Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz
240
BLOG

Gdy mocarstwa wystawiają rachunki

Paweł Budrewicz Paweł Budrewicz Polityka Obserwuj notkę 3
To mocarstwa decydują, gdzie toczą się wojny, a gdzie panuje pokój. A przede wszystkim - na jakich warunkach pokój obowiązuje. Kto nie jest mocarstwem, za pokój musi zapłacić. Albo zostać zniszczonym.

Kiedy podczas szczytu NATO w 2008r. padła propozycja przyjęcia do sojuszu Gruzji i Ukrainy, Putin wyraził sprzeciw i wyraźnie zapowiedział, że w takim razie oba kraje zostaną zniszczone. Pierwsza była Gruzja, jednak brak uzbrojenia szybko zakończył wojnę bez znaczącej dewastacji. I Gruzja pozostała poza NATO. Czyli cel Rosji został osiągnięty.

W przypadku Ukrainy rozgrywka dotyczy także kontroli azjatyckich szlaków handlowych do Europy i produkcji żywności. Po tym, jak w 2014r. "oddolne działania zwykłych obywateli" doprowadziły do zamachu stanu i zmiany władzy na proamerykańską, NATO systematycznie dozbrajało Ukrainę, a USA - oficjalnie od września 2021r. (po spotkaniu Żełeński-Biden w Białym Domu). W odpowiedzi Putin zrealizował plan zniszczenia Ukrainy.

Celem wojny nie jest zagarnięcie Ukrainy, tylko pobawienie tego kraju fizycznej możliwości przystąpienia gdziekolwiek - obojętnie czy do NATO, czy do UE. Niewykluczone też, że po wojnie zachodnią część Ukrainy Putin zaoferuje do rozparcelowania poprzednim "właścicielom" tych ziem. Sugerował to w wystąpieniu 22 lutego 2022r., a słowa niestety dotrzymuje. Kolejnym etapem będzie zatem uwikłanie Ukrainy w konflikty z sąsiadami. Dlatego Putinowi nie opłaca się nasyłać zamachowców na Żełeńskiego. Po co? Żeby wzmocnić jego legendę? Wygodniej jest pozostawić Żełeńskiego przy życiu, tak żeby zawarł kompromisowy traktat pokojowy, a potem samemu podsycać propagandę, że Żełeński jest zdrajcą, bo za słabo walczył i za mało ugrał. Podsyci to niepokoje na Ukrainie i wzmocni rozbicie wewnętrzne.

Efektem wojny USA (NATO) kontra Rosja będzie to, że żaden z tych podmiotów nie przejmie trwałej kontroli nad Ukrainą w ciągu co najmniej dekady. Niestety, ta rozgrywka mocarstw odbędzie się kosztem Ukrainy, a przede wszystkim kosztem życia ludzi. Bo każda wojna jest zawsze przeciwko ludziom. I za geopolitykę mocarstw cenę płacimy my, zwykli ludzie. Nierzadko to właśnie cena najwyższa - ludzkiego życia.

Niemniej, po marcowej wizycie prezydenta Bidena wiadomo, że Polska do wojny nie wchodzi. To dobrze. Choć zapłacimy w inny sposób. Nasze sankcje "przeciwko Rosji", zwłaszcza w zakresie węgla i gazu, szybciej zrujnują naszą gospodarkę niż doprowadzą do wycofania rosyjskich wojsk. I obawiam się, że kiedy ceny energii poszybują w górę, to my, bosi i nadzy, wygramy tylko moralnie. Jak zawsze. Ale będziemy żywi. Taka jest dzisiaj cena pokoju.

#gospodarka #sankcje #inflacja

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka