Kamień smoczy, ilustracja z dzieła 
J.J.Scheuchzera,  Natur-Geschichte des Schweizerlandes..., Zürich 1746
Kamień smoczy, ilustracja z dzieła J.J.Scheuchzera, Natur-Geschichte des Schweizerlandes..., Zürich 1746
draco-marinus draco-marinus
530
BLOG

O kamieniu smoczym trochę więcej

draco-marinus draco-marinus Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

W dawnych czasach uczeni, przyrodnicy i lekarze wierzyli, że ciało smoka, mimo że uważano go za wcielenie diabła, posiada własności lecznicze. Podkreślano, że krew smoka, jego sadło i kości oraz kamień smoczy mogą uzdrowić człowieka – to paradoks i jedna z mistyfikacji medycznych.

Smok to dzieło szatana, to stwór istniejący poza bożym porządkiem przyrody – tak sądzili przez stulecia różni teologowie[1] i , co ciekawe, wielcy przyrodnicy badający świat gadów, czyli tzw. smokoznawcy, np. Konrad Gesner, Ulisses Aldrovandi  i wielu innych[2]. Od czasów starożytnych aż do połowy XVIII wieku powstało wiele dzieł z zakresu wiedzy o przyrodzie, w których jednoznacznie stwierdzono, że smoki to realne istoty świata fauny, lecz diabelskiego pochodzenia. „Draco assimilatur  diabolo” - tak bowiem czytamy we słynnym traktacie o smokach napisanym przez Ulissesa Aldrovandiego[3], a dzieło otrzymało kościelną aprobację[4].

Uważano, że smok należał (obok demonów i diabłów) do istot rzeczywistych, a w jego istnienie wierzono aż do epoki oświecenia. Dopiero wielka Encyklopedia Francuska stanowczo odrzuciła przekonanie o istnieniu  smoków nazywając je bajecznymi postaciami[5]. O tego czasu nastąpił wręcz gwałtowny upadek wiary w istnienie tych rzekomych zwierząt.

Smoki należały do istot ze świata religii i dawnej, religią przesiąkniętej wiedzy o przyrodzie. Były one źródłem strachu podobnie jak wiele innych składników religii, np. szatan i piekło. Współcześnie uczyniono z motywu smoka źródło zabawy i rozrywki oraz temat bajek dla dzieci, lecz przed stuleciami drżeli przed nim ludzie i czynili wszystko, aby go pokonać i mieć korzyść ze je pokonania. Jak bardzo obawiano się smoków, ale też wierzono w ich pokonanie, poświadczają różne, oczywiście legendarne, życiorysy postaci świętych zawarte w dziełach hagiograficznych lub literackie opowieści o rycerzach smokobójcach[6]. Naliczono kilkadziesiąt przykładów postaci zwyciężających smoki[7].

Jednakże ze smokami łączy się pewna paradoksalna sprawa. Otóż, te rzekome zwierzęta, uważane za uosobienie diabła, posiadały własności szkodliwe dla zdrowia ludzkiego, ale też i pożyteczne. Z jednej strony mówiono o szkodliwym działaniu smoków, np. że rozsiewają choroby, ale też doceniano rzekome własności lecznicze pochodzące z niektórych części ich ciała.
W dawnych czasach medycy nawet udzielali porad dotyczących leczenia obrażeń spowodowanych przez smoki. W ówczesnej medycynie mówiono i to poważnie o pożytecznych oraz leczniczych właściwościach niektórych części ciała smoka. O tym można przeczytać w wielu historycznych poradnikach lekarskich i zielarskich. W naszym kraju znanych jest kilku dawnych lekarzy i zielarzy, np. Hieronim Spiczyński (zm. 1550 r.)[8], Stefan Falimirz (żył w I. poł. XVI w.)[9] i Marcin Siennik (zm. 1588 r.)[10].

Byli oni autorami poradników medycznych, a w nich tekstów o smokach i o zagrożeniach z ich strony oraz o sposobach wykorzystywania niektórych części ich ciała do celów leczniczych. Cechą wspólną tych dzieł jest to, że zawierały one podobne teksty i ilustracje. Z tego wynika, że miały one zwykły komercyjny charakter. Te poradniki cieszyły się powodzeniem. W dużej mierze opierały się na pewnym niemieckim poradniku zielarskim, a mianowicie na często wydawanym od końca XV wieku dziele  Gart der Gesundheit[11]. W tych poradnikach lekarskich czytamy o smokach i różnych potworach oraz o leczniczych własnościach niektórych części ich ciała i o leczeniu skutków smoczych ataków, takich jak pogryzienie. Autorzy ci uważali, że smoki są jadowite i gryzą oraz atakują, uderzając ogonem, a jak uderzą nim, zarażają chorobą. A rany spowodowane przez smoki należy opatrywać okładem z piołunu lub spożywać to gorzkie zielsko. Rana zadana przez smoka morskiego powinna być leczona przez posmarowanie siarką i octem. Dobrym środkiem leczącym ukąszenia smoka jest sadło krokodyla – znany i ceniony lek w dawnych czasach. Jednakże skuteczną metodą jest okładanie rany mięsem smoka, według starej metody leczenia tego samego przez to samo: „Tenże Avicenna i Solienus tegoz smoka mieso gdy go rozetnie i przilozi na rane tedy sie goi. Sok piołunowy gdy go pusci na rane od smoka uczynioną tedy i goi. Gdy smok zagrizie tedy trzeba naskrobac i nasypać na rane, a będzie zdrow od bolesci i od jadu” (wg oryg. - przyp. autora.)[12].

Wszelka wiedza o dobroczynnych skutkach wykorzystywania smoczego ciała sięga czasów starożytnych. Pliniusz Starszy (23-79), na którego autorytet powoływali się też wspomniani medycy, w swojej Naturalis historiae sporo miejsca poświęcił wykorzystywaniu smoczych organów do przeróżnych celów, w tym leczniczych i innych praktycznych w życiu[13].

Pliniusz Starszy  twierdził, że jak położy się głowę smoka pod próg domu i modląc, poleci się bogom, to dom stanie się szczęśliwszy. Jak zmiesza się wydzielinę z oczu smoczych z miodem, a potem się tym posmaruje, to nawet najbojaźliwsi nie będą mieć w nocy żadnej zjawy. To jednak nie wszystko z tych smoczych bzdur Pliniusza Starszego, bo napisał, że tłuszcz z serca smoka zawiązany w skórę sarny i przywiązany do ciała żyłą jelenia pozwalał wygrywać procesy. Kości smocze powodują, że można żyć na równi z bogatymi, a zęby smocze zapakowane w skóry kozie i przywiązane żyłami jeleni łagodzą srogich władców. W tym dziele czytamy też, że przed tłuszczem smoków uciekają jadowite stworzenia.

Przez stulecia rozpowszechniano rzekome smocze szczątki, resztki, a nawet smoczą krew, a przede wszystkim kości smoka. W starożytnym Rzymie kapłani pokazywali ludziom rzekome kości smoka, który został pokonany przez Perseusza, a w rzeczywistości były to kości wieloryba[14]. Ludzie znajdowali w jaskiniach lub w grotach szczątki kości różnych zaginionych, prehistorycznych gatunków zwierząt. Ze względu na ich rozmiary i miejsce znalezienia kojarzono je z resztkami po smokach. Owe kości mielono i dodawano do różnego rodzaju smarowideł, a następnie sprzedawano jako panaceum na wszystko. Kości smocze ceniono i nawet wieszano je w świątyniach, oczywiście nie zdawano sobie sprawy, że to resztki po kopalnych zwierzętach, np. od kilku stuleci aż do dziś na jednej ze ścian katedry na Wawelu wiszą kości rzekomego smoka (oczywiście tak głosi tradycja, okazało się z czasem, że to resztki po prehistorycznym wielorybie, mamucie i nosorożcu)[15].

Nawet w literaturze pięknej znajdujemy motyw rzekomych smoczych kości. O zwyczaju ich wieszania w kościołach wspomniał, np. Adam Mickiewicz w sławetnym Panu Tadeuszu[16].

W epoce średniowiecza wieszano w niektórych kościołach wyprawione skóry krokodyli i traktowano je jako trofea po rzekomo pokonanych smokach. Taki zwyczaj wprowadzili krzyżowcy. Smocze trofea, kości i nawet specjalnie wypreparowane rzekome prawdziwe małe smoki należały do cenionych towarów na rynkach handlowych. Oczywiście sprzedawano falsyfikaty, to znaczy wysuszone jaszczurki z przyklejonymi skrzydłami nietoperzy. Przekonywano kupujących, że to smocze maleństwa, które są najbardziej skuteczne w medycynie, no i w domyśle pomocne w czarach, ale to było tylko wiadome dla wtajemniczonych. Hieronim Cardano (1501-1576), uczony włoski, matematyk, lekarz i astrolog pisał, że osobiście widział, jak w Paryżu sprzedawano spreparowane i fałszywe smoki[17].

Przed stuleciami wierzono w skuteczność medyczną używania smoczego ciała jako lekarstwa. Średniowieczny przyrodnik Konrad z Megenbergu (1309-1374) polecał spożywanie mięsa smoczego jako lekarstwa, np. język smoka należało osuszyć i namoczyć w winie, a potem to pić. Powinno to działać dobrze przeciwko złym duchom. Nawet ludzie Kościoła, jak św. Hildegarda z Bingen (1098-1179) – zielarka i lekarka, teolog i filozof, mniszka benedyktynka – wierzyła w skuteczność medyczną smoczego ścierwa. Była ona autorką dzieła o przyrodzie, w którym pisała o istnieniu smoków. Twierdziła, że mają one w sobie ogień, ale ich ciało nie jest ogniste, lecz trują oddechem, bo smoki posiadają w sobie diabła i dlatego nienawidzą ludzi. Zalecała używanie smoczej krwi w celu leczenia chorób, m.in. kamieni nerkowych. Jednakże podkreślała, że tylko w odpowiedniej postaci spreparowanego lekarstwa należy używać, gdyż picie samej czystej krwi powoduje nagłą śmierć. Oczywiście krew smocza istnieje ale jako nazwa preparatu chemicznego i jest od wieków używana w lecznictwie, nosi nazwę „sanguis draconis”[18]. Jest to naturalnego pochodzenia żywica o ciemnoczerwonym kolorze, nie ma ona zapachu ani smaku. Swoją nazwę zawdzięcza bajkowym opowieściom o smoku walczącym ze słoniem. Wskutek zadanych ran i wymieszania się krwi tych zwierząt powstaje właśnie smocza krew.

W XVI wieku odrzucono wiarę w istnienie smoczej krwi, stało się to za sprawą wielkiego przyrodnika i smokoznawcy Konrada Gesnera (1516-1565), który potraktował to jako historię niezbyt godną wiary i wskazał na żywicę z pewnego drzewa w Indii  i na wyspach atlantyckich[19] (łac. Daemonorops dracena, palma rosnąca w Azji Południowo-Wschodniej i na wyspie Sokotra oraz w innych rejonach świata – przyp. red.). W Europie można nabyć smoczą krew  jako produkt naturalnego pochodzenia w postaci żywicy w roztworze w kroplach, zalecany do celów pseudomedycznych i paramagicznych, rzekomo oczyszcza środowisko ze złej energii a nawet ma ponoć działanie antybaktryjne, antygrzybiczne i antywirusowe (w sprzedaży w np. niemieckich aptekach jest  smocza krew – „das Drachenblut” też pod nazwą ”Sangre de Grado” i pochodzi z okolic Peru, Ekwadoru i Kolumbii). Jest to ta sama żywica, o której mówiono przed stuleciami jako o prawdziwej smoczej krwi. Chociaż te smocze medyczne historie są już bajkami, to jednak do dziś w Chinach sprzedaje się lekarstwa z mielonych kości krokodyli lub ich tłuszczu, a jest to pozostałość wiary w cudowne własności smoczych organów. Chińczycy robią też lekarstwa z mielonych kości prehistorycznych zwierząt i uznają je za panaceum na wszystkie dolegliwości.

Wspomniany wcześniej uczony szwajcarski, przyrodnik i znawca smoków Konrad Gesner był przekonany, jeśli chodzi o korzyści ze smoka, że istniał kamień smoczy[20]. Według niego smoki miały w głowie kamień. Posiadał on nadzwyczajną moc, która działała tylko wtedy, jeśli tenże kamień pochodził z żyjącego smoka. Starożytny pisarz Pliniusz Starszy jako jeden z pierwszych autorów pisał o rzekomym kamieniu w głowie smoka. Jego przekaz o tym kamieniu został poważnie potraktowany przez potomnych i przeszedł do tradycyjnej wiedzy o smokach.

Dzieło Pliniusza Starszego Naturalis historiaenależało we średniowieczu i w czasach nowożytnych do najczęściej wydawanych i przez to utrwaliło to przekonanie zarówno o istnieniu smoków oraz o smoczym kamieniu[21].
Tak oto Pliniusz pisał o smoczym kamieniu: „Draconites albo draconita tworzy się w głowie smoków, ale w ten czas staje się drogim kamieniem gdy będzie żywym (smokom) ucięty; albowiem zwierzę jest zazdrosne czują śmierć swoję. Ucinają tedy głowę śpiącym. Sotakus ( właściwie Sotacus – autor starożytny, przyp. aut.), który pisze, drogi kamień ten u króla jednego widział, powiada, że szukający go jadą na parokonnych wozach a spostrzegłszy smoka rzucają lekki sen wzniecające i tak mu łeb ucinają.
Kamień ten ma bydz (sic!) biały i przezroczysty i nie puszcza żadnej politury ani sztuki” (pisow. oryg.).

Tekst o kamieniu smoczym autorstwa Pliniusza był powtarzany przez innych autorów w następnych stulecia, np. przez Soliniusa i Isidora z Sewili - autora jednego z najważniejszych chrześcijańskich dzieł na temat przyrody, świata, ludzi i zwierząt oraz boskiego porządku, a mianowicie Etymologiarum sive Originum [22].

O smoczym kamieniu wspomniano w różnych zielnikach i poradnikach medycznych oraz w traktatach o przyrodzie, jak np. Das Buch der NaturKonrada z Megenbergu (1309 - 1374), w którym czytamy, że
w głowie smoka znajduje się kamień. Jest on bezwartościowy jeśli wydobędzie się go z martwego smoka. Dlatego odważni ludzie skradają się do legowiska smoka i tam rozbijaja głowę smokowi i z jeszcze żyjącego wydobywają tenże kamien. Jest on wspaniałym śrdokiem leczniczym przeciwko porażeniom przez jadowite zwierzęta oraz wszelkim zatruciom. Kamień smoczy jest przeźroczysty i przeświecający. Jest on popularny wśród wschodnich władców[23].

Oczywiście należy podkreslić, że ten tekst Konrada z Megenbergu oparty jest o dzieło Pliniusa Starszego i Izydora z Sewilii  (w zasadzie we wszystkich dziełach, w których jest mowa o smokach opierano się o Pliniusza Starszego).

Również w jednym z najpopularniejszych nowożytnych zielników a mianowicie Gart der Gesundheit mowa jest o kamieniu smoczym pochodzacym z żyjacego smoka. Kamień ten miał rzekomo posiadać własności lecznicze skuteczne w przypadku ukąszeń przez jadowite zwierzęta[24] . Podkreślano lecznicze jego własności, skuteczne w przypadku zatrucia jadem groźnych zwierząt i w chorobach, takich jak krwotoki.

      Najgłośniejsza historia o smoczym kamieniu pochodzi z Lucerny w Szwajcarii[25]. Otóż w 1421 roku pewien chłop o nazwisku Stämpfli zobaczył w górach koło Rothenburga ognistego smoka, który leciał w kierunku Pilatusa (niem. Berg Pilatus) w Alpach. Straszliwy smród jaki roznosił smok spowodował, że ów chłop zemdlał i w tym momencie spadło coś na ziemię. Jak już doszedł do siebie, zobaczył on okrągły okrwawiony kamień porzucony przez rzekomego smoka. W 1509 roku sprzedał ten przedmiot Rudi, wnuk Stämpfliego, lekarzowi Martinowi Schriberowi, który wykorzystał łatwowierność ludzi i chwalił rzekome cudowne własności owego smoczego kamienia. Jest prawdopodobne, ze Schriber przekształcił ten kamień i nadał mu pewne cechy sugerujące jego rzekomą prawdziwość. Po prostu oszlifował, pomalował i wypalił [26].

Historia tego przedmiotu i jego sprzedaży została nawet udokumentowana pisemnie i potwierdzona przez świadków[27] , oczywiście jakikolwiek dokument nie mówi o prawdziwości przedmiotu , lecz jedynie potwierdza łatwowierności ówczesnych ludzi. W 1519 roku wykorzystywano ten kamień do leczenia skutków zarazy. W 1523 roku potwierdzono rzekome medyczne własności tego kamienia, przy którego pomocy leczono różne choroby, m.in. krwotoki. Lekarz Schriber złożył przed burmistrzem i radą miejska Lucerny oświadczenie. Potwierdził w obecności tych świadków, że przedmiot ten jest jego własnością i jest to prawdziwy kamień. Stwierdził on też ,że przez osiemdziesiąt lat ukrywał on ten kamień w obawie przed zamiarem zdobycia go przez trzecie osoby lub chęcią zakupienia go przez rożnych władców. Po śmierci Schribera kamień dostał się w ręce Drothei Moser. W 1564 roku otrzymał ten kamień w spadku Johann Kraft. Najprawdopodobniej z czasem ucichła sława tego kamienia. Kamień zmieniał właścicieli a jednym z nich był Ludwig Schürf a później rodzina Cloos. Z rąk do rąk przechodził ten smoczy kamień. Posiadał go też inne rodziny jak Flekenstein i przez wiele lat rodzina Meier von Schauensee.

W czasach nowożytnych wielu historyków i badaczy przyrody zwracało uwagę na ten kamień. Jednym z nich był jezuita Athahasius Kircher, który w dziele poświęconym światu podziemnemu pisał o rzekomym istnieniu smoków i kamienia w ich głowie[28]. Kircher pisząc o kamieniu smoczy opierał się na dziele

Johanna Leopolda Cysata (1601 – 1663), który  historię smoczego kamienia  opracował w sposób obszerny w  znanym kiedyś w Szwajcarii dziele pt. Beschreibung dess Berühmbten Lucerner oder 4. Waldstaetten Sees und dessen Fürtrefflichen Qualiteten und sonderbaaren Eygenschafftenwydanym w 1661 roku[29]. W tej książce napisał on o smokach i ich pochodzeniu a przy tym sporo zaczerpnął z tekstów Pliniusza Starszego. Zasługa tego autora jest to, że opublikował dwa historyczne dokumenty dotyczące kamienia smoczego, jeden z 1509 roku a drugi z 1523 roku. Te dokumenty są poświadczeniami złożonymi przez wspomnianego lekarza Schribera i innych świadków potwierdzających rzekomą prawdziwość kamienia smoczego z Lucerny i jego własności leczniczych.

Jednakże największy rozgłos kamieniowi smoczemu z Lucerny nadał Johann Jakob Scheuchzer (1672-1733)[30] – lekarz żyjący w Zurychu, badacz przyrody historyk, filolog i teolog, jeden z najbardziej zasłużonych szwajcarskich uczonych, znawca przyrody alpejskiej, w tym minerałów i paleontologii. Uważał on , że smoki istnieją i oty napsiał w kilku dziełach[31]. A jego słynnym dziełem jest Natur Geschichte des Schweizerlandes[32], w którym m.in. pisał o rzekomo żyjących w Aplach smokach i smoczym kamieniu. Scheuchzer podkreślił wielkie znaczenie i wartość kamienia smoczego dla Szwajcarii i twierdził, że jest to jedyny w Europie przykład. Podobnie jak wielu innych przyrodników zajmujących sie gadami  i smokami swoje twierdzenia opierał on na dziele Pliniusza Starszego oraz Cysata, których zresztą cytuje. Jego zdaniem kamień smoczy wydobywa się z głowy żywego smoka. Autor ten podał szczegóły dotyczące używania kamienia smoczego oraz zakres jego leczniczych własności. Jego zdaniem kamień smoczy leczy choroby związane z krwawieniem, w tym krwawieniem u kobiet a nawet jest skuteczny w leczeniu zarazy.  Używa się go przez przykładanie na chore miejsce na ciele człowieka lub  pocieranie tym kamieniem owego miejsca.

Scheuchzer podał też historię o innym smoczym kamieniu a mianowice pochodzącym rzekomo z Indii. Jednakże autor ten nie był do końca pewny, że taki indyjski smoczy kamień istnieje. Twierdził on, że być może chodzi tu o jakiś inny rodzaj kamienia, jak np. rzekomy kamień z głowy węża.

Autor ten aby uwiarygodnić historię smoczego kamienia, podobnie jak Cysat, opublikował wspomiaie wcześniej dwa dokumety wystawione przez burmistarz i radę Lucerny a potwierdzajace zeznania lekarza Schribera odnośnie owego kamienia. Ten szwajcarski uczony rozsławił kamieńm smoczy, który w XVIII wieku należał do najbardziej znanych „panaceum“  w Europie. Jednakże z końcem tegoż stulecia zaczęto traktować ów przedmiot w kategoriach bajek[33].  Tak jest siłą rzeczy do dziś, ale historia owego kamienia jest jednym z wielkich mitów w dziejach kultury i medycyny w Szwajcarii[34].

W dawnej Polsce też znano historię tego kamienia smoczego. O nim wspominał ksiądz Benedykt Chmielowski w pochodzącej z I poł. XVIII wieku encyklopedii pt. Nowe Ateny: ”W  Helwecji  albo  Szwajcarach  na  górze Piłatowej  Gospodarz  kosząc  jeden  siano,  ex  opposito  ujrzał wielkiego  smoka,  który  z  siebie  jakiś  wypuszczał  likwor,  tym widowiskiem zrazu przestraszony, po tym się ośmieliwszy, zbliżył się, znalazł, krew stygła i zgęsłą, a w niej Kamień, który po dziś dzień w Lucernie Mieście chowany, różne leczy choroby ”[35] ( wg oryg.).

W 1929 roku tenże kamień zakupiły z rąk prywatnych władze kantonu Lucerny. Obecnie znajduje się on w zbiorach Natur-Museum w Lucernie i swego czasu należał do najbardziej popularnych eksponatów muzealnych. W 2006 roku przebadano metodami naukowo-technicznymi ten kamień i stwierdzono, że jest to pomalowana gliniana kula, ale posiadająca specyficzne radioaktywne własności, które sugerują, że chodzi tu o jakiś związek z meteorytem. W XIX wieku sugerowano, że prawdopodobnie jest to kamień będący jakimś pomalowanym meteorytem[36].

napisał Marek Sikorski

Przypisy:

[1] Stanisław Kobielus, Bestiarium chrześcijańskie, Warszawa 2002, s. 294 - 298.

[2] Conradi Gesneri…, Historiae animalium…, lib. V, Tiguri 1587, passim; Ulisses Aldrovandi, Serpentum et draconum historiae libri duo..., Bononiae 1640, s. 312-427; Athanasius Kircher, Mundus subterraneus, in XII libros digestus:.., Tomus II, Liber Octavus, Caput II, De Draconibus subterraneus, Amstelodami 1678, s. 89 – 97; Christiano Ludovico Arendes, De dracone et basilisco..., Halberstadii 1670, rozdz. XVI, brak nr. stron; Edward Topsell, The History of four footed beasts and serpents, London 1607, passim; Georg Caspar Kirchmaier, Disputationes zoologicae de basilisco, unicornu, phoenice, behemoth, leviathan, dracone.., Jenae 1736, s. 79-93; Albertus Seba, Locupletissimi rerum naturalium…,Amstelaedami 1734, vol. 1, tabl. CII; Jan Jonston, Naturalis historiae de Insectis Libri III, De Serpentibus et Draconibus Libri II, Francofurti ad M. 1653, s. 34-37.

 

[3] Ulisses Aldrovandi, Serpentum et draconum historiae…, op. cit., s. 342.

[4] W dziele Serpentum et draconumUlissesa Aldrovandiego znajdujemy adnotację Inkwizycji mówiącą o zgodności jego dzieła z prawdami wiary; znajduje się ona na stronie bez numerów, na początku księgi, zaraz po dedykacji. Adnotację ergo imprimatur podpisał Fr. Hieronymus Onuphrius, doktor świętej teologii i konsultor Świętej Inkwizycji. zob. Ulisses Aldrovandi, Serpentum et draconum historiae libri duo..., op. cit., brak nr str.

 

[5] Encyclopedie, ou Dictionaire raissone des sciences, des artes..., t. 5, Paris 1751, s. 104.

[6] Marek Sikorski, Smoki i smokobójstwo, Wydawnictwo Sativa Studio 2015, s. 37 – 66.

[7] Ewa Kulik, Tropami wielkiego gada, Warszawa 2009, s. 46; Uwe Steffen, Drachenkampf. Der Mythos vom Bӧsen, Kreuz-Verlag 1986, s. 218; autor ten podaje, że w hagiografii istniało 60 postaci świętych walczących ze smokami.

[8] Hieronim Spiczyński, O ziołach tutecznych y zamorskich y o moczy ich…, Kraków 1551, passim.

[9] Stefan Falimirz, O ziołach i o mocy ich, Kraków 1534, passim.

[10] Marcin Siennik, Herbarz, to jest ziół tutecznych, postronnych i zamorskich opisanie, co za moc mają…,Kraków 1568, passim.

[11] Gart der Gesundheit zu Latein hortus sanitatis, Strassburg 1536, passim; jednakże jedno z pierwszych wydań pochodzi z 1485 roku.

[12] Stefan Falimirz, O ziołach…, op. cit., brak nr. stron.

[13] C. Plinii Secundi, Naturalis historiae, Paris 1685; o smokach jest w księdze 8 w rozdziałach 8, 11, 12, 17, w księdze 10 w rozdziale 92, w księdze 11 w rozdziale 77, w księdze 29 w rozdziale 20, s. 151-152, 156, 465, 571-572, 686-687.

[14] Andrzej Nowicki, Podróż w świat średniowiecznych cudów, Warszawa 1954, s. 64.

 

[15] Marek Sikorski, Smok wawelski w kręgu mitu i historii, Wydawnictwo Sativa Studio 2012, s. 13 – 19.

[16] Adam Mickiewicz, Pan Tadeusz, Warszawa 1990, s. 216-217.

 

[17] Daniel Farson, Angus Hall, Tajemnicze potwory, Warszawa 1994, s. 143.

[18] Otto Lueger, Drachenblut, [w:] Lexikon der gesamten Technik und ihrer Hilfswissenschaften, Bd. 3, Stuttgart–Leipzig 1906, s. 14-15.

[19] Konrad Gesner, Schlangenbuch, das ist ein grundtliche und vollkomne Beschreybung aller Schlangen…,Zürich 1589, s. 38; cytat: „Dann das recht Trackenblüt / sanguis Draconis/ ist nichts anderes dann ein safft/ der wie rot blüt/ auβ den bӧumen in India und den Inseln deβ Atlantischen meers herfür tropffet“.

[20] Ibidem, s. 39; cytat: „Man findt in tracken haupt ein stein, der trackenstein genennet”.

[21] Przykłady średniowiecznych wydań: Plinius Secundus, Historia Naturalis... Rome 1470; Plinius Secundus, Naturalis Historiae... Venice 1469;  przykłady nowożytnych wydań: Caii Plinii Secundi, Das Weitberumbten Hochgelehrten alten Philosophi,.., Franckfurt a. M. 1571, s. 109-110; Plinius Secundus, Büchern… von der Natur aller Creaturen, Frankfurt 1618, s. 154-158. Polskie wydanie dzieł Pliniusza Starszego, np. K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII, Poznań 1845, passim. Od średniowiecza do pocz. XX wieku ukazało się ok. 160 wydań Pliniusza Starszego Historii naturalnej w języku łacińskim, niemieckim, francuskim, hiszpańskim, angielskim, polskim a nawet rosyjskim (na podstawie wykazu bibliograficznego wydań tego dzieła zawartego na stronie: www.minrec.org, zakładka: library, hasło: Plinius Secundus; zob. http://www.minrec.org/library.asp ).

[22]   Peter Busch, Das Testament Salomos: Die älteste christliche Dämonologie, kommentiert und in deutscher Erstübersetzung, Texte und Untersuchungen zur Geschichte der altchristlichen Literatur, Tom 153,  Berlin 2006, s. 175-177.

[23] Das Buch der Natur von Conrad von Megenberg, Die erste Natrugeschichte in deutscher Sprache,Bearbeitet von Hugo Schulz, Greisfswald 1897, s. 227-228, 381-382 (oryginał  tego średniowiecznego dzieła jest zachowany w Bibliotece Uniwersytetu w Heidelbergu : Cod. Pal. germ. 300, Konrad von Megenberg, Das Buch der Natur, Hagenau - Werkstatt Diebold Lauber, um 1442-1448?)

 

[24] Gart der Gesundheit…, op. cit.,  s. 114.

[25] M.A. Feierabend, Der Luzerner Drachenstein, naturgeschichtliche Abhandlung, “Verhandlungen der Schweizerischen Naturforschenden Gesellschaft”, 46 (1862), s. 89 – 97.

[26] Ibidem, s.  91; cytat: “Es ist sehr wahrscheinlich, dass Martin Schryber es war, welcher den Stein nach Uebung der Alten einer Umgestaltung mittelst Drehscheibe, Pinsel und Feuer unterwarf”.

[27] Johann Jacob Scheuchzer, Natur-Geschichte des Schweizerlandes…, Erster Theil, Zürich 1746, s. 420-424.

 

[28] Athanasius Kircher, Mundus subterraneus, in XII libros digestus:.., Tomus II, op. cit. , s. 94.

[29] Johann Leopold Cysat,  Beschreibung dess berühmbten Lucerner- oder 4. Waldstätten Sees, und dessen Fürtrefflichen Qualiteten und sonderbaaren Eygenschafften,Lucern 1661, s. 176-181.

[30] Hasło: Scheuchzer Johann Jakob, [w:] Meyers Großes Konversations-Lexikon, Band 17. Leipzig 1909, s. 745.

[31]W tomie drugim jego dzieła o historii przyrody w Szwajcarii jest sporo o smokach, zob.: Johann Jacob Scheuchzer, Natur-Geschichte des Schweizerlandes, samt seinen Reisen über die Schweizerische Gebürge, Zweyter Teil, Zürich 1746, s. 219-238.

 

[32] Johann Jacob Scheuchzer, Natur-Geschichte des Schweizerlandes…, Erster Theil, op. cit.,  s. 420-424.

[33] Grammatisch-kritisches Wörterbuch der Hochdeutschen Mundart, Band 1, Leipzig 1793, S. 1533 , cytat: „ ein fabelhafter Stein, welcher in den Köpfen der Drachen gefunden werden soll“.

[34] Janine Heini,   Pilatus. Eine sagenumwobene Natur- und Kulturgeschichte, Luzern 2014, s. 67 – 82.

 

[35] Benedykt Chmielowski, Nowe Ateny, albo Akadamia wszelkiej sciencyi pełna…, Kraków 1966, s. 333 (współczesne wydanie na podstawie oryginalnego tekstu z poł.  XVIII wieku).

 

[36] M.A. Feierabend, Der Luzerner Drachenstein…, op.cit. ,  s. 91

 

Opracowano na podstawie książki:

Marek Sikorski, Smoki i smokobójstwo, Wyd. Sativa Studio 2014.

Na temat tej książki zob.:

www.smokobojcy-smoki.blog.pl

Na temat autora zob.:

www.marek-sikorski-autor.blog.pl

 

PRZY OKAZJI FILM O INNEJ MOJEJ KSIĄŻCE, CZYLI O SMOKU WAWELSKIM:

 

 

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

"Hic est draco" tłum. : oto jest smok,
 il.  z dzieła przyrodnika i filologa A. Kirchera “Mundus subterraneus…” z 1678 roku
"Hic est draco" tłum. : oto jest smok,
 il.  z dzieła przyrodnika i filologa A. Kirchera “Mundus subterraneus…” z 1678 roku "Draco marinus", ilustracja z dzieła: Ulisses Aldrovandi, Monstrorum historia ....., Bononiae 1642, s.156.

Link mojej strony: Marek Sikorski i jego książki , link kanału na YT:dr Marek Sikorski  

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura