PABLO1984 PABLO1984
338
BLOG

"Nie patrz w górę" - sprytny test psychiki i inteligencji społecznej

PABLO1984 PABLO1984 Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Wrażenia w trakcie i po filmie.

Najpierw zobaczyłem trailer, który wydał mi się interesujący, ale jak zwykle mam odrobinę rezerwy do trailerów, bo te często są wyselekcjonowanym materiałem pokazującym najlepsze sceny z filmu - dosłownie. Potem obejrzałem "Nie patrz w górę", nawet nie wyszedłem sobie zrobić w trakcie kawy herbaty, ani sięgnąć po ciastko (wszystko mam zwykle przygotowane "przed"), bo był to bardzo interesujący i celny film. Poza tym uważam, że jest to świetna komedia. Nie ma w niej wymuszonego humoru, żadnych wymuszonych "fuck", "let's smoke some weed", żadnego latania na golasa po murawie i innych denerwujących wstawek, których celem jest to, że skoro reżyser to wymyślił, to my mamy się śmiać. 

Świetna gra aktorska wszystkich, których znam: Leonardo di Caprio, Jennifer Lawrence, Meryl Streep, Jonaha Hilla, Marka Rylance'a i Cate Blanchett . Dodałbym jeszcze Arianę Grande, ale dziunia nie musi grać dziuni, ona nią jest. Uderza sposób w jaki film przedstawia współczesność, w jakiej się znajdujemy i jak wiele diagnoz jest postawionych. Nie wiem czy jest tutaj celowość czy przypadkowość tego wszystkiego, czy zostało to przygotowane w sposób zamierzony czy film pokazał za dużo.

Mówią nam co myśleć.  

Lewicowe i mainstreamowe media zajęły się własną interpretacją kto jest kim w tym filmie. Czyli tworzeniem gotowej informacji do myślenia i żebyśmy nie zastanowili się czy przypadkiem film nie ma innych znaczeń. Postać grana przez Jennifer Lawrence według np. Wyborczej jest ucieleśnieniem Grety Thunberg. Tak głupie porównania to w ich przypadku codzienność. Kate Dibiasky, bo tak się nazywa postać grana przez Lawrence, jest prawdopodobnie najbystrzejszą ze studentek profesora astronomii i astrofizyki granego przez DiCaprio. Jest uparta, bystra i kompetentna, może niezbyt stabilna emocjonalnie, ale nie można jej ująć w ten sposób grama kompetencji, poza medialnymi. Greta Thunberg to dziecko, które zostało wystawione przez sprytnych rodziców, którzy już liczą miliony wpływów ze sprzedaży książek i wykładów. Dziecko, które nie ma nic do powiedzenia poza tym co ma napisane na kartce i kilkoma bluzgami ("nie możemy k...wa dłużej czekać, zniszczcie gospodarkę, bo emitujemy za dużo tego .... gazu"). Gdzie Grecie do Kate Dibiasky? 

"Don't look up" - państwo kontra korpo. 

Nie chcę analizować postaci po postaci, ale bardzo ciekawa jest relacja między panią prezydent a szefem korporacji. Tutaj przydałoby się kilka uwag. Przede wszystkim to szef korpo grany przez Marka Rylance'a dyktuje warunki prezydent. To ona jest na jego skinienie. Gdy tylko tej pozorny fajtłapa podnosi na nią głos ona idzie szybciutko na ubocze, aby zaspokoić jego potrzebę rozmowy. Dalej jest wielka operacja w kosmosie wymierzona w asteroidę. Co ciekawe do misji na asteroidzie posłużyły zasoby nie państwa, tylko korporacji, która miała nadzieję na wzbogacenie się dzięki wydobyciu znajdujących się w skale drogocennnych minerałów. To nieważne, że odłamki asteroidy spadłyby na Ziemię i zabiły miliony ludzi. Tutaj zaczyna się prawdziwa narracja filmu i pokazanie w jakich czasach żyjemy i będziemy żyć. Państwa są słabsze niż korporacje, głowy państw są lokajami prezesów korporacji. To korporacje dyktują co ma być przyszłością, modą czy właściwym sposobem myślenia. Wystarczy do tego opinia wielkiego wizjonera, który jest traktowany jak szaman i wyrocznia w jednym. Nie sposób nie porównać postaci Petera Isherwella, granego przez Rylance'a  do Billa Gatesa czy Elona Muska. Ci wizjonerzy także zdobywają umysły ludzi, dzięki sprzedawaniu publiczności pomysłów, które przyczynią się do ich własnego wzbogacenia, albo pomysłów wręcz szkodliwych społecznie i ekonomicznie. Wszystko to jest możliwe dzięki opakowaniu ich we właściwy błyszczący papierek. Z drugiej strony porażająca jest naiwność, głupota społeczna i nieumiejętność odróżniania prawdy od kłamstwa. 

Prawda o nas, którą większość ma gdzieś. 

"Nie patrz w górę" pokazuje wielkie absurdy działania coraz bardziej zlanej wewnętrznie tkanki społeczno-technologicznej. Ludzie nie akceptują faktów, fakty nie są ważne. Ważne jest to, w jaki sposób zostaną one przedstawione w mediach, w ulubionej stacji przez ulubionych uśmiechniętych reporterów. Wszystko to okraszone humorem. Jak nie uwierzyć przebojowemu reporterowi, który do tego dorzuca żarcik: "Jak duża jest ta kometa? czy jest szansa, aby spadła na dom mojej byłej?" Jak mu nie uwierzyć. Publiczność, która wierzy i klaszcze takiemu reporterowi to my: nie odróżniamy prawdy od kłamstwa, wierzymy w narracje, a nie w fakty, wierzymy w to co wygodne i miłe, nie kłopoczemy się - w większości - jakimiś złowróżbnymi prognozami. Cieszmy się, bawmy się, korzystajmy i konsumujmy. Takie jest społeczeństwo w "Nie patrz w górę". A media i analitycy z zadowoleniem patrzą, jak dobre i emocjonujące przekazy utrzymujące w kłamstwie podnoszą audience (słupki oglądalności rosną), a dane przygnębiające, choć prawdziwe zniechęcają odbiorców do oglądania czy słuchania. 

Test czujności. 

Co jest jeszcze ważniejsze: to twórcy i producenci tak widzą społeczeństwo i takie społeczeństwo im odpowiada. W tym miejscu chciałbym zauważyć, że ten film to test naszego społeczeństwa, naszej czujności, uważności i zdolności do analizy. Taki film jest wypuszczany w kinach, a następnie leje się cała masa przekazu w mediach internetowych, w tym społecznościowych. To dużo danych do analizy, które można potem ładnie zebrać w całość i przeanalizować. Wszystko oparte o kilka problemów badawczych: Czy jesteśmy jeszcze czujni i uważni, czy głupiejemy w zadowalającym tempie? Czy film skłania nas do myślenia, że korporacje działają tylko we własnym interesie? Czy film skłania nas do widzenia w filmie ostrzeżenia przed głupotą i bezmyślnością rządzących połączoną z szaleństwami "wizjonerów"? Czy jesteśmy skłonni to tego, żeby interpretować film po swojemu czy przyjmiemy gotową narrację mediów, jak należy go rozumieć?  Czy nie po to jest ten film?  

Podobne pytanie można zadać sobie przy okazji wielu filmów, w których Netflix był producentem. "Brudna forsa", "Okja", "Office Christmas Party". Wszystkie te filmy pokazują chciwość i bezwzględność mechanizmów korporacyjnych, wpływ na politykę. I są przygotowywane przez inną korporację, która nie różni się wiele od tego, co sama krytykuje. W tym nie ma bezczelności. W tym jest pełen rozmysł i pełna świadomość faktu, że ludzie otępieni dekadami nawału informacji, agresywnego marketingu, przytłoczeni pracą i kredytami wydadzą pieniądze na abonament w korporacji, po to, aby obejrzeć rozrywkę krytykującą inne korporacje. Netflix zdaje sobie sprawę, że ludzie, którzy to oglądają w większości mają gdzieś, jak film ma się do rzeczywistości, chcą dobrej rozrywki podnoszącej adrenalinę i serotoninę. 

Wraz z filmami i ich przekazem transformujemy - w przepaść - totalitaryzm i rozrywka.  

Tak więc oglądanie "Nie patrz w górę", opinie ludzi, a także brak jakiejkolwiek opinii pokazuje jak bardzo się przeistaczamy. Przestajemy reagować na bodźce ostrzegawcze. I tutaj zaczyna przypominać się klasyczna literatura ostrzegawcza: Rok 1984 i Nowy Wspaniały Świat. Dlaczego obydwa tytuły, już mówię. Jako społeczeństwo jesteśmy "trochę" gotowi na oparcie się totalitaryzmom opisanym w "Roku 1984", bo to było w szkole i to jest nawet oczywiste, bo w Orwellu opisany jest totalitaryzm oczywisty, szary i brutalny. Ale "Nowy Wspaniały Świat" opowiada zupełnie inną historię o totalitaryzmie, który działa dzięki temu, że społeczeństwo jest uodpornione na wszelkie bodźce, co jest wynikiem wszechogarniającej informacji, rozrywki, konsumpcjonizmu, przyjemności, seksu i pracy. Człowiek nie jest w stanie w takim utopijnym społeczeństwie nawet pomyśleć, że jest nic nie znaczącym niewolnikiem. Bo jak można być niewolnikiem, gdy z pozoru robi się to co się chce, wykonuje obowiązki służbowe, czas prywatny jest wypełniony spotkaniami. Czy to nie jest tak, jak współcześnie? Co do pewnych elementów tak, ale to społeczeństwo przyszłości jest już całkowicie zredukowane w swoich prawach i godności, ponieważ kiedyś było zupełnie nieświadome, że było jeszcze coś oprócz tego co miało. Nie broniło swojej prywatności, sumienia, wolności słowa, innych praw obywatelskich, zasady państwa prawa, bo nie przeszkadzało to w pracy, wyjeździe na wakacje, zrobieniu grilla i wyprawieniu dzieci do szkoły. Jeśli nie czujemy że coś nam się zabiera, to nam się to zabiera. A szczególnie w przyjemnych okolicznościach konsumpcji, rozrywki i tej nieodpartej wiedzy, że ktoś tam - lekarz, ekspert, polityk, agent służb - dba o nasze bezpieczeństwo.  

Czym jest kometa? 

Kometa to nie antyszczepionkowcy, antyglobaliści czy nawet ekoterroryści. Kometa to jest to do czego zmierzamy bezboleśnie, ufając mediom, ekspertom-szamanom, zanurzając się poprzez swoje kompleksy pragnienia nowoczesności i cywilizacji w rozpaczy. To, że nie widzimy komety wynika z braku umiejętności rozróżniania prawdy od fałszu. Już teraz jesteśmy skołowani przez natłok informacji, zachowujemy się w sposób agresywny i frustracyjny, ponieważ napływ informacji z mediów jest tak przytłaczający, że w większości nie wiemy co robić. A z tego powodu, że nie wiemy co robić, korzystamy z "silniejszego" źródła informacji, tego, które krzyczy najgłośniej. Nie obchodzi nas czy szczepionka na covid jest skuteczna czy nie. Nie obchodzi nas, kto kreuje podaż pieniądza na świecie. Nie obchodzi nas klasa średnia, która zatrudnia jakieś 70% siły roboczej w gospodarce. Nie obchodzą podwyżki podatków, bo my przecież - według opinii nawet 60% ankietowanych nie płacimy żadnych podatków (!). Nie obchodzi dług publiczny, bo dług to będą płacić inni, a jak coś to się go tylko zroluje. Nie obchodzi nas to, że korporacja płaci podatki na stopie efektywnej 5-10%, a małe przedsiębiorstwa 30-40%. Takimi sprawami zajmują się przecież eksperci, a my jesteśmy zwolnieni ze stosowania krytyki, analizy, czy używania sumienia - broń Boże żądania zmian. To jest właśnie czas przyjemnego oczekiwania na uderzenie komety.   


PABLO1984
O mnie PABLO1984

Zamiast polemiki lubię niewygodne fakty - przytaczam je i przyznaje rację przytaczającym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura