Zbigniew Boniek, prezes PZPN w latach 2012-2020. Fot. PZPN
Zbigniew Boniek, prezes PZPN w latach 2012-2020. Fot. PZPN

Od reformy ekstraklasy do kolejnej rewolucji. Kadencja Zbigniewa Bońka w PZPN

Redakcja Redakcja Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Zbigniew Boniek postawił sobie za cel oczyszczenie wizerunku PZPN: z korupcji, niejasności finansowych i zasiedziałych działaczy. Odniósł na tym polu spore sukcesy, choć kadencja prezesa upłynęła też pod znakiem regresu ekstraklasy i emocjonalnych wpisów w mediach społecznościowych. 

Największy sukces: Nawałka i Euro 2016

Gdy 26 października 2012 roku Zbigniew Boniek obejmował funkcję prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej po Grzegorzu Lacie, nikt nie spodziewał się wielkiego sukcesu reprezentacji na kolejnych mistrzostwach Europy czy awansu polskiego klubu do Ligi Mistrzów. Ćwierćfinał Euro 2016 był konsekwencją nie tylko generacji świetnych piłkarzy, którzy zrobili karierę w silnych ligach, takich jak Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski, Łukasz Piszczek czy Kamil Glik.

Boniek podjął słuszną decyzję na fali niepowodzeń kadry narodowej i powierzył misję selekcjonerowi Adamowi Nawałce jesienią 2013 roku. W eliminacjach do Euro 2016 udało się ograć Niemców na Stadionie Narodowym 2:0, piłkarze prezentowali bardzo dobry poziom i przeszli przez nie jak burza. Na francuskich boiskach odpadli dopiero w ćwierćfinale, po pechowo przegranych rzutach karnych z Portugalią. 

Wizerunek PZPN 

Afery korupcyjne przeżarły PZPN od środka. - Jaka korupcja? W PZPN nie było, nie ma i nie będzie korupcji - przekonywał kiedyś Michał Listkiewicz, gdy kierował związkiem. Prawda była jednak inna. Działacze PZPN przyznali się przed obliczem sądu, że ustawiali mecze ekstraklasy wraz z Ryszardem F. ps. "Fryzjer". Brali udział w najpoważniejszej aferze korupcyjnej w historii polskiej piłki. Śledztwo dotyczyło 52 klubów, a zarzuty korupcyjne usłyszało ponad 100 osób. Najważniejsze osoby w PZPN za kadencji Listkiewicza przymykały oczy na nielegalny proceder masowego kupowania meczów.

Sytuacji nie poprawił następca na tym stanowisku - Grzegorz Lato. Kierował on pracami związku w latach 2008-2012. Na koncie też miał sporo afer. Jedną z nich była podpisana umowa między PZPN a Akademią Piłkarską, zarządzaną przez Grzegorza Kulikowskiego. Akademia zagwarantowała sobie co miesiąc 75 tysięcy złotych przez trzy lata po wypowiedzeniu umowy i taką samą kwotę co miesiąc do końca roku. Tabloidy donosiły, że dzięki Lacie, za nic, biznesmen mógł otrzymać blisko 3 mln złotych. 

- Nie wiem, czy można mówić o korupcji, to oceni prokuratura. Zrobiłem prowokację. Powiedziałem Lacie i Kręcinie, że przynoszę im pieniądze za działkę na budowę siedziby. Przedstawiałem się jako człowiek, który może z właścicielem działki wiele załatwić - wyznał po wybuchu korupcyjnego skandalu wokół laty Kulikowski. - (...) dałem banknoty, nie było żadnej koperty. Informowałem członków zarządu o tej sprawie, mówiłem, że mam nagrania. Nikt się tym nie zainteresował. Nikt! Nawet po ujawnieniu nagrań żaden z członków zarządu nie zwrócił się do mnie z prośbą o wyjaśnienia, nie zrobiła tego również komisja rewizyjna ani Wydział Dyscypliny, licząc, że być może sprawa przycichnie - dodał biznesmen w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego". 


Grzegorz Lato
Grzegorz Lato - prezes PZPN w latach 2008-2012. Fot. screen Polsat Sport


Kazimierz Greń - działacz podkarpackiego ZPN - ujawnił nagranie, które miało świadczyć o korupcji na szczytach władzy w związku, oskarżał wprost Latę. Greń został usunięty ze struktur PZPN po aferze biletowej w 2016 roku. Sprzedawał bilety na mecz reprezentacji Polski za "cenę przewyższającą równowartość ich ceny nominalnej". Greń otrzymał dziesięcioletnią dyskwalifikację. Boniek akurat tę aferę zdusił niemal w zarodku. Nowy prezes PZPN uniknął większych skandali. Związek przestał kojarzyć się z kompromitacjami, korupcją i nieudolnością. Innowacją był kanał "Łączy nas piłka", pokazujący treningi piłkarzy kadry i ich wolny czas w hotelach przed ważnymi meczami. 

Reforma ESA-37

W 2016 roku Legia Warszawa grała w Lidze Mistrzów. Pierwszy polski zespół od dwóch dekad reprezentował ekstraklasę w najlepszych rozgrywkach na świecie. 2020 rok to już zupełnie inna perspektywa. Od tamtej pory żaden polski klub nie awansował nie tylko do Champions League, odpadając we wczesnych fazach eliminacyjnych, ale nawet do Ligi Europy. Kompromitacja - tak można określić sytuację polskiego futbolu na arenie międzynarodowej. 

Lekiem na całe zło miała być reforma ESA-37. Ekstraklasa liczy od 2013 roku 16 drużyn, a po rundzie zasadniczej - 30 kolejkach - następuje podział na grupę mistrzowską i spadkową. Pula meczów zwiększyła się do 37 dla każdej z drużyn, co miało wpłynąć na poziom atrakcyjności widowiska piłkarskiego. Niestety, reforma ekstraklasy zupełnie nie przełożyła się na grę polskich drużyn. W dodatku kluby z polskiej ligi nie wyznaczają długofalowych celów, sprzedają natychmiast młode talenty, gdy tylko większy gracz na rynku wyłoży ponad milion euro. Ledwo karierę na poważnym poziomie rozpoczęli Adam Buksa czy Patryk Klimala, a już próżno szukać objawień na boiskach ligowych w Polsce. Taką strategię skrytykował sam Boniek, który uważa, że polskie kluby szkodzą własnym interesom. 

- W niektórych ruchach transferowych piłkarzy z ESA, widzę zero ambicji i planu, liczy się tylko kasa, bez żadnej wizji - pisał prezes PZPN. 

- Sprowadzanie zawodników z zagranicy. Większość zamiast nazwisk mogłaby nosić na koszulkach ten sam nadruk – "zagadka". Polski rynek transferowy to maszyna losująca. Albo się facet sprawdzi, albo nie. Zobaczymy. Taki piłkarz z zagranicznego odsiewu jest wciągany na pokład i chwilę później nie wiadomo, co z nim robić. Zapomnieliśmy, że zespół musi mieć duszę, koncepcję, atmosferę, swój rytm pracy, a nie być zlepkiem przypadkowych ludzi - nie ukrywał rozczarowania Boniek, który w "Przeglądzie Sportowym" krytykował podejście prezesów polskich klubów. 

Przepis o młodzieżowcu

Za kadencji Bońka wprowadzono przepis o młodzieżowcu. Przynajmniej jeden piłkarz do 21. roku życia musi zostać wystawiony przez trenerów każdej drużyny w meczach ligowych.  - Jakby nie było przepisu o młodzieżowcu, to moim zdaniem Klimala by nie grał. Jakbym ja był prezesem klubu, to 4 miliony euro byłoby od czerwca 2020 roku, bo ja bym chciał, żeby on u mnie jeszcze grał. Kluby są właścicielami piłkarzy, ale to właśnie piłkarze robią sobie z klubami to, co im się podoba - tłumaczył prezes PZPN w programie "Stan futbolu". 

- Skoro piłkarze będą cały czas uciekać, gdzie znajdzie się polska piłka klubowa? To jest garaż. I z tego garażu cały czas wyjeżdżają dobre samochody. Wprowadzamy za nie trabanty. Czy dzięki temu polska piłka może być lepsza? Ja jako piłkarz zdolny i utalentowany pewnie bym do MLS nie wyjechał. Dziś w polskiej lidze wszystko jest na sprzedaż. Dziś nie ma strategii i celów - utyskiwał Boniek. 

Piłka z PKO Ekstraklasy
PKO Ekstraklasę czeka kolejna reforma. 


Szef PZPN postawił sobie za cel kolejną reformę ekstraklasy przed końcem kadencji. Wiadomo, że w październiku 2020 roku nie wystartuje w kolejnych wyborach. PKO Ekstraklasa zostanie powiększona do 18 drużyn. Nie będzie podziału na grupę mistrzowską i spadkową. Plan Bońka zakłada, że już od przyszłego sezonu spadać będzie jedna drużyna, a do najwyższej klasy rozgrywkowej awansują trzy kluby z I ligi.

- Zdaje sobie sprawę, że z polską piłką klubową jest źle, ale żadna reforma PZPN tego nie poprawi - 18 drużyn w ekstraklasie to powrót do normalności. Pomysł z poszerzeniem ligi uważam za dobry - powiedział prezes PZPN.

Przeciwko temu pomysłowi oponuje Ekstraklasa S.A. Zdaniem Bońka, rozszerzenie ekstraklasy do 18 drużyn jest jedynie potwierdzeniem ustaleń z Jachranki w 2017 roku, gdy doszło do spotkania z prezesami polskich klubów. W rankingu UEFA PKO Ekstraklasa zajmuje odległe 32. miejsce. Jesteśmy w piłce nożnej słabsi od Słowaków czy Węgrów, a lig z tych krajów nie traktuje się poważnie.

Jest też inny problem, którego Boniek nie rozwiązał. Sezon w ekstraklasie kończy się w maju, a już na początku lipca startuje kolejny. W efekcie okres przygotowawczy - po krótkich urlopach piłkarzy - trwa maksymalnie kilka tygodni. Trudno oczekiwać, by w tak błyskawicznym tempie polskie drużyny mogły przygotować się do walki o europejskie puchary. Poważne ligi europejskie rozpoczynają rozgrywki w sierpniu. 

Boniek w mediach społecznościowych

Słabością Bońka są też media społecznościowe. Prezes PZPN znany jest z ciętego języka, czasami rozbawia internautów, zabawnie dyskutuje z dziennikarzami sportowymi. Niekiedy jednak nie panuje nad nerwami. 

- Następny wykolejony piłkarz bohaterem mediów, wstyd - pisał w kontekście Dawida Jańczyka, który od lat zmaga się z uzależnieniem od alkoholu. 

Boniek podał kiedyś twitta z informacją o rzekomym fałszowaniu teczek TW "Bolka". Skwitował go wulgarnym "sk....". 

Gdy prezes PZPN dyskutował z Januszem Piechocińskim, była dziennikarka Katarzyna Hytrek-Prosiecka w luźnym tonie zaproponowała panom rozmowę przy kawie. - Bez przesady, gdy rozmawiamy o piłce, to nam baba niepotrzebna - odparł Boniek. Od razu został posądzony o seksizm. Z żartu się nie wycofał. 

Niedawna wizyta szefa piłkarskiego związku w studiu TVP Sport została krytycznie oceniona przez dziennikarza "Weszło" Jakuba Olkiewicza. Boniek nie wytrzymał słów krytyki, tym bardziej, że gościł w programie redaktora naczelnego portalu, w którym ukazał się nieprzychylny tekst. 

Merytorycznie o artykule nie powiem nic, ale: - dzwonicie w ostatniej chwili, prosicie by przyjąć zaproszenie, bo macie problemy z gośćmi - ok. Program podobno z elementami polemiki - ok. Obszczekiwanie gościa programu dzień później to już brak stylu, buractwo - ocenił Boniek. 

Jesienią 2020 roku delegaci PZPN wybiorą nowe władze. Najpewniej Boniek zostanie w strukturach, ale na poziomie wiceprezesa. Statut PZPN zabrania kierować PZPN przez trzy kadencje z rzędu. "Prezes PZPN jest wybierany przez Walne Zgromadzenie Delegatów na okres czterech lat. Jego kadencja rozpoczyna się od zakończenia Walnego Zgromadzenia Delegatów, które go wybrało. Funkcję Prezesa PZPN można pełnić nie dłużej niż przez dwie następujące po sobie kadencje" - czytamy w przepisach. 

Aspirację do zastąpienia Bońka na stanowisku wyrażają m.in. Marek Koźmiński, Cezary Michalski i Roman Kosecki. Era Zbigniewa Bońka wiele zmieniła w polskiej piłce, niestety, nie podniosła jakości naszej ekstraklasy. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport