spodlasu spodlasu
622
BLOG

"Porównałem COVID i grypę" - czy T. Rożek manipuluje danymi i swoimi odbiorcami?

spodlasu spodlasu Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

1. W swojej ostatniej „naukowej pogadance”, opublikowanej/przedstawionej tydzień temu na YT a także na S24, T. Rożek odpowiadał na pytanie: „czy covid-19 to taka trochę inna grypa?”.

https://www.youtube.com/watch?v=dzs0NfM1jBs&feature=emb_logo

Warto z kilku powodów bliżej i dokładniej przyjrzeć się temu co przedstawił znany dziennikarz, zajmujący się w mediach popularyzacją nauki. Powody są przynajmniej dwa:

a. Sam temat jest niezwykle ważny, aktualny i dotyczy dzisiaj niemal każdego z nas. Informacje na ten temat – oczywiście jeśli są rzetelne i podane w obiektywny a nie tendencyjny sposób – są, z czysto praktycznego punktu widzenia, niezwykle cenne, tym bardziej, że temat wzbudza wiele sporów nie tylko wśród naukowców.

b. Drugi powód to możliwość przyjrzenia się temu jaki jest poziom i rzetelność informacji przekazywanej nam przez dziennikarzy. Pretensje do dziennikarzy o sposób relacjonowania epidemii słychać z różnych stron. Padają zarzuty o niekompetencje, sianie paniki, stronniczość. Warto zatem przyjrzeć się bliżej temu jak przygotowywane są informacje przez dziennikarza zajmującego się nauką, będącego więc pewnym wzorem i autorytetem dla innych.

2. Co ciekawe T. Rożek nie przystępuje do omawiania tematu z pozycji bezstronnego nieposiadającego swojej prywatnej opinii badacza. Od początku jasno deklaruje że chce zmierzyć się z internetowymi, obiegowymi opiniami, że wirus sars-cov-2 jest „porównywalny w działaniu” do wirusa grypy, a to z czym mamy obecnie do czynienia jest zwykłym efektem „medialnej, nakręcanej paniki”Panu Tomkowi wydaje się niewiarygodne, "nie  mieszczące się w jego wyobraźni"  to, że:

"większość rządów na tym świecie dało się zrobić w konia z powodu wirusa, który niczym nie różni się od sezonowej grypy” (min. 0.45-55).

Czytając taką opinię można się zastanawiać czy więcej podziwu budzić może naiwność T. Rożka czy brak wiedzy o "robieniu w konia"  rządów nie tylko europejskich krajów. Wystarczy przecież cofnąć się pamięcią o dziesięć lat, do paniki wywołanej przez media, WHO i koncerny farmaceutyczne w związku z epidemią świńskiej grypy (H1N1) i wydanymi przez rządy miliardami Euro na szczepionki, których zapasy przeterminowały się w magazynach i trzeba było wydawać kolejne miliony na ich utylizację. Dziesięć lat temu PE planował powołanie komisji śledczej w tej sprawie, ostatecznie przygotowano raport wykazujący "nieproporcjonalną do zagrożeń reakcję wielu rządów" (poniżej link).

https://www.mp.pl/pacjent/grypa/wiadomosci/51485,komisja-sledcza-w-sprawie-grypy

https://www.europarl.europa.eu/sides/getDoc.do?pubRef=-//EP//TEXT+CRE+20110307+ITEM-023+DOC+XML+V0//PL

Ale jeśli ktoś ma kłopot z pamięcią i wyobraźnią to nie musi się cofać o 10 lat. Może na bieżąco śledzić to jak instytucje UE i rządy (w tym polski) robione są w konia na grube setki milionów Euro i złotych na zakupach testów diagnostycznych i maseczek ochronnych.

https://wyborcza.pl/7,75399,25910913,lipne-maseczki-zalewaja-europe.html

https://agencja-informacyjna.com/bezuzyteczne-maseczki-i-falszywe-testy-z-chin/

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/kto-kupowal-bezuzyteczne-maseczki/wtr62gh

3. No cóż, nie każdy dziennikarz zajmujący się nauką musi charakteryzować się wrodzonym (lub nabytym) sceptycyzmem, tak ważnym w pracy naukowej. Na szczęście, Autor "naukowej pogadanki", nie ogranicza się w swej argumentacji jedynie do tego czy sobie coś wyobraża czy nie, ale decyduje się „sprawdzać i liczyć” (min.1.01). Z pewnych - sobie jedynie znanych - powodów nie decyduje się jednak na sprawdzanie danych z Polski ("naszych danych"). Jak uzasadnia ten wybór? Jak stwierdza:

„Nasze dane są zbyt chaotyczne i czasami brakuje w nich dyscypliny." (min. 1.08 - 1.15)

Ciekawe stwierdzenie. Nie dowiadujemy się niestety od Autora co takiego w „naszych (domyślam się, że polskich) danych" jest "chaotycznego" i na czym polega ten "brak dyscypliny". Nie dowiadujemy się czy chodzi o dane dotyczące grypy czy „COVIDA” i czy ten brak dyscypliny – zdaniem autora – uniemożliwia porównanie czy tylko utrudnia, zabierając Autorowi cenny czas. T. Rożek, tym - niczym nie uzasadnionym - stwierdzeniem zadecydował, że w polskich danych "nie będzie szperał ani liczył" a za podstawę swoich wniosków przyjmie dane z USA.

No cóż, autorskie opracowania rządzą się swoimi prawami jednak, nawet jeśli T. Rożek uzasadniłby wystarczająco to, że „nasze dane są zbyt chaotyczne i czasami brakuje w nich dyscypliny” to w żaden sposób nie uzasadniłby tym wyboru do analiz akurat danych z USA. Dlaczego? 

Po pierwsze, czy to jedyny zbiór danych na temat „grypy i COVIDA” jaki można znaleźć? Dlaczego, na przykład, T. Rożek nie analizował danych niemieckich albo duńskich? Dlaczego nie wybrał danych dotyczących Japonii lub Korei? Czy o danych zbieranych przez Instytut Roberta Kocha z Niemiec lub Statens Serum Institut z Danii też można powiedzieć, że są chaotyczne i brakuje im dyscypliny? T. Rożek, arbitralnie, bez merytorycznego uzasadnienia, do analizy wybrał dane z USA. Wybór ten jest dla niego oczywisty i niewarty uzasadnienia. Ale czy tak jest rzeczywiście? Byłoby tak, gdyby populacja amerykańska była globalnie reprezentatywna i wnioski z badań w niej poczynione dotyczyły także innych społeczeństw. Ale tak nie jest. Społeczeństwo amerykańskie różni się wieloma czynnikami mogącymi mieć wpływ na przebieg i konsekwencje epidemii (m.in.większa liczba osób otyłych, z cukrzycą i innymi chorobami współistniejącymi, znaczny odsetek osób czarnoskórych, które mają - na ogól - niższy od wymaganego poziom witaminy D, itd.). Co ciekawe Autor chyba zdaje sobie z tego sprawę i (enigmatycznie) stwierdza, że:

"dane nie mogą być bezkrytycznie uznawane w każdej części świata bo zależą od wielu czynników (...) ale różnica między współczynnikiem śmiertelności grypy i "covida" nie jest mała"  (min. 5.25-5.45). Pomijając już brak precyzji w tym zdaniu, bo autorowi chyba nie chodziło o "uznawanie danych" a "uogólnianie danych i wniosków z USA" na społeczeństwa w innych częściach świata, to zadziwiać może ten upór, z którym T. Rożek mimo wszystko - upiera się przy swoich wnioskach o większej szkodliwości "covida" poczynionych właśnie na danych z USA. Aż ciśnie się na usta pytanie: PANIE TOMASZU, A MOŻE W JAPONII, NIEMCZECH, KOREI I DANII JEST INACZEJ? DLACZEGO NIE WZIĄŁ PAN POD UWAGĘ JESZCZE TYCH KILKU KRAJÓW?

Po drugie, i w tym momencie robi się jeszcze ciekawiej, w połowie swoich rozważań, gdy mówi o obliczeniach zestawiających śmiertelności grypy i covid-19 słyszymy następujące słowa:

"Ten duży rozstrzał wynika z tego, że dane pochodziły z pierwszych trzech miesięcy epidemii ORAZ Z TEGO, ŻE W RÓŻNYCH STANACH OBOWIĄZUJĄ RÓŻNE ZASADY JEŻELI CHODZI O ZGŁASZANIE PRZYCZYN ZGONÓW" (min.4.09-4.21).

Rozumiecie Państwo coś z tego? T. Rożek rezygnuje z "naszych (i innych) danych, bo CZASAMI - jak mówi - brakuje w nich dyscypliny" i wybiera dane amerykańskie, w których (jak zauważa) nie ma zupełnie "dyscypliny" i panuje pełen chaos prowadzący do różnych "rozstrzelonych szacunków". (Inną zupełnie sprawą - jeszcze ciekawszą - jest to, czy  szacowane różnice w przywoływanym artykule wynikają właśnie z tego o czym T. Rożek pisze - ale to tego tematu wrócę w następnej notce).

4. Porównanie Covid-19 z "grypą hiszpanką". Przejdźmy teraz od zagadnień osobliwego doboru materiałów do merytorycznej analizy i wniosków wyprowadzanych przez Autora,  na podstawie cytowanych publikacji. Zapewniam, że jest jeszcze ciekawiej niż wcześniej. Zacznijmy od porównania "covida" z grypą hiszpanką jakie prezentuje T. Rożek, cytuję fragment jego opowieści:

"wzięto pod uwagę ten sam okres i to samo miasto - Nowy York. W 1918 roku od marca do maja - to był szczyt zachorowań - z powodu "hiszpanki zmarło tam 31,6 tys. osób. Na Covid w tym samym czasie, w tym samym mieście 33,5 tys. osób. Tamten NY miał 5,5 mln mieszkańców, dzisiejszy ma 8,3 mln. Co ciekawe , z powodu hiszpanki, ogólna liczba zgonów w tym okresie wzrosła prawie trzykrotnie. Dzisiaj z powodu "covidu  wzrosła czterokrotnie. Okazuje się, że z powodu hiszpanki zmarło nieco więcej osób na 100 tys. mieszkańców niż z powodu covidu, ale to z powodu covid jest większy wzrost śmiertelności niż z powodu hiszpanki. Czyli w liczbach bezwzględnych hiszpanka wygląda gorzej, ale w liczbach względnych większe spustoszenie (sic!) robi covid-19 (...) Porównywałem te dwie pandemie po to by wykazać, że liczbowo są one do siebie bardzo podobne. Łączy je jeszcze jedno. Wtedy mocno ograniczano transmisję wirusa przez bezwzględne przestrzeganie noszenia maseczek i stosowania higieny" (min.8.30 - 9.45). Tyle cytat. 

A teraz po kolei wykażemy co w tej krótkiej opowieści się nie zgadza - a nie zgadza się wiele rzeczy. Wiele rzeczy jest też zwykłą manipulacją - niestety. Po kolei.

Po pierwsze nie porównywano marca do maja 1918 roku z tym samym okresem 2020 roku z podstawowego powodu. W tym czasie w NY grypy hiszpanki jeszcze nie było. Wiosną 1918 roku zauważono pierwsze zachorowania w obozie żołnierzy w Funstone w Kansas, przygotowujących się, już po przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do wojny, do przerzucenia na europejski front zachodni. Ponadto ta pierwsza - wiosenna - fala zachorowań była łagodna (jak mówią opracowania). Dopiero jesienią rozprzestrzeniła się - w piorunującym tempie - zabójcza odmiana tej grypy, która jesienią dotarła do NY (i wielu innych miast świata). W związku z tym, porównywano okres 61 dni października - listopada 1918 roku z okresem 61 dni od 11 marca do 11 maja 2020 (co w artykule jest wyraźnie zaznaczone). Należy przy tym zaznaczyć, że NY jest miastem, które - pod względem śmiertelności z powodu covid-19 ucierpiało najbardziej w USA w przeciwieństwie do grypy hiszpanki. Ponadto okres od marca do maja był w NY okresem najwyższej śmiertelności z powodu Covid-19. Wystarczy powiedzieć, że śmiertelność w pierwszych 2 miesiącach wyniosła blisko 8% a wciągu 2 ostatnich miesięcy spadła do 0,8% (dziesięciokrotnie) - więc porównywanie akurat tych dwóch okresów jest już pewną manipulacją.

Po drugie, na covid-19 od marca do maja 2020 nie umarło 33,5 tys osób jak twierdzi T. Rożek ale 27,5 tys. osób. Jeśli ktoś jest zainteresowany to łatwo sprawdzi, że od marca do dzisiaj zmarło w NY na covid  33580 osób. W cytowanym - podobno - przez Autora artykule wyraźnie jest napisane, że porównywane są zgony z "wszelkich przyczyn":

"This cohort study compared the incident rates of all-cause mortality in New York City during the peak of the 1918 H1N1 influenza pandemic and the early COVID-19 outbreak in 2020 (...)" - dlaczego T. Rożek twierdzi inaczej - niebiosa tylko wiedzą.

https://jamanetwork.com/journals/jamanetworkopen/fullarticle/2769236

Po trzecie, T. Rożek twierdzi, że "z powodu hiszpanki zmarło NIECO WIĘCEJ osób na 100 tys. mieszkańców". To "nieco więcej" to 287,17 zgonów na 100 tys. z powodu hiszpanki w porównaniu do 202,08 zgonów na 100 tys. z powodu covid. Różnica wynosi 40%. Czy to jest "trochę więcej"? Pana Tomka różnica 40% nie powala na kolana, ważniejsze jest dla niego coś innego: "Wzrost śmiertelności w liczbach względnych". To już jest argument po prostu zabawny gdy chodzi o próbę dowiedzenia czegoś. Żeby uświadomić na czym polega manipulacja "liczbami względnymi" podam inny przykład - dotyczący biznesu.

Mamy dwóch nowych prezesów firm (powiedzmy komputerowych - ten sam profil działalności) przyjętych z zadaniem zwiększenia maksymalnie przychodów firmy. Jedna firma (F1) ma przychody wielkości 50 mln a druga (F2)  ma 100 mln. Po roku pierwsza firma zwiększyła dochody o 150 mln do 200 mln łącznie a w drugiej firmie prezes może pochwalić się zwiększeniem dochodów o 200 mln do łącznie 300 mln. Teraz zagadka: Który prezes osiągnął lepsze wyniki? Dla naszego Autora jest to oczywiście prezes firmy (F1) jest znacznie lepszy bo osiągnął wzrost czterokrotny (więcej w liczbach względnych) . I nieważne jest to, że różnica w przychodach między firmami wynosi obecnie 100 mln a wcześniej było to 50:)

Powiem szczerze - stosując metodę porównania T. Rożka jestem w stanie udowodnić co tylko Państwo chcecie.

Na zakończenie warto wspomnieć też o tym, o czym T. Rożek nie powiedział porównując grypę hiszpankę z covid-19. Jak pisze amerykański dziennikarz, nowojorczyk, Justin Fox:

W 1918 r. 75% zgonów, przypisywanych grypie i zapaleniu płuc w Nowym Jorku dotyczyło osób w wieku 40 lat i młodszych; w 2020 r. tylko 4% ofiar śmiertelnych wirusa Covid-19 w mieście miało 44 lub mniej lat. Mierząc liczbę lat życia "ukradzionych" nowojorczykom, pandemia grypy z 1918 roku była o wiele gorsza - a Nowy Jork nie był nawet tak mocno dotknięty w 1918 roku w porównaniu z resztą kraju." - jego solidne porównanie grypy hiszpanki z covid szczerze Państwu polecam (link poniżej) 

https://theprint.in/opinion/covid-death-rates-in-new-york-city-could-exceed-1918-spanish-flu-mortalities/488636/

W związku z tym co napisałem (a opisałem tylko część błedów i pomyłek T. Rożka - kolejne omówię w następnej notce) zasadne jest pytanie: Czy Pan Tomasz manipuluje nami świadomie czy - po prostu - popełnił kilka błędów?

spodlasu
O mnie spodlasu

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości