przestrzennie rozplanował. Można i tak, czemu nie ? Kiedyś wystarczył zdolny murarz i cieśla, obaj obdarzeni talentem i wrodzonym poczuciem estetyki, dzięki czemu bez planistów i architektów powstawały wsie z indywidualnie zaznaczonym pięknem, w jakimś określonym stylu, z jakąś ujednoliconą estetyką. Dlatego po dziś dzień nie mamy problemu z odróżnieniem wsi podhalańskiej od podlaskiej. Kształt wsi, jej rozplanowanie zwykle zależało od warunków terenowych, a wygląd obejść, rozplanowanie obiektów determinowała oczywiście funkcja - gospodarstwo to nie tylko siedziba ludzka, ale i warsztat pracy. 

image

I te proste, wypraktykowane wcześniej reguły planowania wsi i wiejskich obejść zostały uszanowane przez architekta, który zaplanował Zabrost Wielki od początku do końca. Od domostw po obejścia gospodarskie i od szkoły po sklep i wiejską świetlicę.

image

Bo jak napisałem na wstępie Zabrost Wielki to wieś inna niż wszystkie, bo stworzona - rzecz to wyjątkowa - przez berlińskiego architekta Karla Kujatha. O współczesnym wyglądzie wsi zdecydowały dwa wrześniowe dni roku 1914. Na XX niemiecki korpus broniący Zabrostu Wielkiego i sąsiedniej wsi Dąbrówka naciera dywizja rosyjska, w rezultacie bitwy stoczonej 10 - 11 września Zabrost zostaje doszczętnie zniszczony.

image

Decyzja o odbudowie w oparciu o kompleksowy projekt przygotowany przez berlińską pracownię architektoniczną zapada dość szybko i w latach 1916 - 1917 powstaje całkowicie nowy Zabrost, z precyzyjnie rozplanowanymi obiektami gospodarczymi i budynkami mieszkalnymi.

image


image


image

Kuźnia, przeniesiona do muzeum w Węgorzewie

image

Dla wsi przygotowano kilka projektów gospodarstw na planie prostokąta, z domem połączonym poprzez zadaszoną bramę z oborą, obok stajnia, a w głębi stodoła. Całość sprawiająca wrażenie obiektu zamkniętego, jednak z otwartym narożnikiem dającym wrażenie otwartej przestrzeni, przy okazji otwierając zabudowania na malowniczą dolinę Węgorapy.

image

Węgorapa

image

Z tym budynkiem mam problem. Wygląda na szkołę, choc ze zdobytych informacji wiem, ze szkołe w Zabroscie zlikwidowano i rozebrano. Zatem co to za obiekt ? Świetlica, karczma, wiejski dom gościnny ? 

image


image

Wszystko zaprojektowane z poszanowaniem mazurskiego, regionalnego stylu, z użyciem czerwonej cegły, drewna i czerwonej dachówki, tak typowej dla wiejskiej zabudowy na Warmii i Mazurach. Całość chyba na piątkę. Mnie i biedronowi przypadło do gustu. Oczywiście Zabrost Wielki to nie tylko ciekawy eksperyment architektoniczny. We wsi znajduje się cmentarz z czasów I wojny światowej i kompleks fortyfikacji przygotowany w 1944 roku z myślą o zbliżającej się nawale ze wschodu.

image


image

Rajd Rosjan na Nemmersdorf w październiku 1944 roku i tzw. zbrodnia Nemmersdorf uświadomiła Niemcom, że wojna nie zawsze toczy się gdzieś daleko na wschodzie. Syndrom Nemmersdorf usztywnił w Niemcach wolę walki o każde domostwo, o ojcowiznę. To co zafundowali Europie w poprzednich latach zapukało w 1944 roku i do ich zagród. Tak to jest, że zasiany wiatr wraca ze zwielokrotnioną siłą jako burza. Bo z tym co w Biblii zapisane nie dyskutuje się ... bo to pozostaje zawsze aktualne, a próby zuchwałej weryfikacji tego co tam zapisane zawsze kończą się tak samo.

image


image

Fragment "garnka Kocha" 

image

Fortyfikacje w Zabroście przygotowano dość solidnie, zbudowano trzy linie bunkrów składające się z tzw. garnków Kocha ( od nazwiska gauleitera Ericha Kocha ) modułowych dwuosobowych bunkrów, oraz schronów przejściowych i magazynowych. Ufortyfikowano również brzeg Węgorapy.

Jak się okazało wszystko nadaremnie, bo burza ze wschodu przetoczyła się z taką siłą, że nie starczyło czasu na sprawdzenie możliwości obronnych Zabrostu Wielkiego. Dzięki czemu - szczęśliwie - wieś przetrwała wojnę w stanie nienaruszonym i stała niemal pusta do roku 1947, czyli do czasu zasiedlenia jej przez Ukraińców przesiedlonych w rejon pasa wzdłuż granicy z obwodem kaliningradzkim w ramach akcji " Wisła "

Na koniec coś o kosztach wycieczki do rejonu wzdłuż granicy z obwodem kaliningradzkim. Koszty dojazdu pomijam, gdyż te pozostają po polskiej stronie. Są jednak nieprzewidywalne koszty, które mogą okazać się wsparciem reżimu na Kremlu i jeśli norach się o tym dowie to już po wsze czasy jesteśmy załatwieni na cacy.

Dwa lata temu byłem w Rapie, to trochę bardziej na wschód, miejsce ze znaną piramidą. W telefonie miałem polską kartę SIM, na karcie coś około 30 PLN, wykonałem jedno lokalne połączenie trwające 10 sekund i po chwili info od operatora, że znajduje się w obszarze operatora pisanego cyrylicą i środki na koncie uległy wyczerpaniu.

Nauczony tym przykrym doświadczeniem postanowiłem nie dzownić, ani nie odbierać połączeń, tym bardziej, że miałem angielską kartę SIM - contract, więc pociągnąć mogą bez ograniczeń - kalkulowałem. Nieszczęśliwie nie miałem GPS, a znalezienie Zabrostu Wielkiego bez nawigacji jest niemożliwe, skorzystałem z aplikacji w smartfonie i szczęśliwie dojechałem do wsi. Mając jednak włączoną appkę GPS nie odebrałem info, że znajduję się w strefie cyrylicy. Po dojechaniu do Bań Mazurskich otrzymałem info od mojego operatora, że wsparłem reżim Putina kwotą 6 funtów i 40 pensów, za korzystanie z telefonu w obszarze masztu pisanego cyrylicą.

Zatem jadąc do Zabrostu, wyłączamy wszystkie środki łączności. Cisza w eterze jak zawsze przed operacją wojskową.

image

Biedron nad Zabrostem na niskim pułapie 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości