Rozbawił mnie list urzędnika Ministerstwa Kultury do Igora Jankego. A konkretnie jedno zdanie: Obecny system jest w nieporównywalnym stopniu bardziej zobiektywizowany od tych, które obowiązywały w latach poprzednich. Ranking wniosków powstaje po zliczeniu punktów przez system komputerowy.
Niebywałe. Komputer sam z siebie, swą elektroniczną mądrością obiektywnie i niepodważalnie ocenia wnioski. Można by nawet wywnioskować, że rzeczona "nieporównywalnie wyższa obiektywność" jest właśnie zasługą przeliczania wniosków przez komputery a nie przez małych chińczyków z liczydłami.
Pan z Ministerstwa nie zająknął się co prawda na jakiej to zasadzie komputer wnioski przelicza, jaki algorytm wykonuje i jak zapewniania jest niepodważalna obiektywność owego systemu.
Komputer przeliczył, ergo musi być obiektywnie. Nieodparcie nasuwa mi się na myśl takowa scenka. Szaman plemienny odprawia modły nad kotłem, dookoła zgromadzeni współplemieńcy. Problemem jest sukcesja po bedzietnie zmarłym wodzu. Rzuca nagle garść proszków w kocioł a ten dmucha ogniem i zielonym dymem. Tłum nagle, bojaźliwie cofa sie o krok, wydając przy tym szmer przerażenia. Szaman prawi: "Obecny tu kocioł przemówił w sposób nieporównywalnie obiektywny. Kontakując się z duchami przodków przeliczył punkty pretendentów i wybrał stryja brata ciotki poległego wodza."
Czy ludzi w MK naprawdę uważają, że wystarczy powiedzieć, że coś wyszło z komputera a onieśmielony tym niepodważalnym dowodem mądrości lud pokornie przyjmie elektroniczną mądrość objawioną.
Mogliby kurna chociaż coś napisać jak to liczą.