Sebastian Szuster Sebastian Szuster
786
BLOG

tym, że Jarosław Kaczyński nie zwariował

Sebastian Szuster Sebastian Szuster Polityka Obserwuj notkę 4

 

Próbując zrozumieć powyborcze postępowanie Jarosława Kaczyńskiego można albo uwierzyć że jest to efekt spóźnionej rozpaczy po stracie najukochańszego brata, albo doszukiwać się w tym drugiego dna i przebiegłego planu politycznego mającego doprowadzić do jak najszybszego powrotu do władzy. Większość niechętnych PiS-owi mediów nie chcę, przez swoje sympatię lub braki analityczne dostrzec, że Jarosław Kaczyński nie zwyciężył w ostatnich wyborach prezydenckich. Pomimo bardzo centrowej i przyzwoitej kampanii oraz dramatycznych acz sprzyjających okolicznościach, po raz kolejny musiał przełknąć gorycz porażki. Przed 10 kwietnia, jak większość obserwatorów sceny politycznej byłem przekonanym, że ze świętej pamięci Lechem Kaczyńskim jest w stanie wygrać każdy kto znalazłby się z nim w drugiej turze. Mimo tragedii, większość społeczeństwa została jednak przy swoich poglądach i nawet wielka mistyfikacja dokonana przez sztab Jarosława nie była w żaden sposób zmienić negatywnego nastawienia do kandydata i wzrost w sondażach tylko mobilizował anty-pisowski elektorat.

Po porażce należałem do zwolenników tezy, że jeżeli nie udało się wygrać wyborów prezydenckich z dużą pewnością nie uda się już wygrać żadnych wyborów, jeśli oczywiście nie dojdzie do załamania podstawowych czynności państwa. Wydaję się, że Kaczyński również wtedy to zrozumiał i mógł pozostać przy centrowej retoryce, która jedynie rozmiękczałaby przekaz Prawa i Sprawiedliwości, co niechybnie prowadziłoby do dalszej marginalizacji przez utratę prawego skrzydła partii. Oczywiście nie mam tutaj na myśli odejścia polityków związanych ze Zbigniewem Ziobro, chociaż dalsze osłabianie w sondażach mogłoby skończyć się również tym, ale przede wszystkim o wzmocnieniu Prawicy Rzeczpospolitej, która w oczach wielu wyborców jako jedyna broniłaby interesu Polski. Drugim i chyba bardziej zasadniczym problemem tej strategii jest niewielki potencjał intelektualny partii i brak możliwości kreowania tematów. Tropienie układu skończyło się niczym, a zwolennicy silnego państwa już stanowią twardy elektorat głównej partii opozycyjnej, a nie widać w tej chwili nowych pomysłów, które byłoby w stanie porwać większą grupę społeczeństwa. Strategia, w stosunku do obecnych działań, zapewniłaby większą ilość posłów PiS po następnych wyborach parlamentarnych, marginalizacja nie postępowałaby równie szybko jak obecnie, ale doprowadziłaby do większej mobilizacji elektoratu anty-pisowkiego i 3 partyjnego parlamentu, w którym Platforma mogłaby rządzić sama. Co gorsze duży, powiedzmy 180 osobowy klub parlamentarny stwarzałby jedynie problemy Spora bliskość poglądów szeregowych posłów PO i PiS oraz ponad pięcioletni okres bez sprawowania władzy mógłby skończyć się rozłamem i możliwością stworzenia większości konstytucyjnej wraz z SLD. Po ostatnich odejściach można od razu wskazać kto byłby liderem takiego rokoszu i największym beneficjentem takiej właśnie linii.

PiS taki jaki go widzieliśmy przez ostatni 3-4 lata był największym sprzymierzeńcem Donalda Tuska i jego formacji. Przegrane wybory oraz żal za podsycanie konfliktu, pomiędzy partiami pomogły zrozumieć Jarosławowi Kaczyńskiemu, że tylko on jest w stanie przerwać hegemonię Tuska. Niestety jedyną metodą na odsunięcie Platformy od władzy jest przekonanie wyborców, że PiS jest w stanie do tej władzy wrócić. W systemie dwupartyjnym, jakże korzystnym dla aparatów obu partii zagrożenie tymi drugimi zawsze będzie istniało, szczególnie gdy kolejna partia utrzymuje się na poziomie 10-15% poparcia. Mamy obecnie do czynienia z oczyszczaniem i cementowanie partii na poziomie 15-20, czyli poziomem bezpiecznym gdzie anty-elektorat będzie mógł sobie na poparcie partii zgodnie z własnym sumieniem, a nie kierując się „mnieszym złem”. Taka strategia można skutkować wejście do parlamentu znienawidzonego przez Kaczyńskiego Ruchu Palikota, ale również daje to szansę na rozwinięcie skrzydeł przez właśnie powstającą, a cieszącą się przychylnością mediów partii Kluzik Rostkowskiej. Platforma Obywatelska na pewno wygra następne wybory parlamentarne, ale jeśli jej poparcie spadnie do 25-30 procent i do sejmu wejdą dwie wcześniej wymienione partię wszystko może się zdarzyć.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka