MisQot MisQot
188
BLOG

Tekst Ziemkiewicza - sobie na pamiątkę zostawiam.

MisQot MisQot Polityka Obserwuj notkę 3

O nienawiści

Rafał Ziemkiewicz, 21-01-2010

Dawno już się tak nie wzruszyłem. Po prostu oczy mi się zeszkliły. Pan Tomasz Jastrun zadumał się w „Newsweeku” nad nienawiścią. „Spotkanie z grupą dawno niewidzianych a bliskich znajomych. Jestem zaskoczony, a nawet strapiony, ile w nich nienawiści do PiS. Nareszcie rozumiem, skąd ta straszna, niszcząca siła wojen domowych. Szczególnie kobiety płyną na falach emocji. Staram się tonować ich emocje, ja, który czasami nie panuję nad własnymi. Każda nienawiść jest zła”. Zważywszy, że pisze to człowiek, który od dwóch lat zajmuje się głównie szczuciem przeciwko domniemanym „pisowcom”, trudno by te potępienia dla nienawiści uznać za cokolwiek innego, niż skończone kabotyństwo, nawet gdyby nie towarzyszyła im pointa, że „PiS budzi głębinowe polskie lęki i fobie”. Aha − więc nawet i tej nienawiści, która przeżera Jastruna i jego bliskich znajomych, też winien jest, jak wszystkiemu, PiS.

Z panem Jastrunem miałem niedawno pewną polemiczną okoliczność. Opisałem w telewizyjnym poranku przypadek bliskiej mi osoby, która w czerwcu, jak to się mówi, „nabyła uprawnienia emerytalne”. Złożyła w terminie stosowne papiery i czeka na decyzję ZUS − czeka zresztą dotąd, już ponad pół roku, i Bóg jeden wie, ile poczeka jeszcze. Na swoje szczęście, ma z czego żyć. Gdy o tym opowiedziałem, dostałem dziesiątki telefonów i mejli od ludzi, którzy tak samo nie mogą się doczekać pierwszej emerytury. Ale także od rolników, którym przyznano „klęskowe” kredyty po powodzi, i dotąd ich nie wypłacono, przedsiębiorców, którzy wpuściwszy się w koszta różnych inwestycji, miesiącami czekają na skraju bankructwa na przyznane im już dawno pieniądze z unijnych dofinansowań etc. Napisałem o tym parę słów, wydawało by się, tak oczywistych, że bardziej już nie można.

Ponieważ wydrukowałem je w „Fakcie”, salonowy bubek akurat tekst przeczytał i raczył go skomentować − że, mianowicie, jestem „opuchnięty od jadu” i z podobnymi mi wciąż tylko wyglądam jakiejś katastrofy, która by mogła zaszkodzić szybującemu w sondażach Ukochanemu Przywódcy, ale, ha, ha, nie doczekam się, bo przecież jest świetnie.

Tyle facet z opisanych zdarzeń zrozumiał.

Ale, uczciwie, czy taki osobnik mógł z lektury mojego komentarza wynieść cokolwiek innego? Co go obchodzi, że jakichś tam staruszków nasze państwo pół roku trzyma bez emerytur, może w nadziei, że przynajmniej część nie ma już po zakończeniu pracy innych źródeł utrzymania i wykorkuje, z pożytkiem dla systemu ubezpieczeń i budżetu państwa? Jemu przecież, ani jego bliskim znajomym to nie grozi.

Obejrzałem właśnie w „Wiadomościach” reportaż o innym staruszku, który czekał półtora miesiąca na wizytę u endokrynologa. Gdy wreszcie dzień ten nadszedł, wziął dzień urlopu i pojechał pocałować klamkę, bo się okazało, że przychodnię zlikwidowano, tylko nikt o tym nie raczył poinformować pacjentów (z łac. – cierpiący, cierpliwy). Skierowano go w końcu z wielką łaską do innej przychodni, parędziesiąt kilometrów dalej, gdzie się dowiedział, że skoro tak długo zwlekał, to teraz zostanie przyjęty przez lekarza dopiero we wrześniu. Reportaż miał dwie pointy. Pierwsza − w Zabrzu, skąd pochodzi bohater reportażu, i tak jest nieźle, bo w innych regionach na wizytę u endokrynologa czeka się już 500, a nawet 700 dni. Druga − od lutego, zgodnie z oszczędnościowym zarządzeniem prezesa NFZ, lekarzom pierwszego kontaktu wolno będzie wypisywać tylko skierowania na najbardziej podstawowe badania. Mocz, morfologia, OB. Jeśli się pojawi konieczność oznaczenia markerów albo USG jamy brzusznej, potrzebna będzie najpierw wizyta u oblężonego przez chorych specjalisty, który, jeśli uparty pacjent tej wizyty doczeka, nic mu przecież nie powie, tylko najpierw wyśle na badania i każe wrócić w pierwszym wolnym terminie − czyli Bóg jeden wie kiedy.

Co to obchodzi establishmentowego bubka i jego bliskich znajomych? Oni się wszak nie leczą w NFZ. A „starsi, gorzej wykształceni i z mniejszych ośrodków”? No cóż, skoro są leniwi, mało mobilni i niezaradni…

Łatwo zrozumieć, dlaczego propagandowe tuby establishmentu tak histerycznie krzyczą o opanowaniu przez „pisowców” telewizyjnych „Wiadomości”. Faktycznie, pokazywać takie rzeczy, buntować ciemne społeczeństwo… To wszak oczywisty atak na Platformę, a Platformy atakować nie wolno, bo − kolejna mądrość Jastruna − „Polska nie zasługuje, by władzę znowu przejęło PiS”.

Pan to wie, Pani wie, społeczeństwo, ale uparcie powtórzę, że tu wcale nie chodzi o PiS. To tylko kryptonim − kiedyś symbolem zła było ZChN, wcześniej Wałęsa. Tu chodzi właśnie o ową nienawiść jastrunowego towarzystwa, nienawiść, dla której akurat PiS jest w tej chwili symbolem i tarczą, ale w istocie skierowaną ku prostym Polakom. Wstrętnym, obskuranckim, wyznającym ciasny katolicyzm, nietolerancyjnym,  antysemickim moherom.

Sam Jastrun jest akurat dobrym źródłem licznych przykładów pogardy dla „człowieka prostego” − niemal każdy jego felieton to wyznanie odrazy, niechęci, wstrętu i − właśnie − nienawiści do Polaków spoza jego sfery.

Pewnie, tych Polaków, po hekatombie elit i półwieczu peerelowskiej deprawacji, nie ma co idealizować. Ale można na nich patrzeć na dwa sposoby. Użyję przykładu filmowego − niedoścignione komedie Barei i zręczne filmy Smarzowskiego. W gruncie rzeczy obaj pokazują takie samo spotwornienie, zakłamanie, degenerację. A jednak każdy kadr „Misia” czy „Co mi zrobisz” przepojony jest jakimś głębokim zrozumieniem, współczuciem i litością, płynącą ze świadomości (niekiedy, jak w finale „Misia”, artykułowanej otwarcie) jacy ci ludzie by mogli być, gdyby nie przetoczył się po nich walec zbrodni i indoktrynacji. U Smarzowskiego zaś każdy kadr zionie nienawiścią, pogardą i odrazą do ludzi pokazywanych jako bydło, które po prostu należałoby wytruć. I bezbrzeżnym poczuciem wyższości nad nimi. Bareja jest jakby z ducha Żeromskiego, ze sztaudyngerowskiego „wszystko marność i koszmarność / lecz czuję z tym solidarność”, gdy Smarzowski to pełną gebą inteligent od Michnika, wściekły na ten polski, jak to ujął podobny mu literat, „gnój”; wściekły głownie za to, że, nie sposób zaprzeczyć, sam z tego gnoju jest ulepiony.

To jest sprawa daleko przekraczająca horyzonty Jastruna, który jest tylko jednym z niezliczonych przykładów. Główną emocją establishmentu III RP, czy to nakładającego maski „inteligencji”, czy „uzdolnionych, przedsiębiorczych” czy też „specjalistów”, jest żywiołowa nienawiść do prostych Polaków, będąca w sumie bardzo freudowską nienawiścią do siebie samych i własnych korzeni. Bo przecież cała ta elita słomę w butach nosi.

PiS? Partia jak partia, pełna wad, choć, oczywiście, przy rządzącej dziś ferajnie kolesiów Rysia i Grzesia stanowiąca zdecydowanie mniejsze zło. Nie o PiS tu chodzi. PiS to symbol tego wszystkiego, czego Jastrun i jego bliscy znajomi nie trawią, na co reagują histeryczną nienawiścią, jak pies Pawłowa ślinotokiem. Nie dziwmy się nasileniu emocji tam, gdzie nie ma szans na jakikolwiek racjonalny argument. Fakty przeczą − tym gorzej dla faktów. Im gorsze okazuje się PO, którego się ta salonowa banda czepiła rękami i nogami, tym większą furię budzi każdy „pisowiec”, który się ośmiela psuć lukrowany obraz rzeczywistości, przedkładać im przed ślepia fakty pokazujące, jak źle uczynili, angażując się tak histerycznie (znowu kłania się Jastrun z jego opowieściami, jak współuczestniczył w mobilizowaniu się tuskowego elektoratu na wybory) w popieranie chłopców z ferajny.

W codziennej informacyjnej strawie, przyrządzanej dla Jastruna i jego bliskich znajomych przez giewu i jej jaczejki mediach elektronicznych, nie ma miejsca na zło inne, niż PiS i ksiądz Rydzyk. Kto od tego wzorca odbija, kto, na przykład, opisze konkretne przejawy gnicia platformerskiego państwa, ten budzi furię jako „pisowiec”.

I taki „pisowiec” już nie będzie bezpieczny. Poeta, tfu, pamięta. Pamięta, mianowicie, komu i czemu zawdzięcza przynależność do warstwy uprzywilejowanej.

 

MisQot
O mnie MisQot

MisQot a.k.a. Gvalltir

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka