Spiskownik Ekonomiczny Spiskownik Ekonomiczny
335
BLOG

Czy rząd przeżyje bez moich podatków? polemika z red. Wosiem

Spiskownik Ekonomiczny Spiskownik Ekonomiczny Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Obiecałem, że napiszę swoją notkę w temacie jako kontrę do notki Rafała Wosia ale im dłużej się jej przyglądałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że nie umiem rozbroić tej bomby bo kabelki są tak splątane, że jeśli dotknę tylko jednego, coś innego wybuchnie mi w twarz. Każde ze zdań jest najeżone tyloma absurdami nowomowy, że prawie się poddałem. I nagle przyszło olśnienie. Przypomniałem sobie pewien film i on uświadomił mi jak należy do problemu podejść. Jaki to film? Zdaniem wielu to film o największym polskim wynalazku, prawie takim jak to, że rządy przeżyją bez naszych podatków. Ale po kolei. Zachęcam najpierw do obejrzenia tego arcydzieła.

Tak, ten film podpowiedział mi jak podejść do "Dezadeku" red. Wosia. Kolejne odczytania i próby przebrnięcia przez logikę jaka się kryła za tą odkrywczą ekonomią czucia, rodem ze zjazdów Amwaya, doprowadziły mnie niemal do załamania kiedy niespodziewanie przy 33-cim wejściu w problem zacząłem rozumieć, że nie mogę stanąć w szranki, gdyż orężem moim matematyka w której 2+2=4 nawet jeśli krzywdzi to "Ryśka", "Sylwię" albo "Pawła" z czwartej ławki, którzy czują całym sercem stojąc przy tablicy , że 2+2 jest 5.

I ledwie zdążyłem wymyślić ten koncept, a już 34-te odczytanie przebiegło jak słuchanie wiadomości w tym filmie. 


Dlatego to ja ubiję ziemię, napiszę dekalog i użyję go jak szkła powiększającego na mrówki by wypalić wszystko co chore aż do zdrowej tkanki, o ile się taka w tekście zostanie.

Po pierwsze zatem : Rząd nie ma własnych pieniędzy.

Normalnie nie musiałbym tłumaczyć, ale w oparach absurdu muszę to podkreślić : rząd nie ma żadnych pieniędzy. Nie ma zakopanej sakiewki ze złotem ani złotej rybki. Wszystko co ma, musi pochodzić z naszych podatków. Bo coś nie może pochodzić z niczego. Inflacja jest również podatkiem. W ogóle generalnie podatki to usankcjonowana kradzież na jaką godzi się społeczeństwo w ramach wspólnoty. Dlaczego grabież? Ponieważ podatek nie oznacza, że cokolwiek z niego mamy. To świadczenie bez wzajemności. Dlatego różnego rodzaju składki, abonamenty i opłaty w naszym kraju to tak naprawdę podatki ubrane w szaty innego słowa. Ale to temat na zupełnie inną rozprawkę. 

Po drugie : Rząd ma monopol na tworzenie waluty.

Oczywiście scedowane to jest na bank centralny, ale to rząd używa banku centralnego jak panny lekkich obyczajów, broni jej cnoty i jest o nią pieruńsko zazdrosny. Dlatego jest trzeci punkt. Nieraz rządy uzurpują sobie prawa do monopolu waluty nie tylko do używania wewnątrz państwa ale i rozliczeń międzynarodowych. Próby zrzucenia tego monopolu kończą się dość nieszczęśliwie czego dowodzą losy kilku watażków jak Husajn czy Kaddafi.

Po trzecie : Rząd ma monopol na stosowanie przemocy.

I to zarówno miękkiej poprzez tworzenie ustaw, rozporządzeń, wprowadzania nakazów i zakazów, jak i twardej w postaci pałek policjantów, młotka sędziego i krat więzienia. Armią nie będę tu straszył, choć nadal żywe są w mej pamięci słowa dziadka po 13.12.1981, że stało się tak, że czołgi są na ulicach, co dla chłopaka obytego z Czterema Pancernymi stanowiło raczej atrakcję.


Uwaga: aby udowodnić mi , że mówię nieprawdę należy pokonać smoka o trzech powyższych głowach. Nurzanie się w zawiłych argumentacjach pominę milczeniem bo będzie tylko liczeniem diabłów na łepku szpilki. Pokonujesz powyższego smoka - przyznaję ci rację. Nie pokonujesz - możesz kręcić kolejny odcinek Bruce'a Wszechmogącego.


I mając wytłuszczone te zasady, stojąc na boisku gdzie narysowałem proste linie, mogę teraz brać kawałki tekstu i podłączać ich do wykrywacza BSu. No to w drogę.

"Jeśli myślicie, że rząd sięga do waszych kieszeni, bo w budżecie skończyły się pieniądze to znaczy, że wierzycie w mity. Spośród których najgłupszy jest ten, że bez wpływów fiskalnych państwo się zawali. Nie, nie zawali się."

nieprawda bo zasada 1.

"Przypomnijmy. Pierwotnym założeniem Polskiego Ładu miała być zasadnicza zmiana regresywnego charakteru polskiego systemu podatkowego. Regresywne podatki to takie, które z pozoru są równe. Ale tak naprawdę, im kto biedniejszy tym bardziej przez fiskusa dociśnięty. Regresywnym podatkiem jest na przykład podatek liniowy albo - jak kto woli - „płaski”. Lubią go podatnicy lepiej sytuowani, bo pomaga im uniknąć opodatkowania progresywnego. A więc w ich przypadku wyższego - bywało wszak w powojennej historii Zachodu, że najwyższe dochody obrzydliwie bogatego 1 procenta były opodatkowane nawet na poziomie 80 proc. Dlatego bogaci nie ustają - przy udziale usłużnych mediów - we wmawianiu ludziom, że na liniowcu wszyscy wychodzą tak samo. Nieprawda. Zróbcie sobie małe ćwiczenie (na jego potrzeby zapomnijmy o istnieniu kwoty wolnej). Załóżmy, że zarabiacie 5 000 zł i macie zapłacić od tego 19 proc. podatku liniowego. Zostajecie z 4 tysiącami w ręku. Starczy na życie? A teraz weźcie kogoś, komu zostaje 40 000 po zapłaceniu 19 proc. od zarobku rzędu 50 000. Niby ten sam podatek - i tu 19 i tam 19 procent. Jednak gołym okiem widać, że bogatszy podatnik wyszedł na tym lepiej. Bo on po prostu mógłby (i powinien) oddać fiskusowi więcej. A i tak jego świat by się nie zawalił. Podatnik uboższy odwrotnie - powinien płacić mniej. I jemu faktycznie należałoby ulżyć fiskalnie. "

nieprawda - podatki nie rozwiązują kwestii sprawiedliwej redystrybucji bo po pierwsze naprawdę bogaci (oligarchowie) są zawsze w komitywie z rządzącymi i rząd im krzywdy nie zrobi, po drugie optymalizacji podatkowej nie robi przysłowiowy Kowalski, po trzecie w końcu do rządu nie idą jacyś szczególnie światli ludzie, a jeśli to tylko po to, by później otworzyć kancelarię , która tłumaczy jak te skomplikowane, nielogiczne i nie rozwiązujące kwestii sprawiedliwej redystrybucji podatki płacić. Więcej o wpływie podatków na rozkład bogactwa w społeczeństwie będzie w dalszej części.

Dalej trochę politycznej bieżączki , z którą nie będę polemizował

I dochodzimy do :

"Pułapka polega na błędnym założeniu, że podatki służą we współczesnym kapitalizmie do napełniania budżetu. A kasa państwa to jest takie miejsce do którego najpierw muszą wjechać ciężarówki z utargiem z Urzędów Skarbowych. A dopiero później centralny rządowy liczykrupa z ministerstwa finansów może zacząć te pieniądze dzielić i wydawać. Na armię, na telewizję, na drogi, na urzędników, na emerytury. Jak wydał mniej niż zarobił to brawo! Kciuk w górę z powodu wypracowania budżetowej nadwyżki. A jak na wydatki poszło więcej niż zebrano z danin fiskalnych to larum i trwoga! Bo jest straszliwa „budżetowa dziura”. "

nieprawda bo zasada 1.

Oczywiście, że Państwo korzysta ze swojego monopolu wytłuszczonego w zasadzie numer dwa i niezauważenie rozdaje piątego, szóstego, siódmego i ósmego asa z talii w której wszyscy myśleli, że są tylko cztery asy. I może tych asów rozdawać w nieskończoność nie oglądając się na podatki, tylko w którymś momencie ludzie nie tylko się połapią jaki to szwindel, ale i we wzajemnych rozliczeniach będą stosować alternatywne środki płatnicze czy to w postaci walut czy to złota. A te nadmierne asy będące biletami banku narodowego , nadają się wtedy akurat do zawijania w nie prawdziwych wartości jak na poniższym zdjęciu.

image

"To, że argumentuje w ten sposób stereotypowy Witold Gadomski z Gazety Wyborczej (oraz jego sojusznicy w innych ekonomicznych mediach) nie dziwi. Taka jest właśnie liberalna wykładnia ekonomii politycznej. Wykładnia, po której przyjęciu nie da się w zasadzie prowadzić innej polityki gospodarczej niż kończąca się ciągłym i kompulsywnym równoważeniem finansów publicznych. To wieczne gonienie za uciekającym horyzontem - by wydatki państwa nie przekraczały wpływów budżetowych. Polityka - dodajmy - niszcząca dla społeczeństwa, o skazującą je na przewlekłą chorobę „taniego państwa” - wiecznie niedoinwestowanych szpitali, krzywych ulic i niskich płac w budżetówce. Znacie to? Nieprzypadkowo. Przez 30 lat w Polsce taką właśnie politykę gospodarczą prowadzono. A właściwie jej nie prowadzono zdając się na niewidzialną rękę rynku. No ale nie dało się inaczej. Bo przecież - powiadają liberałowie - rząd to jest takie gospodarstwo domowe. Tylko większe. A już ciocia Zosia uczyła, że „dobra gospodyni nie może wydawać więcej niż zarabia”."

nieprawda bo zasada 1

oczywiście im większe kasyno tym dłużej można rozdawać asy nim wszyscy się połapią, że tak naprawdę to nic nie warte blotki. Łatwiej też je rozdawać kiedy wszystkie kasyna robią to samo. A jak nie robią to zaraz zaczynają, by nie wylądować z walutą tak silną, że gospodarka wchodzi w fazę zagrażającą eksportowi. Można wydawać więcej niż się zarabia i to jest bardzo sprytna rzecz jaką odkryły rządy : im szybciej się wydaje tworzone z powietrza pieniądze tym szybciej dewaluuje z pomocą inflacji zaciągnięty dług. Niestety doszliśmy do takich regulacji, i takich deficytów, że jesteśmy już w miejscu znanym do tej pory tylko z "Alicji w krainie czarów" gdzie wszystko jest inne niż się wydaje. I tak na przykład chętnie kupowane są obligacje o ujemnych stopach i to w czasie kiedy inflacja jest na rekordowych poziomach. Wyobrażacie sobie w jakim przymusie regulacyjnym i chaosie ekonomicznym się poruszamy skoro najmądrzejsi ekonomiści i największe banki świadomie decydują się tracić pieniądze. Niektórzy mówią, że to mniejsze zło, uważając że inne aktywa są potencjalnie jeszcze bardziej narażone na straty. A prawda jest prozaiczna - banki centralne stały się już głównym właścicielem długów rządowych, i pewnie już korporacyjnych. Nikt z nimi nie może konkurować bo mają nieskończoność pieniędzy i zawsze są w stanie zbijać np. oprocentowanie kupując bezwartościowe obligacje firm zombie płacąc jakby miały rating AAA.  W Japonii to bank centralny jest największym właścicielem akcji największych japońskich firm. I tak , za te kolorowe papierki, właścicielami świata stają się banki centralne przy poklasku piewców nowej ekonomii jak red. Woś. 

Pointując ten fragment : pozwalając by gospodyni wydawała więcej niż zarabia podążacie ku feudalizmowi a może i współczesnej formie niewolnictwa. I nie ważne czy po drodze będzie korporacjonizm i czy w końcu korporacje postawią się państwom - nie muszą i tak już robią z nimi co chcą z tylniego fotela. Ważne, że dzisiaj ostatnie co można powiedzieć to to, że mamy kapitalizm, że wszystko skończy się dobrze bo przecież rządzący drukują dla naszego dobra. Nie , najczęściej robią to aby znów zostać wybranymi albo dlatego, że nie mają już innego wyjścia i stąd Demokraci z Republikanami pod rękę kolejny i kolejny raz podwyższają limit zadłużenia US. Wyjściem jest bowiem natychmiastowa niewypłacalność, do której i tak dojdzie, ale dopóki się da, trzeba odsuwać to rwanie nerwu bez znieczulenia.


"Nasz intelektualny dramat polega jednak na tym, że rozumowanie to powtarzają - niby jakieś automaty - także przedstawiciele tzw. nowej lewicy oraz (co jeszcze gorsze) wielu ludzi z obozu Zjednoczonej Prawicy. Jedni straszą więc tym, że PiSowi skończyły się pieniądze. A inni grzmią, że jak zlikwidujemy np. TVP to będzie na podwyżki dla pracowników budżetówki. A przecież to tak nie działa.

Nie działa, bo takie rozumowanie jest błędem. Od początku do końca. W rzeczywistości kraju kapitalistycznego w drugiej dekadzie XXI wieku jest przecież tak, że państwo najpierw wydaje pieniądze na rozmaite swoje potrzeby - a wyznaczenie tych potrzeb to właśnie sedno demokratycznej polityki - a dopiero potem zbiera pieniądze z podatków. I dopóki się takie państwo nie zrzeknie suwerenności i nie odda nikomu prawa do emisji własnej waluty dopóty pieniądze na własne wydatki skończyć mu się nie mogą. Tak jak nie mogą się skończyć punkty na tablicy wyników meczu koszykarskiego. I nie jest tak, że po trzeciej dogrywce mecz NBA zostaje przerwany, bo organizatorzy mają tylko w puli 160 punktów. I nie mogą już wyświetlić kolejnych. Przecież to byłby absurd.

Po co więc współczesne państwo zbiera pieniądze z podatków od swoich obywateli? Czy nie lepiej byłoby im te pieniądze w kieszeniach pozostawić? To bardzo dobre pytanie. Powody, dla których podatki powinny istnieć są z grubsza trzy. Wszystkie ważne. "

nieprawda bo zasada 1.

W tym wydaniu z naciskiem, że inflacja to też podatek. A inflacja to wedle jej definicji (nie współczesnej, za co chcą mnie widzieć na poprawce we wrześniu wykładowcy współczesnej ekonomii) jest miarą ilości pieniądza w gospodarce. Ta zwiększona ilość pieniądza może dyfundować i powodować różne zdarzenia, np. inflację CPI albo wzrost cen aktywów, albo wzrost cen nieruchomości, etc... No i zawsze w historii potwierdzała się zasada, że gorszy pieniądz wypierał z obiegu lepszy  sformułowana już przez Kopernika. Więcej o tych kwestiach w poniższym materiale.


"Po pierwsze, dzięki podatkom możemy jako suwerenne państwo emitować własną walutę."

nieprawda bo zasada 2.

"Zbieranie podatków we własnym pieniądzu to bowiem najlepsza gwarancja, że zawsze znajdzie się ktoś, kto wykupi od nas posiadane banknoty. Teoretycznie każdy przecież mógłby emitować swój własny pieniądz. Problemem jest jednak jego akceptowalność."

nieprawda bo zasada 2.

"Zróbcie kiedyś taki eksperyment i wydrukujcie własny pieniądz. Nazwijcie go „Wosiem” albo innym „Ryśkiem”, „Sylwią” albo „Pawłem”. A potem spróbujcie nim zapłacić w sklepie. Raczej się nie uda, prawda? To właśnie dlatego, że nie macie tych 20 milionów ludzi, którzy się z wami przy pomocy tego pieniądza rozliczają. Suwerenne państwo ma ogromną łatwość w znajdowaniu akceptujących właśnie dlatego, że miliony ludzi mają zobowiązania płatnicze wobec państwa (czyli właśnie podatki)."

nieprawda bo zasada 3.

I nie polecam nikomu pod żadnym pozorem przeprowadzać takiego eksperymentu - nieprzyjemności jakie was później czekają nie są warte przeprowadzania go. Nawet legalność żetonów telefonicznych i znaczków bez nominału była podważana gdyż są de facto walutą! Tylko dzięki temu, że to państwowe molochy je emitowały skończyło się praktycznie bez echa. Wszelkie tego typu żetony czy np. waluty zastępcze emitowane w miejscowościach wypoczynkowych muszą mieć datę ważności.

To jeszcze dodam np. jak powinno brzmieć zdanie prawdziwe "Suwerenne państwo ma ogromną łatwość w znajdowaniu akceptujących właśnie dlatego, że ma monopol na walutę i stosowanie przemocy." Nikomu kto żył w czasach PRL nawet nie trzeba było tego tłumaczyć. Było się skazanym na złotówki bo za posiadanie USD, czy nawet waluty bratniego narodu, można było mieć do czynienia z prokuratorem.

"Drugi cel istnienia podatków jest chyba jeszcze bardziej istotny. Choć w ostatnich neoliberalnych dekadach kompletnie o nim zapomniano. Ekonomiści nazywają to funkcją sprawiedliwościową fiskusa. Działa to tak, że jeśli każemy bogatszym obywatelom zapłacić trochę więcej danin, a odciążymy fiskalnie słabiej zarabiających to nierówności nam spadną. Albo przynajmniej będą rosły mniej mocno niż bez takiego posunięcia. To czysta matematyka, z którą nie wypada się kłócić. Można oczywiście się spierać, czy nierówności są dobre czy złe. I ile jest potrzebne do napędzania ludzkiej aktywności a od jakiego momentu zaczynają społeczeństwo niszczyć. Nie znam precyzyjnej odpowiedzi na to pytanie. Nikt nie zna. Ale właśnie po to mamy demokratyczne procesy polityczne. I teraz rządzi taka partia, która uważa, że powinno być równiej. A komu się nie podoba to może nie (jak mówił Jan Pietrzak) „morda w kubeł”. Ale zaraz przyjdą wybory i będzie możliwość powrotu tych, co uważają, że nierówności są dobre. "

Tu nie ma z czym polemizować z użyciem trzech zasad. Niemniej warto wspomnieć, że to tylko piękna teoria. Jaka jest praktyka? Poprzez związki władzy z wielkim biznesem dzieje się dokładnie odwrotnie. Choć propagandowo próbuje się pewne kroki sprzedawać jak te zgodne z powyższym fragmentem, to w praktyce kończą się one tylko zawsze transferem kapitału od biednych do bogatych. Zawsze. Przykład? 

image

image

I co, Amerykanie tak głupio głosują? Czy też może dopiero ostatnio wprowadzono tam podatki i dopiero teraz to się zmieni? Ech...

Myślicie, że ostatnie największe w dziejach świata rozdawnictwo i wszystkie te "stimie checks" rozdane kosztem największego w historii świata deficytu budżetowego cokolwiek dały ? Owszem dały : bogaci są jeszcze bogatsi a biedni mają statystycznie jeszcze mniej...

image

"Jest jeszcze trzeci powód nadający podatkom strukturalne znaczenie. To zarządzanie procesami inflacyjnymi. Mówi się o tym rzadko, bo rozprzestrzeniła się wiara w magiczną moc stopy procentowej jako głównego narzędzia zarządzania inflacją. Ale przecież rząd także ma tu do odegrania swoją rolę. Robi to właśnie przez podatki. Działa tak: gdy rząd widzi, że inflacja zaczyna niebezpiecznie rosnąć to odbiera sygnał. Może to hamować podwyższając podatki. Gdy jednak pracy jest zbyt mało, to najlepszy dowód, że trzeba w gospodarkę wpompować trochę pieniędzy. Obniżając podatki."

Choć nie mają do tego fragmentu zastosowania zasady to jestem pod wrażeniem. Od razu przypomniał mi się dowcip z czasów podstawówki : -Wiecie, że skini uratowali życie babci? -Jak?! -Przestali ją kopać.

Podobnie "pompuje" się pieniądze obniżając podatki. 

"Magiczna" moc stopy procentowej działała zawsze i będzie działać nadal. Jako jedyna. Były różne błazny od zamrażania cen czy płac, od myślowych wygibasów, ale dopiero Volcker podnosząc stopy opanował potwora inflacji. Prawa matematyki nie zmieniły się nigdy i nie zmienią. Teraz FED będzie zmuszony i podnieść stopy, i podatki. I to nie oglądając się na to, że skrwawi gospodarkę. Jeśli tego nie zrobi to tę gospodarkę zabije, wcześniej doprowadzając do erdoganizacji dolara. W zasadzie nie wiem czy nie jest już za późno i kiedy inflacja benzyny , żywności i wynajmu w US nie skoczy na wiosnę dwucyfrowo nie będzie poważnych niepokojów społecznych. To, że demokraci pewnie przegrają wszystko co możliwe w 2022 jest niemal pewne, ale czy nie dojdzie do poważniejszych poruchawek pozostaje kwestią otwartą. Tak się kończą kanapowe rozważania kawiorowej lewicy wprowadzanie w życie. 

"Także w temacie podatków warto wychodzić z neoliberalnych wieków średnich. Czasy się zmieniają i - Bogu dzięki - debata ekonomiczna jest dziś dużo bardziej pluralistyczna niż jeszcze 10-20 lat temu. Korzystajmy tego. Także dla naszego własnego dobra. Niedługo to już będzie spory obciach nie wiedzieć tego wszystkiego, o czym wam tutaj opowiadam. "

To już napisałem w komentarzu do postu : dzisiaj matematyka stała się bardziej pluralistyczna. Tylko nie wiem komu to służy? Że dzisiaj głównymi ekonomistami, epidemiologami i np. specjalistami od zarządzenia kryzysowego są gwiazdki z reklamy Play? No to rzeczywiście świetnie! Można te "prawdy" powielać na fejsie, albo w swojej bańce gdziekolwiek indziej, ale nie wytrzymują one żadnej krytyki. I kolejny kryzys to wszystko poprostuje, tylko wielu zaczytanych w te nowe prawdy stanie się ofiarami. Bo to obciach nie mieć dzisiaj bitcoinów, albo nft, albo nie wierzyć, że rynek będzie rósł zawsze, to the moon, i razem z Kathie Wood śpiewać o Tesli po $5000 albo z Saylorem o bitcoinie po $120, co ja mówię, po $200k do końca roku. Zdajcie sobie sprawę z jednego : rządy nie mają innych przychodów niż wasze podatki i do tego są potwornie zadłużone. Podniesienie stóp jest dlatego tak niewykonalne bo odsetki od długu stanowiłyby zaraz główne pozycje budżetowe rządów, a wiele po prostu ogłosi niewypłacalność. I na to się szykujcie a nie na to, że drukowanie w nieskończoność przyniesie nieznane dotąd możliwości, i że "tym razem będzie inaczej"...


Gdzieś między spisem a spiskiem. Krytyczna analiza i alternatywny punkt widzenia na problemy ekonomiczne i nie tylko.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka