Dyktator Korei Północnej Kim Dzong Il zagroził, że jeśli Seul nadal będzie prowadził "wojnę psychologiczną" to Phenian odpowie ostrzałem pogranicza.
Korea Południowa od jakiegoś czasu zrzuca na terytorium Północnego Sąsiada ulotki informujące o protestach w krajach arabskich. Ponadto zrzuca żywność i lekarstwa. Północ nazywa te działania propagandową wojną psychologiczną.
Północnokoreańska agencja prasowa KCNA poinformowała, że Seul spycha półwysep na skraj "totalnej konfrontacji".
Kim Dzong Il może oczywiście czuć się zagrożony po tym jak dyktatorów obalono w Tunezji czy Egipcie, a w Libii nastąpi to lada dzień. Miejmy tylko nadzieję, że sytuacja panująca na półwyspie koreańskim nie skończy się jakąś, nazwijmy to, konfrontacją. Wtedy z pewnością do akcji wkroczy USA, a USA należy do NATO. Obyśmy nie musieli w niedalekiej przyszłości podziwiać potężnych "fajerwerek" na Pacyfiku. Kim Dzong Ilu: opamiętaj się.
Jak na razie półwysep to beczka prochu, to tykająca bomba (niewłaściwe skreślić).
I nie mogę zrozumieć jednego: to, że USA nie reagowały przez tyle lat w świecie arabskim mogę jeszcze zrozumieć - ropa. Ale tutaj? Dlaczego nikt nie reagował na OBOZY KONCENTRACYJNE i łamanie praw człowieka? W głowie mi się to nie mieści.