Premier Donald Tusk - mąż stanu znany z kompetencji, prawdomówności, jak i umiłowania do sportu kopanego, zajął się chuligaństwem na stadionach.
Zjawisko „zadym” na meczach jest znane, od dziesięcioleci, od kilkunastu lat również i „ustawek” w lasach, czy innych ustronnych miejscach. I co? Nic. Nikt z tym problemem nie zmagał się na większą skalę. W końcu doczekaliśmy się. Pierwszy minister i czwartorzędny piłkarz (byle nie z czwartorzędu) postanowił to ukrócić, wypowiadając wojnę „zadymiarzom”, a tak naprawdę kibicom. Wcześniej niespecjalnie przejmował się bijatykami meczowymi i okołomeczowymi. Nawet, jeżeli w wyniku tych były ofiary. Co było bodźcem, który skłonił premiera do radykalnego zajęcia się sprawą kibiców? Może niezły temat zastępczy, jak parę miesięcy temu słynne „dopalacze”. To nagłe podejmowanie stanowczych kroków przez zwiewnie nam premierującego szefa (nie)rządu, które jak wiadomo nie są jego domeną, zbiegło się przedziwnie z kilkoma wydarzeniami. Krytyka rządu na transparentach była solą w oku, a czarę goryczy przelał świetnie przygotowany ogromny baner, zrobiony w szacie graficznej pierwszej strony głównego organu propagandowego – GW. Na owej Gigagazecie Wyborczej znajdował się wizerunek szefa nieformalnego ministerstwa propagandy i wezwanie, aby przeprosił za występki jego najbliższej rodziny. Tego było za wiele dla i tak skołatanych (m.in. ostatnimi sondażami) nerwów premiera. Tradycyjnie kibice mają przecież atakować swoich kolegów kibicujących drużynie przeciwnej. A co mamy? Szkalują ostoję prawdomówności i przyzwoitości, krzewiciela zgody i miłości. Pierwszego autorytetu moralnego PRL/III RP (niepotrzebne skreślić). Premier nie może pozwolić by główny autor jego sukcesu był tak poniewierany. Ma w końcu co najmniej dług wdzięczności. A co by to było gdyby „Wódz GW” odwrócił od premiera swoje oblicze… notowania szefa rządu/PO miałyby wartość tą samą, tylko ze znakiem ujemnym. O nie, nie można do tego dopuścić.
Rozmawiając z moim kolegą doszliśmy do wniosku, że obecnie najbardziej poszukiwanym przedmiotem w naszym kraju jest baner kibiców Legii z podobizną nadredaktora.
Komentarze