sladpomnie sladpomnie
135
BLOG

Ktoś korzysta i ktoś traci

sladpomnie sladpomnie Polityka Obserwuj notkę 2

Zawsze są takie czasy, że ktoś korzysta i ktoś traci. W Polsce zawsze istniały dwie przeciwstawne grupy społeczne. I jak jedna w zaborach i tej czy innej okupacji dostrzegała zagrożenie, tak druga szansę na korzyść. Tak samo inne narodowości. Był dobry Żyd i zły Żyd, dobry Polak i zły Polak. To jak postępował w obliczu obecnych na naszym terenie obcych wpływów zależało tylko i wyłącznie od poziomu strat lub korzyści, które w danej sytuacji mógł odnieść. Podziały te występowały wewnątrz pojedynczych rodzin, a co tu mówić o skali kraju. Np. w mojej tzw. patriotycznej rodzinie (od strony matki) był wujek, funkcjonariusz SB w jednej z KW MO (mówiło się, że wujek pracuje "po cywilnemu"). I rodzina wcale go nie wyklęła. Był lubiany, pojawiał się na rodzinnych spotkaniach, mówiono o nim w formie zdrobniałej itp. Po prostu tak potoczyło się jego życie, że poszedł za silnym. Może nie miał wyboru? Szczegółów nie znam, ale na pewno nieźle mu się żyło.

Myślę, że postawa "anty" często wiążę się z niemożnością nawiązania kontaktu i służenia silnemu w danej chwili (czasach). Gdy człowiek traci na danym porządku społecznym zaczyna występować przeciw, co jest naturalne. On, w swoim przekonaniu, walczy o lepsze dla siebie. A ten co korzysta, broni status quo, co też da się wytłumaczyć.

Za dominacji sowieckiej ludzie korzystali w rozmaity sposób. Przede wszystkim otrzymywali od systemu coś tak podstawowego jak mieszkanie i pracę (pieniądze na jedzenie i inne potrzeby). To ważny czynnik, żeby ludzie "polubili" system. Np. moi rodzice byli biedni jak mysz kościelna. Tułali się po wynajmowanych norach z dzieckiem. Aż tu nagle, nie tylko dzięki wykształceniu, ale też dzięki przynależności ojca do PZPR i kontaktom towarzyskim pojawiła się szansa na „otrzymanie” mieszkania. Co z tego, że w zapadłej dziurze, ale ówczesny system zapewnił nam podstawy egzystencji przez co zostaliśmy jego beneficjentami.

Oczywiście to tylko drobne przykłady, ale takich jak my były setki tysięcy, o ile nie miliony. A co z tymi, którzy odnoszą naprawdę duże korzyści z obecnego porządku? Tworzą majątki, zdobywają władzę? Czy mamy się dziwić, że są za danym układem? Czy, gdyby wystąpili przeciw, nie byłoby to wbrew ich instynktowi samozachowawczemu? Liczba „dużych” beneficjentów też jest pokaźna.

Bywa, że przeciwnicy tego czy innego ustroju wypowiadają się w sposób kategoryczny za wszystkich, że teraz jest źle, a powinno być lepiej. Zapominają czasem, że nie wszyscy tracą. Że grupa, której jest dobrze albo znośnie jest bardziej liczna niż im się wydaje. Mam wrażenie, że buntowników często charakteryzuje niski poziom bytu materialnego, a przyczynę tego widzą w aktualnym układzie społecznym i dlatego walczą o jego zmianę. Owszem, społeczeństwo składa się z „podgrup wzajemnego wsparcia”, ale jest to raczej rzecz naturalna. Począwszy od rodzin związanych krwią gdzie występuje coś na kształt doboru krewniaczego, a skończywszy na grupach zawodowych, branżowych, politycznych, militarnych i innych. To normalne, że ludzie łączą się w środowiska, w których istnieją wspólności dla wielu jednostek. A że działanie jednej grupy narusza interes innej? Trudno, to chyba nieuchronne w punkcie, gdzie interesy te się krzyżują.

Jako osoba odnosząca minimalne korzyści z obecnego stanu rzeczy, powinienem chyba walczyć o zmianę układu. Ja jednak jestem zdania, że większe szanse mam na dostanie się do którejś z grup odnoszących korzyści niż na zmianę ustroju. Niedawno zrozumiałem, że jestem już na orbicie jednej z nich. Wam też radzę dobrze się rozejrzeć, a o ideałach może następnym razem.

sladpomnie
O mnie sladpomnie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka