Janusz40 Janusz40
199
BLOG

Troska o narodową godność to nasz zbiorowy obowiązek

Janusz40 Janusz40 Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

           Wprawdzie nie wysłuchałem wywiadu premiera M. Morawieckiego, w którym zapowiedział  budowę łuku tryumfalnego upamiętniającego zwycięstwo Polski z bolszewią w 1920 r., ale po przeczytaniu o tej zapowiedzi dorzucę swoje trzy grosze.

          Wspaniale, nareszcie zrobimy coś, co udokumentuje naszą całkowitą suwerenność, naszą godność bez oglądania się na jakieś osądy, czy "ukazania" płynące z ościennych "przyjaznych" nam państw.

         O potrzebie stworzenia godnego miejsca w stolicy Polski, na którym odbywały by się najważniejsze państwowe uroczystości piszę (także na tym portalu) od co najmniej dziesięciu lat. Oczywiście, takie miejsce jest i tam te uroczystości są celebrowane; zresztą od czasów przedwojennych. To Plac Piłsudskiego w Warszawie. Rzecz w tym, że w obecnym anturażu stracił on swój szlachetny monumentalny kształt. Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest zburzenie przez Niemców Pałacu Saskiego, ale nawet bez tego pałacu, którego odbudowa nie jest rzeczą pewną - można, a nawet jest najwyższy czas, coś robić w tej mierze.

         Szereg europejskich stolic posiada piękne honorowe, artystycznie zakomponowane place. Są to także miejsca, na których sytuuje się pomniki przypominające ważne wydarzenia w historii narodu, właśnie te napawające dumą - łuki tryumfalne, czy symboliczne bramy, także pomniki mówiące o klęskach i martyrologii. Taki honorowy plac winien być choćby symbolicznie  obramowany (może kolumnadą).

         Łuk tryumfalny upamiętniający Bitwę Warszawską byłby najwłaściwszym wstępem do realizacji takiego większego zamierzenia...


Pisałem:


3 listopada 2010, 20:45 


        Wklejam poniżej część mojego wpisu pt. "Twarz prezydenta Komorowskiego", gdyż sprawa właściwej aranżacji tego niepowtarzalnego placu w Warszawie pojawia się coraz częściej w mediach, zwłaszcza w kontekście wyboru prezydenta stolicy. Wygląd, a co za tym idzie klasa (znaczenie) stolicy, to nie tylko sprawa mieszkańców Warszawy - to sprawa narodowa.

          Dlaczego nie ma zgody ani inicjatywy budowy pomnika ze strony władz - wszyscy doskonale wiedzą, aczkolwiek pobudki takiego stanowiska są dość niskie. Składam propozycję dla społeczeństwa, dla narodu (przy uprzejmości i przychylności komentatorów i dziennikarzy), swoistej ucieczki do przodu; mianowicie BUDOWĘ OŁTARZA OJCZYZNY.

          Monumentalne, pięknie zakomponowane, poważne miejsce, gdzie odbywałyby się uroczystości i celebrowane narodowe święta. Takie wspaniałe, honorowe miejsca-place posiada szereg europejskich stolic. Naturalnym, spełniającym wszystkie oczekiwania miejscem na takie narodowe sanktuarium na otwartym powietrzu, wydaje się być Plac Józefa Piłsudskiego. Myślę, że dawna Oś Saska mogłaby być znakomitą osią symetrii całego założenia. W artystycznie zakomponowanym NARODOWYM OŁTARZU OJCZYZNY byłby oczywiście istniejący Pomnik Nieznanego Żołnierza, powinny się znaleźć pomniki chwały: Grunwald, Kłuszyn, Częstochowa, Wiedeń, Bitwa Warszawska, Monte Cassino, Falaise, także pomniki narodowych tragedii: Katyń, Oświęcim, Powstanie Warszawskie, Smoleńsk. Ostateczny kształt byłby określony w drodze konkursu (może międzynarodowego). 

          Najważniejsza rzecz w całym przedsięwzięciu: proponuję finansowanie budowy OŁTARZA OJCZYZNY - społeczne, z dobrowolnych składek Polaków. Wierzę głęboko w ofiarność POLSKIEGO NARODU. Jest oczywiste, że pojawią się głosy oponentów: są w Polsce ważne i pilne potrzeby, a nie kolejne sanktuarium. Po pierwsze, to nie byłoby kolejne sanktuarium, lecz miejsce jedyne i niepowtarzalne w historii Polski, po drugie - są potrzeby ducha - może ważniejsze i pilniejsze.


         14 listopada 2010, 21:07 

Co dalej z Placem Józefa Piłsudskiego ?

          Z wielu względów Warszawie przydał by się na stanowisku Prezydenta Miasta architekt, także architekt-urbanista. O ile dobrze pamiętam - Czesław Bielecki był autorem studium dotyczącym koncepcji urbanistycznej Krakowa; ma więc też takie doświadczenie.

          Warszawa jest miastem stołecznym, jego sylwetka, klasa jego architektury jest sprawą narodową. Dotychczasowe władze jakby nie dostrzegały tego faktu. Szczególnie nie widać dbałości o stworzenie reprezentacyjnego centrum, które mogłoby tworzyć urodę miasta. Abstrahuję od wszelkiego rodzaju potrzeb komunalnych, dróg, mostów, żłobków, przedszkoli, infrastruktury technicznej itp. - te wszystkie rzeczy są oczywiście potrzebne. Są jeszcze potrzeby ducha, nie myślę tutaj o budowie kościołów (o to zatroszczyli się już wierni i będą się troszczyć dalej). Prezydenci Francji za punkt honoru uważali pozostawić po sobie jakieś gmachy użyteczności publicznejr, (Centrum sztuki współczesnej, czy drugą operę). Jelcyn i Putin odbudowywali cerkwie zburzone przez Stalina. Wracając do Paryża - o wspaniałym wyglądzie miasta zadecydowały pewne monumentalne osie urbanistyczne, piękne budowle użyteczności publicznej, ale przede wszystkim zaangażowanie merów Paryża, królów i prezydentów państwa. 

          We włoskich miastach, począwszy od czasów Odrodzenia, organizowane były konkursy na projekty kościołów, budynków publicznych, rzeźb i obrazów upamiętniających ważne wydarzenia, nawet dekoracji drzwi (myślę oczywiście o najsłynniejszych drzwiach świata - do baptysterium florenckiego). 

          To, co napisałem jest tylko wstępem do kolejnego już apelu do wszelkich władz państwowych i samorządowych o rozpoczęcie prac koncepcyjnych dotyczących zabudowy Placu Józefa Piłsudskiego, placu pomyślanego jako honorowe, dostojne miejsce celebrowania najważniejszych państwowych uroczystości. Myślę, że mogłoby to być symetryczne założenie w oparciu o istniejącą Oś Saską zawierające w sobie Pomnik Nieznanego Żołnierza, Pomnik Piłsudskiego, także monument upamiętniający ofiary tragedii smoleńskiej. Ale też elementy upamiętniające dni chwały oręża polskiego np Grunwald, Kłuszyn, Wiedeń, Somossierę, Bitwę Warszawską, Bitwę o Anglię, Monte Cassino, Falaise. Małe pytanie: ile mamy w Warszawie (w Polsce) łuków tryumfalnych, ile kolumn zwycięstwa? 

           Ostatnia sprawa; na budowę wspaniałego monumentalnego placu na miarę wielkości narodu polskiego, czegoś w rodzaju "Ołtarza Ojczyzny" (byle nie na rzymski wzór) - jestem przekonany - nie skąpił by swoich pieniędzy cały naród.



5 kwietnia 2011, 13:26 

Sprawa do załatwienia

                     Redaktor Łukasz Warzecha w swoim świetnym felietonie dotyczącym nazwy Stadionu Narodowego przypomniał o ważnej sprawie do załatwienia - o pomniku upamiętniającym wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, o pomniku upamiętniającym tragicznie zmarłych Prezydentów Rzeczypospolitej Polski. Prezydent Komorowski uważa, że Prezydentowi Kaczyńskiemu pomnik jest niepotrzebny, bo przecież ma "królewski, na Wawelu". Jest jednak różnica między pomnikiem a nagrobkiem (grobowcem), ponadto to trochę przypomina kabaret z głębokiego PRL, kiedy na propozycję kupna sukni dla żony pod choinkę- ówczesny chłoporobotnik stwierdził, że przecież żona suknię ma. U nas w Polsce przywiązuje się duże znaczenie dla symboli, pamiątek i znaków narodowych, tak samo, jak u innych wielkich narodów. Różnych pomników upiększających miasto - Londyn, Paryż czy Rzym - posiadają przynajmniej po sto razy więcej.

                     Dlaczego nie ma zgody ani inicjatywy budowy pomnika ze strony władz - wszyscy doskonale wiedzą, aczkolwiek pobudki takiego stanowiska są dość niskie. Składam propozycję dla społeczeństwa, dla narodu (przy uprzejmości i przychylności komentatorów i dziennikarzy), swoistej ucieczki do przodu; mianowicie BUDOWĘ OŁTARZA OJCZYZNY. 

                     Monumentalne, pięknie zakomponowane, poważne miejsce, gdzie odbywałyby się uroczystości i celebrowane narodowe święta. Takie wspaniałe, honorowe miejsca-place posiada szereg europejskich stolic. Naturalnym, spełniającym wszystkie oczekiwania miejscem na takie narodowe sanktuarium na otwartym powietrzu, wydaje się być Plac Józefa Piłsudskiego. Myślę, że dawna Oś Saska mogłaby być znakomitą osią symetrii całego założenia. W artystycznie zakomponowanym NARODOWYM OŁTARZU OJCZYZNY byłby oczywiście istniejący Pomnik Nieznanego Żołnierza, powinny się znaleźć pomniki chwały, może w formie łuku tryumfalnego: Grunwald, Kłuszyn, Częstochowa, Wiedeń, Bitwa Warszawska, Monte Cassino, Falaise, także pomniki narodowych tragedii: Katyń, Oświęcim, Powstanie Warszawskie, Smoleńsk. Ostateczny kształt byłby określony w drodze konkursu (może międzynarodowego). W żadnej mierze nie mam na myśli pompatycznej "maszyny do pisania", która nosi tę szlachetną nazwę. 

                     Najważniejsza rzecz w całym przedsięwzięciu: proponuję finansowanie budowy OŁTARZA OJCZYZNY - społeczne, z dobrowolnych składek Polaków. Wierzę głęboko w ofiarność POLSKIEGO NARODU. Jest oczywiste, że pojawią się głosy oponentów: są w Polsce ważne i pilne potrzeby, a nie kolejne sanktuarium. Po pierwsze, to nie byłoby kolejne sanktuarium, lecz miejsce jedyne i niepowtarzalne w historii Polski, po drugie - są potrzeby ducha - może ważniejsze i pilniejsze.

                      W tym duchu pisałem w ubiegłym roku; odzew był niestety niewielki. Teraz pozbyłem sie jakichkolwiek złudzeń. Rządzącym politycznym ugrupowaniom obce jest jakiekolwiek sacrum, liczą sie wyłacznie działania mające utrwalić ich władze. Ta inicjatywa musi jeszcze czekać.


31 maja 2018, 15:35 

Polska, to dumny kraj

          Było dużo wspaniałych ocen wartości polskiego żołnierza i polskich osiągnięć na polu nauki i kultury europejskiej. Już w pierwszym obszernym opisie państwa Mieszka I dokonanym przez emisariusza (wywiadowcę - szpiega) kalifa Cordoby - Ibrahima ibn Jakuba z 965 r. jest podana liczba wojowników (zaciężnych) armii Mieszka I: Było ich trzy tysiące (Arabowie doskonale umieli liczyć), a każda setka ich warta była w boju tyle ile dziesięć secin innych. Kronikarz dokładnie opisuje jeszcze zaopatrzenie rodzin owych wojowników. To na owe czasy była prawdziwa armia potężnego państwa, a nie "drużyna" jak to określają niektórzy historycy (z Bożej łaski). „Drużyna” w dzisiejszej wojskowej organizacji, to 1/3 plutonu, to zazwyczaj 1/12 kompanii, to kilkunastu żołnierzy. Nazwanie potężnej armii Mieszka I „drużyną”, to celowy zabieg mający zdeprecjonować potęgę tego władcy. Wystarczy sobie uzmysłowić, że pięciuset rycerzy, których zebrał Kazimierz Odnowiciel wystarczyło mu do odzyskania władzy w Polsce. Co dopiero jest posiadanie trzytysięcznej zaciężnej armii (licząc wg ocen tego wyspecjalizowanego emisariusza kalifa Kordoby – trzydziestotysięcznej) – to wystarczyło do budowy na owe czasy regionalnego mocarstwa, a Bolesławowi Chrobremu do budowy imperium.

            Niekwestionowanym przez nikogo "Pierwszym niepokonanym rycerzem Europy był Zawisza Czarny herbu Sulima z Grabowa". Mało kto wie, że Krzyżowiec Bolesław Wysoki (Przystojny) - syn Władysława Wygnańca też był słynnym niepokonanym rycerzem, co wykazał w wielu rycerskich potyczkach.

           W latach 1158-1162 książę Bolesław uczestniczył w wyprawie cesarza Fryderyka Barbarossy do Włoch. Podczas oblężenia Mediolanu potężnie zbudowany i groźny rycerz wyzywał na pojedynek rycerzy cesarza. Gdy żaden nie podjął wyzwania, zarzucił im tchórzostwo i zniewieściałość. Żądny sławy i rozgłosu Bolesław przyjął wyzwanie. Doszło do pojedynku:

           W największym pędzie koni ścierają się najpierw kopiami, lecz kiedy cios rycerza z Mediolanu chybił, a Bolesław, książę polski, tak go kopią ugodził i potrząsnął nim, że olbrzym odniósłszy śmiertelną ranę, osunął się z konia na ziemię, by wyzionąć ducha. A Bolesław nie zwlekając, był bowiem mężem rzadkiej ruchliwości, sam również zeskoczył z konia. Dobija leżącego olbrzyma i obdarte ze zbroi martwe ciało zostawia na środku placu.

Wg Kroniki Jana Długosza:

           Wszędzie, gdzie się pokazał lub przebywał, wszyscy wskazywali go z ogromnym podziwem jako zwycięzcę olbrzyma, a jego bohaterską odwagę sławiły wszystkie usta.

            O wartości polskiej husarii przekonały się czterokrotnie liczniejsze wojska szwedzkie pod Kircholmem kiedy to hetman Karol Chodkiewicz dał im przesławne lanie. Jeszcze większą wiktorię odniósł hetman Stanisław Żółkiewski pod Kłuszynem pokonując siedmiokrotnie liczniejszą armię cara W. Szujskiego (ze szwedzkimi posiłkami) - w wyniku czego Moskwa ukorzyła się przed Polakami; carem został został syn króla Zygmunta III Wazy - Władysław IV.

           Kiedy Kara Mustafa zbliżał się z armią liczącą samych wojowników grubo ponad 100 tysięcy (i drugie tyle ciurów obozowych) do Wiednia - zarówno Papież, jak i cesarz Leopold słali błagalne listy do "Lwa Lechistanu" - naszego króla Jana III Sobieskiego pisząc, iż samo nazwisko Waszej Królewskiej Mości sprawi, że wszystkie wojska austriackie i niemieckie nabiorą ducha do walki, bez którego nawet nie podejmą się obrony miasta. Nie zawiedli się na niezwyciężonym hetmanie, później królu. "Venimus, vidimus - Deus vicit" - napisał po bitwie Jan III Sobieski do papieża.

           Kiedy generałowie raportowali Napoleonowi, że wąwozu Samosierra nie da się zdobyć, że to niemożliwe - odpowiedział: "Niemożliwe dla moich Polaków? - Zostawcie to Polakom". Kozietulski ze swoimi szwoleżerami "potwierdził" słowa Bonapartego.

           O Bitwie Warszawskiej, "Cudzie nad Wisłą" wspomniał Prezydent Trump w swojej przepięknej przemowie. To wówczas po raz drugi Polacy uratowali Europę – tym razem przed przed bolszewicką barbarią. I nie są to słowa na wyrost; angielski polityk, pisarz i ambasador lord D'Abernon zaliczył ją do 18 najważniejszych bitew w historii. Warto sobie uzmysłowić, że wszyscy byli zafascynowani wówczas "pierwszym państwem sprawiedliwości społecznej" - i to nie tylko robotnicy na całym kontynencie, także intelektualiści. Robotnicy angielscy sabotowali produkcję uzbrojenia dla walczącej Polski, czescy kolejarze nie przepuszczali transportów z bronią i amunicją. Ogłupienie było powszechne. Oczywiście ludobójstwo stalinowskie miało miejsce później; nie było powszechnej wiedzy na czym w istocie polega komunizm. Węgry pomogły nam dostawami amunicji, Francja wyposażyła "Błękitną Armię" gen. Hallera. Cały naród polski się zmobilizował; to nie tylko Piłsudski; polityczną pracę wykonywał premier Witos, wspaniałą sztabowo-wojskową - gen. Rozwadowski. W polu dowodzili świetni generałowie: W. Sikorski, Śmigły Rydz, Sosnkowski, Haller.


 Jakże współbrzmią z tekstem przemówienia D. Trump'a słowa ministra SZ B. Becka wypowiedziane w sejmie przed wybuchem II WW:

"Pokój, jak prawie wszystkie sprawy tego świata, ma swoją cenę, wysoką, ale wymierną. My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor".

            Wiemy co powiedział o Polakach premier Churchill po zwycięskiej "Bitwie o Anglię" - "Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele, tak nielicznym". Szkoda, że w Jałcie, Poczdamie, a nawet w czasie parady zwycięstwa w Londynie o tym jakby "zapomniał".

Po bitwie pod Monte Cassino dowódca wojsk sprzymierzonych we Włoszech - gen Aleksander powiedział; „Gdybym miał wybierać, którzy żołnierze są najlepsi - wybrałbym Polaków".

Ale nie tylko o żołnierskich przewagach:

          W znakomicie napisanej (oczywiście w skrócie) historii Polski pt. "Boże igrzysko" - Norman Davies (Anglik mieszkający także w Krakowie) dostrzega nieprzeciętne talenty Polaków: „Nie jest niczym zaskakującym, że wędrujący po świecie Polacy mają swój nieproporcjonalnie wysoki wkład w dzieje naukowych podróży i badań, a także w rozwój związanych z tego typu działalnością dyscyplin naukowych – kartografii, etnografii i geologii. Sir Paweł Edmund Strzelecki (1797 – 1873) wykonał mapę australijskiego interioru, zdobył najwyższy szczyt górski i nazwał go Górą Kościuszki; Aleksander Hołyński (1816 – 93) zbadał południową Kalifornię i przepowiedział powstanie kanału panamskiego; niebagatelne są też dokonania całej rzeszy Polaków wywiezionych do Rosji – od znanego z licznych nieprawdopodobnych dokonań Maurycego Beniowskiego (1746 – 86) po Bronisława Piłsudskiego (starszego brata Józefa 1866 – 1918), który odegrał pionierska rolę w naukowych badaniach ludów Syberii, Azji Środkowej i północnego Pacyfiku. Ich rodacy pojawiali się nieoczekiwanie w najodleglejszych zakątkach świata – można tu wymienić Michała Czajkowskiego (1804 – 86), znanego w Turcji jako Sadyk Pasza, kubańskiego rewolucjonistę Karola Rollow-Miałowskiego (1842 – 1907), Ignacego Domeykę (1802 – 89) geologa i działacza oświatowego w Chile, czy Ernesta Malinowskiego (1808 lub 1815 – 99) pioniera kolejnictwa w Peru, gdzie wybudował najwyżej położoną linię kolejową na świecie. Na przełomie wieków aktorka Helena Modjeska (Modrzejewska) (1840 – 1909) była zapewne pierwszą emigrantką polską, której nazwisko znalazło się w nagłówkach gazet. Za nią poszło wielu innych – w tym tenor operowy Jan de Reszke (1850 – 1925) i jego brat Edward bas wagnerowski; Maria Curie -Skłodowska (1867 – 1934), która wsławiła się odkryciami w dziedzinie fizyki i chemii, pianista Ignacy Jan Paderewski (1860 – 1941) czy tancerz Wacław Niżyński (Nieżynski). Joseph Conrad (J.K. Korzeniowski 1857 – 1924) zdobył sławę jako angielski powieściopisarz (uważany za najwybitniejszego pisarza-marynistę na świecie – moja uwaga), Guillaume Apollinaire (Apolinary Kostrowicki (1880 – 1918) zaś jako francuski poeta”.

          Historyk wymienia wielu jeszcze słynnych na świecie Polaków m.in. antropologa Bronisława Malinowskiego, architekta i budowniczego mostów – Rudolfa Modrzejewskiego (Ralpha Modjeskiego), ale też projektanta mostu nad Niagarą – Sir Casimira Gzowskiego, matematyka Stanisława Ulama, biochemika Casimira Funka, filozofa nauki Jakuba Bronowskiego. Wśród artystów zauważa sławnych w tej dziedzinie pianistę Artura Rubinsteina, klawesynistkę – Wandę Landowską, dyrygenta Leopolda Stokowskiego, z gwiazd filmowych – Polę Negri i Marion Davies.

Polskie korzenie wg Davies'a mają także – Samuel Goldwyn (współwłaściciel Metra Goldwyn Mayer) i Sir Lewis Namier (1880 – 1960). Ten ostatni urodzony w Woli Okrzejskiej (w której urodził się też Henryk Sienkiewicz) – Namierowski – czołowy Syjonista – akurat fatalnie zapisał się w historii Polski. To z jego winy tzw. „Linia Curzona” (przyjęta przez „Wielką Trójkę” jako wschodnia granica Polski – została zubożona o Wołyń ze Lwowem.

Janusz40
O mnie Janusz40

Wbrew wymienionym papierom jestem humanistą. Piszę od kilkudziesięciu lat - przeważnie do szuflady. Kieruję się maksymą: Amicus Plato, sed magis amica veritas. Gotów jestem zawsze wysłuchać i odpowiedzieć na rzeczowe argumenty.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka